Szalonego sylwestra życzę! Dużo tanczcie i wróćcie na nowe one party w 2014 ! Kocham i szczęśliwego nowego roku!
:* <3 buziaki xoxoxo
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
statystyki - tyle krajów nas odwiedza :)
Polska
|
1068
|
Stany Zjednoczone
|
126
|
Niemcy
|
42
|
Wielka Brytania
|
16
|
Ukraina
|
12
|
Serbia
|
10
|
Belgia
|
2
|
Norwegia
|
2
|
Rosja
|
2
|
Wenezuela
|
1
|
Diego na basenie
- Uwaga, uwaga! - krzyknął Diego. właśnie stał na skoczni i miał skoczyć do basenu. Zaczął odliczać:
- 10
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- 9
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
-7
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Yyyyy 5
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Em 2
.
.
.
.
.
.
.
..
.
- yyyyyyyy 11
.
.
.
.
.
.
.
.
- 12... kurde zawsze to samo - powiedział i odszedł jak taka kurka
- 10
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- 9
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
-7
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Yyyyy 5
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Em 2
.
.
.
.
.
.
.
..
.
- yyyyyyyy 11
.
.
.
.
.
.
.
.
- 12... kurde zawsze to samo - powiedział i odszedł jak taka kurka
DIEGO - i jego prawdziwe oblicze
Diego jechał sobie na rowerze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
jechał
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
......
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
,
.
jechał.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
..
.
,.
.i jechał
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
jechał
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
aż nagle spadł mu łańcuch ale ten debil jechał sobie dalej
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
jechał
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
aż nagle spadł mu łańcuch ale ten debil jechał sobie dalej
one part femiła
femiła
Federico był smutny i zirytowany zachowaniem swojego taty który wyrzucił go z domu za jeden wybryk w szkole. federico szedł ulicą a nagle wpadł pod auto prowadzone przez Ludmiłe. Dziewczyna podbiegła do nieznajomego i zadzwoniła pod 112 ,pogotowie przyjechało 3 minuty później .Zaniepokojona Ludmiła pojechała za karetką do szpitala. Po trzech tygodniach Federico doszedł do siebie i został wypisany ze szpitala.Oczywiście Ludmiła proponowała mu że go odwiezie federico powiedział że on nie ma domu że nie ma ojca że został sam tylko on może polegać tylko na sobie nie ma bliskich osób opowiedział ludmile swoją szczegółową historię .Dziewczyna zaproponowała Federico aby zamieszkał u niej on zgodził się ,oczy chłopaka zamieniły się w serduszka od poznania Ludmiły
kilka miesięcy później:
federico:ludmi podasz mi cherbaty - krzyknął federico
ludmiła:od kilku miesięsięcy zawsze krzyczysz to samo - wrzasneła zirytowana Ludmiła
federico-co ty do jasnej cholerki ode mnie chcesz -krzyknął federico
ludmiła-ja a sprzątam , prasuje , gotuje ,chodzę do pracy a ty .......po prostu nic całymi dniami na tapczanie od kiedy tu jesteś mieszkam w chlewie
federico podbiegł i pocałował namiętnie dziewczynę i powiedział
chociaż nie byliśmy parą kochałem cię próbowałem coś ci o tym powiedzieć ale.......................no po prostu tak wyszło że się bałem
ludmiła próbowała coś powiedzieć ale on uklęknął i spytał ,,wyjdziesz za mnie" dziewczyna powiedziała
ludmiła- tak.................tak................tak ja też cię kochałam ale nie chciałam ci tego mówić bo bałam się że to co czyje jest bez wzajemności
nagle rozległ się chałas przyszedł ojciec federico i krzyknął
,,Federico wychodzimy" - krzyknął i pociągnął chłopaka
Federico- ja zostaję z Ludmiłą
Ojciec federico- Jak chcesz zostań ale nie licz na moją c
Kilka.tygodni później doszło do ślubu para wròciła do domu już jako małżeństwo.
Federico -kocham cię -krzyknął przenosząc ludmiłę przez próg
Ludmiła pocałowała chłopak
Koniec
Federico był smutny i zirytowany zachowaniem swojego taty który wyrzucił go z domu za jeden wybryk w szkole. federico szedł ulicą a nagle wpadł pod auto prowadzone przez Ludmiłe. Dziewczyna podbiegła do nieznajomego i zadzwoniła pod 112 ,pogotowie przyjechało 3 minuty później .Zaniepokojona Ludmiła pojechała za karetką do szpitala. Po trzech tygodniach Federico doszedł do siebie i został wypisany ze szpitala.Oczywiście Ludmiła proponowała mu że go odwiezie federico powiedział że on nie ma domu że nie ma ojca że został sam tylko on może polegać tylko na sobie nie ma bliskich osób opowiedział ludmile swoją szczegółową historię .Dziewczyna zaproponowała Federico aby zamieszkał u niej on zgodził się ,oczy chłopaka zamieniły się w serduszka od poznania Ludmiły
kilka miesięcy później:
federico:ludmi podasz mi cherbaty - krzyknął federico
ludmiła:od kilku miesięsięcy zawsze krzyczysz to samo - wrzasneła zirytowana Ludmiła
federico-co ty do jasnej cholerki ode mnie chcesz -krzyknął federico
ludmiła-ja a sprzątam , prasuje , gotuje ,chodzę do pracy a ty .......po prostu nic całymi dniami na tapczanie od kiedy tu jesteś mieszkam w chlewie
federico podbiegł i pocałował namiętnie dziewczynę i powiedział
chociaż nie byliśmy parą kochałem cię próbowałem coś ci o tym powiedzieć ale.......................no po prostu tak wyszło że się bałem
ludmiła próbowała coś powiedzieć ale on uklęknął i spytał ,,wyjdziesz za mnie" dziewczyna powiedziała
ludmiła- tak.................tak................tak ja też cię kochałam ale nie chciałam ci tego mówić bo bałam się że to co czyje jest bez wzajemności
nagle rozległ się chałas przyszedł ojciec federico i krzyknął
,,Federico wychodzimy" - krzyknął i pociągnął chłopaka
Federico- ja zostaję z Ludmiłą
Ojciec federico- Jak chcesz zostań ale nie licz na moją c
Kilka.tygodni później doszło do ślubu para wròciła do domu już jako małżeństwo.
Federico -kocham cię -krzyknął przenosząc ludmiłę przez próg
Ludmiła pocałowała chłopak
Koniec
piątek, 27 grudnia 2013
One part Leonetta: Ni to jesteśmy kwita.
Leonetta - takie piękne słowo. Do niedawna bardzo popularne, ale teraz wyszło z obiegu. Pewnie spytacie: Dlaczego? Otóż Violetta zdradziła Leona z Diego. Rozstali sie. Próbowała mu sie wytłumaczyć, ze to tylko zauroczenie. Verdas jednak był nieugięty. Teraz ona stara sie pokochać Diego, ale to nie jest ta miłość. Szatyn... On jest samotny.
- Leon, no weź. To tylko chwila zapomnienia! Wybacz jej! Ona cie kocha! Próbuje ci powiedzieć, ale ty nie chcesz jej słuchać! - Powiedziała zdenerwowana Fran. Cały dzien za nim chodzi i mu to tłumaczy.
- Gdyby mnie kochała, to by mnie nie zdradziła i nie było by tego. - Zrezygnowany pokazał na zakochaną parę, która siedziała w kącie. Fran poczerwieniała. Wolała, żeby jej przyjaciółka była z Verdasem. Dominguez to niezbyt dobra partia. Podeszła do Castillo i pociągnęła ją w drugi koniec sali.
- Co ty wyprawiasz?! - wściekła Fran nie opanowywała emocji. - Violetta, czy ty go kochasz? No wiesz, Diego. - Castillo założyła ręce na pierś i zmruzyla oczy. Resto była przekonana, ze zaraz powie cos w stylu To nie twoja sprawa, ale ona opadła na krzesło za nią.
- Nie, ale Leon nie chce mnie znać. Co mam zrobić? - Włoszka usiadła koło przyjaciółki.
- Moze najpierw rzuć Diego? - Powiedziała juz bardziej opanowana.
- Nie wiem, Fran. - Do pomieszczenia wszedł Pablo.
- Dzieciaki, zaczynamy.
***
Po zajęciach Vilu, Fran i Cami poszły na spacer. Spacerując ujrzały coś, czego nigdy nie chciały widzieć. Diego całował sie z Larą. Wściekła Castillo podbiegła do nich:
- Jak mogłeś! - Krzyknęła. Oni pospiesznie sie od siebie oderwali.
