Zasłoniłam usta dłoniom, a po moim policzku spłynęła łza. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była 22.20. Wpełznęłam pod kołdrę i zamknęłam oczy.
Rano bolały mnie oczy od płaczu, a moja poduszka była dosłownie mokra. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Napiłam się wody. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
- Naty! - rozległ się krzyk mojej menadżerki.
- W kuchni. - odparłam niechętnie. Gdy weszła do pomieszczenia stanęła jak wryta.
- Wyglądasz... Jak śmierć. - oznajmiła. Opadłam na krzesło.
- I tak się też czuje. - Westchnęła i usiadła na przeciwko mnie. Spojrzała na zegarek.
- Leć wziąć prysznic. Potem opowiesz co się stało. Wybiorę ci ciuchy. Ok? - uniosła brwi. Usmiechnęłam się, na znak, że się zgadzam i poszłam do łazienki. Po kąpieli weszłam do sypialni w szlafroku. Na łóżku leżała błękitna sukienka przed kolano na ramiączkach. Obok niej znajdowała się dżinsowa kamizelka. Szybko się w to przebrałam i zbiegłam na dół.
- Zrobię ci makijaż i spadamy. - na szczęście udało jej się zakryć moje wory pod oczami.
Szybko opuściłam budynek teatru i wsiadłam do limuzyny. Przed kamerą udawałam radosną, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Wyjęłam z torebki iPhona i wybrałam numer do niego.
M: Halo? Naty, przecież byliśmy na kolacji.
N: Musimy się spotkać.
M: O co chodzi?
N: Powiem ci na miejscu. Za piętnaście minut w tej kafejce na Robinsona.
M: Ok. Narazie
Rozłączyłam się. Były korki, a ja nie mogłam usiedzieć w miejscu. Po tych katorgach wreszcie opuściłam mój środek transportu. Szybkim krokiem weszłam do kawiarni. Usiadłam przy stoliku w rogu pomieszczenia. Po chwili do lokalu wszedł Ponte.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałam łamiącym głosem.
- Ale o czym? - zgrywał głupiego.
- Jak to o czym?! Że to ty jesteś Maxim ze studia i że to ty wtedy wyjechałeś! - prawie krzyknęłam.
- No bo... Jak zobaczyłem tą aukcję i że można zjeść z tobą kolację, to pomyślałem, że tak się z tobą pożegnam... - wyjaśnił. Zmarszczyłam brwi, a dopiero potem zauważyłam obrączkę na jego palcu.
- Kto to? Znam ją? - zapytałam. Chłopak zauważył,że patrzę na jego palec.
- Camila, znasz. - odparł. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Dlaczego wtedy wyjechałeś? - dzień przed finałem You-Mixu Maxi zniknął. Poprostu wyjechał.
- Bo nie chciałem stawać pomiędzy tobą, a karierą. - rzekł.
- I pomyślałeś, że będę szczęśliwsza, gdy ożenisz się z Cami? - spytałam ironicznie. - Już mnie nie kochasz? - dodałam. Przez cały czas walczyłam z łzami.
- Kocham, ale nie chciałem... - nie dałam mu dokończyć.
- Tak, wiem, ale ja cię nadal kocham i nie chcę, żeby to między nami się skończyło. - wyznałam. Poddałam się, z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Miłość się nie kończy. - odrzekł. - Będę przy tobie, nawet gdy nie będziesz mnie widzieć i słyszeć. Duchem jestem z tobą. - dodał. Podszedł do mnie i pocałował w czoło. Potem opuścił kawiarnie, a ja zostałam sama.
- Żegnaj, Maxi.
*****_____*****_____*****_____****
Hej, przepraszam, że dodaję takie coś... Wiem krótkie i beznadziejne, ale wybaczcie. Ostatnio coś brakuje mi weny, ale postaram się niedługo coś dać. Papatki!
wspaniałe
OdpowiedzUsuńAlicja Nadzwyczajna - Szalona - dawniej Viola Castilo
Zostałaś nominowana do LBA na tym blogu: http://leonetka-naxi-marcesca.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na moim blogu ;)
OdpowiedzUsuńnaxi-czytaj.blogspot.com