Mam dla was dosc ważne info. Przestaje pisać OP. Już męczą mnie, skończyła mi się wena. Zaczynam opowiadanie. Prolog pojawi wieczorem.
Ps. Chcecie żebym dokończyła OP o Femile?
Ps1. Czasem jak będzie mi się chciało będę publikować OP.
PA PA!
środa, 30 kwietnia 2014
piątek, 25 kwietnia 2014
One part Femiła: Jedna wielka pomyłka. Cz.2
- Nie, przyszłam. - odparła cicho. Ciągle nurtowała ją jedna sprawa, mianowicie: dlaczego zgodził się na randkę z nią? Nie wiedziała, że to wszystko jedna wielka pomyłka. Bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Federa. Byli na koktajlu, a potem na spacerze.
- Odprowadzę cię. - zaproponował brunet.
- Dzięki. Chodźmy. - odparła panna Ferro. Szli w milczeniu. Dopiero pod domem blondynki Pasqarelli odezwał się:
- Pójdziemy jutro do kina? - zapytał. Ludmiła uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne. Wpadnij po mnie o siódmej. - rzekła. Pocałowała go w policzek i weszła do domu. Nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Przecież mogła odmówić, a dziewczynom powiedzieć, że nie wypaliło. Dlaczego tego nie zrobiła? To wiedziała tylko jej podświadomość, której blondynka nie chciała słuchać.
- I co? - zapytała Włoszka przeglądając pisemko modowe. Ferro opadła na fotel w swoim pokoju.
- Jutro idziemy do kina. - odparła patrząc w jeden punkt. Okrzyk radości wydała jedynie hiszpanka.
- Dlaczego się nie cieszycie? - zapytała zdezorientowana. Rudowłosa uśmiechnęła się niewinnie.
- Po prostu tak się ucieszyłyśmy, że mowę nam odjęło. - wyjaśniła Castillo. Hiszpanka wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na Ludmiłę.
- No to opowiadaj. - poprosiła brunetka. Ferro zdała im relacje ze swojej randki. Oczywiście tylko Natalia cieszyła się szczerą radością. Po tym wszystkim, przyjaciółki opuściły dom blondynki.
Dziewczyna stała przed lustrem. Jeszcze jedno pociągnięcie szminką i gotowe. Zadowolona schowała kosmetyk do szuflady. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Minęły dwa tygodnie. W tym czasie spotykała się z chłopakiem regularnie. Do kina, na lody, na pizzę. Zbiegła po schodach i nacisnęła na klamkę. Zobaczyła uśmiechniętego włocha.
- Hej. - odezwała się pierwsza.
- Cześć. Idziemy? - zapytał nie przestając się uśmiechać. Pokiwała twierdząco głową. Szli przez park, a później dotarli na plażę. Ferro otworzyła szerzej oczy.
- Tto wszystko dla mnie? - spytała z niedowierzaniem. Uśmiechnął się.
- Tylko i wyłącznie dla ciebie. - odparł dumny Federico. W tym momencie nastolatka miała ochotę powiedzieć mu całą prawdę. O zeszycie, o pomyłce. Coś jednak jej nie pozwało. To jej serce mówiło: "on cię kocha!" Ten głos przekomarzał się z rozumem, który mówił: "nie możecie być razem!". Westchnęła i usiadła koło Pasqarelliego na kocu. Jedli różne smakołyki z koszyka, przygotowanego przez bruneta.
- Ludmiła, mogę o coś zapytać? - uniósł brwi. Uśmiechnęła się.
- Jasne. - odrzekła wesoło. Wziął głęboki oddech.
- Wiesz... To dziwnie zabrzmi, ale kocham cię. Tak, ja cię kocham. Wiem, że pewnie powiesz nie, ale muszę zapytać... Zostaniesz moją dziewczyną? - w jej oczach stanęły łzy. Tak bardzo pragnęła powiedzieć TAK. Bijąc się sama ze sobą odpowiedziała:
- Przepraszam, ja nie mogę. - starła łzy z policzków.
- Dlaczego? - spytał załamany. Opowiedziała mu o tym jak Fran znalazła zeszyt i resztę historii. - Czyli to wszystko jeden wielki przekręt? - zapytał zirytowany. Pokiwała przecząco głową.
- Nie, Federico... - nie dał jej dokończyć.
- Przestań! Wykorzystałaś mnie, bawiłaś się mną! - wrzasnął. Potem Włoch odszedł, zostawiając ją samą. Wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Wstała z piasku i otrzepała się. Pobiegła do domu hiszpanki. Bała się, że Pasqarelli będzie tam pierwszy. Naskoczy na Natalię, a ona była niewinna. W końcu dotarła pod mały, jednorodzinny domek. Dzwoniła dzwonkiem najszybciej jak umiała. Wciskała przycisk raz za razem. W drzwiach stanęła jej przyjaciółka.
- Lu? Nie powinnaś być z Fede? - zdziwiła się Navarro. Pokiwała przecząco głową.
- Mogę? - zapytała. Naty przepuściła ją w drzwiach. Usiadły na kanapie w salonie.
- No to opowiadaj. - niecierpliwiła się brunetka. Ferro wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać.
- ... No i sobie poszedł. - skończyła i wybuchła placzem. - Cii... Ludmi, jeszcze go odzyskasz. - pocieszyła ją przyjaciółka. Blondynka podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się lekko.
&#+@/°ω|}^¥]«<°⊙§}»€¡¤°{«¥]¤℃ω]€^}^}°{«
Przepraszam, że krótko, ale miałam trochę napięty grafik. Będzie trzecia część, ale jak będzie więcej komentarzy! Mam nadzieję, że OP przypadł wam do gustu. Pozdrawiam, papa.
- Odprowadzę cię. - zaproponował brunet.
- Dzięki. Chodźmy. - odparła panna Ferro. Szli w milczeniu. Dopiero pod domem blondynki Pasqarelli odezwał się:
- Pójdziemy jutro do kina? - zapytał. Ludmiła uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne. Wpadnij po mnie o siódmej. - rzekła. Pocałowała go w policzek i weszła do domu. Nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Przecież mogła odmówić, a dziewczynom powiedzieć, że nie wypaliło. Dlaczego tego nie zrobiła? To wiedziała tylko jej podświadomość, której blondynka nie chciała słuchać.
- I co? - zapytała Włoszka przeglądając pisemko modowe. Ferro opadła na fotel w swoim pokoju.
- Jutro idziemy do kina. - odparła patrząc w jeden punkt. Okrzyk radości wydała jedynie hiszpanka.
- Dlaczego się nie cieszycie? - zapytała zdezorientowana. Rudowłosa uśmiechnęła się niewinnie.
- Po prostu tak się ucieszyłyśmy, że mowę nam odjęło. - wyjaśniła Castillo. Hiszpanka wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na Ludmiłę.
- No to opowiadaj. - poprosiła brunetka. Ferro zdała im relacje ze swojej randki. Oczywiście tylko Natalia cieszyła się szczerą radością. Po tym wszystkim, przyjaciółki opuściły dom blondynki.
Dziewczyna stała przed lustrem. Jeszcze jedno pociągnięcie szminką i gotowe. Zadowolona schowała kosmetyk do szuflady. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Minęły dwa tygodnie. W tym czasie spotykała się z chłopakiem regularnie. Do kina, na lody, na pizzę. Zbiegła po schodach i nacisnęła na klamkę. Zobaczyła uśmiechniętego włocha.
- Hej. - odezwała się pierwsza.
- Cześć. Idziemy? - zapytał nie przestając się uśmiechać. Pokiwała twierdząco głową. Szli przez park, a później dotarli na plażę. Ferro otworzyła szerzej oczy.
- Tto wszystko dla mnie? - spytała z niedowierzaniem. Uśmiechnął się.
- Tylko i wyłącznie dla ciebie. - odparł dumny Federico. W tym momencie nastolatka miała ochotę powiedzieć mu całą prawdę. O zeszycie, o pomyłce. Coś jednak jej nie pozwało. To jej serce mówiło: "on cię kocha!" Ten głos przekomarzał się z rozumem, który mówił: "nie możecie być razem!". Westchnęła i usiadła koło Pasqarelliego na kocu. Jedli różne smakołyki z koszyka, przygotowanego przez bruneta.
- Ludmiła, mogę o coś zapytać? - uniósł brwi. Uśmiechnęła się.
- Jasne. - odrzekła wesoło. Wziął głęboki oddech.
- Wiesz... To dziwnie zabrzmi, ale kocham cię. Tak, ja cię kocham. Wiem, że pewnie powiesz nie, ale muszę zapytać... Zostaniesz moją dziewczyną? - w jej oczach stanęły łzy. Tak bardzo pragnęła powiedzieć TAK. Bijąc się sama ze sobą odpowiedziała:
- Przepraszam, ja nie mogę. - starła łzy z policzków.
- Dlaczego? - spytał załamany. Opowiedziała mu o tym jak Fran znalazła zeszyt i resztę historii. - Czyli to wszystko jeden wielki przekręt? - zapytał zirytowany. Pokiwała przecząco głową.
- Nie, Federico... - nie dał jej dokończyć.
- Przestań! Wykorzystałaś mnie, bawiłaś się mną! - wrzasnął. Potem Włoch odszedł, zostawiając ją samą. Wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Wstała z piasku i otrzepała się. Pobiegła do domu hiszpanki. Bała się, że Pasqarelli będzie tam pierwszy. Naskoczy na Natalię, a ona była niewinna. W końcu dotarła pod mały, jednorodzinny domek. Dzwoniła dzwonkiem najszybciej jak umiała. Wciskała przycisk raz za razem. W drzwiach stanęła jej przyjaciółka.
- Lu? Nie powinnaś być z Fede? - zdziwiła się Navarro. Pokiwała przecząco głową.
- Mogę? - zapytała. Naty przepuściła ją w drzwiach. Usiadły na kanapie w salonie.
- No to opowiadaj. - niecierpliwiła się brunetka. Ferro wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać.
- ... No i sobie poszedł. - skończyła i wybuchła placzem. - Cii... Ludmi, jeszcze go odzyskasz. - pocieszyła ją przyjaciółka. Blondynka podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się lekko.
&#+@/°ω|}^¥]«<°⊙§}»€¡¤°{«¥]¤℃ω]€^}^}°{«
Przepraszam, że krótko, ale miałam trochę napięty grafik. Będzie trzecia część, ale jak będzie więcej komentarzy! Mam nadzieję, że OP przypadł wam do gustu. Pozdrawiam, papa.
wtorek, 22 kwietnia 2014
One part Naxi: Kartka z pamiętnika.
Wyjął z kieszeni spodni klucz. Przekręcił w drzwiach i nacisnął na klamkę. Uśmiechnął się na widok ciepłych, żółtych ścian. Znał to pomieszczenie tak dobrze, a teraz wydawało się być takie obce. Zawsze tętniło życiem, brunetka była bardzo towarzyską osobą. Teraz bez niej zrobiło się takie zwyczajne. Powoli podszedł do biurka i wziął do rąk błękitny zeszyt. Navarro spisała w nim pół życia. Przejechał palcem po brokatowym napisie "Naty". Później Maxi skierował się do dużej szafy. Stanął na palcach i sięgnął na jej górę . W jego ręku znalazł się kolejny klucz, którym otworzył notatnik hiszpanki. Z pamiętnika wypadły trzy kartki. Na pierwszej, był portret dziewczyny w długich prostych włosach. Ponte zaśmiał się.
- Lena. - powiedział do siebie. Odwrócił na drugą stronę. Widniał tam napis:
Lena, kwiecień 2015
Spojrzał na następną kartkę. Znał tą twarz doskonale: czarne loki, hipnotyzujące oczy, zadzorny nosek i zaraźliwy uśmiech.
- To ty kochanie. - szepnął. Odwrócił kartkę:
Naty (ja), grudzień 2016
Zaśmiał się i odłożył portret dziewczyny na łóżku. Na ostatniej kartce był chłopak. Uśmiechał się, a na głowie mial czapkę z prostym daszkiem.
- A to ja... - powiedział pod nosem. Odwrócił i przeczytał:
Maxi <3, czerwiec 2015
Kiedy już obejrzał wszystkie rysunki, zabrał się za czytanie. Pierwszy wpis:
Środa, 22 sierpnia 2013
Jutro mam egzaminy do studio. Strasznie się stresuję, ale na szczęście mam Maxiego. Jest moim przyjacielem od przedszkola. Mieszka na przeciwko. Nie ukrywam podoba mi się, ale mu przecież tego nie powiem.
- Czyli wtedy, już jej się podobałem... - szepnął do siebie i czytał dalej:
A co do studio, to taka szkoła muzyczna. Uczą grać, śpiewać i tańczyć. Napisałam już piosenkę, układ znam... Na gitarze umiem grać. Maxi mówi ze zdam. Tak bardzo chciałabym, żeby był kimś więcej niż przyjacielem.
Na dole strony dorysowany był napis: "Maxi" z mnóstwem serduszek wokół. Uśmiechnął się szeroko. Ominął parę wpisów i zatrzymał się na jednym bardzo długim:
Piątek, 17 września 2013
Maxi zaprosił mnie na randkę!!! Oczywiście nie powiedział mi tego wprost, tylko dał subtelnie do zrozumienia. Lena pomogła mi wybrać granatową spódnice, czerwoną bluzkę i czarne sandały. Przyszedł po mnie punktualnie o piątej. Poszliśmy do parku i kupił mi watę cukrową. Mówił, że nie lubi, a potem mi podjadał. To było słodkie <3. Przejechaliśmy się bryczką, to było magiczne. Potem usiedliśmy przy fontannie i... POCAŁOWAŁ mnie! Powiedział, że już od dłuższego czasu mu się podobam i zapytał czy zostanę jego dziewczyną. Oczywiście, odpowiedziałam tak.
Pamiętał doskonale ten dzień. Wyglądała perfekcyjnie, idealnie. Pamiętał każde słowo, które wypowiedziała. Delikatnie dotknął kciukiem ich zdjęcia. Zawsze zastanawiał się, co z nim zrobiła. Teraz już wiedział, że wkleiła je do zeszytu. Przewrócił kartkę i kolejną, kolejną, kolejną. Przewrócił bardzo dużo kartek, aż w końcu znalazł ten wpis:
Sobota, 14 listopada 2015
Omg! Dziś, chyba jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi! Maxi mi się OŚWIADCZYŁ!!! Byliśmy na plaży, był zachód słońca... Wszystko jak w bajce. W pewnym momencie się zatrzymał. Powiedział, że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie.