- A co? Myślałaś, ze cie kocham. Byłaś tylko przygodą, przedmiotem zemsty na Verdasie. - splótł swoje palce z Larą i odeszli. Wściekła Viola podeszła do ławki i usiadła na niej. Przez niego straciła wszystko. Leona, godność.
- Violu, jak sie czujesz? - zapytała z troską Cami. Szatynka otarla łzy i podeszła do drzewa. Oparła sie o pień i zsuneła na ziemie.
- Nienawidzę go! - krzyknęła przy tym. - Nienawidzę. - dodała szeptem i zwinęła sie w kłębek.
- Kogo? - usłyszała ten kojący i ciepły głos. Ten, ktory tak bardzo kocha.
- To pa! - krzyknęły równo Torres i Resto. Pognały w stronę studio. Chciały zostawić ich samych, żeby mogli porozmawiać.
- Diego. To fałszywa świnia. - odparła niechętnie. Leon usiadł koło niej.
- Dlaczego?
- Moze dlatego, ze mnie zdradził? Nie ważne. Nie zrozumiesz. - usiadła na ławce koło drzewa. Verdas podreptał za nią.
- A wiesz, tak sie składa, ze wiem jak to jest. - Uświadomiła sobie, ze ona tez go zdradziła. Teraz wie jak to jest. Bez słowa rzuciła mu sie na szyje. Spodziewała sie, ze ją odepchnie, ale nie. Odwzajemnił uścisk. Postanowiła sie odsunąć i zapytać, o to dziwne zachowanie. - To chyba teraz jesteśmy kwita. - zaśmiał sie chłopak. Powtórzyła jego gest.
- To znaczy, ze... - niedał jej dokończyć.
- Jeśli tylko chcesz.
- Bardzo, chce. - pewnie, jak sie domyślacie pocałował ją.
*********
Zgadnijcie, co dzisiaj jest? Trzymiesiecznica bloga!!! Super, nie! Dzięki, dzięki, dzięki za tyle wyświetleń! Kocham was!
Besos <3 :*
- Gdyby mnie kochała, to by mnie nie zdradziła i nie było by tego. - Zrezygnowany pokazał na zakochaną parę, która siedziała w kącie. Fran poczerwieniała. Wolała, żeby jej przyjaciółka była z Verdasem. Dominguez to niezbyt dobra partia. Podeszła do Castillo i pociągnęła ją w drugi koniec sali.
- Co ty wyprawiasz?! - wściekła Fran nie opanowywała emocji. - Violetta, czy ty go kochasz? No wiesz, Diego. - Castillo założyła ręce na pierś i zmruzyla oczy. Resto była przekonana, ze zaraz powie cos w stylu To nie twoja sprawa, ale ona opadła na krzesło za nią.
- Nie, ale Leon nie chce mnie znać. Co mam zrobić? - Włoszka usiadła koło przyjaciółki.
- Moze najpierw rzuć Diego? - Powiedziała juz bardziej opanowana.
- Nie wiem, Fran. - Do pomieszczenia wszedł Pablo.
- Dzieciaki, zaczynamy.
***
Po zajęciach Vilu, Fran i Cami poszły na spacer. Spacerując ujrzały coś, czego nigdy nie chciały widzieć. Diego całował sie z Larą. Wściekła Castillo podbiegła do nich:
- Jak mogłeś! - Krzyknęła. Oni pospiesznie sie od siebie oderwali.
- A co? Myślałaś, ze cie kocham. Byłaś tylko przygodą, przedmiotem zemsty na Verdasie. - splótł swoje palce z Larą i odeszli. Wściekła Viola podeszła do ławki i usiadła na niej. Przez niego straciła wszystko. Leona, godność.
- Violu, jak sie czujesz? - zapytała z troską Cami. Szatynka otarla łzy i podeszła do drzewa. Oparła sie o pień i zsuneła na ziemie.
- Nienawidzę go! - krzyknęła przy tym. - Nienawidzę. - dodała szeptem i zwinęła sie w kłębek.
- Kogo? - usłyszała ten kojący i ciepły głos. Ten, ktory tak bardzo kocha.
- To pa! - krzyknęły równo Torres i Resto. Pognały w stronę studio. Chciały zostawić ich samych, żeby mogli porozmawiać.
- Diego. To fałszywa świnia. - odparła niechętnie. Leon usiadł koło niej.
- Dlaczego?
- Moze dlatego, ze mnie zdradził? Nie ważne. Nie zrozumiesz. - usiadła na ławce koło drzewa. Verdas podreptał za nią.
- A wiesz, tak sie składa, ze wiem jak to jest. - Uświadomiła sobie, ze ona tez go zdradziła. Teraz wie jak to jest. Bez słowa rzuciła mu sie na szyje. Spodziewała sie, ze ją odepchnie, ale nie. Odwzajemnił uścisk. Postanowiła sie odsunąć i zapytać, o to dziwne zachowanie. - To chyba teraz jesteśmy kwita. - zaśmiał sie chłopak. Powtórzyła jego gest.
- To znaczy, ze... - niedał jej dokończyć.
- Jeśli tylko chcesz.
- Bardzo, chce. - pewnie, jak sie domyślacie pocałował ją.
*********
Zgadnijcie, co dzisiaj jest? Trzymiesiecznica bloga!!! Super, nie! Dzięki, dzięki, dzięki za tyle wyświetleń! Kocham was!
Besos <3 :*
wtorek, 24 grudnia 2013
One part Leonetta: Lampki świąteczne zgasły, a uczucie nie.
- Juz nie moge sie doczekać! - Pisnela podekscytowana Francesca. Dlaczego moja przyjaciółka tak bardzo sie ekscytuje? Otóż, jutro wychodzę za Diega. Dzis jest 22 grudnia. Dlaczego w grudniu? Sama nie wiem, Diego tak chciał. Ale chyba powinnam postawić inne pytanie: Czy tego chcę? Oczywiście, ze nie. Kocham kogoś innego. Najlepszego przyjaciela Diega. On nie wie, nikt nie wie. Niech tak zostanie. Każdy by powiedział: nie kochasz, to rzuć, proste. Jednak dla mnie to nie takie proste.
- Tak, ja tez. - Odpowiedziałam trochę obojętnie. Jutro wszystko sie zmieni. Będę Panią Dominguez. Tak bedzie dla wszystkich najlepiej.
...
Stoję przed ołtarzem i z bólem serca mowię przysięgę. Mam ochotę powiedzieć nie i wybiec, ale ostatecznie mówię:
- Tak, chcę. - Leon jest świadkiem ze strony Diega. Nie układa sie miedzy nami najlepiej. Wlasnie dlatego mu nigdy nie powiedziałam. Po uroczystościach w kościele udaliśmy sie do hotelu na wesele. Przyszła pora na pierwszy taniec.
Dlaczego to wlasnie na nią padło? Brązowooka szatynka ciagle siedzi mi w głowie. Tak, to Violetta. A ja to Leon. Każdy powiedziałby, ze jej nie lubię. Unikam jej, bo boje sie spojrzeć jej w oczy. A teraz? Ona tańczy przytulona do mojego kumpla. Do tego ja to nagrywam. Domyślam sie, ze patrzę na nich zbolałym wzrokiem i wyglądam jak frajer. Dosiadła sie do mnie swiadkowa, Francesca.
- Kochasz go? - Spojrzałem na nią jak na idiotke. Ja? Diego? - jak przyjaciela. No wiesz, o co mi chodzi.
- Fran, nie zadawaj głupich pytań. - westchnalem cieżko.
- A ją? - teraz to mnie zagięła. Co mam jej powiedzieć? Tak, od zawsze? - Rozumiem. - Poklepala mnie po ramieniu i odeszła.
...
Wczoraj wesele skończyło sie około 6. Wstałem o 12.00 i spojrzałem na kalendarz. Dzis 24 grudnia- Wigilia. Zadzwonił mój telefon:
L: No cześć Diego.
D: Hej, Leon. Violetta wpadnie za 10 minut po nagranie ze ślubu. Ok?
L: Tak, będę czekać. Pa
D: Narazie.
Rozejrzałem sie wkoło. Jaki tu chlew! I jeszcze Violetta. Nie moze zobaczyć tego nagrania... Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Oou. Mam problemy.
- Cześć, Leon.
- hej, jak sie masz? - Ale oryginalne Verdas!
- A dobrze, dzięki. Moge to nagranie?
- Ymm. Ono, sie gdzieś zawieruszyło. - podrapalem sie nerwowo po głowie.
