czwartek, 30 stycznia 2014

Nowe statystyki

Polska                              1606
Stany Zjednoczone         177
Niemcy                               60
Wielka Brytania                16
Serbia                                 12
Ukraina                               12
Kenia                                    5
Belgia                                   2
Norwegia                             2
Rosja                                    2

MINY SERIALOWEGO SŁODZIAKA


Zdjęcia Jorge Blanco - najlepsze















poniedziałek, 27 stycznia 2014

One part Femiła: Ti credo... Część 1

Ludmiła Ferro i Federico Pasqarelli. Dwie obce osoby. Ale czy na pewno? Może jednak coś ich łączy? Tylko to, ze niedługo razem nagrają piosenkę, Ti credo. On grał na gitarze i śpiewał w parku. Wtedy go zauważyli, bez wahania zgodził sie zaśpiewać. W jej szkole był konkurs talentów - Wygrała. Kto wie, co stanie sie gdy pierwszy raz sie spotkają?
          Blondynka stała przed lustrem i czekała swoje włosy. Jeszcze tylko pociągnęła usta błyszczykiem i była gotowa.
- No, idealnie. - Wyszeptała i uśmiechnęła sie pod nosem. Złapała torebkę i opuściła mieszkanie. Wolnym krokiem szła przez park podziwiając zielone drzewa. Ludmiła uwielbiała lipiec, bardziej niż sierpień. Wtedy drzewa były mniej zielone, kwiaty mniej kolorowe, a niebo nie tak samo błękitne.
           Federico mył zęby poruszając sie w rytm Luz, camara, accion. Wypluł z ust pastę i opłukał szczoteczkę. Spojrzał w lustro i uśmiechnął sie szeroko. Sam do siebie pokazał dwa kciuki w górę i opuścił łazienkę. Patrząc na zegarek stwierdził, ze ma jeszcze trochę czasu, wiec zamiast jechać samochodem pójdzie pieszo. Zamknął drzwi na klucz i wyruszył. Po drodze kupił sobie loda czekoladowego, były jego słabością. Zawsze je kupował, nawet zimą. Po krótkim spacerze dotarł do wielkiego budynku studia nagraniowego. Otworzył szklane drzwi i wszedł do holu. Spojrzał na kartkę (która dostał od producenta), na której było napisane: piętro pierwsze, sala 202. Znajdował sie na parterze, wiec skierował sie ku schodom. Jedną rękę trzymał w kieszeni, a drugą ciągnął po złotej poręczy. Gdy pokonał schody, poszedł w głąb w korytarza. Na samym końcu po prawej stronie na drzwiach wisiała tabliczka: 202. Nacisnął na klamkę i pchnął drzwi. Ujrzał około 60-letniego mężczyznę i dziewczynę w jego wieku. Była przepiękna. Długie, falowanie, blond włosy, czekoladowe oczy i rumiane policzki. Dopiero po chwili zorientował sie, ze nic nie mówi.
- Przepraszam, długo czekacie? - spytał drapać sie po głowie. Mężczyzna otworzył usta, by cos powiedzieć, ale wyprzedziła go Ferro:
- Nie przed chwilą przyszłam. - uśmiechnęła sie, a jego kolana zmiękły. Odwzajemnił uśmiech, a ona poczuła to cos. Miała ochotę krzyczeć jego imię, pocałować go, wyznać swoje uczucia. Jednak w
porę sie opamiętała.
- Zapraszam do studia. - wybawił ich Rick (od aut. Imię producenta). - Tekst znacie? - przytaknęli głowami, na tak i weszli do pomieszczenia obok. Dali znak, ze sa gotowi i rozbrzmiały pierwsze takty piosenki. Po pierwszej zwrotce muzyka przestała grać.
- Nie! Nie! Nie! Nie czujecie tej piosenki! Chodźcie. - pokazał ruchem ręki by podeszli oboje zdjęli słuchawki i przeszli przez mahoniowe drzwi. Stanęli z wyczekującymi minami. - Jest 13.30. Teraz idziecie na miasto, wracacie o 18.00 i wtedy to nagramy. Musicie sie lepiej poznać. - zaklaskał w ręce. Oboje otworzyli oczy ze zdziwienia. Ludmiłe zmiękły nogi. Nie wiedziala jak sie odezwać i co robić. Z Pasqarellim było podobnie. Nie wiedział jak zachowywać sie przy tak idealnej dziewczynie. Jednak jedno wiedział: być dżentelmenem.
- Ok. - wyszeptali tylko oboje. Brunet skierował sie w stronę drzwi i otworzył je. Pokazał blondynce, żeby wyszła pierwsza. Bez słowa opuścili budynek. Federico pomyślał, ze wypadałoby zacząć rozmowę.
- To, gdzie masz ochotę iść? - Westchneła, nie chciała powiedzieć "nie wiem". Wytężyła mózg.
- Może na koktail? - spytała nieśmiało. - Jeśli oczywiście lubisz, bo jak nie... - zaczęła szybko wyplątywać sie z propozycji, ale jej przerwał.
- Uwielbiam. Wybierzemy sie do Resto? Mają świetne koktajle.  - dziewczyna uśmiechnęła sie. Federico zmarszczył brwi. A potem zaczął sie śmiać. - Jestem Federico. - wyciągnął do niej dłoń, ona ją uscisnela. Rownież zaczęła sie śmiać.
- Ludmiła. - wlasnie stanęli przed barem. Pasqarelli otworzył jej drzwi.
- Panie przodem. - wymienili uśmiechy. Usiedli przy stoliku naprzeciwko siebie. Teraz czuli sie swobodnie. Po zamówieniu zaczęli rozmawiać o wszystkim. Kelner przyniósł im zamówienia.
- Moze cos zaśpiewamy? - spytał. Spojrzała w kierunku sceny i sie uśmiechnęła.
- Oglądasz You-mix? - Oglądała ten program codziennie. Uwielbiała słuchać tych utalentowanych ludzi. On tez to oglądał, ale nadal nie wiedział o co chodzi Ferro.
- Tak, a co?
- To moze zaśpiewamy tienes el talento? - uśmiechnął sie. To była jego ulubiona piosenka. Zresztą jej
tez.