- No właśnie... Nie wyobrażałem... - szepnął i starł łzę z policzka.
Potem zapytał, czy zostanę jego żoną. Tak strasznie się ucieszyłam, że nie mogłam nic powiedzieć. Po chwili dopiero się opamiętałam i wręcz krzyknęłam: TAK, WYJDĘ ZA CIEBIE! Jak to pięknie brzmi: Natalia Ponte. Państwo Ponte. Natalia i Maxi Ponte.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Przypomniał sobie jej rozpromienioną twarz. Jej uśmiech, ten który tak bardzo kochał. Przewracał kartki, ale zatrzymał się w pewnym momencie. Zdjęcie sukni ślubnej, której nie dane mu było zobaczyć. Postanowił przeczytać:
Poniedziałek, 23 stycznia 2016
Byłam dziś wybrać suknię ślubną z dziewczynami. Wybrzydzały bardziej niż ja! Ta za długa, ta za krótka, ta bez koronki... Wszystko mnie boli, od tego przymierzania. Po moich długich katorgach, wybrałyśmy idealną suknię dla mnie. Wkleiłam zdjęcie :). Nie mogę się doczekać ślubu. Moją świadkową będzie Lu, a świadkiem Maxiego Marco. Dziewczyny też wybrały sobie sukienki. Ślub będzie w maju. Tak bardzo chciałam, żeby odbył się jeszcze wiosną. Kończę pisać, bo jutro występ, muszę się wyspać.
Uśmiechnął się do siebie. Żałował, że nie doszło do ślubu. Przewrócił parę, paręnaście stron. Doszedł do ostatniej kartki.
Piątek, 4 maja 2016
Jutro ślub!!! Nie wytrzymuje już! Nie mogę się doczekać. Mam dziś wieczór panieński. Aż się boję, co wymyślą dziewczyny. Powiedziały, że nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Nie wiem, co mam o tym myśleć... Dobrze spadał, muszę jeszcze wybrać sukienkę. Czerwona vs. Niebieska?
Chłopak westchnął. Do ślubu nie doszło. Wracając z klubu zginęła w wypadku. Ponte zamknął zeszyt i wstał z łóżka hiszpanki. Zakluczył pamiętnik, a klucz schował w kieszeni spodni. Opuścił żółty pokój. Zamknął go na klucz, który potem schował do kieszeni.
°<£~§℉⊙®{<[«℉°ω®¢^¡»℉°ω{£\[℃°⊙
Witam po świętach. Wiem, że nie złożyłam życzeń, ale mam nadzieję, że jajko smakowalo :)
I jeszcze jedno mam nowego bloga:
terazwiemzeziemia.blogspot.com
Prowadzę go z Naty Perrdio. Wbijajcie :)
- Lena. - powiedział do siebie. Odwrócił na drugą stronę. Widniał tam napis:
Lena, kwiecień 2015
Spojrzał na następną kartkę. Znał tą twarz doskonale: czarne loki, hipnotyzujące oczy, zadzorny nosek i zaraźliwy uśmiech.
- To ty kochanie. - szepnął. Odwrócił kartkę:
Naty (ja), grudzień 2016
Zaśmiał się i odłożył portret dziewczyny na łóżku. Na ostatniej kartce był chłopak. Uśmiechał się, a na głowie mial czapkę z prostym daszkiem.
- A to ja... - powiedział pod nosem. Odwrócił i przeczytał:
Maxi <3, czerwiec 2015
Kiedy już obejrzał wszystkie rysunki, zabrał się za czytanie. Pierwszy wpis:
Środa, 22 sierpnia 2013
Jutro mam egzaminy do studio. Strasznie się stresuję, ale na szczęście mam Maxiego. Jest moim przyjacielem od przedszkola. Mieszka na przeciwko. Nie ukrywam podoba mi się, ale mu przecież tego nie powiem.
- Czyli wtedy, już jej się podobałem... - szepnął do siebie i czytał dalej:
A co do studio, to taka szkoła muzyczna. Uczą grać, śpiewać i tańczyć. Napisałam już piosenkę, układ znam... Na gitarze umiem grać. Maxi mówi ze zdam. Tak bardzo chciałabym, żeby był kimś więcej niż przyjacielem.
Na dole strony dorysowany był napis: "Maxi" z mnóstwem serduszek wokół. Uśmiechnął się szeroko. Ominął parę wpisów i zatrzymał się na jednym bardzo długim:
Piątek, 17 września 2013
Maxi zaprosił mnie na randkę!!! Oczywiście nie powiedział mi tego wprost, tylko dał subtelnie do zrozumienia. Lena pomogła mi wybrać granatową spódnice, czerwoną bluzkę i czarne sandały. Przyszedł po mnie punktualnie o piątej. Poszliśmy do parku i kupił mi watę cukrową. Mówił, że nie lubi, a potem mi podjadał. To było słodkie <3. Przejechaliśmy się bryczką, to było magiczne. Potem usiedliśmy przy fontannie i... POCAŁOWAŁ mnie! Powiedział, że już od dłuższego czasu mu się podobam i zapytał czy zostanę jego dziewczyną. Oczywiście, odpowiedziałam tak.
Pamiętał doskonale ten dzień. Wyglądała perfekcyjnie, idealnie. Pamiętał każde słowo, które wypowiedziała. Delikatnie dotknął kciukiem ich zdjęcia. Zawsze zastanawiał się, co z nim zrobiła. Teraz już wiedział, że wkleiła je do zeszytu. Przewrócił kartkę i kolejną, kolejną, kolejną. Przewrócił bardzo dużo kartek, aż w końcu znalazł ten wpis:
Sobota, 14 listopada 2015
Omg! Dziś, chyba jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi! Maxi mi się OŚWIADCZYŁ!!! Byliśmy na plaży, był zachód słońca... Wszystko jak w bajce. W pewnym momencie się zatrzymał. Powiedział, że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie.
- No właśnie... Nie wyobrażałem... - szepnął i starł łzę z policzka.
Potem zapytał, czy zostanę jego żoną. Tak strasznie się ucieszyłam, że nie mogłam nic powiedzieć. Po chwili dopiero się opamiętałam i wręcz krzyknęłam: TAK, WYJDĘ ZA CIEBIE! Jak to pięknie brzmi: Natalia Ponte. Państwo Ponte. Natalia i Maxi Ponte.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Przypomniał sobie jej rozpromienioną twarz. Jej uśmiech, ten który tak bardzo kochał. Przewracał kartki, ale zatrzymał się w pewnym momencie. Zdjęcie sukni ślubnej, której nie dane mu było zobaczyć. Postanowił przeczytać:
Poniedziałek, 23 stycznia 2016
Byłam dziś wybrać suknię ślubną z dziewczynami. Wybrzydzały bardziej niż ja! Ta za długa, ta za krótka, ta bez koronki... Wszystko mnie boli, od tego przymierzania. Po moich długich katorgach, wybrałyśmy idealną suknię dla mnie. Wkleiłam zdjęcie :). Nie mogę się doczekać ślubu. Moją świadkową będzie Lu, a świadkiem Maxiego Marco. Dziewczyny też wybrały sobie sukienki. Ślub będzie w maju. Tak bardzo chciałam, żeby odbył się jeszcze wiosną. Kończę pisać, bo jutro występ, muszę się wyspać.
Uśmiechnął się do siebie. Żałował, że nie doszło do ślubu. Przewrócił parę, paręnaście stron. Doszedł do ostatniej kartki.
Piątek, 4 maja 2016
Jutro ślub!!! Nie wytrzymuje już! Nie mogę się doczekać. Mam dziś wieczór panieński. Aż się boję, co wymyślą dziewczyny. Powiedziały, że nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Nie wiem, co mam o tym myśleć... Dobrze spadał, muszę jeszcze wybrać sukienkę. Czerwona vs. Niebieska?
Chłopak westchnął. Do ślubu nie doszło. Wracając z klubu zginęła w wypadku. Ponte zamknął zeszyt i wstał z łóżka hiszpanki. Zakluczył pamiętnik, a klucz schował w kieszeni spodni. Opuścił żółty pokój. Zamknął go na klucz, który potem schował do kieszeni.
°<£~§℉⊙®{<[«℉°ω®¢^¡»℉°ω{£\[℃°⊙
Witam po świętach. Wiem, że nie złożyłam życzeń, ale mam nadzieję, że jajko smakowalo :)
I jeszcze jedno mam nowego bloga:
terazwiemzeziemia.blogspot.com
Prowadzę go z Naty Perrdio. Wbijajcie :)
czwartek, 17 kwietnia 2014
One part Femiła: Jedna wielka pomyłka. Cz.1
To historia, prawie oparta na faktach. Dużoooo prawie :) Dedykuje ją mojej matce, która kazała mi dodać
Matko ( psychol ), to dla ciebie :)
Szybkim krokiem przemierzała miasto. W pewnym momencie zatrzymała się. Włoszka podniosła zeszyt z chodnika.
- Pasqarelli... - przeczytała cicho. To były notatki z chemi. Z notatnika wypadła kartka. Było tam imię "Naty" w wielkim sercu. Dziewczyna usmiechnęła się pod nosem i poszła dalej.
Na ostatnią chwilę wpadła do szkoły. Pomachała do swoich przyjaciółek. Korzystając z okazji oddała znaleziony zeszyt właścicielowi. Później podeszła do koleżanek.
- Naty nie ma? - spytała szeptem. Wszystkie zmarszczyły brwi.
- Nie, dlaczego pytasz? - zapytała Castillo. Fran wzięła głęboki oddech.
- Fede zakochał się w Naty! - krzyknęła szeptem. Wszystkie zaczęły piszczeć ze szczęścia.
- Skąd wiesz? - ruda uniosła brwi. Resto opowiedziała im całą historię. Nie zdążyły nic powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Do klasy wbiegła zdyszana hiszpanka.
- Jeszcze nie przyszła? - zapytała cicho. Pokiwały przecząco głowami. Navarro usiadła obok Ludmiły i czekali na nauczycielkę. Do klasy weszła pani dyrektor.
- Pani Cello jest chora. Nie będzie jej dziś. Macie wolną lekcję. - oznajmiła i wyszła. Francesca i Violetta odwróciły się do Ludmi i Naty.
- Fran jak było z Marco? - zaczęła rozmowę Navarro.
- My tylko robimy razem projekt na biologię. - broniła się.
- Tak jasne i wcale ci się nie podoba. - stwierdziła sarkastycznie hiszpanka. Resto zmroziła ją wzrokiem.
- A tobie kto się podoba, bo ja myślę... - nie dokończyła.
- Fran! - skarciła ją Ferro.
- O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Natalia. - Czy ja o czymś nie wiem? - uniosła brwi.
- Tak! - odpowiedziała, zanim Violetta ją uciszyła. Naty założyła nogę na nogę i spojrzała na nie wzrokiem: "To o czym?" Fran zbladła. Szatynka zasłoniła usta dłonią, a Ferro złapała się za głowę. Wściekła hiszpanka odwróciła się w stronę okna.
- Naty... - zaczęła Castillo. - No bo... Fede zakochał się w Lu. - wydusiła w końcu. Navarro ożywiła się. Ludmiła zgromiła wzrokiem przyjaciółkę. Zawstydzona Violetta spuściła głowę. Wtedy zadzwonił dzwonek. Blondynka szybko wybiegła z klasy i zaczaiła za drzwiami. Castillo myślała, że ni zauważona wyjdzie z sali, ale wpadła prosto na Ludmiłę. Zdenerwowana dziewczyna uderzyła ją zeszytem.
- Auuu! Lu co ci jest?! - zapytała łapiąc się za bolące miejsce. Ferro zacisnęła pięści.
- A co tobie odbiło, że Fede zakochał się we mnie? - spytała prawie krzycząc. Violetta zrobiła minę niewiniątka.
- Dla dobra ich miłości. - szepnęła. Zdenerwowana blondynka zaczęła ją gonić po całym korytarzu.
W tym samym czasie Naty rozmawiała z brunetem.
- Słyszałam, że podoba ci się moja przyjaciółka... - zaczęła hiszpanka.
- No... powiedzmy. - potwierdził Pasqarelli. Hiszpanka usmiechnęła się.
- No to jutro, ty i ona w Resto o piątej. - zaproponowała. Włoch zmarszczył brwi.
- A ona się zgodzi? - zapytał z niedowierzaniem. Navarro się uśmiechnęła.
- Moja w tym rola, żeby się zgodziła. To jak będzie? - wyciągnęła w jego stronę dłoń.
- Nie wierzę, że to dla mnie robisz. - powiedział i uścisnął jej dłoń. Uradowana dziewczyna pomachała mu i odeszła ogłosić nowinę. Podbiegła do przyjaciółek.
- Nie uwierzycie! - pisnęła. Wszystkie skierowały wzrok na nią. - Lu idzie na randkę z Fede! - zaczęła skakać z radości. Dziewczyny również zaczęły się "cieszyć". Udawały, bo znały prawdę. Tak im się wydawało.
Ostatnia lekcja to było dla Ludmiły piekło. Ostatnia lekcja równała się randka. Dzwonek zadzwonił i wyszły z klasy.
- Przyjdziemy za pół godziny. - oznajmiła hiszpanka. Miały przyjść do niej, pomóc w przygotowaniach do randki.
- Okej. - sztucznie się usmiechnęła. Przekręciła kluczyk w drzwiach i poszła do swojego pokoju. Ferro z westchnieniem opadła na łóżko. Po niedługiej chwili usłyszała dzwonek do drzwi.
- Proszę! - krzyknęła i wstała. Otworzyła szafę. Koło niej stanęła Francesca.
-Może ta? - zapytała i wzięła różową spódnice. Wszystkie przytaknęły. Wybrały jeszcze. Biały sweterek i czarne balerinki.
- Siadaj. - rozkazała ruda. Ludmiła posłusznie usiadła przed lustrem. Cami zrobiła jej makijaż. Zadowolona ze swojego dzieła usiadła na fotelu. Teraz do akcji przystąpiła Natalia.
- Jak ty załatwiłaś im tą randkę? - zapytała Castillo. Hiszpanka uśmiechnęła się i opowiedziała całą historię.
- Ale to wszystko się kupy nie trzyma. - stwierdziła Włoszka, a Torres posłała jej wymowne spojrzenie. Francesca momentalnie zasłoniła usta dłonią.
- Dlaczego? - spytała zdziwiona brunetka. Cami uśmiechnęła się niewinnie.
- Bo... Skąd mógł wiedzieć, że chodzi o Ludmiłę? - wymyśliła na poczekaniu rudowłosa. Naty uśmiechnęła się.