- Oj, przestań. Musi gdzieś być. - zaczęła rozglądać sie po stojaku z płytami. O, nie. Ono tam jest. - Proszę bardzo, Ślub Diega i Violetty. - podeszła do telewizora i włączyła nagranie. Na całym była sama ona. Co ja poradzę, ze jest taka piękna? - Nagrywałeś, tylko mnie?
- No wiesz tak jakoś wyszło. - starałem sie unikać kontaktu wzrokowego. Chyba zauważyła.
- Dlaczego mnie nie lubisz? Przyjaźnisz sie z Diego. On to mój mąż. Powinniśmy sie jakoś dogadać.
- Zostawmy tę rozmowę na potem. Muszę iść. Wyjdziesz sama? - Stchórzyłem i odpuściłem. Nic jej nie powiedziałem, No bo po co? Jest z Diego. Są małżeństwem.
Po zjedzonej kolacji usiedliśmy z Diego przed telewizorem. Po chwili zadzwonił dzwonek, poszłam otworzyć drzwi. Zobaczyłam Leona z jakimiś kartkami i magnetofonem. W tle leciała cicha noc.
- Kto to? - krzyknął moj mąż z pokoju. Leon pokazał mi dużą kartkę z napisem:
Powiedz, ze to kolędnicy.
- To kolędnicy! - Krzyknęłam zgodnie z poleceniem. Znów skierowalam wzrok na Verdasa. Pokazywał kolejno kartki:
Pewnie sie zastanawiasz co tu robię.
Otóż dzis jest Wigila, a w święta trzeba mowić prawdę...
W ten głupi sposób, chciałem ci tylko powiedzieć, ze cie kocham.
Przeczytałam ostatnie słowa. Leon pomachał i odszedł. Wszystko było jakoś za mgłą. Albo to były łzy.
Nie szczęścia, nie smutku, ale bezsilności. Pobiegłam za nim i stanelismy twarzą w twarz. Nie mogłam sie oprzeć i pocałowałam go. Potem bez słowa wróciłam do Diega, żeby niczego nie podejrzewał. Dopiero po długim czasie dotarło do mnie, ze Verdas wyznał mi miłość. Tylko szkoda, ze tak późno. Lampki choinkowe zgasły, bombki juz sie nie mieniły. A ja? Nadal myślałam, nad tym. Tak juz bedzie zawsze. Od teraz będę nienawidzić świąt. To przez nie sie dowiedziałam. Tak pzostalabym w błogiej świadomości i stłumiła to uczucie, a teraz? W święta jednak zdarzają sie cuda.
Leon wyznał mi miłość - to cud...
*********
Taa... Trochę mało świąteczne, ale nic. Tak wyszło. Podoba sie? Proszę piszcie komentarze!
Jeszcze raz wesołych! Buziaki :*
- Tak, ja tez. - Odpowiedziałam trochę obojętnie. Jutro wszystko sie zmieni. Będę Panią Dominguez. Tak bedzie dla wszystkich najlepiej.
...
Stoję przed ołtarzem i z bólem serca mowię przysięgę. Mam ochotę powiedzieć nie i wybiec, ale ostatecznie mówię:
- Tak, chcę. - Leon jest świadkiem ze strony Diega. Nie układa sie miedzy nami najlepiej. Wlasnie dlatego mu nigdy nie powiedziałam. Po uroczystościach w kościele udaliśmy sie do hotelu na wesele. Przyszła pora na pierwszy taniec.
Dlaczego to wlasnie na nią padło? Brązowooka szatynka ciagle siedzi mi w głowie. Tak, to Violetta. A ja to Leon. Każdy powiedziałby, ze jej nie lubię. Unikam jej, bo boje sie spojrzeć jej w oczy. A teraz? Ona tańczy przytulona do mojego kumpla. Do tego ja to nagrywam. Domyślam sie, ze patrzę na nich zbolałym wzrokiem i wyglądam jak frajer. Dosiadła sie do mnie swiadkowa, Francesca.
- Kochasz go? - Spojrzałem na nią jak na idiotke. Ja? Diego? - jak przyjaciela. No wiesz, o co mi chodzi.
- Fran, nie zadawaj głupich pytań. - westchnalem cieżko.
- A ją? - teraz to mnie zagięła. Co mam jej powiedzieć? Tak, od zawsze? - Rozumiem. - Poklepala mnie po ramieniu i odeszła.
...
Wczoraj wesele skończyło sie około 6. Wstałem o 12.00 i spojrzałem na kalendarz. Dzis 24 grudnia- Wigilia. Zadzwonił mój telefon:
L: No cześć Diego.
D: Hej, Leon. Violetta wpadnie za 10 minut po nagranie ze ślubu. Ok?
L: Tak, będę czekać. Pa
D: Narazie.
Rozejrzałem sie wkoło. Jaki tu chlew! I jeszcze Violetta. Nie moze zobaczyć tego nagrania... Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Oou. Mam problemy.
- Cześć, Leon.
- hej, jak sie masz? - Ale oryginalne Verdas!
- A dobrze, dzięki. Moge to nagranie?
- Ymm. Ono, sie gdzieś zawieruszyło. - podrapalem sie nerwowo po głowie.
- Oj, przestań. Musi gdzieś być. - zaczęła rozglądać sie po stojaku z płytami. O, nie. Ono tam jest. - Proszę bardzo, Ślub Diega i Violetty. - podeszła do telewizora i włączyła nagranie. Na całym była sama ona. Co ja poradzę, ze jest taka piękna? - Nagrywałeś, tylko mnie?
- No wiesz tak jakoś wyszło. - starałem sie unikać kontaktu wzrokowego. Chyba zauważyła.
- Dlaczego mnie nie lubisz? Przyjaźnisz sie z Diego. On to mój mąż. Powinniśmy sie jakoś dogadać.
- Zostawmy tę rozmowę na potem. Muszę iść. Wyjdziesz sama? - Stchórzyłem i odpuściłem. Nic jej nie powiedziałem, No bo po co? Jest z Diego. Są małżeństwem.
Po zjedzonej kolacji usiedliśmy z Diego przed telewizorem. Po chwili zadzwonił dzwonek, poszłam otworzyć drzwi. Zobaczyłam Leona z jakimiś kartkami i magnetofonem. W tle leciała cicha noc.
- Kto to? - krzyknął moj mąż z pokoju. Leon pokazał mi dużą kartkę z napisem:
Powiedz, ze to kolędnicy.
- To kolędnicy! - Krzyknęłam zgodnie z poleceniem. Znów skierowalam wzrok na Verdasa. Pokazywał kolejno kartki:
Pewnie sie zastanawiasz co tu robię.
Otóż dzis jest Wigila, a w święta trzeba mowić prawdę...
W ten głupi sposób, chciałem ci tylko powiedzieć, ze cie kocham.
Przeczytałam ostatnie słowa. Leon pomachał i odszedł. Wszystko było jakoś za mgłą. Albo to były łzy.
Nie szczęścia, nie smutku, ale bezsilności. Pobiegłam za nim i stanelismy twarzą w twarz. Nie mogłam sie oprzeć i pocałowałam go. Potem bez słowa wróciłam do Diega, żeby niczego nie podejrzewał. Dopiero po długim czasie dotarło do mnie, ze Verdas wyznał mi miłość. Tylko szkoda, ze tak późno. Lampki choinkowe zgasły, bombki juz sie nie mieniły. A ja? Nadal myślałam, nad tym. Tak juz bedzie zawsze. Od teraz będę nienawidzić świąt. To przez nie sie dowiedziałam. Tak pzostalabym w błogiej świadomości i stłumiła to uczucie, a teraz? W święta jednak zdarzają sie cuda.
Leon wyznał mi miłość - to cud...
*********
Taa... Trochę mało świąteczne, ale nic. Tak wyszło. Podoba sie? Proszę piszcie komentarze!
Jeszcze raz wesołych! Buziaki :*
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Wesołych Świąt! :*
Czego by wam to życzyć?...
Juz wiem!!! Żebyście pisali dużo komentarzy. :) Nie No, spokojnych, wesołych świąt. Bogatego, a jak nie to chociaż przystojnego ( Jak Jorge ) Mikołaja. Buziaki!
P.S. Nie wiemy czy bedzie jakiś świąteczny part. Pożyjemy zobaczymy. ;) :) <3
Juz wiem!!! Żebyście pisali dużo komentarzy. :) Nie No, spokojnych, wesołych świąt. Bogatego, a jak nie to chociaż przystojnego ( Jak Jorge ) Mikołaja. Buziaki!
P.S. Nie wiemy czy bedzie jakiś świąteczny part. Pożyjemy zobaczymy. ;) :) <3
Ponte part Naxi: Najgorszy, najlepszy dzien życia - co za różnica?
