Gdy byłam mała, uwielbiałam chodzić do biblioteki. Nadal tam chodzę tylko rzadziej i nie tak chętnie. Dlaczego?
Miałam 7 lat. Właśnie zaczęły się wakacje. Jak co dzień szłam do biblioteki. Przesiadywałam tam godzinami. Ten zapach książek, setki kolorowych okładek. Każda inna, niepowtarzalna. I ta cisza. Kiedy czytałam czas się zatrzymywał. Po krótkim spacerze weszlam do małego budynku biblioteki miejskiej. Przeszłam pomiędzy regalami i wybrałam mały stosik książeczek. Doszlam do mojego ulubionego miejsca, czyli stolika w kącie, ale był już zajęty. Siedział tam chłopiec, na oko w moim wieku. Nie pewnie podeszlam do niego, był pochłonięty lekturą. Nie ładnie, byłoby gdybym usiadła bez slowa, więc musiałam mu przerwać.
- Przepraszam... - zaczęłam cicho, ale on nie usłyszał. - Mogę się dosiąść? - spytałam już głośniej, an spojrzał na mnie. Przez dłuższą chwilę się patrzył, a potem wstrząsnął głową. To było dziwne.
- Tak, jasne. Jestem Leon. - wykrztusił w końcu. Usiadlam naprzeciwko niego i uscisnelam dłoń, którą wystawił.
- Violetta. - uśmiechnełam się do niego, a on odwzajemnil gest. - Nigdy cię tu nie widziałam, jesteś tu nowy? - spytałam przyglądając mu się dokładnie. Stwierdziłam jednak, że go nie kojarze. Szarym się zaśmiał.
- Nie zupełnie, przyjechałem na wakacje do dziadków. - pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Zaczęliśmy rozmawiać na temat książki, którą oboje czytaliśmy. Bardzo zafascynowała nas fabuła. Pomimo że leon nie był dziewczynką, to bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało.
Przez całe wakacje codziennie spotykaliśmy się w bibliotece o tej samej porze. Ostatniego dnia lata tam poszłam, ale nie zastałam przyjaciela. Wiedzialam, że wyjedzie, ale żeby bez pożegnania i tak szybko? Zdruzgotana i obrażona na świat wróciłam do domu. Miałam dopiero 7 lat, a takie zmartwienie?
Od tamtej pory minęło 10 lat. Nie pojawił się przez ten czas w BA. Do biblioteki chodzę wtedy gdy przyjechał i wyjechał ( czyli 1 lipca i 31 sierpnia ), no i oczywiście kiedy muszę. Dziś nadszedł ten dzień, 1 lipca. Zwloklam się z łóżka i poczłapałam do biblioteki. Wzięłam książkę z mojej ulubionej półki i znów poszłam do stolika. Pochylony nad książką siedział jakiś chłopak. Odchrząknęłam, żeby zwrócić jego uwagę. Podniósł głowę i zmarszczył brwi. Kogoś mi przypominał, tylko kogo? Uśmiechnął
się.
- Violetta... - wyszeptał. Skąd znał moje imie? Nagle wszystko uderzyło we mnie od nowa to był Leon. Uciekłam. Po prostu nie chciałam znów tego przechodzić. Gdy była już parku usłyszała krzyk Leona:
- Poczekaj! - zawołał rozpaczliwie. Zamknęłam na chwilę oczy i przystanęłam. Gdy do mnie dobiegł poczułam zapach pięknych perfum. Jeśli takich używa, to ma gust. - Dlaczego uciekłaś?
- Dlaczego? Wyjechałeś i nawet nic mi nie powiedziałeś! - już prawie płakałam. Szatyn sięgnął do tylnej kieszeni spodni i podał mi białą kopertę.
- Napisałem do ciebie list. Zostawiłem w naszej książce. - powiedział smutno i odszedł powoli. Zobaczyłam krzywe pismo siedmioletniego Leona. Zaczęłam czytać:
Droga Violu
Bardzo mi pżykro, ale muszę ci coś powiedzieć. Wyjerzdżam. Kiedyś wruce. Jeszcze kilka lat i będziesz wiedziała, gdzie mnie szukać.
Leon
Pobieglam za nim, był na skraju mojego pola widzenia. Zaczęłam biec i plakac.
- Leon, zaczekaj! - krzyknęłam. Odwrócił się i zaczął iść w moją stronę. Gdy byłam już blisko rzucilam mu się na szyję.
- Przepraszam. - wyszeptałam.
- Nie, to ja przepraszam. - powiedział i mocniej mnie objął. Nie widzieliśmy się 10 lat i znaliśmy się tylko 2 miesiące. Jednak tak bardzo się że sobą zżyliśmy. Próbowałam powstrzymać łzy, ale nadal drżącym głosem szepnęłam:
- Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz. - nadal staliśmy w uścisku, ale wtedy odsunął mnie na wyciągnięcie ramion. Spojrzalam w te zielone, zaszklone oczy. Nadal były piękne.
- Nigdy. - powtórzył i zaczął się do mnie przybliżać. To byłby mój pierwszy pocałunek. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jestem z właściwą osobą, we właściwym miejscu, o wlasciwej porze. W końcu zamknął odległość pomiędzy nami. Kiedy oddaliśmy się od siebie, bo zabrakło nam tchu to znów spojrzalam w jego głęboko zielone oczy. Tobyl nasz pierwszy, ale NIE ostatni pocałunek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz