- Yhhh Maxi - Natalia po raz kolejny dziś musiała nawrzeszczeć na swojego chłopaka. Ostatnio coraz częściej im się to zdarza.
- Co ja znowu zrobiłem?! - spytał zirytowani chłopak
- Jeszcze nie wiesz!? Wolisz spędzać czas z kumplami, niż ze mną!
- to było jednorazowe, No weź skarbie... - zaczął sie tłumaczyć, ale Naty mu przerwała:
- Nie mów tak do mnie!!! - odeszła, a maxi na to patrzył. Oboje cierpieli tak samo. Łzy spływały po jej policzkach tworząc strumienie. Ostatnio bardzo sie od siebie oddalili. Może to nie był ten jedyny/a - takie myśli kłebiły sie w ich głowach. Maxi postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Kupił kwiaty, czerwone róże - jej ulubione i poszedł do jej domu. Po drodze układał sobie co dokładnie powie. Miał juz gotową formułke, gdy doszedł do drzwi Navarro. Teraz, albo nigdy - pomyślał i odetchnąl głęboko. Zapukał, otworzyła mu mama Natalii.
- Dzień dobry pani Navarro - ponte uśmiechnął sie szeroko.
- witaj maximilliano - pani domu wpusila go do środka.
- Nata, masz gościa - Krzyknęła, a po chwili na dół zeszła jego księżniczka. Pomimo opóchnietych oczu była śliczna.
- Cześć, możemy pogadać - zapytał z nadzieją. Nata chciała zachować pozory przy rodzicielce wiec powiedziała :
- Jasne. Mamo? - zwróciła sie do niej, a ta opuściła kuchie. Maxi mógł rozpocząć swój monolog.
- Wiem, ze źle sie zachowałem, ale przepraszam. Bardzo męczą mnie wyrzuty sumienia, proszę wybacz mi. A to dla ciebie - podał jej
róże, a ona wzięła je odrazu i powąchała.
- Są śliczne, ale maxi dajmy sobie czas. Moze ta kłótnia to znak -
gdy to mówiła jej serce pekalo na milion kawałków. Jego oczy sie zaszkliły, ale nie chciał tego dać po sobie poznać. - Powinniśmy zostać przyjaciółmi. - Nata uśmiechnęła sie lekko, a on zdobył sie na ten sztuczny uśmiech.
- Ale po burzy zawsze wychodzi słońce !!! - Maxi był bardzo uparty - Miłość przetrwa każdy problem, kłótnie - myślał ze mu sie udało, ale jednak...
- Chyba, ze ktoś ma odwieczne czarne chmury, problemy. Ja mowię serio Maxi - Chłopak postanowił teraz se poddać, ale potem powrócić ze zdwojoną siłą.
- Ale pamiętaj nigdy nie zapomnę - pocałował ją w policzek i wyszedł . Naty płakała i płakała wydawałoby sie ze bez końca, ale jednak zasnęła.
Tydzień pózniej:
Maxi czekał na zajęcia z tańca. Rozmyślał o Naty jak zwykle. Ten tydzień to była dla nich wieczność. Omijali sie szerokim łukiem żeby nie musieć na siebie patrzeć. To bardzo ich bolało. Jak co dzień o 8.05 Maxi przerywał swoje myślenie, żeby popatrzeć na Natalię wchodzącaą do studio. Tańczące czarne loki okalające twarz, rumiane policzki i ostatni element jakby układanki: pełne, czerwone usta. Tak bardzo brakowało mu jej pocałunków, uśmiechów, wszystkich wspólnych chwil.
Po zajęciach:
Natalia postanowiła sie przewietrzyć i pójść do parku, bo przecież
świeciło słońce, po co zmarnować taki dzien. Nie wiedziała ze na tak sam pomysł wpadł maxi. Chłopak po krótkiej przechadzce usiadł na
ławce przy studio i włączył Ahi estare. To była ich ulubiona piosenka. Mogli słuchać jej godzinami, byleby razem. Nata rownież zamierzała w tym kierunku. Usłyszała tą piosenkę i nogi same tam poniosły. Kiedy zauważyła maxiego zwolniła, a on powoli podszedł do niej. W tym samym czasie zaczęła sie burza. To ich nie obchodziło. Teraz byli tylko oni. Wyciągnął do niej rękę tak jakby chciał powiedzieć "Moge prosić?". Ona tylko ją chwyciła, bo nie mogła z siebie wydusić słowa. Zaczęli tańczyć w deszczu na środku placu. Co chwile grzmiało, ale oni tańczyli. Nic sie nie liczyło tylko tu i teraz. W końcu zabrzmiały ostatnie dźwięki piosenki. Przestało grzmieć. Odsunęli sie od siebie i popatrzyli w oczy. Pocałował ją. To nie był zwykły pocałunek, tylko magiczny. Tak bardzo tęsknili,
ale maxi, jak sobie obiecał powrócił ze zdwojoną siłą. Oderwali sie od siebie i zaświeciło słońce. Natalia odwróciła sie w jego stronę, a on objął ja w talii.
- A nie mówiłem, po burzy zawsze wychodzi słońce. - zaśmiali sie
- Noooo - teraz wiedzieli, że już zawsze bedą razem. Jeszcze chwile obserwowali słońce. A potem...
Żyli długo i szczęśliwie...
KONIEC <3