- Nie wiem, ale na pewno o nią. - powiedziała pewnie i spojrzała na zegarek. - Szesnasta trzydzieści! Musisz już iść! - krzyknęła i ponagliła przyjaciółkę. Blondynka wyszła z domu i powoli skierowała się do baru. Przed wejściem jeszcze głęboko odetchnęła, a potem nacisnęła na klamkę. Podeszła do stolika gdzie siedział Pasqarelli.
- Hej, już myślałem, że nie przyjdziesz.
@38+(&#+"?_:@))_)":@/!//:#&'&#)
Hej. Zeroooooo komentarzy! Ludzie, co wy? Zastanawiam się nad sensem prowadzenia bloga... Nwm, narazie nie odchodzę, ja się nie poddaje.
P.s. pozdrowienia dla matki :)
P.s. 1. Zyczonka później :)
P.s. 2. Następny o.p. po świętach :)
Matko ( psychol ), to dla ciebie :)
Szybkim krokiem przemierzała miasto. W pewnym momencie zatrzymała się. Włoszka podniosła zeszyt z chodnika.
- Pasqarelli... - przeczytała cicho. To były notatki z chemi. Z notatnika wypadła kartka. Było tam imię "Naty" w wielkim sercu. Dziewczyna usmiechnęła się pod nosem i poszła dalej.
Na ostatnią chwilę wpadła do szkoły. Pomachała do swoich przyjaciółek. Korzystając z okazji oddała znaleziony zeszyt właścicielowi. Później podeszła do koleżanek.
- Naty nie ma? - spytała szeptem. Wszystkie zmarszczyły brwi.
- Nie, dlaczego pytasz? - zapytała Castillo. Fran wzięła głęboki oddech.
- Fede zakochał się w Naty! - krzyknęła szeptem. Wszystkie zaczęły piszczeć ze szczęścia.
- Skąd wiesz? - ruda uniosła brwi. Resto opowiedziała im całą historię. Nie zdążyły nic powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Do klasy wbiegła zdyszana hiszpanka.
- Jeszcze nie przyszła? - zapytała cicho. Pokiwały przecząco głowami. Navarro usiadła obok Ludmiły i czekali na nauczycielkę. Do klasy weszła pani dyrektor.
- Pani Cello jest chora. Nie będzie jej dziś. Macie wolną lekcję. - oznajmiła i wyszła. Francesca i Violetta odwróciły się do Ludmi i Naty.
- Fran jak było z Marco? - zaczęła rozmowę Navarro.
- My tylko robimy razem projekt na biologię. - broniła się.
- Tak jasne i wcale ci się nie podoba. - stwierdziła sarkastycznie hiszpanka. Resto zmroziła ją wzrokiem.
- A tobie kto się podoba, bo ja myślę... - nie dokończyła.
- Fran! - skarciła ją Ferro.
- O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Natalia. - Czy ja o czymś nie wiem? - uniosła brwi.
- Tak! - odpowiedziała, zanim Violetta ją uciszyła. Naty założyła nogę na nogę i spojrzała na nie wzrokiem: "To o czym?" Fran zbladła. Szatynka zasłoniła usta dłonią, a Ferro złapała się za głowę. Wściekła hiszpanka odwróciła się w stronę okna.
- Naty... - zaczęła Castillo. - No bo... Fede zakochał się w Lu. - wydusiła w końcu. Navarro ożywiła się. Ludmiła zgromiła wzrokiem przyjaciółkę. Zawstydzona Violetta spuściła głowę. Wtedy zadzwonił dzwonek. Blondynka szybko wybiegła z klasy i zaczaiła za drzwiami. Castillo myślała, że ni zauważona wyjdzie z sali, ale wpadła prosto na Ludmiłę. Zdenerwowana dziewczyna uderzyła ją zeszytem.
- Auuu! Lu co ci jest?! - zapytała łapiąc się za bolące miejsce. Ferro zacisnęła pięści.
- A co tobie odbiło, że Fede zakochał się we mnie? - spytała prawie krzycząc. Violetta zrobiła minę niewiniątka.
- Dla dobra ich miłości. - szepnęła. Zdenerwowana blondynka zaczęła ją gonić po całym korytarzu.
W tym samym czasie Naty rozmawiała z brunetem.
- Słyszałam, że podoba ci się moja przyjaciółka... - zaczęła hiszpanka.
- No... powiedzmy. - potwierdził Pasqarelli. Hiszpanka usmiechnęła się.
- No to jutro, ty i ona w Resto o piątej. - zaproponowała. Włoch zmarszczył brwi.
- A ona się zgodzi? - zapytał z niedowierzaniem. Navarro się uśmiechnęła.
- Moja w tym rola, żeby się zgodziła. To jak będzie? - wyciągnęła w jego stronę dłoń.
- Nie wierzę, że to dla mnie robisz. - powiedział i uścisnął jej dłoń. Uradowana dziewczyna pomachała mu i odeszła ogłosić nowinę. Podbiegła do przyjaciółek.
- Nie uwierzycie! - pisnęła. Wszystkie skierowały wzrok na nią. - Lu idzie na randkę z Fede! - zaczęła skakać z radości. Dziewczyny również zaczęły się "cieszyć". Udawały, bo znały prawdę. Tak im się wydawało.
Ostatnia lekcja to było dla Ludmiły piekło. Ostatnia lekcja równała się randka. Dzwonek zadzwonił i wyszły z klasy.
- Przyjdziemy za pół godziny. - oznajmiła hiszpanka. Miały przyjść do niej, pomóc w przygotowaniach do randki.
- Okej. - sztucznie się usmiechnęła. Przekręciła kluczyk w drzwiach i poszła do swojego pokoju. Ferro z westchnieniem opadła na łóżko. Po niedługiej chwili usłyszała dzwonek do drzwi.
- Proszę! - krzyknęła i wstała. Otworzyła szafę. Koło niej stanęła Francesca.
-Może ta? - zapytała i wzięła różową spódnice. Wszystkie przytaknęły. Wybrały jeszcze. Biały sweterek i czarne balerinki.
- Siadaj. - rozkazała ruda. Ludmiła posłusznie usiadła przed lustrem. Cami zrobiła jej makijaż. Zadowolona ze swojego dzieła usiadła na fotelu. Teraz do akcji przystąpiła Natalia.
- Jak ty załatwiłaś im tą randkę? - zapytała Castillo. Hiszpanka uśmiechnęła się i opowiedziała całą historię.
- Ale to wszystko się kupy nie trzyma. - stwierdziła Włoszka, a Torres posłała jej wymowne spojrzenie. Francesca momentalnie zasłoniła usta dłonią.
- Dlaczego? - spytała zdziwiona brunetka. Cami uśmiechnęła się niewinnie.
- Bo... Skąd mógł wiedzieć, że chodzi o Ludmiłę? - wymyśliła na poczekaniu rudowłosa. Naty uśmiechnęła się.
- Nie wiem, ale na pewno o nią. - powiedziała pewnie i spojrzała na zegarek. - Szesnasta trzydzieści! Musisz już iść! - krzyknęła i ponagliła przyjaciółkę. Blondynka wyszła z domu i powoli skierowała się do baru. Przed wejściem jeszcze głęboko odetchnęła, a potem nacisnęła na klamkę. Podeszła do stolika gdzie siedział Pasqarelli.
- Hej, już myślałem, że nie przyjdziesz.
@38+(&#+"?_:@))_)":@/!//:#&'&#)
Hej. Zeroooooo komentarzy! Ludzie, co wy? Zastanawiam się nad sensem prowadzenia bloga... Nwm, narazie nie odchodzę, ja się nie poddaje.
P.s. pozdrowienia dla matki :)
P.s. 1. Zyczonka później :)
P.s. 2. Następny o.p. po świętach :)
wtorek, 15 kwietnia 2014
One part Marcesca: Może być tylko lepiej.
Znasz to uczucie, że kiedy nikt nie patrzy zatracasz się we własnych myślach? Błądzisz nimi po krainie marzeń, wróżek i elfów. Czasem się usmiechasz, a czasem ronisz łzy, bo wiesz, że te marzenia są nierealne. Są odgrodzone od ciebie grubą barierą, w którą zawsze uderzasz, gdy po nie sięgasz. Nic nie możesz na to poradzić i poddajesz się. Przestajesz marzyć i pozbawiasz życia twoją wyobraźnię. A kiedy umiera wyobraźnia, umierasz i ty.
Nastolatka siedziała na grubym dywanie. Z głośników płynęła ulubiona piosenka, a ona bazgrała coś w notesie. Cieszyła się, gdy była sama. Mogła pomyśleć. O życiu, jak by wyglądało, gdyby tu była. Tak, nie znała swojej mamy. Chciała zrezygnować z tych rozmyślań, ale tylko one trzymały ją przy życiu. Tylko tak jeszcze sobie radziła. Nagle brunetka usłyszała samochód.
- Przyjechał... - szepnęła do siebie i pobiegła do kuchni. Włączyła gaz i postawiła na nim garnek. Szybko wyciągnęła z kredensu miskę i postawiła na blacie.
- Szybciej, błagam. - mówiła cicho. Wzdrygnęła się na dźwięk przekrecanego klucza w drzwiach. W tym momencie zupa się zagotowała. Francesca odetchnęła z ulgą i wlała płyn do naczynia. Postawiła danie na stole, a obok położyła łyżkę. Mężczyzna wszedł do kuchni. Bez słowa usiadł do stołu i zaczął jeść. Włoszka nerwowo obgryzała paznokcie, czekając na jego opinię. Wstał i stanął na przeciwko niej.
- To miała być zupa?! W ogóle nie miała smaku! - krzyknął i uderzył ją pięścią w twarz. Po zajściu miała podbite oko i parę siniaków na ręce. Resto nie wahała się dłużej. Po wyjściu ojca z domu, wzięła telefon.
- Halo... Policja?...
Następnego dnia z walizką opuszczała swój dotychczasowy dom.
- Spodoba ci się. Może to nie luksus, ale nie jest tak źle. - pocieszała ją Miranda. Była ona kierownikiem domu dziecka. Od dziś brunetka miała tam mieszkać, ponieważ jej ojca zamknięto w więzieniu. Nastolatka starła łzy i pokiwała twierdząco głową. Chciała wierzyć, że dobrze zrobiła. Że tam się nią zajmą, chociaż trochę. Że przestanie żyć w strachu. Potrzebowała tylko spokoju i miała nadzieję go tam znaleść. Wysiadła z samochodu i wyjęła walizkę z bagażnika. Powoli skierowała się do wejścia. Niepewnie pchnęła drzwi i weszła do środka.
- Chodź, mieszkasz z Mary. Jest miła. Ma szesnaście lat, jak ty. - oznajmiła kobieta i poszła w głąb korytarza. Resto podążyła za nią. - Zostaw walizkę i chodź dalej. - rozkazała. Szesnastolatka zostawiła bagaż na wolnym łóżku i poszła za nią. Pokazała jej czytelnię z komputerami, stołówkę i jej gabinet, tak w razie czego. Ostatnim pokojem był "salon". Miejsce, gdzie się spotykali, rozmawiali i oglądali telewizję. Rzecz jasna, był tylko jeden telewizor. Niepewnym krokiem weszła do pomieszczenia. Dwóch sympatycznych szóstoklasistów siedziało na dywanie. Grupka gimnazjalistów zawzięcie dyskutowała o czymś w rogu pokoju, ale jej uwagę przykuł chłopak pochylony nad książką. Usmiechnęła się.
- Marco? - spytała z niedowierzaniem. Ona i Tavelli chodzili do jednej klasy. Nie przyjaźnili się, ale też nie byli wrogami. Brunet podniósł głowę i na nią spojrzał. Zmieszał się trochę, ponieważ nikt w szkole nie wiedział, że on tu mieszka. Francesca powolnym krokiem podeszła do kolegi.
- Co ty tu robisz? - zapytała marszcząc brwi. Westchnął.
- Mieszkam. - odparł niechętnie. Ona również westchnęła.
- Ja też. Od dzisiaj. - rzekła i delikatnie się usmiechnęła. Odwzajemnił gest. Nie zdążył nic powiedzieć, bo usłyszeli krzyk:
- Dzieciaki, kolacja! - wszyscy udali się do stołówki. Po posiłku umyli się i poszli do swoich łóżek.
- Dobranoc. - szepnęła Resto do swojej współlokatorki.
- Dobranoc. - odparła dziewczyna i zgasiła lampkę nocną.
W nocy brunetka przewracała się z boku na bok. Nie mogła spać. Ciągle miała przed oczami twarz ojca.
~ Jeszcze wrócę! ~ mówił w jej myślach. Zrezygnowana Francesca wstała i wyszła z pomieszczenia. Zdziwiła się, gdy zobaczyła zapaloną lampę w salonie. Powoli weszła do pokoju. Na dywanie siedział Tavelli. Usmiechnęła się delikatnie.
- Też nie śpisz? - zapytała cicho. Przestraszony odwrócił głowę w jej stronę. Kiedy zobaczył, że to ona, również się uśmiechnął.
- Nie mogłem spać. Zawsze tu przychodzę. - oznajmił brunet. Francesca usiadła obok niego. Dopiero teraz zauważyła jaki jest przystojny.
- Właściwie to prawie cię nie znam. Opowiesz mi coś o sobie? - poprosiła. Westchnął.
- Mieszkam tu od dwóch miesięcy. Moja mama zmarła, zaraz po narodzinach mojej młodszej siostry, wtedy miałem jedenaście lat. A dwa miesiące temu tata pojechał po Anę do przedszkola i mieli wypadek. Oboje zginęli na miejscu. - skończył. Dziewczyna posłała mu nieśmiały uśmiech. - Teraz ty. - dodał brunet. Włoszka zaśmiała się.
- Nigdy nie widziałam swojej mamy, nawet nie wiem co się z nią dzieje. Nie wiem, czy w ogóle żyje... Trafiłam tu, bo mój ojciec... Bił mnie. - wyznała cicho. W tym momencie światło zgasło. Przerażona nastolatka wtuliła się w Meksykanina. Pod wpływem emocji pocałował ją. Co było dalej? Na pewno byli parą. Na pewno żyli długo i szczęśliwie. Ale to nie o tym opowiadałam. Chciałam powiedzieć, że kiedy już dotkniesz dna, to przecież się od niego odbijesz. Wiecie co mam na myśli, prawda?
*****************_________|\⊙>»»|⊙ω¤§[«¤{«
Siemaneczko, myślicie, że jest ktoś, kto pisze gorzej niż ja? Bo ja myślę, że nie. Ciekawe, czy ktoś to skomentuje. Podejrzewam, że nie.