Tra ta ta! Dzis czteromiesiecznica. Dzięki za tyle, tyle, tyle wyświetleń. Do drugiej czesci!
Czerń. <3







sobota, 25 stycznia 2014

One part leonetta: wakacyjna przygoda

Cami, Fran i Vilu wyjeżdżają na wakacje w góry.
-Vilu dlaczego jesteś taka smutna? - troskliwie powiedziała Cami - nie cieszysz się z wakacji z nami?
-Nie. Ciesze się, że jedziemy razem, ale...- Violetta nie dokończyła
-No dokończ.-powiedziała zaciekawiona Fran
-No dobrze. Jestem smutna, bo Leon nadal się do mnie nie odzywa po tym co się stało.-powiedziała ze łzami w oczach Castillo
-Po tym jak ty z Diego poca...-Violetta przerwała Camili
-Tak. Właśnie o to chodziło.-wyszeptała Vilu
-O! Już jesteśmy! Wysiadamy dziewczyny-powiedziała Fran
     Gdy wysiadły zobaczyły Diego, Leona, Thomasa i Maxiego.
-Patrzcie kogo spotykamy.-powiedziała Camila-Chodźcie się przywitać!
-Idźcie same ja nie chce z nimi rozmawiać.-powiedziała smutno Violetta
-Hej! Co wy tu robicie?-powiedział Maxi
-Hej! Mam tu niedaleko ciocię i tam się zatrzymamy.-powiedziała Fran
-A my też możemy?-spytał Leon
-Spoko!-powiedziała Cami-Co nie Vilu?
-Tak życzę miłej zabawy.-smutno powiedziała Violetta
-Ty przecież idziesz z nami.-powiedziała Camila
-Nie. Znajdę jakiś hotel. Wiesz dobrze, że nie chce być z nimi tak blisko.-powiedziała Castillo
-O nie! Idziesz z nami.-powiedział Maxi
-No dobrze.-powiedziała zniechęcona Viola
    Dwa dni później u cioci Fran jedzą wspólnie śniadanie. Wszyscy jeszcze w piżamach.
-Violetta możemy porozmawiać?-spytał Diego
-Dobrze.-powiedziała Vilu- to czego chcesz?
-Chciałem się spytać czy Ci się podobało to co zrobiliśmy. No wiesz chodzi o nasz pocałunek.-powiedział Diego
-Co?! Przez ciebie Leon jest na mnie obrażony! Kolejny raz ze mną zerwał!- powiedziała wściekła Vilu
-Ale ja bym to powtórzył. powiedział złośliwie Diego
    Słyszał to Leon
-Odwal się od niej ona cię nie kocha! - powiedział Verdas
-Leon nie trzeba poradzę sobie.- powiedziała Castillo
-Chcę z tobą porozmawiać. Diego, mógłbyś?- powiedział Leon
-Dobra już idę.-wyszeptał zły Diego
-Chciałem Cię przeprosić, że podejrzewałem, że mnie zdradziłaś. Ale już wiem, że to Diego a nie ty. Nigdy byś mi tego nie zrobiła.-powiedział romantycznym głosem Verdas
-Dobrze Leon zastanowię się czy Ci wybaczę.- powiedziała drżącym głosem Vilu
-Idziemy!-zawołały Fran i Cami
     W połowie drogi na szczyt Violetta zasłabła.
-Violu! Już idę!-powiedzieli równo Diego i Thomas
     Leon patrząc na to jak chłopacy kłócą się kto powinien ją uratować, postanowił sam się za to zabrać.
-Już jestem. Złap się mnie i już schodzimy.-powiedział Leon
-Dobrze.-osłabionym głosem wyszeptała Vilu
      10 minut później. Leon zaniósł Violettę na polankę.
-Violetta,już dobrze?-powiedział romantycznym głosem Verdas