Maximilliano Ponte - mozna powiedzieć, najszczęśliwszy człowiek na Ziemi, ale... No wlasnie, zawsze jest jakieś ale. Jest nieszczęśliwie zakochany w kelnerce z Resto Bandu. Na pozór taki szczęśliwy: praca, dom, samochód, a w środku: pustka. Nie wiedział, że już nie długo jego życie zmieni sie o 180 stopni...
*Maxi*
Jak co dzień idę do pracy. Nuda, ale co zrobić? Z czegoś trzeba żyć. Potem zaplanowałem wyjście na koktail, żeby popatrzeć na Ludmiłe. Tak, to w niej sie zakochałem. Ona nawet mnie nie zauważa, ale cóż: Serce nie sługa. Prawda? Wsiadłam do mojego ekskluzywnego Mercedesa i co sie okazuje? Nie odpala! No i nie zdążę do pracy! Zadzwonię do mechanika
- Halo... No nie odpala, to chyba silnik... Jak to nie do naprawienia?!... Halo?... Halo?! Cholera jasna! - krzyknąłem na cały głos, ale i tak nikt nie usłyszał. Przecież byłem sam. Wtedy zadzwonił telefon. To był mój agent z banku:
- Halo?... Bankrutem, ale że ja?!... Robisz sobie jaja!... Nie No, narazie. - to NAJGORSZY DZIEŃ w moim życiu! Na moim koncie nie na oszczędności, samochód nie odpala. Co jeszcze sie dzisiaj zdarzy?!
*Natalia*
Własnie stoję przed moim byłym mieszkaniem. Dlaczego byłym? Wynajmowałam je, ale właściciel postanowił je sprzedać, co oznacza... Powrót do rodziców! Znów będziemy mieszkać na kupie. Spojrzałam na zegarek: 8.37, zaraz mam autobus. Popędziłam na przystanek. Zdążyłam o mało co. Zatrzymałam sie w wyznaczonym miejscu, kiedy akurat rozpędzone auto ochlapało mnie błotem. Poprostu super! Cała przemoczona wsiadłam do autobusu. Ludzie zatykali nosy i patrzyli na mnie jak na kosmitkę
*Maxi*
Wparowałem do biurowca z wielkim trzaskiem.
- Szef chce cię widzieć. - oznajmił, mój kolega. Szybkim krokiem pomaszerowałem do jego biura. Zapukalem w mahoniowe drzwi. Usłyszałem proszę, wiec nacisnalem klamkę.
-O, Maximiliano. Jesteś.
- Podobno chciał pan mnie widzieć. - głos mi drżał, a nogi miałem jak z galarety. Co jeśli mnie wyrzuci?
- Siadaj, Siadaj.- posłusznie wykonałem jego prośbę. - No, więc muszę cię zwolnić. Mamy za mało budżetu, przykro mi. Zbierz swoje rzeczy i opuścił stanowisko jeszcze dziś. - wściekły odpuściłem pomieszczenie. Co ja teraz zrobię? Zajrzałem do kieszeni: 20 peso. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Poszedłem do Resto Bandu.
*Naty*
Po nieudanej jeździe autobusem chciałam sobie kupic gofra. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić czy mam jeszcze tyle czasu, ale nie było go w torebce. W kieszeni tez nie. Okradli mnie?! To NAJGORSZY DZIEŃ mojego zycia! Miałam mieć dzis rozmowę o prace, ale jak tak dalej pójdzie to mnie nie przyjmą. Spojrzałam na zegarek, No nie zaraz sie spóźnie!
*Maxi*
Zdołowany przekroczyłem próg baru. Podszedłem prosto do lady, wymijając kolejkę i powiedziałem:
- Dzis jest najgorszy dzien mojego zycia. Samochód nie odpala, nie mam na koncie oszczędności i wywalili mnie z pracy. Do tego jestem w pani zakochany! Pomarańczowy koktail proszę. - Położyłem banknot na ladzie. Pani Pasqarelli patrzyła na mnie nadal łagodnym tonem. Odpowiedziała pełna jadu:
- Przepraszam bardzo, ale dwie sprawy. Po pierwsze: przeskoczył pan kolejkę. Po drugie: za panem stoi mój mąż. - Odwróciłem sie i zobaczyłem Pana Pasqarelli'ego w nie najlepszym humorze. Wściekły mężczyzna uderzył mnie w nos. Załamany leżałam na podłodze. Bez pracy, pieniedzy, samochodu i w dodatku usłyszałem... Śmiech? Taki perlisty i dźwięczny. Wstałem i odwróciłem sie. Ujrzałem... Najpiękniejsza kobietę swiata. Miała taki śmiech, że Poprostu musiałem zacząć sie śmiać razem z nią.
- Przepraszam, ale zanim cie poznałam, myślałam ze to ja mam najgorszy dzien w życiu. - Dziewczyna powstrzymywała śmiech, a ja nadal stałem jak głupi. Poprostu nie mogłem nic powiedzieć. To było silniejsze. Czarne loki odpadające na ramiona, duże, brązowe oczy i pomalowane czerwoną szminką usta. - Może masz ochotę na kawę? - spytała nieznajoma piękność. Nie mogłem odmówić.
- Jasne. Jestem Maximiliano, ale mów mi Maxi. - Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i posłałem ciepły uśmiech. Odwzajemniła oba gesty.
- Natalia, ale mówią na mnie Naty. - Usiedliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy jak starzy znajomi. Zapomniałem juz o przykrych wydarzeniach poranka. Najgorszy dzien przemienił sie w NAJLEPSZY DZIEŃ mojego życia.
KONIEC :)
*Maxi*
Jak co dzień idę do pracy. Nuda, ale co zrobić? Z czegoś trzeba żyć. Potem zaplanowałem wyjście na koktail, żeby popatrzeć na Ludmiłe. Tak, to w niej sie zakochałem. Ona nawet mnie nie zauważa, ale cóż: Serce nie sługa. Prawda? Wsiadłam do mojego ekskluzywnego Mercedesa i co sie okazuje? Nie odpala! No i nie zdążę do pracy! Zadzwonię do mechanika
- Halo... No nie odpala, to chyba silnik... Jak to nie do naprawienia?!... Halo?... Halo?! Cholera jasna! - krzyknąłem na cały głos, ale i tak nikt nie usłyszał. Przecież byłem sam. Wtedy zadzwonił telefon. To był mój agent z banku:
- Halo?... Bankrutem, ale że ja?!... Robisz sobie jaja!... Nie No, narazie. - to NAJGORSZY DZIEŃ w moim życiu! Na moim koncie nie na oszczędności, samochód nie odpala. Co jeszcze sie dzisiaj zdarzy?!
*Natalia*
Własnie stoję przed moim byłym mieszkaniem. Dlaczego byłym? Wynajmowałam je, ale właściciel postanowił je sprzedać, co oznacza... Powrót do rodziców! Znów będziemy mieszkać na kupie. Spojrzałam na zegarek: 8.37, zaraz mam autobus. Popędziłam na przystanek. Zdążyłam o mało co. Zatrzymałam sie w wyznaczonym miejscu, kiedy akurat rozpędzone auto ochlapało mnie błotem. Poprostu super! Cała przemoczona wsiadłam do autobusu. Ludzie zatykali nosy i patrzyli na mnie jak na kosmitkę
*Maxi*
Wparowałem do biurowca z wielkim trzaskiem.
- Szef chce cię widzieć. - oznajmił, mój kolega. Szybkim krokiem pomaszerowałem do jego biura. Zapukalem w mahoniowe drzwi. Usłyszałem proszę, wiec nacisnalem klamkę.
-O, Maximiliano. Jesteś.
- Podobno chciał pan mnie widzieć. - głos mi drżał, a nogi miałem jak z galarety. Co jeśli mnie wyrzuci?
- Siadaj, Siadaj.- posłusznie wykonałem jego prośbę. - No, więc muszę cię zwolnić. Mamy za mało budżetu, przykro mi. Zbierz swoje rzeczy i opuścił stanowisko jeszcze dziś. - wściekły odpuściłem pomieszczenie. Co ja teraz zrobię? Zajrzałem do kieszeni: 20 peso. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Poszedłem do Resto Bandu.
*Naty*
Po nieudanej jeździe autobusem chciałam sobie kupic gofra. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić czy mam jeszcze tyle czasu, ale nie było go w torebce. W kieszeni tez nie. Okradli mnie?! To NAJGORSZY DZIEŃ mojego zycia! Miałam mieć dzis rozmowę o prace, ale jak tak dalej pójdzie to mnie nie przyjmą. Spojrzałam na zegarek, No nie zaraz sie spóźnie!
*Maxi*
Zdołowany przekroczyłem próg baru. Podszedłem prosto do lady, wymijając kolejkę i powiedziałem:
- Dzis jest najgorszy dzien mojego zycia. Samochód nie odpala, nie mam na koncie oszczędności i wywalili mnie z pracy. Do tego jestem w pani zakochany! Pomarańczowy koktail proszę. - Położyłem banknot na ladzie. Pani Pasqarelli patrzyła na mnie nadal łagodnym tonem. Odpowiedziała pełna jadu:
- Przepraszam bardzo, ale dwie sprawy. Po pierwsze: przeskoczył pan kolejkę. Po drugie: za panem stoi mój mąż. - Odwróciłem sie i zobaczyłem Pana Pasqarelli'ego w nie najlepszym humorze. Wściekły mężczyzna uderzył mnie w nos. Załamany leżałam na podłodze. Bez pracy, pieniedzy, samochodu i w dodatku usłyszałem... Śmiech? Taki perlisty i dźwięczny. Wstałem i odwróciłem sie. Ujrzałem... Najpiękniejsza kobietę swiata. Miała taki śmiech, że Poprostu musiałem zacząć sie śmiać razem z nią.
- Przepraszam, ale zanim cie poznałam, myślałam ze to ja mam najgorszy dzien w życiu. - Dziewczyna powstrzymywała śmiech, a ja nadal stałem jak głupi. Poprostu nie mogłem nic powiedzieć. To było silniejsze. Czarne loki odpadające na ramiona, duże, brązowe oczy i pomalowane czerwoną szminką usta. - Może masz ochotę na kawę? - spytała nieznajoma piękność. Nie mogłem odmówić.
- Jasne. Jestem Maximiliano, ale mów mi Maxi. - Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i posłałem ciepły uśmiech. Odwzajemniła oba gesty.
- Natalia, ale mówią na mnie Naty. - Usiedliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy jak starzy znajomi. Zapomniałem juz o przykrych wydarzeniach poranka. Najgorszy dzien przemienił sie w NAJLEPSZY DZIEŃ mojego życia.
KONIEC :)
niedziela, 15 grudnia 2013
One part na konkurs do Teddy ( niestety bez miejsca :( )
Są najlepszymi przyjaciółmi. Jak trzej muszkieterowie. One dwie i on - Violetta, Francesca i Leon. Żadne z nich nie chce tego popsuć, ale on zawsze ją kochał, nie jak przyjaciółkę. Leon tego nie ukrywał, od zawsze podobała mu sie Violetta. Od przedszkola była obiektem jego westchnień. Violetta zawsze traktowała go jak przyjaciela i lekceważyła jego zaloty. Nawet nie wiedziała jak bardzo go rani...
Słonecznego dnia przyjaciele szli na spacer. Leon, Vilu i Fran Poprostu cieszyli sie swoją obecnością.
- Patrzcie stoisko z lodami! - krzyknęła, jak male dziecko Viola i popędziła do wcześniej wymienionego miejsca. Przechodząc przez ulice nie zauważyła nadjeżdżającej ciężarówki.
- Uważaj!!! - krzyknęli Przyjaciele jednocześnie, ale ona nie usłyszała, wiec Leon odepchnal ja z miejsca zdarzenia. Violetta wyszła z tego cało, ale chłopaka potrąciła ciężarówka.
- Dzwon po karetkę! - wydarła sie Fran podbiegajac do nieprzytomnego szatyna. Dziewczyna drżącymi rękoma wybrała numer i opowiedziała co sie stało. Wiedziała, ze to jej wina. Gdyby nie ona, Leon teraz by tu stał i śmiał sie razem z nimi. W porę sie opanowała i podbiegła do przyjaciółki ocucającej Verdasa.
-Pogotowie zaraz tu będzie. - Ukucnęła koło Resto. - Co jak on sie nie obudzi?! - Francesca nie wiedziała co powiedzieć. Chciała ją pocieszyć, ale nie wiedziała jak. Pytanie Castillo ją sparaliżowało.
- Nie wiem... - odparła po długim namyśle. Poprostu nie wiedziała, była bezsilna. Obie były bezsilne.
Wtedy podjechały pogotowie. Akcja działa sie w szybkim tempie. Zabrali Chłopaka na noszach, a dziewczyny bez wahania wysiadły do karetki. Brunetka od dłuższego czasu obserwowała swoją przyjaciółkę. Znała ją od zawsze i wiedziała ze sie obwinia.
- Bedzie dobrze zobaczysz. - powiedziała ciepłym głosem i uscisnela jej dłoń.
- A co jeśli nie? Fran on musi żyć! Jeśli umrze to ja tez! - Vilu juz nie panowała nad tym co mówi. Była Poprostu w szoku.
- Nie mów tak. - Pomimo iż Resto orientowała sie o beznadziejnym położeniu ich sytuacji, nadal zachowywała spokój. Po jej słowach karetka zatrzymała sie. Wszyscy wysiedli. Leona odrazu zabrali na sale operacyjną. Dziewczyny powiadomiły juz państwa Verdasa o wypadku.
Po trzech godzinach oczekiwania chłopak był juz przytomny i mozna było go odwiedzić. Przyszła kolej na Violette.
- Czesc, jak sie czujesz?
- Hej, bywało lepiej. - przysiadła na krańcu jego łóżka i uśmiechnęła sie lekko. Odwzajemnil uśmiech. Spojrzała mu w oczy i na jego usta i tak kilkakrotnie. Pózniej odważyła sie i go pocałowała. Verdas lekko zdezorientowany obrotem spraw odwzajemnił pocałunek. Do pomieszczenia wparowała uśmiechnięta Włoszka.
- Mam wo... - Szybko sie od siebie oderwali, a Castillo z prędkością światła opuściła sale.
Po tygodniu Leon mógł wrócić do domu. Niestety chodził jeszcze o kulach i miał rękę w gipsie.
Dziś miała go odwiedzić Violetta.
- Czesc bohaterze! - była wesoła jak nigdy.
- Weź przestań. - Chłopak nie lubił jak ktoś opowiadał o tym co zrobił. Szczególnie jego znajomi i rodzina.
- To prawda! - oburzyła sie Castillo półżartem - Jesteś moim bohaterem... - dodała ciszej i mniej pewnie. Leon kompletnie sie pogubił. Podobał sie jej? To przecież była by kompletna abstrakcja.
- Nic nie rozumiem. - starał sie jak najdelikatniej dobrać słowa. Dziewczyna tylko go pocałowała. Znów ta sama niezręczna sytuacja. Szatyn myślał, ze gdy sie od siebie oderwą ona ucieknie, wiec delikatnie zakończył pocałunek.
- Chcesz byc ze mną? - zapytała jak gdyby nigdy nic, a on w odpowiedzi ją pocałował.
- A jak ci sie wydaje? - zapytał po zakończeniu czynności.
- Do zobaczenia. - pocałowała go w policzek i wyszła. O takim obrocie sprawy Leonowi sie nawet nie śniło.
Następnego dnia wszyscy w szkole podziwiali nową zakochaną pare. Wielbicielki Leona miały ochotę zabić Vilu, a wielbiciele Violetty, Leona.
- Juz dzwonek. - Viola na pożegnanie ucałowała swojego chłopaka w policzek i odchodziła, gdy
przyszła Fran.
- No dzien dobry panie i pani Verdas. - lubiła sobie z nich żartować. Tak naprawdę tylko ona wiedziała dlaczego Vilu chodzi z Leonem. Nawet sama Castillo nie wiedziała dlaczego. Szatynka odeszła, a przyjaciele zostali we dwójkę. Resto postanowiła uświadomić ,,bohatera'' na czym stoi.
- Naciesz sie.
- Ale czym? - zdezorientowany chłopak włożył książki do szafki. Czarnowlosa wzięła głęboki oddech.
- Miłością Vilu. - Teraz wyprowadziła go zupełnie w pole. Jedyne pytanie, ktore mu sie nasuwalo to...
- Ale o co ci chodzi?
- Ona chce z tobą byc, tylko dlatego ze ją uratowałes. Jej sie wydaje, ze cię kocha. Chce ci wynagrodzić te cała sytuacje. - Trochę obawiała sie reakcji Verdasa. Myślała, ze on odrzuci od siebie te argumenty. Było jednak zupełnie inaczej. Wziął sobie do serca to co powiedziała. No bo dlaczego
Violetta tak nagle sie nim zainteresowała?
- Chyba masz racje. Zerwe z nią jeszcze dziś.
- Przykro mi. - Naprawdę było jej przykro. Leon nareszcie był w pełni szczęśliwy, ale trzeba było to zniszczyć. Potem cierpiał by jeszcze bardziej.
Popołudniu Leon i Vilu mieli sie spotkać w Resto. chłopak czekał na nią i układał sobie co powie. Miał nawet ochotę zostać jeszcze w tym związku, ale to było złe. Wlasnie przyszła Castillo.
- Hej, hej. Co tam? - teraz musiał to zrobić.
- No hej, musimy pogadać.
- No to pogadajmy. - usiadła na krześle, a on wziął głęboki oddech.
- Musimy sie rozstać, ty mnie nie kochasz. - Rzucił na jednym tchu. - Kochasz to co zrobiłem, a nie mnie.
- Ale... Sama nie wiem czego chce. - Wiedział, ze tak bedzie. nawet nie zaprzeczyła.
- Poczekajmy, aż zdejmą mi to wszystko - pokazał na gips i kule - i ta cała afera z bohaterem sie zakończy, a jak będziesz mnie chciała to wróć. - to było dla niego ciężkie, ale musiał to zrobić. -
Muszę iść. - oznajmił i opuścił lokal.
* 3 miesiące pózniej *
Oboje bardzo cierpieli przez ten czas. Żadne nie spodziewało sie tego wszystkiego. Związku, rozstania, tęsknoty. Najbardziej niespodziewane było to dla Vilu. Myślała, ze kocha go jak przyjaciela, a było inaczej. Przez ten jeden dzien nauczył ją tak wiele. Nauczył ją co to jest miłość. To było najważniejsze. Byli parą jeden dzien, tak długi jeden dzien. A rozłąka, dziś mijały równe trzy miesiące. Najdłuższe trzy miesiące ich zycia. Leon dopiero teraz zrozumiał co to jest nieszczęśliwa
miłość. Posmakował jej miłości i chciał więcej. To prawda, jeśli mówią, ze miłość jest jak narkotyk. Raz posmakujesz i chcesz jej więcej.
- Hej Fran. - Włoszka była zdumiona. Zawsze to było: " Hej, hej. Co tam u ciebie " z wielkim bananem na twarzy. A dziś?
- To dziś, - westchnela głęboko. - minęły trzy miesiące. - dodał i odeszła. Do szkoły wszedł Verdas.
- Czesc. - rzucił tylko i poszedł do szafki. Resto oczywiście podreptała za nim.
- Co dzis z wami jest?
- To dzis, mijają trzy miesiące. - i znów odszedł. Fran powoli zaczynała powoli kojarzyć fakty. Trzy miesiące temu sie rozstali. Ale Castillo pamięta? Zakochała sie w nim? Czy on to wie? - na te wszystkie pytania Włoszka musiała sobie odpowiedzieć. Jednak miała jeden priorytet, pogodzić Leonette.
- Marco, musimy pogadać! - zawołała swojego chłopaka i opowiedziała mu plan. On bez wahania przyjął propozycje.
- No to do dzieła! - Krzyknęli równocześnie i odeszli w dwie rożne strony.
- Vilu chodź ze mną na chwile. - Plan był banalnie prosty: zaciągnąć ich do schowka i nie wypuszczać, aż sie pogodzą. Resto wzięła przyjaciółkę pod ramie i poszły. W drugim końcu szkoły Marco zagadnął Leona:
- O, hej stary muszę ci coś pokazać. Chodz! - odeszli razem. Cała czwórka spotkała sie przed
schowkiem. Marcesca wymieniła porozumiewawcze spojrzenia i szybkim ruchem wepchnęli dwójkę do pomieszczenia.
- Nie wypuściły was dopóki nie pogadacie i nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego! - Na krzyk Marco Leon skrzywił sie.
- Ale co? - odkrzyknał
- Wszystko. - Teraz pozostawało tylko jedno, czekać.
- Wiesz o co im chodzi? - Verdas był totalnie zdezorientowany. Vilu wiedziała o co chodzi, ponieważ znała dość długo Francesce i wiedziała co chodziło jej po głowie. Westchnela cieżko.
- Ona chce żebyśmy do siebie wrócili.
- Przecież to ona powiedziała mi, ze mnie nie kochasz. - Według szatyna to wszystko nie trzymało sie kupy.
- Ale to sie zmieniło. - Leon pokiwał powoli głowa. W końcu wszystko miało trochę sensu.
- Nadal trochę nie rozumiem. - Westchnela, faceci im wszystko trzeba mowić wprost.
- Kocham cię, rozumiesz?! Codziennie coraz bardziej! Nie moge tak ży... - nie dokończyła, bo chłopak przerwał jej pocałunkiem. Podsłuchująca za drzwiami para po ustających krzykach domyślili sie co teraz sie dzieje. Po paru minutach Leon zaczął szarpać klamkę, a oni wypuścili ich na wolność.
...........
To historia dla tych, którzy nie wiedzą czy można zakochać sie w najlepszym przyjacielu? Otóż tak, trzeba tylko umieć rozgraniczyć cienką granice miedzy miłością i przyjaźnią.
Słonecznego dnia przyjaciele szli na spacer. Leon, Vilu i Fran Poprostu cieszyli sie swoją obecnością.
- Patrzcie stoisko z lodami! - krzyknęła, jak male dziecko Viola i popędziła do wcześniej wymienionego miejsca. Przechodząc przez ulice nie zauważyła nadjeżdżającej ciężarówki.
- Uważaj!!! - krzyknęli Przyjaciele jednocześnie, ale ona nie usłyszała, wiec Leon odepchnal ja z miejsca zdarzenia. Violetta wyszła z tego cało, ale chłopaka potrąciła ciężarówka.
- Dzwon po karetkę! - wydarła sie Fran podbiegajac do nieprzytomnego szatyna. Dziewczyna drżącymi rękoma wybrała numer i opowiedziała co sie stało. Wiedziała, ze to jej wina. Gdyby nie ona, Leon teraz by tu stał i śmiał sie razem z nimi. W porę sie opanowała i podbiegła do przyjaciółki ocucającej Verdasa.
-Pogotowie zaraz tu będzie. - Ukucnęła koło Resto. - Co jak on sie nie obudzi?! - Francesca nie wiedziała co powiedzieć. Chciała ją pocieszyć, ale nie wiedziała jak. Pytanie Castillo ją sparaliżowało.
- Nie wiem... - odparła po długim namyśle. Poprostu nie wiedziała, była bezsilna. Obie były bezsilne.
Wtedy podjechały pogotowie. Akcja działa sie w szybkim tempie. Zabrali Chłopaka na noszach, a dziewczyny bez wahania wysiadły do karetki. Brunetka od dłuższego czasu obserwowała swoją przyjaciółkę. Znała ją od zawsze i wiedziała ze sie obwinia.
- Bedzie dobrze zobaczysz. - powiedziała ciepłym głosem i uscisnela jej dłoń.
- A co jeśli nie? Fran on musi żyć! Jeśli umrze to ja tez! - Vilu juz nie panowała nad tym co mówi. Była Poprostu w szoku.
- Nie mów tak. - Pomimo iż Resto orientowała sie o beznadziejnym położeniu ich sytuacji, nadal zachowywała spokój. Po jej słowach karetka zatrzymała sie. Wszyscy wysiedli. Leona odrazu zabrali na sale operacyjną. Dziewczyny powiadomiły juz państwa Verdasa o wypadku.
Po trzech godzinach oczekiwania chłopak był juz przytomny i mozna było go odwiedzić. Przyszła kolej na Violette.
- Czesc, jak sie czujesz?
- Hej, bywało lepiej. - przysiadła na krańcu jego łóżka i uśmiechnęła sie lekko. Odwzajemnil uśmiech. Spojrzała mu w oczy i na jego usta i tak kilkakrotnie. Pózniej odważyła sie i go pocałowała. Verdas lekko zdezorientowany obrotem spraw odwzajemnił pocałunek. Do pomieszczenia wparowała uśmiechnięta Włoszka.
- Mam wo... - Szybko sie od siebie oderwali, a Castillo z prędkością światła opuściła sale.
Po tygodniu Leon mógł wrócić do domu. Niestety chodził jeszcze o kulach i miał rękę w gipsie.
Dziś miała go odwiedzić Violetta.
- Czesc bohaterze! - była wesoła jak nigdy.
- Weź przestań. - Chłopak nie lubił jak ktoś opowiadał o tym co zrobił. Szczególnie jego znajomi i rodzina.
- To prawda! - oburzyła sie Castillo półżartem - Jesteś moim bohaterem... - dodała ciszej i mniej pewnie. Leon kompletnie sie pogubił. Podobał sie jej? To przecież była by kompletna abstrakcja.
- Nic nie rozumiem. - starał sie jak najdelikatniej dobrać słowa. Dziewczyna tylko go pocałowała. Znów ta sama niezręczna sytuacja. Szatyn myślał, ze gdy sie od siebie oderwą ona ucieknie, wiec delikatnie zakończył pocałunek.
- Chcesz byc ze mną? - zapytała jak gdyby nigdy nic, a on w odpowiedzi ją pocałował.
- A jak ci sie wydaje? - zapytał po zakończeniu czynności.
- Do zobaczenia. - pocałowała go w policzek i wyszła. O takim obrocie sprawy Leonowi sie nawet nie śniło.
Następnego dnia wszyscy w szkole podziwiali nową zakochaną pare. Wielbicielki Leona miały ochotę zabić Vilu, a wielbiciele Violetty, Leona.
- Juz dzwonek. - Viola na pożegnanie ucałowała swojego chłopaka w policzek i odchodziła, gdy
przyszła Fran.
- No dzien dobry panie i pani Verdas. - lubiła sobie z nich żartować. Tak naprawdę tylko ona wiedziała dlaczego Vilu chodzi z Leonem. Nawet sama Castillo nie wiedziała dlaczego. Szatynka odeszła, a przyjaciele zostali we dwójkę. Resto postanowiła uświadomić ,,bohatera'' na czym stoi.
- Naciesz sie.
- Ale czym? - zdezorientowany chłopak włożył książki do szafki. Czarnowlosa wzięła głęboki oddech.
- Miłością Vilu. - Teraz wyprowadziła go zupełnie w pole. Jedyne pytanie, ktore mu sie nasuwalo to...
- Ale o co ci chodzi?
- Ona chce z tobą byc, tylko dlatego ze ją uratowałes. Jej sie wydaje, ze cię kocha. Chce ci wynagrodzić te cała sytuacje. - Trochę obawiała sie reakcji Verdasa. Myślała, ze on odrzuci od siebie te argumenty. Było jednak zupełnie inaczej. Wziął sobie do serca to co powiedziała. No bo dlaczego
Violetta tak nagle sie nim zainteresowała?
- Chyba masz racje. Zerwe z nią jeszcze dziś.
- Przykro mi. - Naprawdę było jej przykro. Leon nareszcie był w pełni szczęśliwy, ale trzeba było to zniszczyć. Potem cierpiał by jeszcze bardziej.
Popołudniu Leon i Vilu mieli sie spotkać w Resto. chłopak czekał na nią i układał sobie co powie. Miał nawet ochotę zostać jeszcze w tym związku, ale to było złe. Wlasnie przyszła Castillo.
- Hej, hej. Co tam? - teraz musiał to zrobić.
- No hej, musimy pogadać.
- No to pogadajmy. - usiadła na krześle, a on wziął głęboki oddech.
- Musimy sie rozstać, ty mnie nie kochasz. - Rzucił na jednym tchu. - Kochasz to co zrobiłem, a nie mnie.
- Ale... Sama nie wiem czego chce. - Wiedział, ze tak bedzie. nawet nie zaprzeczyła.
- Poczekajmy, aż zdejmą mi to wszystko - pokazał na gips i kule - i ta cała afera z bohaterem sie zakończy, a jak będziesz mnie chciała to wróć. - to było dla niego ciężkie, ale musiał to zrobić. -
Muszę iść. - oznajmił i opuścił lokal.
* 3 miesiące pózniej *
Oboje bardzo cierpieli przez ten czas. Żadne nie spodziewało sie tego wszystkiego. Związku, rozstania, tęsknoty. Najbardziej niespodziewane było to dla Vilu. Myślała, ze kocha go jak przyjaciela, a było inaczej. Przez ten jeden dzien nauczył ją tak wiele. Nauczył ją co to jest miłość. To było najważniejsze. Byli parą jeden dzien, tak długi jeden dzien. A rozłąka, dziś mijały równe trzy miesiące. Najdłuższe trzy miesiące ich zycia. Leon dopiero teraz zrozumiał co to jest nieszczęśliwa
miłość. Posmakował jej miłości i chciał więcej. To prawda, jeśli mówią, ze miłość jest jak narkotyk. Raz posmakujesz i chcesz jej więcej.
- Hej Fran. - Włoszka była zdumiona. Zawsze to było: " Hej, hej. Co tam u ciebie " z wielkim bananem na twarzy. A dziś?
- To dziś, - westchnela głęboko. - minęły trzy miesiące. - dodał i odeszła. Do szkoły wszedł Verdas.
- Czesc. - rzucił tylko i poszedł do szafki. Resto oczywiście podreptała za nim.
- Co dzis z wami jest?
- To dzis, mijają trzy miesiące. - i znów odszedł. Fran powoli zaczynała powoli kojarzyć fakty. Trzy miesiące temu sie rozstali. Ale Castillo pamięta? Zakochała sie w nim? Czy on to wie? - na te wszystkie pytania Włoszka musiała sobie odpowiedzieć. Jednak miała jeden priorytet, pogodzić Leonette.
- Marco, musimy pogadać! - zawołała swojego chłopaka i opowiedziała mu plan. On bez wahania przyjął propozycje.
- No to do dzieła! - Krzyknęli równocześnie i odeszli w dwie rożne strony.
- Vilu chodź ze mną na chwile. - Plan był banalnie prosty: zaciągnąć ich do schowka i nie wypuszczać, aż sie pogodzą. Resto wzięła przyjaciółkę pod ramie i poszły. W drugim końcu szkoły Marco zagadnął Leona:
- O, hej stary muszę ci coś pokazać. Chodz! - odeszli razem. Cała czwórka spotkała sie przed
schowkiem. Marcesca wymieniła porozumiewawcze spojrzenia i szybkim ruchem wepchnęli dwójkę do pomieszczenia.
- Nie wypuściły was dopóki nie pogadacie i nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego! - Na krzyk Marco Leon skrzywił sie.
- Ale co? - odkrzyknał
- Wszystko. - Teraz pozostawało tylko jedno, czekać.
- Wiesz o co im chodzi? - Verdas był totalnie zdezorientowany. Vilu wiedziała o co chodzi, ponieważ znała dość długo Francesce i wiedziała co chodziło jej po głowie. Westchnela cieżko.
- Ona chce żebyśmy do siebie wrócili.
- Przecież to ona powiedziała mi, ze mnie nie kochasz. - Według szatyna to wszystko nie trzymało sie kupy.
- Ale to sie zmieniło. - Leon pokiwał powoli głowa. W końcu wszystko miało trochę sensu.
- Nadal trochę nie rozumiem. - Westchnela, faceci im wszystko trzeba mowić wprost.
- Kocham cię, rozumiesz?! Codziennie coraz bardziej! Nie moge tak ży... - nie dokończyła, bo chłopak przerwał jej pocałunkiem. Podsłuchująca za drzwiami para po ustających krzykach domyślili sie co teraz sie dzieje. Po paru minutach Leon zaczął szarpać klamkę, a oni wypuścili ich na wolność.
...........
To historia dla tych, którzy nie wiedzą czy można zakochać sie w najlepszym przyjacielu? Otóż tak, trzeba tylko umieć rozgraniczyć cienką granice miedzy miłością i przyjaźnią.
KONIEC
sobota, 30 listopada 2013
kawały o serialu violetta
Dzwoni leon do sklepu mięsnego gdzie pracuje diego i pyta:
- Czy ma pan kurze nóżki?
- Mam
- Czy ma pan skrzydełka?
- Także mam.
- A ma pan świński ryj?
- Tak
- No to musi pan naprawdę śmiesznie wyglądać.
- Panie doktorze ( leonie ), piec lat temu poradził mi pan znakomity sposób na
reumatyzm - unikać wilgoci. Jestem wyleczony! - powiedział diego
- Znakomicie! A co panu teraz dolega?
- Nic. Chciałbym zapytać, czy mogę się już wykąpać?
Dwa ptaki siedzą na gałęzi. ( violetta i len )
Obok nich z gałęzi skacze żółw ( diego ) i próbuje latać.
W pewnym momencie jeden ptak mówi do drugiego:
- Ty Leon może mu powiemy, że został adoptowany.
Pani pyta diego :
- diego powiesz jakieś zdanie w trybie oznajmującym?
- Koń ciągnie wóz.
- Brawo! A teraz przekształć to zdanie tak aby było zdaniem rozkazującym.
- Wio!
Bliźniaki wracają ze szkoły i od progu wołają:
- Mamo, mamo! ( violetto ) Wygrałaś konkurs klasowy "Czyja mama jest najpiękniejsza?". Wszyscy głosowali na swoje własne mamy, a Ty dostałaś dwa głosy....
pani pyta się maxiego :
Co to znaczy jak ktoś znajdzie 4 podkowy?