P.s. czy ktoś czyta w ogóle te notki pod OP?
Nastolatka siedziała na grubym dywanie. Z głośników płynęła ulubiona piosenka, a ona bazgrała coś w notesie. Cieszyła się, gdy była sama. Mogła pomyśleć. O życiu, jak by wyglądało, gdyby tu była. Tak, nie znała swojej mamy. Chciała zrezygnować z tych rozmyślań, ale tylko one trzymały ją przy życiu. Tylko tak jeszcze sobie radziła. Nagle brunetka usłyszała samochód.
- Przyjechał... - szepnęła do siebie i pobiegła do kuchni. Włączyła gaz i postawiła na nim garnek. Szybko wyciągnęła z kredensu miskę i postawiła na blacie.
- Szybciej, błagam. - mówiła cicho. Wzdrygnęła się na dźwięk przekrecanego klucza w drzwiach. W tym momencie zupa się zagotowała. Francesca odetchnęła z ulgą i wlała płyn do naczynia. Postawiła danie na stole, a obok położyła łyżkę. Mężczyzna wszedł do kuchni. Bez słowa usiadł do stołu i zaczął jeść. Włoszka nerwowo obgryzała paznokcie, czekając na jego opinię. Wstał i stanął na przeciwko niej.
- To miała być zupa?! W ogóle nie miała smaku! - krzyknął i uderzył ją pięścią w twarz. Po zajściu miała podbite oko i parę siniaków na ręce. Resto nie wahała się dłużej. Po wyjściu ojca z domu, wzięła telefon.
- Halo... Policja?...
Następnego dnia z walizką opuszczała swój dotychczasowy dom.
- Spodoba ci się. Może to nie luksus, ale nie jest tak źle. - pocieszała ją Miranda. Była ona kierownikiem domu dziecka. Od dziś brunetka miała tam mieszkać, ponieważ jej ojca zamknięto w więzieniu. Nastolatka starła łzy i pokiwała twierdząco głową. Chciała wierzyć, że dobrze zrobiła. Że tam się nią zajmą, chociaż trochę. Że przestanie żyć w strachu. Potrzebowała tylko spokoju i miała nadzieję go tam znaleść. Wysiadła z samochodu i wyjęła walizkę z bagażnika. Powoli skierowała się do wejścia. Niepewnie pchnęła drzwi i weszła do środka.
- Chodź, mieszkasz z Mary. Jest miła. Ma szesnaście lat, jak ty. - oznajmiła kobieta i poszła w głąb korytarza. Resto podążyła za nią. - Zostaw walizkę i chodź dalej. - rozkazała. Szesnastolatka zostawiła bagaż na wolnym łóżku i poszła za nią. Pokazała jej czytelnię z komputerami, stołówkę i jej gabinet, tak w razie czego. Ostatnim pokojem był "salon". Miejsce, gdzie się spotykali, rozmawiali i oglądali telewizję. Rzecz jasna, był tylko jeden telewizor. Niepewnym krokiem weszła do pomieszczenia. Dwóch sympatycznych szóstoklasistów siedziało na dywanie. Grupka gimnazjalistów zawzięcie dyskutowała o czymś w rogu pokoju, ale jej uwagę przykuł chłopak pochylony nad książką. Usmiechnęła się.
- Marco? - spytała z niedowierzaniem. Ona i Tavelli chodzili do jednej klasy. Nie przyjaźnili się, ale też nie byli wrogami. Brunet podniósł głowę i na nią spojrzał. Zmieszał się trochę, ponieważ nikt w szkole nie wiedział, że on tu mieszka. Francesca powolnym krokiem podeszła do kolegi.
- Co ty tu robisz? - zapytała marszcząc brwi. Westchnął.
- Mieszkam. - odparł niechętnie. Ona również westchnęła.
- Ja też. Od dzisiaj. - rzekła i delikatnie się usmiechnęła. Odwzajemnił gest. Nie zdążył nic powiedzieć, bo usłyszeli krzyk:
- Dzieciaki, kolacja! - wszyscy udali się do stołówki. Po posiłku umyli się i poszli do swoich łóżek.
- Dobranoc. - szepnęła Resto do swojej współlokatorki.
- Dobranoc. - odparła dziewczyna i zgasiła lampkę nocną.
W nocy brunetka przewracała się z boku na bok. Nie mogła spać. Ciągle miała przed oczami twarz ojca.
~ Jeszcze wrócę! ~ mówił w jej myślach. Zrezygnowana Francesca wstała i wyszła z pomieszczenia. Zdziwiła się, gdy zobaczyła zapaloną lampę w salonie. Powoli weszła do pokoju. Na dywanie siedział Tavelli. Usmiechnęła się delikatnie.
- Też nie śpisz? - zapytała cicho. Przestraszony odwrócił głowę w jej stronę. Kiedy zobaczył, że to ona, również się uśmiechnął.
- Nie mogłem spać. Zawsze tu przychodzę. - oznajmił brunet. Francesca usiadła obok niego. Dopiero teraz zauważyła jaki jest przystojny.
- Właściwie to prawie cię nie znam. Opowiesz mi coś o sobie? - poprosiła. Westchnął.
- Mieszkam tu od dwóch miesięcy. Moja mama zmarła, zaraz po narodzinach mojej młodszej siostry, wtedy miałem jedenaście lat. A dwa miesiące temu tata pojechał po Anę do przedszkola i mieli wypadek. Oboje zginęli na miejscu. - skończył. Dziewczyna posłała mu nieśmiały uśmiech. - Teraz ty. - dodał brunet. Włoszka zaśmiała się.
- Nigdy nie widziałam swojej mamy, nawet nie wiem co się z nią dzieje. Nie wiem, czy w ogóle żyje... Trafiłam tu, bo mój ojciec... Bił mnie. - wyznała cicho. W tym momencie światło zgasło. Przerażona nastolatka wtuliła się w Meksykanina. Pod wpływem emocji pocałował ją. Co było dalej? Na pewno byli parą. Na pewno żyli długo i szczęśliwie. Ale to nie o tym opowiadałam. Chciałam powiedzieć, że kiedy już dotkniesz dna, to przecież się od niego odbijesz. Wiecie co mam na myśli, prawda?
*****************_________|\⊙>»»|⊙ω¤§[«¤{«
Siemaneczko, myślicie, że jest ktoś, kto pisze gorzej niż ja? Bo ja myślę, że nie. Ciekawe, czy ktoś to skomentuje. Podejrzewam, że nie.
P.s. czy ktoś czyta w ogóle te notki pod OP?
czwartek, 10 kwietnia 2014
One part Femiła: Pozostać sobą. Cz.2
- Przepraszam... - szepnęła jeszcze. Włoch nic nie odpowiedział tylko delikatnie musnął jej policzek. Wstał i wyszedł z jej pokoju. Blondynka przetarła łzy, te łzy niezdecydowania i bezsilności.
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz...
Zanuciła, a potem rzuciła się na łóżko.
- Kogo naprawdę kochasz i kto sprawia, że jesteś szczęśliwy... - szepnęła do siebie. Tym kimś był dla niej Federico. Ale nie wiedziała czy jako przyjaciel, czy ukochany. Z takimi myślami zasnęła.
- Ludmiła... - mama potrząsnęła jej ramieniem.
- Jeszcze pięć minut. - szepnęła i przekręciła się na drugi bok. Jej rodzicielka Zaśmiała się i zabrała jej kołdre.
- Ej! - młoda Ferro podniosła się do pozycji siedzącej.
- Chodź na śniadanie. - rozkazała blondynce kobieta i obie wyszły z pokoju. Podczas śniadania ktoś zadzwonił do drzwi.
- Lu, otwórz. - poprosił jej ojciec. Dziewczyna podeszła do do drzwi i przekręciła kluczyk. Nikt tam nie stał, tylko na wycieraczce leżała karteczka. Ludmiła podniosła ją.
Przyjdź do parku o 11.00.
Usmiechnęła się do siebie. Schowała papier do kieszeni i wróciła do stołu.
- Kto to? - zapytała pani Ferro - Nikogo nie było, pewnie ktoś się wygłupia. - skłamała. Szybko zjadła posiłek i wyszła z domu. Skierowała się do parku. Nie było tam żywej duszy.
- Jest tu ktoś?! - krzyknęła. Usłyszała tylko dźwięk gitary. Poszła w kierunku źródła muzyki. Na gitarze grał Federico. Usiadła koło niego na ławce. Zaczął śpiewać:
Si es que no puedes hablar,
no te atrevas a volver
Si te quieres ocultar,
tal vez te podria ver
Y el amor, que no sabe a quien y que
Hablaras y tu verdad te abrazara
otra vez
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz...
- Skąd ją znasz? - zapytała oczarowana. Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców zeszyt.
- Wczoraj ci go zabrałem... - powiedział speszony. - Wybaczysz? - zrobił maślane oczka. Zaśmiała się.
- Tylko dla tego, że lubię jak śpiewasz. - odparła. Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza. Włoch chcąc zrobić pierwszy krok, pocałował dziewczynę. Była zaskoczona, ale oddała pocałunek. Gdy się od siebie oderwali nie wiedział co ma teraz zrobić.
- Wiesz jak to jest, kiedy myślisz, że znasz kogoś całe życie, a przez jedno wydarzenie ta pewność znika. Wiesz o tej osobie wszystko, a potem to jest nieważne. Zapominasz o tym, bo liczy się coś innego. - mówiła blondynka. Zmarszczył brwi. Nie wiedział, o co jej chodzi. - Znam cię całe życie, wiem o tobie wszystko. Pocałowałeś mnie, a to co wiedziałam przestało mieć znaczenie. Byłeś dla mnie jak otwarta książka, z której mogłam czytać. Teraz jesteś jak pamiętnik, zamknięty, trzeba mieć klucz, by go otworzyć. - wyjaśniła. Przysunął się bliżej niej.
- Chcesz dostać klucz? - zapytał uwodzicielsko. Zaśmiała się.
- A jaki jest klucz? - uniosła brwi.
- Wystarczy, że pozostaniesz sobą. - odparł z uśmiechem.
- To mi pasuje. - rzekła i wtuliła się w niego. Pozostali sobą, będąc razem... Na zawsze.
*************************************************
Przepraszam, że takie krótkie, ale samo tak wyszło. Mam pytanie: Czy ktoś to czyta? Bo tak się ostatnio zastanawiałam...
I jeszcze jedno: 4 komentarze = next :)
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz...
Zanuciła, a potem rzuciła się na łóżko.
- Kogo naprawdę kochasz i kto sprawia, że jesteś szczęśliwy... - szepnęła do siebie. Tym kimś był dla niej Federico. Ale nie wiedziała czy jako przyjaciel, czy ukochany. Z takimi myślami zasnęła.
- Ludmiła... - mama potrząsnęła jej ramieniem.
- Jeszcze pięć minut. - szepnęła i przekręciła się na drugi bok. Jej rodzicielka Zaśmiała się i zabrała jej kołdre.
- Ej! - młoda Ferro podniosła się do pozycji siedzącej.
- Chodź na śniadanie. - rozkazała blondynce kobieta i obie wyszły z pokoju. Podczas śniadania ktoś zadzwonił do drzwi.
- Lu, otwórz. - poprosił jej ojciec. Dziewczyna podeszła do do drzwi i przekręciła kluczyk. Nikt tam nie stał, tylko na wycieraczce leżała karteczka. Ludmiła podniosła ją.
Przyjdź do parku o 11.00.
Usmiechnęła się do siebie. Schowała papier do kieszeni i wróciła do stołu.
- Kto to? - zapytała pani Ferro - Nikogo nie było, pewnie ktoś się wygłupia. - skłamała. Szybko zjadła posiłek i wyszła z domu. Skierowała się do parku. Nie było tam żywej duszy.
- Jest tu ktoś?! - krzyknęła. Usłyszała tylko dźwięk gitary. Poszła w kierunku źródła muzyki. Na gitarze grał Federico. Usiadła koło niego na ławce. Zaczął śpiewać:
Si es que no puedes hablar,
no te atrevas a volver
Si te quieres ocultar,
tal vez te podria ver
Y el amor, que no sabe a quien y que
Hablaras y tu verdad te abrazara
otra vez
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz...
- Skąd ją znasz? - zapytała oczarowana. Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców zeszyt.
- Wczoraj ci go zabrałem... - powiedział speszony. - Wybaczysz? - zrobił maślane oczka. Zaśmiała się.
- Tylko dla tego, że lubię jak śpiewasz. - odparła. Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza. Włoch chcąc zrobić pierwszy krok, pocałował dziewczynę. Była zaskoczona, ale oddała pocałunek. Gdy się od siebie oderwali nie wiedział co ma teraz zrobić.
- Wiesz jak to jest, kiedy myślisz, że znasz kogoś całe życie, a przez jedno wydarzenie ta pewność znika. Wiesz o tej osobie wszystko, a potem to jest nieważne. Zapominasz o tym, bo liczy się coś innego. - mówiła blondynka. Zmarszczył brwi. Nie wiedział, o co jej chodzi. - Znam cię całe życie, wiem o tobie wszystko. Pocałowałeś mnie, a to co wiedziałam przestało mieć znaczenie. Byłeś dla mnie jak otwarta książka, z której mogłam czytać. Teraz jesteś jak pamiętnik, zamknięty, trzeba mieć klucz, by go otworzyć. - wyjaśniła. Przysunął się bliżej niej.
- Chcesz dostać klucz? - zapytał uwodzicielsko. Zaśmiała się.
- A jaki jest klucz? - uniosła brwi.
- Wystarczy, że pozostaniesz sobą. - odparł z uśmiechem.
- To mi pasuje. - rzekła i wtuliła się w niego. Pozostali sobą, będąc razem... Na zawsze.
*************************************************
Przepraszam, że takie krótkie, ale samo tak wyszło. Mam pytanie: Czy ktoś to czyta? Bo tak się ostatnio zastanawiałam...
I jeszcze jedno: 4 komentarze = next :)
wtorek, 8 kwietnia 2014
One part Naxi: Verte de lejos.
Miałam dość patrzenia na ten trójkąt miłosny. Dlaczego wszyscy kochali Violettę? Chciałam, żeby choć jeden chłopak się mną zainteresował. Tak naprawdę Castillo bawiła się nimi. Te ciągłe kłótnie Leona i Maxiego były niedowytrzymania. Ona nie robiła nic. Poprostu ich wykorzystywała. Tak, to ja Natalia Navarro i zrobię wszystko, by go zdobyć.
Weszłam do studia. Potem skierowałam się do auli. Usiadłam na krześle obok Cami.