-Tak, to dzięki tobie Leon. Gdyby nie ty, to...-Leon przerwał jej pocałunkiem.
       Ujrzał to Diego.
-Co ty robisz Verdas?! Ona jest moja!-powiedział wściekły Diego
-Co?! Twoja?! Chyba śnisz!-powiedział wściekły Leon
-Chłopacy przestańcie dajcie mi 1 dzień i powiem wam z kim chcę być. Dobrze?-powiedziała zdezorientowana Violetta
-Dobra masz 1 dzień-powiedzieli równo chłopacy.-Liczymy od jutra od 9.00. Za dwa dni o tej porze na powiesz.
-Wracamy!-powiedzieli Maxi i Thomas-Violu już dobrze?
-Tak. Możemy już iść.-powiedziała zdezorientowana Castillo
      5 minut później w samochodzie cioci Fran.
-Fran, Cami co ja mam teraz zrobić?-powiedziała smutno Vilu.-Kogo mam wybrać Leona czy Diego?
-Powinnaś robić to co dyktuje Ci serce, Violu.-powiedziała Fran
-Zgadzam się z tym.-powiedziała Cami
-Mam pomysł! Wybierz Maxiego ale on będzie wiedział, że to nie na serio.-powiedziała Fran.
-Co?! On się na to nie zgodzi.-powiedziała zdziwiona Violetta-Wiecie dlaczego.
-W domu z nim pogadam.-powiedziała troskliwie Camila
       15 minut później  w domu cioci Fran.
-Maxi chcę z tobą porozmawiać.-powiedziała Cami
-No słucham Cię Cami. O co chodzi?-powiedział zdziwiony Maxi
-Cy mógłbyś zrobić coś dla Violetty?-spytała Cami
-Ale o co tak dokładnie chodzi?-spytał Maxi
-No chcemy żebyś chodził z Vilu. Ale nie na serio tylko do czasu gdy Leon i Diego się pogodzą. Dobrze?-powiedziała przekonująco Torres. 
-No dobra ale pod jednym warunkiem.-powiedział Maxi
-Ale pod jakim?-spytała Camila
-Zrobie to dla ciebie. Dobrze?-spytał Maxi
-Dobrze.- powiedziała zauroczona Cami
-Maxi, tylko nie mów o tym chłopakom.-powiedziała Torres
-Dobra możesz na mnie liczyć.-powiedziała Maxi
-Maxi! Chodź na chwilę!-zawołał Diego
-Co chcesz ode mnie Diego?-spytał Maxi
-O czym rozmawiałeś z Camillą?-spytał Diego
-Nie mogę Ci powiedzieć obiecałem Cami.-powiedział Maxi   
-No weź nie bądź taki. Kumplowi nie powiesz?-powiedział przekonująco Diego
-Nie Diego. Ja w przeciwieństwie do ciebie dotrzymuje słowa.-powiedział zły Maxi
-Maxi chodź tutaj na chwilę!-zawołał Leon
-Tak Leon. Wołałeś mnie.-powiedział Maxi
-Chciałem się spytać czy pójdziemy na basen. Jest tu niedaleko.-powiedział Leon
-OK. Ale idziemy wszyscy Vilu też.-powiedział Maxi
-Dobra, dobra. Idę ich zawołać.-powiedział Leon
      30 minut później na basenie.
-Violu mogę z tobą porozmawiać?-spytał Leon
-Dobrze. O co chodzi Leon?-spytała Castillo
-Chciałem Cię poprosić żebyś poszła ze mną na kolację dzisiaj wieczorem.-powiedział Leon
-Przecież nie jesteśmy już razem. Jesteś na mnie zły. Tak?-powiedziała Castillo
-No byłem, ale pójdziesz ze mną czy może mam się spytać Diego czy chce z tobą iść?-powiedział Verdas
-Pójdę z tobą ale ty wyjdziesz wcześniej żeby się nie domyślili. A pogodziłeś się już z Diego?-Powiedziała Violetta
