Wyszedł spod parapetu i usiadł pomiędzy przyjaciółmi. Odetchnął głęboko i oparł głowę o okno. Spojrzeli na Verdasa zdziwieni.
- Wyjaśnisz nam łaskawie, o co poszło z Violą? - zapytał po kilku sekundach, podirytowany włoch. Maxi przytaknął. Tamten zrezygnowany skinął głową na tak i opowiedział historię z wspólnej nauki tańca. Słuchali z zainteresowaniem, nadal objadając się chipsami. - ... Możecie przestać? - zapytał w pewnym momencie szatyn, słysząc ich mlaskanie i chrupanie.
- Ale stary, to lepsze od brazylijskiej telenoweli. - odparł Ponte, a speszony Federico wyrzucił pustą paczkę do kosza na śmieci.
- I co, nie gadaliście? - zapytał brunet zeskakując na posadzkę. Leon kiwnął z westchnieniem głową i rozejrzał się, by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gestem ręki przywołał do siebie przyjaciół i zaczął szeptem:
- A najgorsze jest... Że chyba napisałem dla niej piosenkę. - skończył przymrużając jedno oko. Spojrzeli na niego krzywo.
- Chyba? - spytali na równi jego przyjaciele. Kiwnął niepewnie głową.
- No bo... Nie pamiętam... - szepnął. Do ich "kręgu" wcisnęła się Ludmiła.
- Czego nie pamiętasz? - zwróciła się do Leona z uśmiechem. Przenieśli na siebie zdenerwowani wzrok.
Verdas podrapał się w tył głowy.
- Yyy... Czy odrobił pracę z chemii. - wyratował ich Maxi. Dziewczyna pokiwała energicznie głową, uznając ich wytłumaczenie za prawdziwe i odciągnęła swojego chłopaka, by pobyć z nim sam na sam.
***
Podekscytowana pchnęła drzwi szkoły, to już dziś. Poprawiła dżinsową sukienkę i ruszyła do szafki. Otworzyła ją i uśmiechnęła się do zdjęcia na wewnętrznej części drzwiczek. Ona i jej chłopak, Marco. Po chwili poczuła jak ktoś ją obejmuje w pasie. Ana odwróciła się do bruneta i pocałowała delikatnie. Po oderwaniu uśmiechnęli się.
- Cześć. - szepnął tylko. Maleia uśmiechnęła się.
- Hej. Wiesz co dziś za dzień? - zapytała uśmiechając się jeszcze szerzej. Tavelli zmarszczył brwi.
- Nieee... - przeciągnął zastanawiając się nad jej pytaniem. Wyrwała się z jego objęć i ruszyła szybkim krokiem przed siebie. - Ana, co dziś jest? - krzyknął za nią zdezorientowany meksykanin. Prychnęła.
- Dzisiaj mijają trzy miesiące odkąd zaczęliśmy się spotykać. Fajnie, że pamiętałeś! - stwierdziła z ironią i odbiegła.
Cauviglia uniosła brew. Chyba nie będą już razem. Uśmiechnęła się w duchu, ale zaraz szybko za to zganiła. Powinna współczuć Anie, a nie odrazu myśleć o własnych korzyściach. Westchnęła i odeszła w drugą stronę.
***
Torbę położyła na parapecie, a sama stanęła na środku sali. Z kieszeni bluzy wyjęła pilota i włączyła magnetofon.
- Raz, dwa, trzy, cztery... - szeptała pod nosem Castillo tańcząc. Nagle po dwóch ósemkach, przy obrocie, upadła. Westchnęła głośno i ściszyła muzykę. - Violetta, skup się. - mruknęła szatynka i podniosła się z zimnej podłogi. Znów to samo. Leon nie pozwoliłby jej upaść. Na pewno. - Przestań o tym myśleć! - dziewczyna zganiła się znowu. Westchnęła i powróciła do ćwiczenia. Ale to nie było to samo co z Verdasem. Z nim było lepiej. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Może się zakochała? Ale tej myśli nie chciała do siebie dopuścić.
