- Skąd on?... - szepnęła sama do siebie gdy odszedł. Wyjęła telefon z torebki i wybrała numer do brata.
- Halo? Gavin... Możesz po mnie przyjechać?... Tak, przy studio... No pa. - przetarła ostatnie łzy i wstała z ławki. Wolnym krokiem podeszła do drogi i wypatrywała samochodu. Po chwili podjechało czarne BMW. Dziewczyna otworzyła drzwi i wsiadła.
Po jeździe od razu udała się do swojego pokoju. Chciała być sama, poprostu. Drogę zagrodziła jej, jak zwykle uśmiechnięta mama.
- Córeczko, w sobotę z tatą wyjeżdżamy w delegację, a Gavin idzie do kumpla na noc. Poradzisz sobie? - spytała. Ludmiła usmiechnęła się promiennie.
- Jasne mamo. Nie martwcie się. - powiedziała i odeszła. Wbiegła po schodach i z impetem otworzyła drzwi do beżowego pokoju. Z szuflady wyjęła laptopa. Otworzyła pocztę i napisała e-mail do wszystkich że studio:
W sobotę wieczór impreza u mnie! Wpadnij, na pewno nie pożałujesz.
Zapraszam, Lu
Wysłała wiadomość do wszystkich, nawet do tych "z niższych warstw społecznych", jak twierdziła. Zrobiła to tylko dla jednego. Mianowicie, niedługo miało się odbyć przedstawienie i to uczniowie wybierali głównego bohatera. Ferro miała nadzieję, że przyjęciem zaskarbi sobie sympatię wszystkich i wybiorą ją. Zadowolona wzięła Mp4 i słuchała destinada a brillar w swoim wykonaniu.
Następnego dnia obudziła się w świetnym humorze. Wykonała poranne czynności i zeszła na śniadanie. Po skonsumowaniu tosta wyszła z domu rzucając głośne: "Narazie, miłego dnia!".
Pod studiem usłyszała głos jednego ucznia:
- Jutro impreza u Ludmi. Idziecie? - mówił szybko z zachwytem w głosie.
- Oj, tak... Jutro się będzie działo. - powiedziała do siebie kierując się do wejścia. Przy swojej szafce zobaczyła Federa.
- Hej, Ferro. - rzucił zalotnie. Spojrzała na niego dziwnie. - No co? - wzruszył ramionami.
- Próbujesz mnie podrywać. - palnęła przez śmiech. Zrobił wielkie oczy.
- Co?! Wcale nie! - rzekł oburzony. Usmiechnęła się pod nosem i odeszła w stronę auli. Szybko poszedł za nią.
- Dostałem maila. Czy ty na prawdę zapraszasz mnie ma swoją imprezę? - spytał z niedowierzaniem. Zwolniła tempa, by mógł iść koło niej, a nie za nią.
- Tak, zaprosiłam wszystkich. - odparła lekko.
- To wiedz, że przyjdę. - puścił jej oczko i poszedł w swoją stronę.
W dzień imprezy Ludmiła była na nogach od 7.00. Robiła zakupy, sprzątała. Gdy nadeszła 16.00 poszła się przygotować. Wzięła prysznic i umyła włosy. Później stanęła przed lustrem i suszyła blond loki suszarką. Ubrała się w wcześniej przygotowane ciuchy: szary top z nadrukiem i różową spódnice. Szybko zbiegła na dół w celu odnalezienia butów. Wyjęła czarne koturny i wsunęła na nogi. Spojrzała na zegar - wybił godzinę 19.00. Do domu blondynki zaczęli się schodzić goście.
- Łał super chata! - powiedział ktoś.
- Szkoda tylko, że zajmuje ją taka wiedźma. - dodała jedna dziewczyna i wszyscy wpadli w śmiech. Zapłakana Ferro wbiegła po schodach i niczym wicher wpadła do swojego pokoju. Miała ochotę rzucić się na łóżko i płakać, ale zastała ją niemiła niespodzianka - Federico oglądał zdjęcia wiszące na ścianie. Stał do niej tyłem, więc postanowiła wykorzystać sytuację.
- Co ty tu robisz? - zapytała szybko ocierając ślady tuszu na policzkach. Przerażony Pasqarelli odwrócił się w jej stronę.
- Płakałaś? - zmarszczył brwi. Spojrzała na niego krzywo.
- Ludmiła Ferro nie płacze. - oznajmiła i podeszła do niego. Trzymał w ręce zdjęcie blondynki z drugiej klasy. Wielkie okulary, które sprawiały wrażenie małej głowy, brak jednego zęba i pryszcz na brodzie, to była ona. Uroku dodawały tylko długie blond włosy i diadem na głowie.
- Pamiętam jak w drugiej klasie ciągle go zakładałaś. - przyznał. - Strasznie ci wtedy zazdrościłem. - dodał. Usiadła na łóżku.
- Czego? Że wszyscy się że mnie śmiali? - zakpiła.
- Nie. Bo miałaś tyle odwagi, by być sobą. - powiedział siadając koło Ludmiły. Nic nie odpowiedziała tylko spuściła głowę. - Dlaczego taka jesteś? - spytał przerywając ciszę. Podniosła wzrok.
- Dlaczego jestem arogancka, zbyt pewna siebie i nielicząca się z innymi? - uniosła brwi. Niepewnie przytaknął.
- Bo wtedy... Wszyscy się ze mnie śmiali, a ja cierpiałam. Teraz chciałam, żeby to oni cierpieli. - wyjaśniła patrząc na swoje różowe paznokcie. Podniósł jej podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy.
- Śmiali się, bo oni nigdy nie byli Ludmiłą Ferro i nigdy nie zadbali tej sławy supernowej. - rzekł że sztuczną powagą. Oboje wybuchli śmiechem.
- Po co to zrobiłeś? - zapytała gdy się opanowali. - No wiesz pocieszyłeś mnie...
- Bo się w tobie zakochałem. Wiedziałem, że tak naprawdę jesteś dobrą Ludmiłą. - przyznał.
- Myślisz, że mogę napisać nowe zakończenie? - przysunęła się bliżej niego.
- Ty możesz nawet nowy początek. - odparł. Byli milimetr od siebie. Brunet bez zastanowienia pocałował ją. I tak oto napisali nowy początek, początek swojej drogi.