niedziela, 6 kwietnia 2014

One part Femiła: Pozostać sobą. Cz.1

Blondynka siedziała na murku. Jej nogi swobodnie zwisały nad ziemią. Koło niej usiadł Pasqarelli.
- Co tam? - zapytał z uśmiechem.
- Nic. - odburknęła pod nosem.
- Dlaczego masz taką minę? - spytał z troską. Westchnęła.
- Bo chciałabym być na miejscu Violetty, która jest gwiazdą You-Mixu... Albo Francesci, która ma Camile, przyjaciółke z prawdziwego zdarzenia... - wyznała.
- Ty masz mnie, przyjaciela z prawdziwego zdarzenia. - zasugerował.
- Ale ty nie jesteś dziewczyną, nic nie zrozumiesz. - wyjaśniła. Westchnął.
- Ważne jest to, że żyjesz w zgodzie ze sobą i nikogo nie udajesz. Kiedy jesteś świadomie SOBĄ i kochasz ten stan, to jesteś szczęśliwy. - powiedział i złapał jej dłoń. Przestraszona dziewczyna cofnęła rękę. Zdziwiony brunet spojrzał jej w oczy. Ta szybko podniosła się i pobiegła w stronę swojego domu.
- Ludmiła! Zaczekaj, o co chodzi?! - krzyczał za nią. Nie zważała na niego, tylko biegła dalej. Po chwili zniknęła z pola widzenia Włocha. Zrezygnowany odszedł w stronę studio.
            Zapłakana blondynka weszła do domu.
- Ludmi, co ci jest? - spytała pani Ferro łapiąc córkę za ramiona. - Chodź, opowiesz mi. - poszły do kuchni. Ludmiła usiadła przy stole, a jej rodzicielka nastawiła wodę na herbatę. Wyjęła dwa kubki i postawiła na blacie. Wrzuciła do każdego torebkę herbaty. Gdy czajnik zaczął gwizdać zalała wrzątkiem. Jeden kubek postawiła przed blondynką, a drugi przed sobą.
- No to mów. - poprosiła kobieta. Opowiedziała jej o sytuacji z Federico. Ufała jej, Ludmiła i jej mama były jak przyjaciółki.
- ... Ja nie wiem, czy on chce być ze mną, ja sama nie wiem czego chcę. Boję się, że gdy będziemy razem to nie dogadamy się tak dobrze. Chcę być nadal sobą, a nie udawać kogoś, kto mu się spodoba. Nie chcę go stracić, mamo. - wyznała. Czterdziestolatka Usmiechnęła się ciepło.
- Nie stracisz go, poprostu z nim porozmawiaj. - zasugerowała. Młoda Ferro skrzywiła się.
- Nie wiem... Muszę pomyśleć, idę do siebie. - oznajmiła. Przy drzwiach odwróciła się jeszcze na chwilę. - Dzięki, mamo. - Usmiechnęła się blondynka. Jej rodzicielka odwzajemniła gest.
- Od tego mnie masz. - Ludmiła z trochę lepszym humorem opuściła kuchnię. Udała się schodami do swojego pokoju. Kiedy już zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła z ulgą. To pomieszczenie było jej azylem. Tu nikt jej nie przeszkadzał. Podeszła do okna i oparła się o parapet. Po chodniku spacerowali jacyś zakochani. Trzymali się za ręce, co chwila całowali.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - spytała samą siebie. Ze zmęczeniem opadła na łóżko.
           Usiadł na krześle i zapatrzył się w jeden punkt. Po chwili poderwał się z miejsca i złapał za gitarę.
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Zagrał ostatni akord i już wiedział. Wiedział, że nie może czekać i wie co robić. Podbiegł do drzwi i z impetem wyszedł z sali. Skierował się do domu blondynki. Po krótkiej wędrówce doszedł pod jednorodzinny domek. Nacisnął dzwonek, otworzyła mu mama Ludmiły.
- O, Federico miło cię widzieć. - powiedziała. Włoch uśmiechnął się.
- Panią również. Jest Lu? - zapytał wchodząc.
- Tak u siebie. - odparła.
- Dziękuję. - pobiegł schodami do góry. Zastał Ludmiłę piszącą coś na kartce. Nie zauważyła, że wszedł, bo miała słuchawki na uszach. Cicho podszedł do niej i przeczytał wytłuszczony napis:
CO MAM ZROBIĆ? JAK POWIEDZIEĆ FEDE, ŻE GO KOCHAM? 
Chłopak szybko odszedł do drzwi.
- Hej Lu! - powiedział głośno, by usłyszała. Podniosła głowę znad zeszytu i szybko go zamknęła.
- Długo tu jesteś? - spytała przerażona.
- Nie. Dopiero wszedłem. - skłamał. Odetchnęła z ulgą. Pasqarelli usiadł koło niej na łóżku.
- Dlaczego wtedy uciekłaś? - zapytał cicho. Wzięła głęboki oddech.
- Życie nauczyło mnie, że sięgnięcie po coś, czego pragniemy, oznacza również utratę czegoś innego. A kiedy gra toczy się o wysoką stawkę, strata może być bardzo dotkliwa. - wyznała. Spojrzał na nią podejrzliwie. Zrozumiał metaforę.
- Musimy napisać piosenkę na zajęcia do Pablo. - oznajmił smutno.
- Już coś mam pokaże ci. - odrzekła. Podała mu notatnik. Był otwarty na tej stronie, którą już widział wcześniej. Przełknął głośno ślinę. Odwrócił zeszyt w jej stronę. Speszona dziewczyna zabrała mu go.
- Nie ten zeszyt... - wzięła identyczny z biurka i podała mu.
- Kochasz mnie? - spytał nie zważając na blondynke podającą mu zeszyt. Zamrugała parę razy.
- Cco? - zająknęła się. Uniósł brwi.
- Tak... - odparła prawie niesłyszalnie.
- To spróbujmy. - zaproponował. Pokiwała przecząco głową.
- Ja nie mogę. - odrzekła ze łzami w oczach.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo nie chcę udawać kogoś kto ci się spodoba. Teraz nie muszę myśleć w co się ubrać, bo się przyjaźnimy. A poza tym z przyjaźni może powstać miłość, ale z miłości przyjaźń już nie. Co jeśli nam nie wyjdzie? Nie chcę cię stracić.
------__________--------___________----------____________----
Hejo! Jeśli się nie podoba rozumiem, bo nie miałam zupełnie weny. Trzy razy zaczynałam i w końcu wyszło. Mam takie pytanko: lubicie Bromi (Brodway i Cami), czy może wolicie Cares (Cami i. Andreas)? Bo myślę czy nie zacząć o którejś z nich pisać.
Do nexta! <3