-Tak pogodziłem się i masz rację.-powiedział Leon
-Idziemy! -powiedziała Cami
      25 minut później w domu. Jest 18.30 Leon wychodzi wściekły z domu.
-A jemu co się stało?-spytała Fran
-A ja wiem. Nie interesuje się nim.-powiedziała Vilu
       19.00
-Wychodzę na spacer.-powiedziała Violetta 
-Idę z tobą.-powiedziała Camila 
-Nie. Chcę iść sama.-powiedziała Vilu
W restauracji 19.10
-Chciałeś porozmawiać?-powiedziała Castillo
-Tak.-powiedział Leon-Chciałem się zapytać czy chcesz ze mną chodzić.
-Nie jesteś już na mnie obrażony?-spytała Violetta
-Nie. Wiedziałem, że ty byś mi tego nie zrobiła. Więc chcę Cię poprosić o jeszcze jedną szansę.-powiedział Leon
-Dobrze. Zgadzam się nie chciałam żyć tak dłużej. Czekałam aż mi wybaczysz.-powiedziała Vilu
-To znaczy że jesteśmy znowu razem tak?-powiedział Leon
-Tak.-powiedziała Castillo
      Wstali a Leon pocałował Violettę.
-Dziękuję Leon.-powiedziała zauroczona Viola
-Nie masz za co to ja Ci dziękuję.-powiedział Leon
-Wracamy?-spytała Vilu
-Tak.-powiedział Leon
      Złapali się za ręce i wyszli.
-Cieszę się że jesteśmy razem.-powiedziała Castillo
-Ja też.-powiedział Leon
-Cami dzwoni. Tak?-powiedziała Vilu
-Kiedy będziesz? Martwimy się o ciebie.-powiedziała Torres
-Już jestem niedaleko. Pa!-powiedziała Vilu
       Weszli do domu.
-Diego, Maxi, Thomas, Cami, Fran chodźcie na chwilę.-powiedział Leon
-Tak? Co chcecie?-Powiedział Maxi
-Chcieliśmy wam powiedzieć że jesteśmy razem i nigdy się już nie pokłócimy.-powiedziała Violetta
-Gratuluję wam.-powiedziała Fran
-Dzięki.-powiedziała Vilu-Ja idę się już położyć.
-OK. Rozumiem tyle wrażeń w 1 dzień.-powiedziała Fran
         Rano.
-Szkoda, że musimy już dzisiaj wyjeżdżeć.-powiedziała smutno Camila
-Trzeba się już pakować. Ja już jestem spakowany. Mogę pomóc. Cami pomóc Ci?-powiedział Diego
-No jakbyś mógł.-powiedziała Torres
-Spoko.-powiedział Diego
         14.05
-Pa ciociu!-powiedziała Fran
-Do widzenia! -powiedzieli Cami, Vilu, Maxi, Diego i Thomas
-Do widzenia!-powiedziała ciocia Fran
         W pociągu.
-Teraz jesteś dużo szczęśliwsza niż jak tu jechaliśmy.-powiedziała Camila
-Tak. To miejsce jednak uszczęśliwia.-powiedziała Violetta 
-Tak to magiczne miejsce.-powiedziała Fran
-Vilu kocham Cię i nigdy Cię już nie zostawię.-powiedział romantycznym głosem Leon
-Ja Ciebie też.-powiedziała zauroczona Violetta
         Violetta i Leon pocałowali się.
-No ja tylko na to czekałem.-powiedział Maxi
-Szkoda że to tak szybko się skończyło.-powiedziała smutno Fran
*************************
Leon po 4 miesiącach oświadczył się Violi. Castillo przyjęła oświadczyny. Fran i Maxi byli świadkami. Cami pomogła w organizacji całego  slubu i uszyła suknię dla Violetty, Fran i  dla siebie.

KONIEC



niedziela, 19 stycznia 2014

One Pary Marcesca: Czas...

Każdy potrafi zabić czas, ale nikt wskrzesić. Otóż ten problem, miała pewna brunetka. Zawsze wiedziala jak zabic nudę, ale po zabawie brakowało czasu na naukę. Francesca bez skutku próbowała sobie wbić do głowy matematykę. Ze stresu zaczęła obgryzac paznokcie. Podniosła wzrok znad książki i ujrzała swojego przyjaciela.
- Hej. - powiedział siadając koło niej. - Znowu się nie nauczyłaś? - spytał wzdychając.
- Marco, poprostu nie miałam czasu. - mówiła nie odrywajac wzroku od podręcznika.
- Ty nigdy nie masz czasu... - szepnal.
***
Ta sama włoszka siedziała pod drzewem. Zmienił się tylko jej wiek. Dwudziestolatka czekała na swojego przyjaciela. Zobaczyła zmierzającego ku niej bruneya. To dziś, miała mu powiedzieć co czuje.
- Hejka. - powiedziała nie zważając na jego posępną minę.
- Muszę ci coś powiedzieć... - zaczal, a w jego oczach pojawiły się łzy. Reso chciała mu przerwać:
- Ale... - upierał się przy swoim. Wziął głęboki oddech i zaczął:
- Ją... Niedługo odejdę. Mam nowotwór. Został mi jakiś rok, może dwa. Nigdy mnie nie zapomnij... - pocałował jej policzek i odszedł. W jednym momencie zapomniała co ma mu powiedzieć. Znów ten czas. Zawsze ucieka. Nie da się go przywrócić. Dlaczego to taki trudne? Zawsze nie miała czasu...
***
Dwudziestojednolatka siedziała pochylona nad książką. Przerwał jej dźwięk telefonu.
- Halo... Nie, nie, nie!... Przecież to jeszcze... No dobrze zaraz będę. - wybiegla z mieszkania jak opatrzona. Po schodach potknęła się dwa razy. Jednak było warto. Marco umierał musiała go zobaczyć i mu powiedzieć. Teraz, to ostatnia chwila. Dziś nie mogło zabraknąć czasu, nie w tym momencie. Tego dnia musiała być punktualnie. Na światłach było czerwone. Zatrzymała się na minutę. Potem przebiegła przez park. W końcu dotarła pod żółty jednorodzinny domek. Energicznie zastukała w mahoniowe drzwi. Otworzyła jej pani Tavelli. Bez słowa wbiegla do środka, potem na schody i do jego pokoju. Pędem ukucnęła koło łóżka meksykanina.
- Marco... - odebrało jej siłę. Chwyciła jego dłoń, a on zaczął.
- Musisz mnie wysłuchać. Kocham Cię! - mówił słabym głosem, a ona zaczęła płakać. - Nie oczekuje, że czujesz to samo. Poprostu chce, żebyś wiedziała. Może powinienem powiedzieć to wcześniej, ale nie miałem odwagi. Zapamiętaj mnie... - zaczynał coraz bardziej słabnąć. - Proszę. - nie czekając chwili dłużej wpiła się w jego usta. Na początku oddał pocałunek, a potem zastygł. Odsunęła się. Mial zamknięte oczy. Czy zdążyła? Czy już nie poczuł pocałunku? Nie wiedziała. Znów zabrakło czasu. Gdyby nie potknela się na schodach i nie zastała czerwonego światła, to napewno by zdążyła. Na pewno. On ją prześladował, ten czas. Znów uciekł i nie wróci...
***
Siedziała na czarnej ławce. Nie obchodziło ją, że pada deszcz. Krople cicho uderzały, mocząc szary, dwurzędowy płaszczyk. Ona również płakała.
- A pamiętasz, jak mowiłeś, że mam głowę wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba? A jak, że nie mam czasu. Miałeś rację. Często mi uciekał. I nigdy nie wracał... - dwudziestotrzylatka rozmawiała ze zmarłym chłopakiem. Pomagało jej to. Wiedziała, że nie odpowie jej, ale nie przeszkadzało jej to. - Muszę się zbierać, przyjdę jutro. - szepnela i podniosla się z ławki. Odchodząc jeszcze raz rzuciła okiem na złote litery, na czarnym nagrobku:
ŚPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI, ODCHODZĄ TAK SZYBKO.
To była prawda, nie pośpieszyła się. Odszedł szybko. Zbyt szybko. Nie da się wskrzesić czasu, teraz już to wie...

piątek, 10 stycznia 2014

One part Leonetta: Walcz do końca

Violetta Castillo za tydzień wychodzi za Diego. A do niedawna byli tacy szczęśliwi. Do niedawna? Nie, 5 lat temu. Jednak żadne nie zapomniało. Leon cierpi najbardziej. Czy cos jeszcze zdoła ocalić ich miłość?
           Dzis wszyscy zbierają sie w kościele. Francesca oficjalnie zostaje panią Tavelli. Diego i Viola rownież sie pojawili. Leon, z bólem serca przyszedł. Federico go wyciągnął. Po uroczystościach wszyscy pojechali na sale balową. Nikt nie przypuszczał ile zdarzy sie tego wieczora...
            Castillo razem z Domingezem i Państwo Ponte jako świadkowie i ich osoby towarzyszące siedzieli przy jednym stole z parą młodą. Po godzinie 00.00 Vilu i Diego poszli pogadać z Ludmi i Larą. Okazało sie, ze wtedy Violetta przeszła na złą stronę mocy. Leon stracił wszelkie nadzieje. Jego Viola była inna: miła, pomocna, zawsze uśmiechnięta. Wystarczyła tak krótka chwila, by ją całkowicie zmienić.
- Violu, dlaczego wzięłaś sobie na swiadkową Camilę? Taką pokrakę? - spytała kompletnie pijana Lara.
- Nie wiem co mi odbiło! - odpowiedziała i wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Ludmi moze ty sie zgodzisz? - Ferro była jeszcze trzeźwa. Od razu sie zgodziła.
- A co wy odwaliliście, ze wszystkich zapraszacie? Wystarczą tylko świadkowie i rodzice. - dodała pewna siebie blondynka.
- Chyba masz racje. Diego! Diego! - spojrzała, a jej narzeczony w najlepsze spał. Pomyślała, ze pewnie za dużo wypił. Ona nic nie wypila, wolała być trzeźwa.
        Przez ten tydzień państwo młodzi odmówili wszystkich byłych przyjaciół. Wszyscy domyślili sie, ze Ludmiła znów cos knuje. Zostawili tylko: Ludmiłe, Lare, brata Diego i rodziców.
        Nadeszła sobota. Leon siedział w domu. Juz zawsze bedzie pamiętał ten dzien, jako najgorszy swojego zycia. Szatynka wyryła w jego sercu wielką dziurę, której już nikt nigdy nie zapełni. Patrzył pustym wzrokiem przez okno. Krople deszczu stukały o parapet i okno. Ciche wystukiwane rytmy przypominały mu melodie Podemos. Na prawdę, krople odbijaly się tak tylko w jego wyobrazni.
Wtedy do mieszkania, bez pukania wtargnęły Camila i Francesca.
- Leon! Leon! - Już od progu zaczęły nawoływać chłopaka. Ten niechętnie podniósł sie z fotela i powlókł do korytarza. - Zbieraj sie wychodzimy! - Oznajmiła ruda i podała chłopakowi skórzaną kurtkę. Wziął ją do ręki i westchnął głęboko.
- Gdzie? I po co? - Spojrzał pytająco na przyjaciółki, a czarnowłosa przewróciła oczami i powiedziala:
- Jak to gdzie?! Jak to po co?! Do kościoła, odzyskać Vilu!!! - Oczy brunetki i rudowłosej wpatrywały sie w jego twarz. Verdas spojrzał najpierw na jedną, potem na drugą.
- To nie ma sensu. - Wyszeptał i podreptał do kuchni, a zanim dziewczyny.
- Juz nie pamiętasz? Jak bardzo ją kochałem, ile dla ciebie znaczyła? - Lamentowała Torres. Pałeczkę przejęła teraz Resto.
- A kiedy pisałeś: "P.S Walcz do końca. Kocham cie Leon"? Chcesz teraz sie poddać? - na myśl o tym wspomnieniu uśmiechnął sie pod nosem. Kiedy mieli 19 lat, Violetta potrzebowała przeszczepu. Pojechała do Los Angeles, na leczenie. Zawsze w listach, e-mailach i SMS-ach na końcu dodawał te
słowa. I wygrała, nadal mogła sie cieszyć życiem. Tylko nie z Leonem. Wtedy poszła na studia i zapomniała ile mu zawdzięcza. Poznała Domingueza i tak to sie skończyło. Szatyn poczuł gniew. Nie na Diego, ani na Castillo, tylko na siebie. Karcił sie w myślach, ze wcześniej nie przystał na propozycje Cami i Fran od razu. Spojrzał na zegarek, pokazywał 15.35. Pomyślał, ze jeszcze zdążą.
- Jedziemy! Jeszcze zdążymy! - Krzyknął i pognał do korytarza. Dziewczyny wydały okrzyki radości i opuścili blok. Po jeździe samochodem Verdas zaparkował pod kościołem. Bez słowa wbiegli przez duże, brązowe drzwi.
- Jeśli ktoś jest przeciwny temu małżeństwu, niech powie teraz lub zamilknie na wieki. - Usłyszeli głos księdza, wiec odrazu zainterweniowali:
- My! - odezwali sie równo. Ludmiła zacisnęła bukiet, ktory trzymała w rękach. Lara z wrażenia pobladła, a pan młody uniósł ręce i zawołał:
- Tak, moje marzenia sie spełniają! - Ferro uderzyła go trzymanym w rękach bukietem, a Baroni posłała piorunujące spojrzenie. Jak po krótkich wyjasnieniach sie okazało, Dominguez nie chciał poślubić Violi. Miał zgarnąć jej fortunę i wyjechać. Był w zmowie z blondynką i szatynką, wiec
każdy otrzymał by jedną trzecią pieniędzy. Zapłakana panna młoda wybiegła z kościoła. Cała trojka przeciwnych Dieletcie podążyła za nią. Po krótkiej gonitwie dotarli na most. Castillo zaczęła przechodzić przez barierki. Nie mogli uwierzyć, ze chce sie zabić. Jako pierwsza zaczęła krzyczeć Camila.
- Nie! Violetta, to nie moze sie tak skończyć! - Podeszła bliżej szatynki. Jej czubki butów wystawały poza most. Odwróciła sie w stronę Cami i zaczęła krzykiem:
- Odsun sie! Ja i tak skoczę! - Jej oddechy stawały sie coraz szybsze. Cała czwórka czuła, ze ich ciśnienie wzrosło co najmniej do 200. Torres powolnym krokiem wycofała sie do przyjaciół.
- to koniec. - oznajmiła smutnym tonem. - Ona jedną nogą jest już na tamtym świecie. - wyszeptała placzliwym tonem. Leon uśmiechnął sie pod nosem. Nie rozumiały, jak on moze teraz sie śmiać. Miały ochotę przywalić mu w twarz. Fran nie wytrzymała i wypaliła:
- A ty z czego sie głupio smiejesz? - Podniósł wzrok ze swoich butów. Uśmiechnął sie jeszcze szerzej.
- Walcz do końca. - Powiedział i zaczął isc w stronę swojej byłej. Przybrał poważny wyraz twarzy. - Zejdz, albo ja skoczę. - oświadczył stanowczo. Spojrzała na niego, jak na głupka.
- Nie. Oni wszyscy mnie okłamali! - Leon juz miał zamiar przechodzić przez barierki, ale Castillo powstrzymała go krzykiem:
- juz, stój! Dobrze zejdę. - Uśmiechnął sie triumfalnie i cofnął o pare kroków. Kiedy szatynka stanęła juz koło niego odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała, jak podziękować Verdasowi, wiec mocno go przytuliła. Odwzajemnił uścisk. Po raz kolejny uratował jej życie. A ona juz tyle razy go zraniła. Odsunęli sie od siebie i Spojrzęli w oczy. Powiedziała mu o przykrosciach jakie mu sprawiła, a on odpowiedział:
- Zawsze wybaczę ci wszystko. Juz nie pamiętasz: Pues lo que sierot es - tu dołączyła do niego - amor*)...



* tłumaczenie: przecież to co czuje, to miłość. 





środa, 1 stycznia 2014

One part marcesca - Tragedia czy Miłość ?!

Fran leżała na łóżku, gniotąc jego zdjęcie i pijąc sok. Wstała nagle , bo usłyszała w głowie jego głos, ten ciepły i miły głos,zaczeła płakać . Upuściła przez to szklankę z sokiem.


Francesca
Nigdy nie wiedziałam że przez jedną miłość będę musiała tak bardzo cierpieć.
3 miesiące temu
-cześć marco - powiedziała jak zwykle uśmiechnięta francesca
-hejka-marco jak zwykle ciepłym głosem
-ciekawa jestem czy violetta i león będą na zajęciach
-violetta ? ją to tylko szpital powstrzyma
po zajęciach w domu fran  
-jak tam było w studio- pytała mama fran
- tak jak zwykle - fran powiedziała biegnąc po schodach do swojego pokoju
wszystko układało im się dobre. nie kłócili się zbytnio, mieli czas dla siebie i przyjaciół ale jak to w idealnym związku musiało się coś spaprać. Fran przechodziła koło biedronki, stał tam marco i león chcieli mi coś powiezieć ale ja ich nie słuchałam. Po powrocie do domu czekali na mnie, siedzeli na moim łóżku wąchając poduszki. marco zaczął, mnie przepraszać i zaśpiewał serenade. 
2 miesiące temu
wybaczyłam marco bo wiedziałam że mnie kocha nierozumialam jednego
kiedy marco przechodzi koło ludmi zaczyna płakać jak małe dziecko. kocham go więc zawsze go pocieszałam.
Właśnie wchodzimy na impreze
Na imprezie jest świetnie wreszcie od paru tygodni marco się uśmiecha nierozumiem go do końca ale wiem że nie jest mu łatwo. Po wyjściu z baru na marco czekał jakiś dziwny gościu był;
- wielki
-gruby
- umięśniony
- uzbrojony
Bardzo się go bałam zaczął atakować marco chciałam zadzwonić po policje ale ten zagroził mi że jeżeli komuś coś powiem lub zadzwonie zabije mnie . marco trafił do szpitala był mocno pobity i zraniony. Miał poważną operacje , udała się. Przez cały czas pocichł się modliłam. kiedy  wyszedł ze szpitala minął miesiąc. Niestety długo się tym nie nacieszył grubas dopadł go i dźgnął nożem w brzuch i dwa razy w bok. marco zmarł na miejscu. Pogrzeb był długi i smutny , stałam obok jego zapłakanej mamy dała mi list który napisał przed śmierciom.
Kochana francesco
Zaplątałem się w to i owo przez to nie żyje ale pamiętaj że zawsze bę przy tobie,kocham cię. Jesteś dla mnie wszystkim gdzyby ie tome stare i nudne życie niemiało natet kilku marnych barw.
napisałem to dla ciebie :
Zdarzy się pewnie niejeden raz,
Że los złośliwy zaczepi nas,
Na ślepy trakt, z roku na rok,
Zawiedzie nas fałszywy krok.
A wtedy miłość nam pomoże,
Co kompas ma i drogę zna.
Z miłością przejdziemy świat,
Kochana, najdroższa ma!

i jeszcze to :
Miłość to ból karalny
Z miłością spotkasz się wszędzie
Miłość to troski i rany
A jednak miłość to szczęście

marco


Teraźniejszość
Właśnie przyszły do mnie viola, cami, Nati i ludmi. Zrobiłyśmy sobie mnustwo zdjęć a oto kilka z nich :

LUDMIŁA


 







VIOLETTA


















CAMILA











NATALIA




natalia jest troszke nieśmiała zrobiła sobie kilka zdjęć


 JA