- Nie to ja będę śpiewać z Violettą! - wrzasnął Leon.
- Nie! Violetta będzie śpiewać ze mną! - krzyknął Ponte. Przewróciłam oczami. Oni zawsze się kłócili, a ona się z tego cieszyła. Violetta była poprostu wredna. Ona lubiła skłócać ludzi.
- Spokój! to ja przydzielę pary. - oznajmił Pablo. Mamy wykonać piosenkę w parach, oczywiście mieszanych. - Naty... - spojrzał na mnie.
- Słucham. - odparłam trochę zaskoczona.
- Pomyśl liczbę od jeden do trzy. Pod każdą kryje się jakiś chłopak. - poprosił. Niech to będzie Maxi, pomyślałam.
- Dwa. - zacisnęłam pięści, tak jakbym trzymała kciuki za czyjeś zwycięstwo.
- Maxi. - odrzekł nauczyciel. Ja to mam jednak szczęście. W duchu cieszyłam się jak dziecko, ale nie dałam po sobie poznać. Ponte spojrzał krzywo na Pablo. Ten przydzielił pozostałe pary i wyszedł. Podeszłam do mojego partnera.
- Maxi, kiedy zrobimy próbę? - zapytałam nieśmiało. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
- Chciałem śpiewać z Violettą, nie myśl, ze będę miły. - powiedział w końcu. Ciągle patrzył w jakiś punkt za mną. Odwróciłam się, oczywiście stała tam Viola. Westchnęłam.
- Zarezerwuję salę, szczegóły wyśle ci mailem. - rzuciłam i opuściłam studio.
Dwa dni później mieliśmy już pierwszą próbę. Weszłam do sali, w której byliśmy umówieni. Brunet już na mnie czekał.
- Co zaśpiewamy? - spytał sucho. Odłożyłam torbę na krzesło. Zaczęłam w niej grzebać. Po chwili wyjęłam z niej partuturę. Podeszłam do chłopaka i mu ją podałam. Przejrzał moją piosenkę, a potem spojrzał na mnie.
- Nawet niezłe, spróbujmy. - stanął przy klawiszach, a ja na przeciwko niego.
Aunque lo intente,
Ya no puedo más,
Verte de lejos,
Mis ojos
Ya no pueden
ocultar,
Éste misterio.
Me abraza el cielo y
Vuelo sin parar
Hacia tu encuentro.
Llego a tiempo,
Ya no estás,
Alguien
Ha ocupado
Mi Lugar.
Kiedy śpiewaliśmy czułam te motylki w brzuchu, jakbym latała. Gdy już skończyliśmy to uczucie pękło, jak bańka mydlana. Ponte znów stał się oschły i zimny. Tak bardzo chciałam, by mnie pokochał, ale to było niemożliwe.
- Było dobrze, wyślij mi nuty i tekst mailem. Zrobimy jeszcze jedną próbę przed występem to wystarczy. - oznajmił i wyszedł. Zostałam sama.
W pośpiechu zbierałam swoje rzeczy i wrzucałam do torebki. Wyszłam z domu i pobiegłam do studio. Wyjęłam z torby strój do tańca i włożyłam do szafki. Spojrzałam na zegarek i Usmiechnęłam się.
- Dwie minuty przed czasem. - powiedziałam do siebie i poszłam na próbę z Maxim.
- Cześć. - przywitał się. Odpowiedziałam mu to samo i zaczęliśmy śpiewać. Gdy skończyliśmy, byliśmy bardzo blisko siebie. Wręcz stykaliśmy się nosami. No i pod wpływem chwili pocałowaliśmy się. To nie trwało długo, zaledwie sekundę, ale to była magiczna sekunda. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, to Maxi poprostu wybiegł. Nic nie powiedział, tylko wyszedł z sali. Chciałam zacząć płakać i krzyczeć, ale usłyszałam głos Cami.
- Naty, Antonio woła nas do auli. - oznajmiła. Poszłam za nią. W auli już czekał na nas Antonio z Ponte, który stał obok niego.
- Wszyscy? No to Maxi, co nam chciałeś powiedzieć? - zwrócił się do bruneta. Moje serce waliło jak oszalałe. Nie wiedziałam co powie.
- Wyjeżdżam do Brazylii. Muszę zrezygnować ze studia. - rzekł na jednym tchu. Z trudem powstrzymywałam łzy. Gdy było już tak blisko, on wyjeżdża. Stałam jak słup, podczas gdy inni żegnali się z nim. Przepychałam się między nimi, a gdy byłam już prawie koło niego powiedział:
- Muszę już iść! Będę za wami wszystkimi tęsknił. - i opuścił salę. Chciałam za nim pobiec, ale Camila złapała mnie za ramię.
- Zostawił to dla ciebie. - podała mi kopertę. Podziękowałam i poszłam do łazienki. Dopiero tam wyjęłam z koperty kartkę i zaczęłam czytać:
Kochana Naty!
Wiem, że pewnie już mnie nienawidzisz.
Wiem, że pewnie niedługo ktoś zajmie miejsce w twoim sercu i o mnie zapomnisz.
Wiem, że pewnie zastanawiasz się, dlaczego do ciebie piszę.
Otóż, chciałem ci powiedzieć, że zawsze cię kochałem. Od tego pierwszego dnia gdy weszłaś do studia w tej pomarańczowej sukience. Moje serce wtedy mocniej zabiło i biło tak, zawsze gdy byłaś obok. Trzymałem się Violetty, żeby cię chronić. Sama wiesz jaka ona jest. Nie zapamiętuj mnie źle, choć czasem pomyśl, że byłem w twoim życiu. Teraz muszę wyjechać i już nie wrócę, ale do końca moich dni będę kochał tylko ciebie.
Twój Maxi.
Przetarłam łzy z policzków. Kochał mnie... Nigdy nie odważyłam się podejść, a on mnie kochał. Nadal mnie kocha i będzie kochał tylko mnie. Do tego z wzajemnością.
Weszłam do studia. Potem skierowałam się do auli. Usiadłam na krześle obok Cami.
- Nie to ja będę śpiewać z Violettą! - wrzasnął Leon.
- Nie! Violetta będzie śpiewać ze mną! - krzyknął Ponte. Przewróciłam oczami. Oni zawsze się kłócili, a ona się z tego cieszyła. Violetta była poprostu wredna. Ona lubiła skłócać ludzi.
- Spokój! to ja przydzielę pary. - oznajmił Pablo. Mamy wykonać piosenkę w parach, oczywiście mieszanych. - Naty... - spojrzał na mnie.
- Słucham. - odparłam trochę zaskoczona.
- Pomyśl liczbę od jeden do trzy. Pod każdą kryje się jakiś chłopak. - poprosił. Niech to będzie Maxi, pomyślałam.
- Dwa. - zacisnęłam pięści, tak jakbym trzymała kciuki za czyjeś zwycięstwo.
- Maxi. - odrzekł nauczyciel. Ja to mam jednak szczęście. W duchu cieszyłam się jak dziecko, ale nie dałam po sobie poznać. Ponte spojrzał krzywo na Pablo. Ten przydzielił pozostałe pary i wyszedł. Podeszłam do mojego partnera.
- Maxi, kiedy zrobimy próbę? - zapytałam nieśmiało. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
- Chciałem śpiewać z Violettą, nie myśl, ze będę miły. - powiedział w końcu. Ciągle patrzył w jakiś punkt za mną. Odwróciłam się, oczywiście stała tam Viola. Westchnęłam.
- Zarezerwuję salę, szczegóły wyśle ci mailem. - rzuciłam i opuściłam studio.
Dwa dni później mieliśmy już pierwszą próbę. Weszłam do sali, w której byliśmy umówieni. Brunet już na mnie czekał.
- Co zaśpiewamy? - spytał sucho. Odłożyłam torbę na krzesło. Zaczęłam w niej grzebać. Po chwili wyjęłam z niej partuturę. Podeszłam do chłopaka i mu ją podałam. Przejrzał moją piosenkę, a potem spojrzał na mnie.
- Nawet niezłe, spróbujmy. - stanął przy klawiszach, a ja na przeciwko niego.
Aunque lo intente,
Ya no puedo más,
Verte de lejos,
Mis ojos
Ya no pueden
ocultar,
Éste misterio.
Me abraza el cielo y
Vuelo sin parar
Hacia tu encuentro.
Llego a tiempo,
Ya no estás,
Alguien
Ha ocupado
Mi Lugar.
Kiedy śpiewaliśmy czułam te motylki w brzuchu, jakbym latała. Gdy już skończyliśmy to uczucie pękło, jak bańka mydlana. Ponte znów stał się oschły i zimny. Tak bardzo chciałam, by mnie pokochał, ale to było niemożliwe.
- Było dobrze, wyślij mi nuty i tekst mailem. Zrobimy jeszcze jedną próbę przed występem to wystarczy. - oznajmił i wyszedł. Zostałam sama.
W pośpiechu zbierałam swoje rzeczy i wrzucałam do torebki. Wyszłam z domu i pobiegłam do studio. Wyjęłam z torby strój do tańca i włożyłam do szafki. Spojrzałam na zegarek i Usmiechnęłam się.
- Dwie minuty przed czasem. - powiedziałam do siebie i poszłam na próbę z Maxim.
- Cześć. - przywitał się. Odpowiedziałam mu to samo i zaczęliśmy śpiewać. Gdy skończyliśmy, byliśmy bardzo blisko siebie. Wręcz stykaliśmy się nosami. No i pod wpływem chwili pocałowaliśmy się. To nie trwało długo, zaledwie sekundę, ale to była magiczna sekunda. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, to Maxi poprostu wybiegł. Nic nie powiedział, tylko wyszedł z sali. Chciałam zacząć płakać i krzyczeć, ale usłyszałam głos Cami.
- Naty, Antonio woła nas do auli. - oznajmiła. Poszłam za nią. W auli już czekał na nas Antonio z Ponte, który stał obok niego.
- Wszyscy? No to Maxi, co nam chciałeś powiedzieć? - zwrócił się do bruneta. Moje serce waliło jak oszalałe. Nie wiedziałam co powie.
- Wyjeżdżam do Brazylii. Muszę zrezygnować ze studia. - rzekł na jednym tchu. Z trudem powstrzymywałam łzy. Gdy było już tak blisko, on wyjeżdża. Stałam jak słup, podczas gdy inni żegnali się z nim. Przepychałam się między nimi, a gdy byłam już prawie koło niego powiedział:
- Muszę już iść! Będę za wami wszystkimi tęsknił. - i opuścił salę. Chciałam za nim pobiec, ale Camila złapała mnie za ramię.
- Zostawił to dla ciebie. - podała mi kopertę. Podziękowałam i poszłam do łazienki. Dopiero tam wyjęłam z koperty kartkę i zaczęłam czytać:
Kochana Naty!
Wiem, że pewnie już mnie nienawidzisz.
Wiem, że pewnie niedługo ktoś zajmie miejsce w twoim sercu i o mnie zapomnisz.
Wiem, że pewnie zastanawiasz się, dlaczego do ciebie piszę.
Otóż, chciałem ci powiedzieć, że zawsze cię kochałem. Od tego pierwszego dnia gdy weszłaś do studia w tej pomarańczowej sukience. Moje serce wtedy mocniej zabiło i biło tak, zawsze gdy byłaś obok. Trzymałem się Violetty, żeby cię chronić. Sama wiesz jaka ona jest. Nie zapamiętuj mnie źle, choć czasem pomyśl, że byłem w twoim życiu. Teraz muszę wyjechać i już nie wrócę, ale do końca moich dni będę kochał tylko ciebie.
Twój Maxi.
Przetarłam łzy z policzków. Kochał mnie... Nigdy nie odważyłam się podejść, a on mnie kochał. Nadal mnie kocha i będzie kochał tylko mnie. Do tego z wzajemnością.
niedziela, 6 kwietnia 2014
One part Femiła: Pozostać sobą. Cz.1
Blondynka siedziała na murku. Jej nogi swobodnie zwisały nad ziemią. Koło niej usiadł Pasqarelli.
- Co tam? - zapytał z uśmiechem.
- Nic. - odburknęła pod nosem.
- Dlaczego masz taką minę? - spytał z troską. Westchnęła.
- Bo chciałabym być na miejscu Violetty, która jest gwiazdą You-Mixu... Albo Francesci, która ma Camile, przyjaciółke z prawdziwego zdarzenia... - wyznała.
- Ty masz mnie, przyjaciela z prawdziwego zdarzenia. - zasugerował.
- Ale ty nie jesteś dziewczyną, nic nie zrozumiesz. - wyjaśniła. Westchnął.
- Ważne jest to, że żyjesz w zgodzie ze sobą i nikogo nie udajesz. Kiedy jesteś świadomie SOBĄ i kochasz ten stan, to jesteś szczęśliwy. - powiedział i złapał jej dłoń. Przestraszona dziewczyna cofnęła rękę. Zdziwiony brunet spojrzał jej w oczy. Ta szybko podniosła się i pobiegła w stronę swojego domu.
- Ludmiła! Zaczekaj, o co chodzi?! - krzyczał za nią. Nie zważała na niego, tylko biegła dalej. Po chwili zniknęła z pola widzenia Włocha. Zrezygnowany odszedł w stronę studio.
Zapłakana blondynka weszła do domu.
- Ludmi, co ci jest? - spytała pani Ferro łapiąc córkę za ramiona. - Chodź, opowiesz mi. - poszły do kuchni. Ludmiła usiadła przy stole, a jej rodzicielka nastawiła wodę na herbatę. Wyjęła dwa kubki i postawiła na blacie. Wrzuciła do każdego torebkę herbaty. Gdy czajnik zaczął gwizdać zalała wrzątkiem. Jeden kubek postawiła przed blondynką, a drugi przed sobą.
- No to mów. - poprosiła kobieta. Opowiedziała jej o sytuacji z Federico. Ufała jej, Ludmiła i jej mama były jak przyjaciółki.
- ... Ja nie wiem, czy on chce być ze mną, ja sama nie wiem czego chcę. Boję się, że gdy będziemy razem to nie dogadamy się tak dobrze. Chcę być nadal sobą, a nie udawać kogoś, kto mu się spodoba. Nie chcę go stracić, mamo. - wyznała. Czterdziestolatka Usmiechnęła się ciepło.
- Nie stracisz go, poprostu z nim porozmawiaj. - zasugerowała. Młoda Ferro skrzywiła się.
- Nie wiem... Muszę pomyśleć, idę do siebie. - oznajmiła. Przy drzwiach odwróciła się jeszcze na chwilę. - Dzięki, mamo. - Usmiechnęła się blondynka. Jej rodzicielka odwzajemniła gest.
