Dłubała widelcem w jedzeniu. Od wyjścia na karaoke nie mogła się na niczym skupić. Nigdy nie czuła się tak jak wtedy, szczęśliwa i doceniona. Po chwili usłyszała dźwięk stawiania tacy na stole. Aż podskoczyła i zobaczyła uśmiechniętą, rudowłosą dziewczynę.
- Hej. - Castillo zmarszczyła brwi. Camila zaśmiała się.
- Jestem Cami. Chodzimy razem do klasy. Siedzę z taką brunetką, w trzeciej ławce, przy ścianie. Kojarzysz mnie? - zapytała Torres. Violetta oprzytomniała i pokiwała ochoczo głową.
- No tak, wczoraj byłaś pytana z angielskiego. - szatynka uśmiechnęła się. Po raz pierwszy była tak otwarta. Po raz pierwszy rozmawiała z kimś, tak normalnie i przyjacielsko. Podobała jej się nowa szkoła, wszyscy byli mili i pomocni.
- Wiesz, dzisiaj idę do przyjaciółki popołudniu. Chcesz iść ze mną, tak żeby się lepiej poznać? - spytała ruda. Vilu uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Jasne, byłoby mi miło. - odparła grzecznie Castillo.
- Super, to... - zaczęła mówić Camila, ale przerwała jej hiszpanka, która właśnie podeszła.
- Mogę, bo wszystkie inne są zajęte? - zapytała nieśmiało Natalia. Uśmiechnęły się.
- Siadaj. Cami jestem. - poklepała miejsce koło siebie, a potem wyciągnęła dłoń w jej stronę.
- Naty. - odpowiedziała Perrdio.
- Violetcie już proponowałam, może ty też chciałabyś pójść dziś z nami popołudniu do mojej przyjaciółki. Wiem, że jesteście nowe, chcę was lepiej poznać. - rzekła rudowłosa uśmiechając się. Brunetka przytaknęła.
- Fajnie, przyjdę na pewno. - zapewniła. Zaśmiały się we trzy. Znów usłyszały, że ktoś stawia tacę na stole. Dziewczyny zwróciły głowy w te stronę. Ujrzały uśmiechniętą Ludmiłę.
- Hej. Wszystko zajęte, mogę nie? - spytała dla pewności siadając koło Violetty. Pokiwały głowami. Blondynka przeniosła wzrok na Camilę.
- My się chyba nie znamy, Ludmiła. - podała jej rękę. Torres ujęła ją.
- Cami. - odrzekła, a potem odgarnęła włosy z twarzy.
- Mam propozycję, idziesz dziś z nami do mojej przyjaciółki? Chcemy się lepiej poznać. - spytała po raz kolejny ruda. Ferro uśmiechnęła się promiennie.
- Świetnie, gdzie i kiedy? - spytała zadowolona Ludmiła. Wszystkie się zaśmiały. Umówiły miejsce i godzinę spotkania. Później wymieniły się numerami telefonów w razie nieporozumień i udały się do klasy.
***
Sziedzieli w ciszy. Każdy z nich myślał patrząc w jeden punkt. Maxi objął kolana rękoma i oparł na nich brodę. Federico wystukiwał rytm palcem o podłogę. Leon, zaś bawił się gumką do włosów swojej kuzynki, znalezioną pod stołem.
- No to jak im powiemy? - zapytał po raz kolejny Ponte. Westchnęli.
- Maxi, pytasz już dziesiąty raz z rzędu. Przecież gdybyśmy wiedzieli, to byśmy już dawno powiedzieli. - wyjaśnił włoch. Szatyn przytaknął. Wtedy po schodach zbiegła Francesca, o mało co się nie zabijając.
- Dziś, przychodzą dziewczyny. Musicie iść. - wydyszała. Zmarszczyli brwi.
- Kiedy? - spytał Verdas. Po ułamku sekundy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja idę otworzyć. Leon, odprowadź kolegów. - uśmiechnęła się i pobiegła do drzwi. Maxi i Federico, wyszli tylnymi drzwiami. Włoszka nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi. Ujrzała cztery uśmiechnięte dziewczyny. Cauviglia sama się uśmiechnęła.
- Hej, zapraszam. - przepuściła je w drzwiach. Zaśmiały się.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? - spytała hiszpanka, gdy szły po schodach. Włoszka zaśmiała się.
- No co wy. Super, że jesteście. - uśmiechnęła się brunetka. Odwzajemniły to. Weszły do pokoju Francesci.
- A tak w ogóle jestem i Fran. - uśmiechnęła się.
- A ja Lu. - przedstawiła się blondynka siadając na krześle przy biurku.
- Naty. - Perrdio usiadła na łóżku obok włoszki.
- Vilu. - dziewczyna usiadła obok rudej na parapecie. Uśmiechały się do siebie przez chwilę.
- Leon to twój brat? - spytała Castillo zakładając nogę na nogę. - Widziałam go w salonie. - wyjaśniła. Cauviglia zaśmiała się serdecznie.
- To mój kuzyn. Moje rodzice przeprowadzili się do włoch, a ja miałam tu przyjaciół i szkołę, więc wolałam zostać. Ciocia i wujek, byli tak mili i wzięli mnie do siebie. - odparła z uśmiechem.
- Czyli jesteś włoszką? - zapytała dla pewności Ferro. Brunetka przymknęła jedno oko i pokiwała głową.
- Mój tata jest włochem, a mama argentynką. Urodziłam się we włoszech. - wytłumaczyła gestykulując. Zaśmiały się. Później opowiadały sobie różne zabawne historię, a ich śmiech roznosił się po całym domu. W pewnym momencie do pokoju wpadł Verdas.
- Śmiejecie się tak głośno, jakby was było z pięć, a nie dwie. - skarżył się nie wiedząc o obecności Ludmiły, Natalii i Violetty. Po tych słowach podniósł wzrok i ujrzał roześmianą piątkę dziewczyn.
Hahaha końcówka to mnie rozwaliłas czekam na next
OdpowiedzUsuńBoskie leon ich jest pieć
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Świetny <3 Zaczyna się przyjaźń dziewczyn :3
OdpowiedzUsuńLeon jakie zdziwienie ;) trafił w 10 ;p
Chłopacy są boscy ;D
Czekam na następny ;p