- Pomóc ci? - usłyszała znajomy głos, gdy poraz kolejny upadła. Zaśmiała się cicho.
- Leon, jak długo tu stoisz? - zapytała nadal nie odwracając się w jego stronę. Chłopak powolnym krokiem podszedł do niej i pomógł wstać. Gdy stali już na przeciwko siebie, odparł:
- Wystarczająco, żeby zobaczyć jak się męczysz. - zaśmiał się, a Castillo pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nieładnie tak podglądać. - zauważyła unosząc brwi. Szatyn ukłonił się przed nią.
- Przepraszam, o pani. - powiedział przy tym, a ona zachichotała cicho.
- Nic się nie stało. - powtórzyła z rozbawieniem jego gest. Zaśmiali się oboje.
- Teraz tak na poważnie, pomóc ci? - zapytał, obdarowując ją, jednym ze swoich pozwalających uśmiechów. Zauroczona jego gestem, zdołała jedynie kiwnąć głową.
wtorek, 8 lipca 2014
wtorek, 1 lipca 2014
Rozdział 17: Udusisz mnie kiedyś.
- Co? - zapytała przerażona włoszka. - Ja nie śpiewam, nie umiem na niczym grać! - broniła się. W odpowiedzi pokręcił głową i wyjął telefon z kieszeni. Odtworzył film i pokazał kuzynce. Jej mina powoli zamieniała się w przerażenie. Zamrugała parę razy.
- Pójdziesz? - zapytał Verdas dotykając jej ramienia. Westchnęła i wyrwała mu z ręki komórkę.
- Ale to będzie nasza tajemnica. - oznajmiła, kasując nagranie zrobione przez chłopaka. Zrezygnowany kiwnął głową. Cauviglia uśmiechnęła się promiennie i zabrała zgłoszenie do swojego pokoju, przy tym nucąc swoją piosenkę. - A... I jeszcze ukradłeś mi pomysł z prezentem. - brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i zniknęła za zakrętem. Szatyn zaś usiadł na sofie i zaczął pisać słowa do muzyki, którą wcześniej skomponował. Czy myślał o uroczej Castillo? Nieświadomy, ale napisał dla niej piosenkę.
***
Następnego dnia rano, rudowłosa wstała w bardzo dobrym humorze. Sobota - chyba każdy uwielbia ten dzień. Wtedy wszystko wydaje się takie prostsze i pogodniejsze. Zsunęła bose stopy na posadzkę. Nawet nie przejęła się falą zimna. Nadal łudząc się, że jej rodzice są w domu, udała się schodami na dół. Oczywiście nie było ich, wcale się nie zdziwiła. Usiadła przy wyspie kuchennej, a jej wzrok przykuł skrawek papieru na lodówce. Wolnym krokiem podeszła do niej i odczepiła kartkę.
Tata o świcie wyjechał na delegację do Meksyku. Wróci w przyszłym tygodniu. Ja mam spotkania w firmie, wyjeżdżam rano a wracam po północy. Może nie będziemy się widzieć. Pieniądze na obiad są w kredensie.
Mama
Zwinęła papierek w kulkę i cisnęła nim przed siebie. Znów to samo. Ciągle zostaje sama. Wściekła udała się do swojego pokoju. Podeszła do szafy i wyciągnęła sukienkę przed kolano. Zabrała ją do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności. Gdy wyszła, ktoś zapukał do drzwi. Zeszła na parter i otworzyła.
- Broadway! - Torres rzuciła mu się na szyję. Zaśmiał się i objął ją. Stali tak przez dłuższą chwilę. W końcu chłopakowi zaczęło brakować powietrza, więc odsunął ją od siebie.
- Udusisz mnie kiedyś. - powiedział i pocałował ją w czoło. Camila zignorowała jego uwagę i wyciągnęła do środka. Usadziła go na sofie i znów wtuliła w niego.
- Życie mi ratujesz, wiesz jakbym się bez ciebie nudziła? - stwierdziła, tym samym zadając pytanie. Uśmiechnął się.
- Wiem, jestem wspaniały. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Poprawiła się i oparła głowę o jego ramię.
- Słyszałeś, że Leon, Maxi, Fede, Viola, Naty i Lu nas opuszczają? - spytała smutno przymykając powieki. Czarnoskóry kiwnął głową.
- Słyszałem, idą do szkoły muzycznej... - przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Może też spróbujemy? - spytał po minucie, a ona spojrzała na niego ciekawa.
- Do Studia Onbeat? - przytaknął. Parsknęła śmiechem. Przeniósł na nią zdziwiony wzrok. - Ty to może jeszcze. Ale ja? No dobra, w gimnazjum jeszcze chodziłam na lekcje tańca. Ale grać i śpiewać błagam?! - pokręciła przecząco głową. Brazylijczyk zaśmiał się w głos.
- Na pewno umiesz śpiewać, a ja przecież mogę cię nauczyć grać na gitarze. - zaproponował i podszedł do magnetofonu na komodzie. Włączył radio, leciała ich ulubiona piosenka. Zaczął śpiewać, a ona dołączyła do niego. Po kilku minutach utwór się skończył, a zamiast muzyki przemówił spiker. Wyciszył głos i usiadł obok swojej dziewczyny. Objął rudą ramieniem i pokręcił głową z dezaprobatą. - I ty nie umiesz śpiewać? - zapytał wzdychając. Uśmiechnęła się i pokiwała ochoczo głową. Nie zwrócił na to uwagi i pociągnął ją za rękę na piętro.
- Gdzie idziemy? - spytała, gdy szli po schodach.
- Nauczę cię grać na gitarze. - odparł i popchnął drzwi pokoju starszej z sióstr Torres.
***
- O której dziś się spotykamy? - zapytał Ponte siadając na parapecie obok przyjaciół. Szatyn podał mu paczkę Lays'ów. Tamten odrazu zabrał pełną garść.
- O siódmej. - odparł z pełnymi ustami włoch. Zwrócili wzrok ku drzwiom, do szkoły właśnie weszła Violetta. Leon szybko schował się za kolegów.
- Nie ma mnie tu. - powiedział rzucając opakowanie z przekąską Maxiemu.
- Dlaczego? - spytali na równi, opychając się chrupkami o smaku zielonej cebulki.
- Opowiem wam później. - oznajmił szeptem, gdy szatynka przechodziła obok nich. Na szczęście nie zauważyła Verdasa.
(#&#+§}§}^|}}|}℃℃
Tak, witam po tygodniu. Wiem, że długo czekaliście, ale miałam takiego lenia... Tak, takie sobie coś. Dziwne, krótkie i w ogóle. A w wakacje miałam mieć więcej czasu... Paradoks.
No nic, do zobaczenia!
- Pójdziesz? - zapytał Verdas dotykając jej ramienia. Westchnęła i wyrwała mu z ręki komórkę.
- Ale to będzie nasza tajemnica. - oznajmiła, kasując nagranie zrobione przez chłopaka. Zrezygnowany kiwnął głową. Cauviglia uśmiechnęła się promiennie i zabrała zgłoszenie do swojego pokoju, przy tym nucąc swoją piosenkę. - A... I jeszcze ukradłeś mi pomysł z prezentem. - brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i zniknęła za zakrętem. Szatyn zaś usiadł na sofie i zaczął pisać słowa do muzyki, którą wcześniej skomponował. Czy myślał o uroczej Castillo? Nieświadomy, ale napisał dla niej piosenkę.
***
Następnego dnia rano, rudowłosa wstała w bardzo dobrym humorze. Sobota - chyba każdy uwielbia ten dzień. Wtedy wszystko wydaje się takie prostsze i pogodniejsze. Zsunęła bose stopy na posadzkę. Nawet nie przejęła się falą zimna. Nadal łudząc się, że jej rodzice są w domu, udała się schodami na dół. Oczywiście nie było ich, wcale się nie zdziwiła. Usiadła przy wyspie kuchennej, a jej wzrok przykuł skrawek papieru na lodówce. Wolnym krokiem podeszła do niej i odczepiła kartkę.
Tata o świcie wyjechał na delegację do Meksyku. Wróci w przyszłym tygodniu. Ja mam spotkania w firmie, wyjeżdżam rano a wracam po północy. Może nie będziemy się widzieć. Pieniądze na obiad są w kredensie.
Mama
Zwinęła papierek w kulkę i cisnęła nim przed siebie. Znów to samo. Ciągle zostaje sama. Wściekła udała się do swojego pokoju. Podeszła do szafy i wyciągnęła sukienkę przed kolano. Zabrała ją do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności. Gdy wyszła, ktoś zapukał do drzwi. Zeszła na parter i otworzyła.
- Broadway! - Torres rzuciła mu się na szyję. Zaśmiał się i objął ją. Stali tak przez dłuższą chwilę. W końcu chłopakowi zaczęło brakować powietrza, więc odsunął ją od siebie.
- Udusisz mnie kiedyś. - powiedział i pocałował ją w czoło. Camila zignorowała jego uwagę i wyciągnęła do środka. Usadziła go na sofie i znów wtuliła w niego.
- Życie mi ratujesz, wiesz jakbym się bez ciebie nudziła? - stwierdziła, tym samym zadając pytanie. Uśmiechnął się.
- Wiem, jestem wspaniały. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Poprawiła się i oparła głowę o jego ramię.
- Słyszałeś, że Leon, Maxi, Fede, Viola, Naty i Lu nas opuszczają? - spytała smutno przymykając powieki. Czarnoskóry kiwnął głową.
- Słyszałem, idą do szkoły muzycznej... - przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Może też spróbujemy? - spytał po minucie, a ona spojrzała na niego ciekawa.
- Do Studia Onbeat? - przytaknął. Parsknęła śmiechem. Przeniósł na nią zdziwiony wzrok. - Ty to może jeszcze. Ale ja? No dobra, w gimnazjum jeszcze chodziłam na lekcje tańca. Ale grać i śpiewać błagam?! - pokręciła przecząco głową. Brazylijczyk zaśmiał się w głos.
- Na pewno umiesz śpiewać, a ja przecież mogę cię nauczyć grać na gitarze. - zaproponował i podszedł do magnetofonu na komodzie. Włączył radio, leciała ich ulubiona piosenka. Zaczął śpiewać, a ona dołączyła do niego. Po kilku minutach utwór się skończył, a zamiast muzyki przemówił spiker. Wyciszył głos i usiadł obok swojej dziewczyny. Objął rudą ramieniem i pokręcił głową z dezaprobatą. - I ty nie umiesz śpiewać? - zapytał wzdychając. Uśmiechnęła się i pokiwała ochoczo głową. Nie zwrócił na to uwagi i pociągnął ją za rękę na piętro.
- Gdzie idziemy? - spytała, gdy szli po schodach.
- Nauczę cię grać na gitarze. - odparł i popchnął drzwi pokoju starszej z sióstr Torres.
***
- O której dziś się spotykamy? - zapytał Ponte siadając na parapecie obok przyjaciół. Szatyn podał mu paczkę Lays'ów. Tamten odrazu zabrał pełną garść.
- O siódmej. - odparł z pełnymi ustami włoch. Zwrócili wzrok ku drzwiom, do szkoły właśnie weszła Violetta. Leon szybko schował się za kolegów.
- Nie ma mnie tu. - powiedział rzucając opakowanie z przekąską Maxiemu.
- Dlaczego? - spytali na równi, opychając się chrupkami o smaku zielonej cebulki.
- Opowiem wam później. - oznajmił szeptem, gdy szatynka przechodziła obok nich. Na szczęście nie zauważyła Verdasa.
(#&#+§}§}^|}}|}℃℃
Tak, witam po tygodniu. Wiem, że długo czekaliście, ale miałam takiego lenia... Tak, takie sobie coś. Dziwne, krótkie i w ogóle. A w wakacje miałam mieć więcej czasu... Paradoks.
No nic, do zobaczenia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)