- Od tego mnie masz. - Ludmiła z trochę lepszym humorem opuściła kuchnię. Udała się schodami do swojego pokoju. Kiedy już zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła z ulgą. To pomieszczenie było jej azylem. Tu nikt jej nie przeszkadzał. Podeszła do okna i oparła się o parapet. Po chodniku spacerowali jacyś zakochani. Trzymali się za ręce, co chwila całowali.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - spytała samą siebie. Ze zmęczeniem opadła na łóżko.
Usiadł na krześle i zapatrzył się w jeden punkt. Po chwili poderwał się z miejsca i złapał za gitarę.
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Zagrał ostatni akord i już wiedział. Wiedział, że nie może czekać i wie co robić. Podbiegł do drzwi i z impetem wyszedł z sali. Skierował się do domu blondynki. Po krótkiej wędrówce doszedł pod jednorodzinny domek. Nacisnął dzwonek, otworzyła mu mama Ludmiły.
- O, Federico miło cię widzieć. - powiedziała. Włoch uśmiechnął się.
- Panią również. Jest Lu? - zapytał wchodząc.
- Tak u siebie. - odparła.
- Dziękuję. - pobiegł schodami do góry. Zastał Ludmiłę piszącą coś na kartce. Nie zauważyła, że wszedł, bo miała słuchawki na uszach. Cicho podszedł do niej i przeczytał wytłuszczony napis:
CO MAM ZROBIĆ? JAK POWIEDZIEĆ FEDE, ŻE GO KOCHAM?
Chłopak szybko odszedł do drzwi.
- Hej Lu! - powiedział głośno, by usłyszała. Podniosła głowę znad zeszytu i szybko go zamknęła.
- Długo tu jesteś? - spytała przerażona.
- Nie. Dopiero wszedłem. - skłamał. Odetchnęła z ulgą. Pasqarelli usiadł koło niej na łóżku.
- Dlaczego wtedy uciekłaś? - zapytał cicho. Wzięła głęboki oddech.
- Życie nauczyło mnie, że sięgnięcie po coś, czego pragniemy, oznacza również utratę czegoś innego. A kiedy gra toczy się o wysoką stawkę, strata może być bardzo dotkliwa. - wyznała. Spojrzał na nią podejrzliwie. Zrozumiał metaforę.
- Musimy napisać piosenkę na zajęcia do Pablo. - oznajmił smutno.
- Już coś mam pokaże ci. - odrzekła. Podała mu notatnik. Był otwarty na tej stronie, którą już widział wcześniej. Przełknął głośno ślinę. Odwrócił zeszyt w jej stronę. Speszona dziewczyna zabrała mu go.
- Nie ten zeszyt... - wzięła identyczny z biurka i podała mu.
- Kochasz mnie? - spytał nie zważając na blondynke podającą mu zeszyt. Zamrugała parę razy.
- Cco? - zająknęła się. Uniósł brwi.
- Tak... - odparła prawie niesłyszalnie.
- To spróbujmy. - zaproponował. Pokiwała przecząco głową.
- Ja nie mogę. - odrzekła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo nie chcę udawać kogoś kto ci się spodoba. Teraz nie muszę myśleć w co się ubrać, bo się przyjaźnimy. A poza tym z przyjaźni może powstać miłość, ale z miłości przyjaźń już nie. Co jeśli nam nie wyjdzie? Nie chcę cię stracić.
------__________--------___________----------____________----
Hejo! Jeśli się nie podoba rozumiem, bo nie miałam zupełnie weny. Trzy razy zaczynałam i w końcu wyszło. Mam takie pytanko: lubicie Bromi (Brodway i Cami), czy może wolicie Cares (Cami i. Andreas)? Bo myślę czy nie zacząć o którejś z nich pisać.
Do nexta! <3
- Co tam? - zapytał z uśmiechem.
- Nic. - odburknęła pod nosem.
- Dlaczego masz taką minę? - spytał z troską. Westchnęła.
- Bo chciałabym być na miejscu Violetty, która jest gwiazdą You-Mixu... Albo Francesci, która ma Camile, przyjaciółke z prawdziwego zdarzenia... - wyznała.
- Ty masz mnie, przyjaciela z prawdziwego zdarzenia. - zasugerował.
- Ale ty nie jesteś dziewczyną, nic nie zrozumiesz. - wyjaśniła. Westchnął.
- Ważne jest to, że żyjesz w zgodzie ze sobą i nikogo nie udajesz. Kiedy jesteś świadomie SOBĄ i kochasz ten stan, to jesteś szczęśliwy. - powiedział i złapał jej dłoń. Przestraszona dziewczyna cofnęła rękę. Zdziwiony brunet spojrzał jej w oczy. Ta szybko podniosła się i pobiegła w stronę swojego domu.
- Ludmiła! Zaczekaj, o co chodzi?! - krzyczał za nią. Nie zważała na niego, tylko biegła dalej. Po chwili zniknęła z pola widzenia Włocha. Zrezygnowany odszedł w stronę studio.
Zapłakana blondynka weszła do domu.
- Ludmi, co ci jest? - spytała pani Ferro łapiąc córkę za ramiona. - Chodź, opowiesz mi. - poszły do kuchni. Ludmiła usiadła przy stole, a jej rodzicielka nastawiła wodę na herbatę. Wyjęła dwa kubki i postawiła na blacie. Wrzuciła do każdego torebkę herbaty. Gdy czajnik zaczął gwizdać zalała wrzątkiem. Jeden kubek postawiła przed blondynką, a drugi przed sobą.
- No to mów. - poprosiła kobieta. Opowiedziała jej o sytuacji z Federico. Ufała jej, Ludmiła i jej mama były jak przyjaciółki.
- ... Ja nie wiem, czy on chce być ze mną, ja sama nie wiem czego chcę. Boję się, że gdy będziemy razem to nie dogadamy się tak dobrze. Chcę być nadal sobą, a nie udawać kogoś, kto mu się spodoba. Nie chcę go stracić, mamo. - wyznała. Czterdziestolatka Usmiechnęła się ciepło.
- Nie stracisz go, poprostu z nim porozmawiaj. - zasugerowała. Młoda Ferro skrzywiła się.
- Nie wiem... Muszę pomyśleć, idę do siebie. - oznajmiła. Przy drzwiach odwróciła się jeszcze na chwilę. - Dzięki, mamo. - Usmiechnęła się blondynka. Jej rodzicielka odwzajemniła gest.
- Od tego mnie masz. - Ludmiła z trochę lepszym humorem opuściła kuchnię. Udała się schodami do swojego pokoju. Kiedy już zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła z ulgą. To pomieszczenie było jej azylem. Tu nikt jej nie przeszkadzał. Podeszła do okna i oparła się o parapet. Po chodniku spacerowali jacyś zakochani. Trzymali się za ręce, co chwila całowali.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - spytała samą siebie. Ze zmęczeniem opadła na łóżko.
Usiadł na krześle i zapatrzył się w jeden punkt. Po chwili poderwał się z miejsca i złapał za gitarę.
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Zagrał ostatni akord i już wiedział. Wiedział, że nie może czekać i wie co robić. Podbiegł do drzwi i z impetem wyszedł z sali. Skierował się do domu blondynki. Po krótkiej wędrówce doszedł pod jednorodzinny domek. Nacisnął dzwonek, otworzyła mu mama Ludmiły.
- O, Federico miło cię widzieć. - powiedziała. Włoch uśmiechnął się.
- Panią również. Jest Lu? - zapytał wchodząc.
- Tak u siebie. - odparła.
- Dziękuję. - pobiegł schodami do góry. Zastał Ludmiłę piszącą coś na kartce. Nie zauważyła, że wszedł, bo miała słuchawki na uszach. Cicho podszedł do niej i przeczytał wytłuszczony napis:
CO MAM ZROBIĆ? JAK POWIEDZIEĆ FEDE, ŻE GO KOCHAM?
Chłopak szybko odszedł do drzwi.
- Hej Lu! - powiedział głośno, by usłyszała. Podniosła głowę znad zeszytu i szybko go zamknęła.
- Długo tu jesteś? - spytała przerażona.
- Nie. Dopiero wszedłem. - skłamał. Odetchnęła z ulgą. Pasqarelli usiadł koło niej na łóżku.
- Dlaczego wtedy uciekłaś? - zapytał cicho. Wzięła głęboki oddech.
- Życie nauczyło mnie, że sięgnięcie po coś, czego pragniemy, oznacza również utratę czegoś innego. A kiedy gra toczy się o wysoką stawkę, strata może być bardzo dotkliwa. - wyznała. Spojrzał na nią podejrzliwie. Zrozumiał metaforę.
- Musimy napisać piosenkę na zajęcia do Pablo. - oznajmił smutno.
- Już coś mam pokaże ci. - odrzekła. Podała mu notatnik. Był otwarty na tej stronie, którą już widział wcześniej. Przełknął głośno ślinę. Odwrócił zeszyt w jej stronę. Speszona dziewczyna zabrała mu go.
- Nie ten zeszyt... - wzięła identyczny z biurka i podała mu.
- Kochasz mnie? - spytał nie zważając na blondynke podającą mu zeszyt. Zamrugała parę razy.
- Cco? - zająknęła się. Uniósł brwi.
- Tak... - odparła prawie niesłyszalnie.
- To spróbujmy. - zaproponował. Pokiwała przecząco głową.
- Ja nie mogę. - odrzekła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo nie chcę udawać kogoś kto ci się spodoba. Teraz nie muszę myśleć w co się ubrać, bo się przyjaźnimy. A poza tym z przyjaźni może powstać miłość, ale z miłości przyjaźń już nie. Co jeśli nam nie wyjdzie? Nie chcę cię stracić.
------__________--------___________----------____________----
Hejo! Jeśli się nie podoba rozumiem, bo nie miałam zupełnie weny. Trzy razy zaczynałam i w końcu wyszło. Mam takie pytanko: lubicie Bromi (Brodway i Cami), czy może wolicie Cares (Cami i. Andreas)? Bo myślę czy nie zacząć o którejś z nich pisać.
Do nexta! <3
piątek, 4 kwietnia 2014
One part Marcesca: Jesteś piękna.
- Gdzie ty się tego nauczyłaś? - spytała. Właśnie byłyśmy w barze. Wylałam na jednego gościa koktajl, bo mnie zdenerwował. Ostatni raz gdy się widziałyśmy nawet bym się nie odważyła odezwać.
- Od czego by tu zacząć... - zamyśliłam się.
- Od tego jak zyskałaś pewność siebie. - zachęciła mnie kuzynka. Westchnęłam.
- No to...
- Dzień dobry. Więc dziś do naszej klasy dołączy nowy kolega. Marco Tavelli. - do klasy wszedł wysoki brunet. Miał brązowe oczy i silnie umięśnione ramiona.
- Usiądz koło Francesci proszę. - wskazała miejsce obok mnie. Skuliłam się i przesunęłam na brzeg ławki. Chłopak zajął miejsce pół metra ode mnie. Przez całą lekcje patrzył na mnie, czułam to. Po lekcji szybko zgarnęłam swoje rzeczy i wyszłam z sali.
Usiadłam na ławce i zaczęłam coś bazgrać w brudnopisie.
- Hej. Pamiętasz mnie, to ja ten nowy? - zapytał Tavelli. Jak mogłabym zapomnieć takiego przystojniaka? Zapytałam w myślach. Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam obgryzać paznokcie.
- Jesteś Francesca, prawda? - mówił dalej. Włosy zasłaniały moją zakłopotaną twarz. Z daleka usłyszałam śmiechy innych osób ze szkoły, nie lubili mnie. Uważali za dziwadło.
- Muszę iść. - wymamrotałam i wzięłam torbę. Szybko się podniosłam i odeszłam w stronę pracowni chemicznej.
- To nadal nic nie wyjaśnia. - Vilu założyła ręce na pierś.
- Cierpliwości kuzyneczko, cierpliwości. - zaśmiałam się.
- No więc na chemi... - kontynuowałam.
Siedziałam w ostatniej ławce przy oknie, jak zwykle. Tylko tym razem dosiadł się do mnie Marco. Czy on musi być tak uparty?
- Otwórzcie podręczniki na stronie 79. - poprosił nauczyciel. Wzięłam książke i otworzyłam na podanej stronie. Chłopak szturchnął mnie w ramię. Spojrzałam na niego.
- Mogę spojrzeć do twojego, bo nie mam? - spytał szeptem. Z westchnieniem przesunęłam podręcznik na środek ławki. Do końca lekcji, gdy chciałam przewrócić kartkę, on robił to samo i nakładał swoją dłoń na moją. Czułam takie dziwne uczucie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Po dzwonku szybko opuściłam budynek szkoły, bo była to ostatnia lekcja. Nie chciałam wracać do domu, bo i tak nie mam po co. Poszłam do parku i usiadłam na ławce. Z westchnieniem wystawiłam twarz do słońca. Po paru minutach usłyszałam ciche chichoty. Potem przy mojej twarzy usłyszałam szept:
- Świeżo malowane. - oznajmił ktoś.
- Co? - otworzyłam jedno oko. Nade mną stał Marco. Pokazał palcem na napis na ławce. Popatrzyłam na kartkę i przeczytałam na głos:
- Świeżo malowane... Cholera jasna! - szybko wstałam i obejrzałam spódnice. Miała wielką białą plamę. Ygh... Dlaczego zawsze ja?!
- Chyba zejdzie... - stwierdził chłopak.
- Muszę iść. - podniosłam z chodnika torebkę i szybkim krokiem udałam się do domu.
- Zaczekaj! Ej, Francesca! - słyszałam krzyki za mną. Nie zwracałam na nie uwagi tylko przyspieszyłam kroku. W domu szybko zmieniłam spódniczke, a tamtą wsadziłam do pralki. Usiadłam na fotelu, ale mój czas wolny nie potrwał długo. Niechętnie podniosłam się z siedzenia.
- Ehhh, Amy zabieraj klucze. - powiedziałam do siebie. Przekręciłam zamek, a tam nie stała moja siostra. To był Tavelli.
- Co ty tu robisz? - uniosłam brwi. Po raz pierwszy odezwałam się, tak... Porzadnie? Był już wieczór. Powinien być w domu, a ja powinnam być sama, jak zwykle.
- Cześć, ciebie też miło widzieć. - uśmiechnął się ironicznie i wpakował z butami do mieszkania. Westchnęłam.
- Matko, Fran przynudzasz... - stwierdziła Castillo. Zaśmiałam się.
- Chcesz wiedzieć, czy nie? - uniosłam brwi. Założyła nogę na nogę.
- No chcę. - odparła niechętnie. Opowiadałam dalej...
- No to wracając do pytania... Dlaczego tu jesteś? - spytałam zdenerwowana.
- Znalazłem twój notes, ładnie rysujesz. - odparł. Wyrwałam mu zeszyt z rąk. - Mieszkasz sama? - zadał pytanie. Spanikowałam i zesztywniałam. Przed chwilą normalnie rozmawialiśmy, a teraz zabrakło mi odwagi.
- Nniee... Z siostrą i tatą. - starałam się opanować drżenie głosu. Chyba to wyczuł, bo spojrzał na mnie podejrzliwie.
- A gdzie oni są? - rozejrzał się po salonie. Co miałam powiedzieć? Że tata to pracocholik, a siostra włóczy się po klubach?
- Nie ważne. Musisz już iść, chcę iść spać. - wymyśliłam na poczekaniu i otworzyłam drzwi.
- To ważne. Dziewczyno, jest 21.30, a ich nie ma w domu? - spytał z niedowierzaniem. Czemu ludzie są tacy upierdliwi?
- No dobra... Mój tata to pracocholik, wraca o północy do domu i prawie w ogóle go nie widuje. A siostra, ona całe dnie wagaruje, a wieczorem bawi się w klubach. Wraca do domu tylko żeby się przebrać i wyspać. - wyjaśniłam zmieszana. Chłopak założył ręce na pierś.
- A dlaczego w ogóle się nie odzywasz i jesteś nieśmiała? - spytał prosto z mostu. Otworzyłam szerzej oczy. W sumie to nigdy się nie zastanawiałam.
- Może przyzwyczajenie z domu... - odparłam i wzruszyłam ramionami. - Możesz już sobie iść? - dodałam błagalnie. Zaśmiał się i pokiwał przecząco głową.
- Jaką masz samoocene? - zapytał. Uniosłam brwi.
- Po co ci to wiedzieć? - prawie krzyknęłam.
- No weź odpowiedz... - poprosił. Westchnęłam.
- No... Nie mam dobrych ocen z hiszpańskiego, matmy i w-f, są wręcz okropne. Reszta tak sobie. Nie jestem ładna, mądra, lubiana... - chciałam wymieniać dalej, ale mi przerwał.
- Nie ma kobiet brzydkich, są tylko takie, które nie wiedzą, że są piękne. - oznajmił i założył kosmyk moich włosów za ucho.
- No i to tyle? - spytała oburzona. Zaśmiałam się.
- Wtedy zrozumiałam, że ja też mogę. Nie tylko Ludmiła Superstar, ja też mogę. - wyjaśniłam.
- Ale jesteście razem, czy nie?! - zapytała. Usmiechnęłam się.
- Jesteśmy, ale to już inna historia. - puściłam jej oczko.
- Od czego by tu zacząć... - zamyśliłam się.
- Od tego jak zyskałaś pewność siebie. - zachęciła mnie kuzynka. Westchnęłam.
- No to...
- Dzień dobry. Więc dziś do naszej klasy dołączy nowy kolega. Marco Tavelli. - do klasy wszedł wysoki brunet. Miał brązowe oczy i silnie umięśnione ramiona.
- Usiądz koło Francesci proszę. - wskazała miejsce obok mnie. Skuliłam się i przesunęłam na brzeg ławki. Chłopak zajął miejsce pół metra ode mnie. Przez całą lekcje patrzył na mnie, czułam to. Po lekcji szybko zgarnęłam swoje rzeczy i wyszłam z sali.
Usiadłam na ławce i zaczęłam coś bazgrać w brudnopisie.
- Hej. Pamiętasz mnie, to ja ten nowy? - zapytał Tavelli. Jak mogłabym zapomnieć takiego przystojniaka? Zapytałam w myślach. Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam obgryzać paznokcie.
- Jesteś Francesca, prawda? - mówił dalej. Włosy zasłaniały moją zakłopotaną twarz. Z daleka usłyszałam śmiechy innych osób ze szkoły, nie lubili mnie. Uważali za dziwadło.
- Muszę iść. - wymamrotałam i wzięłam torbę. Szybko się podniosłam i odeszłam w stronę pracowni chemicznej.
- To nadal nic nie wyjaśnia. - Vilu założyła ręce na pierś.
- Cierpliwości kuzyneczko, cierpliwości. - zaśmiałam się.
- No więc na chemi... - kontynuowałam.
Siedziałam w ostatniej ławce przy oknie, jak zwykle. Tylko tym razem dosiadł się do mnie Marco. Czy on musi być tak uparty?
- Otwórzcie podręczniki na stronie 79. - poprosił nauczyciel. Wzięłam książke i otworzyłam na podanej stronie. Chłopak szturchnął mnie w ramię. Spojrzałam na niego.
- Mogę spojrzeć do twojego, bo nie mam? - spytał szeptem. Z westchnieniem przesunęłam podręcznik na środek ławki. Do końca lekcji, gdy chciałam przewrócić kartkę, on robił to samo i nakładał swoją dłoń na moją. Czułam takie dziwne uczucie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Po dzwonku szybko opuściłam budynek szkoły, bo była to ostatnia lekcja. Nie chciałam wracać do domu, bo i tak nie mam po co. Poszłam do parku i usiadłam na ławce. Z westchnieniem wystawiłam twarz do słońca. Po paru minutach usłyszałam ciche chichoty. Potem przy mojej twarzy usłyszałam szept:
- Świeżo malowane. - oznajmił ktoś.
- Co? - otworzyłam jedno oko. Nade mną stał Marco. Pokazał palcem na napis na ławce. Popatrzyłam na kartkę i przeczytałam na głos:
- Świeżo malowane... Cholera jasna! - szybko wstałam i obejrzałam spódnice. Miała wielką białą plamę. Ygh... Dlaczego zawsze ja?!
- Chyba zejdzie... - stwierdził chłopak.
- Muszę iść. - podniosłam z chodnika torebkę i szybkim krokiem udałam się do domu.
- Zaczekaj! Ej, Francesca! - słyszałam krzyki za mną. Nie zwracałam na nie uwagi tylko przyspieszyłam kroku. W domu szybko zmieniłam spódniczke, a tamtą wsadziłam do pralki. Usiadłam na fotelu, ale mój czas wolny nie potrwał długo. Niechętnie podniosłam się z siedzenia.
- Ehhh, Amy zabieraj klucze. - powiedziałam do siebie. Przekręciłam zamek, a tam nie stała moja siostra. To był Tavelli.
- Co ty tu robisz? - uniosłam brwi. Po raz pierwszy odezwałam się, tak... Porzadnie? Był już wieczór. Powinien być w domu, a ja powinnam być sama, jak zwykle.
- Cześć, ciebie też miło widzieć. - uśmiechnął się ironicznie i wpakował z butami do mieszkania. Westchnęłam.
- Matko, Fran przynudzasz... - stwierdziła Castillo. Zaśmiałam się.
- Chcesz wiedzieć, czy nie? - uniosłam brwi. Założyła nogę na nogę.
- No chcę. - odparła niechętnie. Opowiadałam dalej...
- No to wracając do pytania... Dlaczego tu jesteś? - spytałam zdenerwowana.
- Znalazłem twój notes, ładnie rysujesz. - odparł. Wyrwałam mu zeszyt z rąk. - Mieszkasz sama? - zadał pytanie. Spanikowałam i zesztywniałam. Przed chwilą normalnie rozmawialiśmy, a teraz zabrakło mi odwagi.
- Nniee... Z siostrą i tatą. - starałam się opanować drżenie głosu. Chyba to wyczuł, bo spojrzał na mnie podejrzliwie.
- A gdzie oni są? - rozejrzał się po salonie. Co miałam powiedzieć? Że tata to pracocholik, a siostra włóczy się po klubach?
- Nie ważne. Musisz już iść, chcę iść spać. - wymyśliłam na poczekaniu i otworzyłam drzwi.
- To ważne. Dziewczyno, jest 21.30, a ich nie ma w domu? - spytał z niedowierzaniem. Czemu ludzie są tacy upierdliwi?
- No dobra... Mój tata to pracocholik, wraca o północy do domu i prawie w ogóle go nie widuje. A siostra, ona całe dnie wagaruje, a wieczorem bawi się w klubach. Wraca do domu tylko żeby się przebrać i wyspać. - wyjaśniłam zmieszana. Chłopak założył ręce na pierś.
- A dlaczego w ogóle się nie odzywasz i jesteś nieśmiała? - spytał prosto z mostu. Otworzyłam szerzej oczy. W sumie to nigdy się nie zastanawiałam.
- Może przyzwyczajenie z domu... - odparłam i wzruszyłam ramionami. - Możesz już sobie iść? - dodałam błagalnie. Zaśmiał się i pokiwał przecząco głową.
- Jaką masz samoocene? - zapytał. Uniosłam brwi.
- Po co ci to wiedzieć? - prawie krzyknęłam.
- No weź odpowiedz... - poprosił. Westchnęłam.
- No... Nie mam dobrych ocen z hiszpańskiego, matmy i w-f, są wręcz okropne. Reszta tak sobie. Nie jestem ładna, mądra, lubiana... - chciałam wymieniać dalej, ale mi przerwał.
- Nie ma kobiet brzydkich, są tylko takie, które nie wiedzą, że są piękne. - oznajmił i założył kosmyk moich włosów za ucho.
- No i to tyle? - spytała oburzona. Zaśmiałam się.
- Wtedy zrozumiałam, że ja też mogę. Nie tylko Ludmiła Superstar, ja też mogę. - wyjaśniłam.
- Ale jesteście razem, czy nie?! - zapytała. Usmiechnęłam się.
- Jesteśmy, ale to już inna historia. - puściłam jej oczko.
czwartek, 3 kwietnia 2014
LBA
Zostałam nominowana do LBA przez Kroline Tavelli Sochacką z bloga:
leonetka-naxi-marcesca.blogspot.com
i przez Naty Perrdio z bloga:
naxi-czytaj.blogspot.com
i przez <3 Alicję Nadzwyczajną - Szaloną z bloga:
leonettablogtiniverdas.blogspot.com
Pytania od Kroliny:
1. Czytasz/będziesz mojego bloga
Niedawno zaczęłam :)
2. Jak masz na imię?
Oliwia
3. Ile masz lat
13
4. Ulubiona piosenka
Otro dia mas - Lodo Comello
5. Ulubiona piosenkarka
Lodo Comello
6. Ulubiony piosenkarz
Ymmm... Nie wiem Jorge się liczy?
7. Ulubiona aktorka
Mechi Lambre
8. Ulubiony serial
Violetta oczywiście.
9. Ulubiony kolor
Czerwony i biały
10. Ulubione zwierzę
Tygrysek :P
11. Ulubiony sport
Koszykówka
Pytania od Naty:
1.Ile masz lat?
13
2.Ulubiona książka.
Kiera Cass - Rywalki
3.Ulubiony kolor.
Czerwony i biały
4.Ulubiony zespół/wykonawca.
Lodo Comello
5.Jakie masz hobby.
Taniec i gra na fortepianie.
6.Ulubiona para z Violetty.
Femiła i Leonetta.
7.Powiedz coś o sobie.
Jestem dziewczyną :)
Pytania od Alicji:
1. Jak masz na imię?
Oliwia
2. Ile masz lat?
13
3. Do której klasy chodzisz?
Szósta
4. W jakim mieszkasz województwie i mieście? (na miasto odpowiedź jest nie konieczna)
Kujawsko-Pomorskie, a miasta nie zdradzę :)
5. Lubisz Katy Perry?
Tak, nie mam nic przeciwko.
6. Jak ma na imię twoja najlepsza przyjaciółka?
Ymm... Kanapa w salonie
7. Jaki kolor dominuje w twoim pokoju?
Pomarańczowy
8. Jaki kwiat najbardziej lubisz?
Róża
9. Czytasz mojego bloga?
Czytam :)
10. Kim chciałabyś być z zawodu?
Jeszcze nie planuję.
11. Czego uczy twój ulubiony nauczyciel?
Lubię wszystkich moich nauczycieli :)
Blogi, które nominuje:
1. francescamojahistoria.blogspot.com
2.soloamorymilcanciones.blogspot.com
3.vilu-y-leon-4ever.blogspot.com
4.leoniettaa.blogspot.com
5.leonivilunazawsze.blogspot.com
6.pasadopresente-futuro.blogspot.com
7.leonetta-leon-i-violetta.blogspot.com
8.love-will-remember-4ever.blogspot.com
9.doroslaleonetta2.blogspot.com
10.violettayleon3.blogspot.com
11.violettainlove.blogspot.com
Pytania ode mnie:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony blog.
4. Ulubiona aktorka/aktor.
5. Ulubiona piosenkarka/piosenkarz.
6. Ulubiony film.
7. Ulubiona książka.
8. Ulubiona piosenka.
9. Ulubiony przedmiot w szkole.
10. Ulubiona pora roku (nie mam pomysłu ;)).
11. Spódnice vs. Spodnie.
Dzięki za nominację, bardzo wiele dla mnie znaczy :)
leonetka-naxi-marcesca.blogspot.com
i przez Naty Perrdio z bloga:
naxi-czytaj.blogspot.com
i przez <3 Alicję Nadzwyczajną - Szaloną z bloga:
leonettablogtiniverdas.blogspot.com
Pytania od Kroliny:
1. Czytasz/będziesz mojego bloga
Niedawno zaczęłam :)
2. Jak masz na imię?
Oliwia
3. Ile masz lat
13
4. Ulubiona piosenka
Otro dia mas - Lodo Comello
5. Ulubiona piosenkarka
Lodo Comello
6. Ulubiony piosenkarz
Ymmm... Nie wiem Jorge się liczy?
7. Ulubiona aktorka
Mechi Lambre
8. Ulubiony serial
Violetta oczywiście.
9. Ulubiony kolor
Czerwony i biały
10. Ulubione zwierzę
Tygrysek :P
11. Ulubiony sport
Koszykówka
Pytania od Naty:
1.Ile masz lat?
13
2.Ulubiona książka.
Kiera Cass - Rywalki
3.Ulubiony kolor.
Czerwony i biały
4.Ulubiony zespół/wykonawca.
Lodo Comello
5.Jakie masz hobby.
Taniec i gra na fortepianie.
6.Ulubiona para z Violetty.
Femiła i Leonetta.
7.Powiedz coś o sobie.
Jestem dziewczyną :)
Pytania od Alicji:
1. Jak masz na imię?
Oliwia
2. Ile masz lat?
13
3. Do której klasy chodzisz?
Szósta
4. W jakim mieszkasz województwie i mieście? (na miasto odpowiedź jest nie konieczna)
Kujawsko-Pomorskie, a miasta nie zdradzę :)
5. Lubisz Katy Perry?
Tak, nie mam nic przeciwko.
6. Jak ma na imię twoja najlepsza przyjaciółka?
Ymm... Kanapa w salonie
7. Jaki kolor dominuje w twoim pokoju?
Pomarańczowy
8. Jaki kwiat najbardziej lubisz?
Róża
9. Czytasz mojego bloga?
Czytam :)
10. Kim chciałabyś być z zawodu?
Jeszcze nie planuję.
11. Czego uczy twój ulubiony nauczyciel?
Lubię wszystkich moich nauczycieli :)
Blogi, które nominuje:
1. francescamojahistoria.blogspot.com
2.soloamorymilcanciones.blogspot.com
3.vilu-y-leon-4ever.blogspot.com
4.leoniettaa.blogspot.com
5.leonivilunazawsze.blogspot.com
6.pasadopresente-futuro.blogspot.com
7.leonetta-leon-i-violetta.blogspot.com
8.love-will-remember-4ever.blogspot.com
9.doroslaleonetta2.blogspot.com
10.violettayleon3.blogspot.com
11.violettainlove.blogspot.com
Pytania ode mnie:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony blog.
4. Ulubiona aktorka/aktor.
5. Ulubiona piosenkarka/piosenkarz.
6. Ulubiony film.
7. Ulubiona książka.
8. Ulubiona piosenka.
9. Ulubiony przedmiot w szkole.
10. Ulubiona pora roku (nie mam pomysłu ;)).
11. Spódnice vs. Spodnie.
Dzięki za nominację, bardzo wiele dla mnie znaczy :)
środa, 2 kwietnia 2014
One part Leonetta: Jej uśmiech.
Dziewczyna siedziała na piasku. Rysowała na nim szlaczki, serduszka. Patrzyła na pomarańczowe słońce, które za chwilę miało się schować za tafle wody.
- Lubisz zachody słońca? - spytał chłopak siadając koło niej.
- Kiedy jest się smutnym lubi się zachody słońca. - odparła ponuro szatynka.
- Leon jestem. - wyciągnął w jej stronę dłoń. Był bardzo pogodnym osiemnastolatkiem, ale czasem trochę za dużo imprezował.
- Violetta. - odrzekła podając mu delikatną dłoń.
- A dlaczego jesteś smutna? - zadał kolejne pytanie. Ciągle się uśmiechał i chciał by nowo poznana dziewczyna również się Usmiechnęła. Jednak nie wiedział, jakie to trudne zadanie.
- Jak mam się uśmiechać, gdy cierpię? - spytała ironicznie.
- Dlaczego cierpisz? - pannie Castillo, szatyn zaczął trochę grać na nerwach.
- Bo mam złe wspomnienia. - odpowiedziała pod nosem. Westchnął.
- Czasem warto skupić się na dobrych wspomnieniach. Przypominają człowiekowi, że szczęście jednak istnieje. - zasugerował. Ona również Westchnęła i zamknęła na chwilę oczy.
**********
- Berek! - krzyknął chłopczyk dotykając jej ramienia. Szatynka pobiegła w stronę małej brunetki stojącej za drzewem. Za małą Natalią schował się chłopiec w czapce, a za nim sześcioletni Verdas. Violetta złapała brunetke za ramiona i delikatnie popchnęła. W efekcie, cała czwórka wylądowała na trawie. Położyli się obok siebie na plecach i spojrzeli w niebo.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. - powiedział Maxi.
- Na zawsze! - krzyknęli równocześnie, a potem zaczęli się śmiać.
*************
Castillo nadal miała ten sam wyraz twarzy.
- Pomogło? - spytał chłopak. Nie reagowała. - Violeeeetta? - przeciągnął. Spojrzała w jego zielone oczy.
- Ile masz lat? - zapytała marszcząc brwi.
- osiemnaście. - odparł trochę zaskoczony.
- Nazywasz się Leon? - zadała kolejne pytanie. Pokiwał głową.
Leon, Leon Verdas. - odrzekł. Dziewczyna po raz pierwszy się Usmiechnęła. Szatyn bacznie jej się przyglądał. Wydawało mu się, że gdzieś widział jej uśmiech i nie mylił.
**********
- Yyy... Koń?- spytał Verdas. Dziewczynka złapała się za głowę.
- Nie! Jesteś beznadziejny w kalambury! -
stwierdziła Vilu i pokazała jeszcze raz.
- Wiem! Krowa!!! - wrzasnął.
- Nareszcie. - z westchnieniem usiadła obok przyjaciela.
- Trochę to wyglądało jak świnia... - przyznał, a Castillo delikatnie szturchnęła go w ramię.
- Ej! - upomniała go, a potem Usmiechnęła się.
*****
- Violetta... - powiedział cicho.
- Nawet mnie nie przytulisz?! - spytała oburzona. Uśmiechnął się i uściskał ją mocno.
- Tęskniłem za tobą. - wyszeptał gdy się od siebie oderwali i stykali nosami.
- Ja też. Bardzo, bardzo, bardzo. - mówiła coraz ciszej. W końcu ją pocałował. Wcale się nie sprzeciwiała. Już kilkanaście lat temu zauroczyła się nim.
- Kocham cię. - szepnęli równocześnie. Zaśmiali się. Objął ją ramieniem.
- Muszę iść. - oznajmiła i wstała. Strasznie go to zaskoczyło.
- Poczekaj! Gdzie mieszkasz? Daj mi swój numer! - krzyczał za nią. Odwróciła się i delikatnie usmiechnęła.
- Daj klucz do swojego serca komuś innemu. - zaproponowała. Zmarszczył brwi.
- Klucz do mojego serca masz tylko ty, a tym kluczem jest twój uśmiech. - odparł załamany.
- Żegnaj... - powiedziała cicho. Starła łzy z policzków i odeszła wzdłuż morza. Nie wiedział o co chodzi. Dopiero co się odnaleźli i już muszą się żegnać. Ona wiedziała, bo chorowała na nowotwór.
- Dlaczego nic nie powiedziała? - spytał. Natalia westchnęła.
- Nie chciała, żebyś zobaczył ją w takim stanie. Po dwunastu latach wróciła do BA. Spotkała ciebie i co miała powiedzieć? Hej Leon, to ja Vilu, choruje na nowotwór niedługo umrę? - zapytała ironicznie brunetka.
- Dlaczego wtedy wyjechali? - zadał pytanie Verdas. Naty sięgnęła do torebki.
- Przeczytaj. - oznajmiła podając mu kopertę. Potem bez słowa opuściła jego dom.
Otworzył kopertę i wyjął zapisaną kartkę.
Kochany Leonie!
Kiedy będziesz to czytać, mnie już nie będzie na tym świecie. Chciałabym ci tyle powiedzieć, ale w tym liście zawre tylko najważniejsze rzeczy. Wtedy wyjechaliśmy, bo moja mama zmarła. Zginęła w katastrofie lotniczej. Pojechaliśmy do Madrytu, ponieważ wszystko tu przypominało mojemu tacie, mamę. Potem w wieku piętnastu lat dowiedziałam się, że choruje na białaczkę. No i chciałam się pożegnać, więc przyjechałam. Pamiętaj bardzo cię kocham, ale daj szansę komuś innemu. Na pewno będzie na ciebie zasługiwać. Bo nie tylko ja mam taki uśmiech.
Kocham, Vilu.
Czytał list ze sto razy i za każdym razem brzmiał tak samo. Za każdym razem kropelki jej łez widniały na słowie kocham. Za każdym razem nie mógł uwierzyć, że jej nie ma. I zastanawiał się nad jednym, o co chodzi z uśmiechem. Wyszedł przed dom, później skierował się do parku. W parku wpadł na pewną dziewczynę.
- Przepraszam nie chciałem. - wytłumaczył. W odpowiedzi dostał uśmiech. Ten, który był kluczem do jego serca. Identyczny, ale przyklejony do innej twarzy.
_____________________________________________________________________
Witam was tym oto op. Nie gniewajcie się za to "dzieło", o ile można tak to nazwać. LBA pojawi się jutro lub dziś wieczorem.
Buziaczki :*.
wieczorem.
Buziaczki :*
- Lubisz zachody słońca? - spytał chłopak siadając koło niej.
- Kiedy jest się smutnym lubi się zachody słońca. - odparła ponuro szatynka.
- Leon jestem. - wyciągnął w jej stronę dłoń. Był bardzo pogodnym osiemnastolatkiem, ale czasem trochę za dużo imprezował.
- Violetta. - odrzekła podając mu delikatną dłoń.
- A dlaczego jesteś smutna? - zadał kolejne pytanie. Ciągle się uśmiechał i chciał by nowo poznana dziewczyna również się Usmiechnęła. Jednak nie wiedział, jakie to trudne zadanie.
- Jak mam się uśmiechać, gdy cierpię? - spytała ironicznie.
- Dlaczego cierpisz? - pannie Castillo, szatyn zaczął trochę grać na nerwach.
- Bo mam złe wspomnienia. - odpowiedziała pod nosem. Westchnął.
- Czasem warto skupić się na dobrych wspomnieniach. Przypominają człowiekowi, że szczęście jednak istnieje. - zasugerował. Ona również Westchnęła i zamknęła na chwilę oczy.
**********
- Berek! - krzyknął chłopczyk dotykając jej ramienia. Szatynka pobiegła w stronę małej brunetki stojącej za drzewem. Za małą Natalią schował się chłopiec w czapce, a za nim sześcioletni Verdas. Violetta złapała brunetke za ramiona i delikatnie popchnęła. W efekcie, cała czwórka wylądowała na trawie. Położyli się obok siebie na plecach i spojrzeli w niebo.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. - powiedział Maxi.
- Na zawsze! - krzyknęli równocześnie, a potem zaczęli się śmiać.
*************
Castillo nadal miała ten sam wyraz twarzy.
- Pomogło? - spytał chłopak. Nie reagowała. - Violeeeetta? - przeciągnął. Spojrzała w jego zielone oczy.
- Ile masz lat? - zapytała marszcząc brwi.
- osiemnaście. - odparł trochę zaskoczony.
- Nazywasz się Leon? - zadała kolejne pytanie. Pokiwał głową.
Leon, Leon Verdas. - odrzekł. Dziewczyna po raz pierwszy się Usmiechnęła. Szatyn bacznie jej się przyglądał. Wydawało mu się, że gdzieś widział jej uśmiech i nie mylił.
**********
- Yyy... Koń?- spytał Verdas. Dziewczynka złapała się za głowę.
- Nie! Jesteś beznadziejny w kalambury! -
stwierdziła Vilu i pokazała jeszcze raz.
- Wiem! Krowa!!! - wrzasnął.
- Nareszcie. - z westchnieniem usiadła obok przyjaciela.
- Trochę to wyglądało jak świnia... - przyznał, a Castillo delikatnie szturchnęła go w ramię.
- Ej! - upomniała go, a potem Usmiechnęła się.
*****
- Violetta... - powiedział cicho.
- Nawet mnie nie przytulisz?! - spytała oburzona. Uśmiechnął się i uściskał ją mocno.
- Tęskniłem za tobą. - wyszeptał gdy się od siebie oderwali i stykali nosami.
- Ja też. Bardzo, bardzo, bardzo. - mówiła coraz ciszej. W końcu ją pocałował. Wcale się nie sprzeciwiała. Już kilkanaście lat temu zauroczyła się nim.
- Kocham cię. - szepnęli równocześnie. Zaśmiali się. Objął ją ramieniem.
- Muszę iść. - oznajmiła i wstała. Strasznie go to zaskoczyło.
- Poczekaj! Gdzie mieszkasz? Daj mi swój numer! - krzyczał za nią. Odwróciła się i delikatnie usmiechnęła.
- Daj klucz do swojego serca komuś innemu. - zaproponowała. Zmarszczył brwi.
- Klucz do mojego serca masz tylko ty, a tym kluczem jest twój uśmiech. - odparł załamany.
- Żegnaj... - powiedziała cicho. Starła łzy z policzków i odeszła wzdłuż morza. Nie wiedział o co chodzi. Dopiero co się odnaleźli i już muszą się żegnać. Ona wiedziała, bo chorowała na nowotwór.
- Dlaczego nic nie powiedziała? - spytał. Natalia westchnęła.
- Nie chciała, żebyś zobaczył ją w takim stanie. Po dwunastu latach wróciła do BA. Spotkała ciebie i co miała powiedzieć? Hej Leon, to ja Vilu, choruje na nowotwór niedługo umrę? - zapytała ironicznie brunetka.
- Dlaczego wtedy wyjechali? - zadał pytanie Verdas. Naty sięgnęła do torebki.
- Przeczytaj. - oznajmiła podając mu kopertę. Potem bez słowa opuściła jego dom.
Otworzył kopertę i wyjął zapisaną kartkę.
Kochany Leonie!
Kiedy będziesz to czytać, mnie już nie będzie na tym świecie. Chciałabym ci tyle powiedzieć, ale w tym liście zawre tylko najważniejsze rzeczy. Wtedy wyjechaliśmy, bo moja mama zmarła. Zginęła w katastrofie lotniczej. Pojechaliśmy do Madrytu, ponieważ wszystko tu przypominało mojemu tacie, mamę. Potem w wieku piętnastu lat dowiedziałam się, że choruje na białaczkę. No i chciałam się pożegnać, więc przyjechałam. Pamiętaj bardzo cię kocham, ale daj szansę komuś innemu. Na pewno będzie na ciebie zasługiwać. Bo nie tylko ja mam taki uśmiech.
Kocham, Vilu.
Czytał list ze sto razy i za każdym razem brzmiał tak samo. Za każdym razem kropelki jej łez widniały na słowie kocham. Za każdym razem nie mógł uwierzyć, że jej nie ma. I zastanawiał się nad jednym, o co chodzi z uśmiechem. Wyszedł przed dom, później skierował się do parku. W parku wpadł na pewną dziewczynę.
- Przepraszam nie chciałem. - wytłumaczył. W odpowiedzi dostał uśmiech. Ten, który był kluczem do jego serca. Identyczny, ale przyklejony do innej twarzy.
_____________________________________________________________________
Witam was tym oto op. Nie gniewajcie się za to "dzieło", o ile można tak to nazwać. LBA pojawi się jutro lub dziś wieczorem.
Buziaczki :*.
wieczorem.
Buziaczki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)