- To znaczy, że gdzieś w pobliżu koń lata boso.
Baśniowa kraina.....
Wchodzi grupa dzieci: ( diego, tomas, ludmiłą, herman,żejt z bratem )
- Oooo popatrzcie rzeka czekolady!!!!!!
Mniam, mniam, pycha!!!
Jedzą, jedzą ....... i jedzą...
Nagle odzywa się faun (Pół człowiek pół owca):
- eeeeeejjjjjj!!!! TO KANALIZACJA!!!!!!!!!
Idzie przez pustynie tomas i widzi stoisko z krawatami.
Sprzedawca oferował mu krawat ale nie chciał kupić.
Idzie dalej widzi restaurację.
Chce wejść ale strażnik mówi, że bez krawatu pan nie wejdzie.
- Czy ma pan kurze nóżki?
- Mam
- Czy ma pan skrzydełka?
- Także mam.
- A ma pan świński ryj?
- Tak
- No to musi pan naprawdę śmiesznie wyglądać.
- Panie doktorze ( leonie ), piec lat temu poradził mi pan znakomity sposób na
reumatyzm - unikać wilgoci. Jestem wyleczony! - powiedział diego
- Znakomicie! A co panu teraz dolega?
- Nic. Chciałbym zapytać, czy mogę się już wykąpać?
Dwa ptaki siedzą na gałęzi. ( violetta i len )
Obok nich z gałęzi skacze żółw ( diego ) i próbuje latać.
W pewnym momencie jeden ptak mówi do drugiego:
- Ty Leon może mu powiemy, że został adoptowany.
Pani pyta diego :
- diego powiesz jakieś zdanie w trybie oznajmującym?
- Koń ciągnie wóz.
- Brawo! A teraz przekształć to zdanie tak aby było zdaniem rozkazującym.
- Wio!
Bliźniaki wracają ze szkoły i od progu wołają:
- Mamo, mamo! ( violetto ) Wygrałaś konkurs klasowy "Czyja mama jest najpiękniejsza?". Wszyscy głosowali na swoje własne mamy, a Ty dostałaś dwa głosy....
pani pyta się maxiego :
Co to znaczy jak ktoś znajdzie 4 podkowy?
- To znaczy, że gdzieś w pobliżu koń lata boso.
Baśniowa kraina.....
Wchodzi grupa dzieci: ( diego, tomas, ludmiłą, herman,żejt z bratem )
- Oooo popatrzcie rzeka czekolady!!!!!!
Mniam, mniam, pycha!!!
Jedzą, jedzą ....... i jedzą...
Nagle odzywa się faun (Pół człowiek pół owca):
- eeeeeejjjjjj!!!! TO KANALIZACJA!!!!!!!!!
Idzie przez pustynie tomas i widzi stoisko z krawatami.
Sprzedawca oferował mu krawat ale nie chciał kupić.
Idzie dalej widzi restaurację.
Chce wejść ale strażnik mówi, że bez krawatu pan nie wejdzie.
środa, 27 listopada 2013
One part Femiła: L + F ( one part z okazji dwumiesiecznicy)
*Ludmiła*
Minęły już 2 lata, 6 miesięcy, 4 dni, 7 godzin i 2 sekundy, 3 sekundy, 4 sekundy... Odkąd mnie zostawił. Tak bardzo tęsknię, ale nie mam mu za złe, ze wyjechał. Przecież musiał. Codziennie rano budze sie i myśle: Moze dziś wróci? Ale moje przypuszczenia sie nie sprawdzają. Przed wyjazdem Federico dał mi bransoletkę z napisem: L + F = <3 Nigdzie sie bez niej nie ruszam. Nadal chodzę do Studia, dzisiaj mam prezentacje. Napisałam piosenkę o tym, jak bardzo tęsknię. O, teraz ja...
Chyba nawet nieźle mi poszło... Co mogłabym zrobić żeby tu był? Chyba tylko jedno-czekać.
*Federico*
Ile jeszcze czasu zanim wrócę? Moze Ludmiła ma już kogoś? Czy jeszcze mieszka w BA? Tyle pytań bez odpowiedzi krążyło w mojej głowie. Wszystko układało sie tak dobrze. byliśmy razem juz 3 miesiące, ale nieszczęście dopada nas zza rogu gdy sie go nie spodziewamy... Prawda? Moja mama dostała prace w Meksyku i musiałem wyjechać niestety. Wlasnie przeglądam nasze zdjęcia. Jak ja bardzo za nią tęsknię! Pamietam jak pierwszy raz sie spotkaliśmy...
*Wspomnienia Federico*
Pewnym krokiem wszedłem do Studia. Przyjechałem tu na wymianę. To miejsce było niesamowite. Ludzie tańczyli, śpiewali... Zapatrzyłem sie na grupę tańczących ludzi i wpadłem na kogoś, ta osoba wyładowała na podłodze.
- O Jezu przepraszam nie chciałem! - zacząłem sie tłumaczyć i wtedy sie obrocilem. Zobaczyłem śliczną blondynkę, szczupła, pełne usta. Poprostu mój ideał. Zaczarowała mnie. Myślałem, ze
przyglądam jej sie godzinami, ale to był ułamek sekundy
- Nic sie nie stalo. Ja Poprostu jestem trochę niezdarna.- Jej twarz oblała sie rumieńcem, a ja Wyciągnąłem do niej rękę i pomogłem jej wstać. Dzieliły nas centymetry. Najpierw spojrzelismy
sobie w oczy, a potem na nasze ręce. Szybko sie opamietalismy i odskoczylismy od siebie, jakby nas prąd kopnął.
- Federico - postanowiłem uratować niezreczną sytuacje. Wyciągnąłem do niej rękę.
- Ludmiła - Juz wiedziałem, że to dziewczyna mojego życia.
- Przyjechałem na wymianę - powiedziałem z uśmiechem
- Moze cię odprowadzenie - zaproponowała, a ja sie odrazu zgodziłem. Chodziłem za nią jak zahipnotyzowany...
* Teraźniejszość *
Na same wspomnienia uśmiech cisnął mi sie na twarz. Dlaczego to wszystko zapamiętałem? Może
dlatego ze wspominam te sytuacje tysiąc razy dziennie.
- Fede! - z zamysłem wyrwała mnie mama, która najprawdopodobniej wróciła z pracy.
- Słucham. - odpowiedziałem znudzony. Dopiero teraz spojrzałem na jej uśmiech i duże oczy. To było dziwne...
- Wracamy do BA! Przenoszą mnie! - zatkało mnie. Znów zobaczę Ludmi!!! - I, nie cieszysz sie?
- Nie cieszę?! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - rzuciłem jej sie na szyje.
*Ludmiła*
Wróciłam do domu bardziej padnięta niż zwykle. Ta piosenka chyba mnie zdołowała.Muszę go
zobaczyć... Tylko jak? Nagle mnie olśniło. Podbiegłam do laptopa i kupiłam lot do Meksyku na sobotę wieczór. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej? ...................
Rano obudziłam sie gotowa do wyjazdu. Z szuflady wygrzebałam jego adres i numer telefonu. Zeszlam na sniadanie w bardzo dobrym nastroju.
- Mamo tato, wieczorem lecę do Meksyku! - oznajmilam jak gdyby nigdy nic. Mamie i tacie oczy
wyszły na wierzch, ale ostatecznie sie zgodzili.
*Federico*
Mam lot w nocy z soboty na niedziele. Wlasnie pakuje ostatnie rzeczy. Mama zawołała mnie na kolacje. Po skończonym posiłku wziąłem swoją walizkę i opuscilismy dom. Nareszcie... Po dotarciu na lotnisku byłem juz zmęczony... I chyba dostałem chalucynacji. Czy to Lu?! Wtedy dziewczyna zauważyła mnie. Podbiegła i rzuciła sie na szyje. Jak mi tego brakowało.
- Przyjechałam do ciebie!!! - krzyknęła moja zrozentuzjowana dziewczyna.
- Nie potrzebne... - jej wyraz twarzy posmutnial, a ja nadal pozostawalem uśmiechnięty. - Wracam do BA!!! - wtedy ja pocałowałem. Musieliśmy nadrobić dwa lata, wiec trochę to trwało............................
..................................................................................................................................................................
- I co było dalej?! - zapytała moja kochana córeczka Mercedes.
- A dalej żyli długo i szczęśliwie... - odpowiedzieliśmy równo z moja żoną, patrząc sobie głęboko w oczy.
KONIEC <3
Minęły już 2 lata, 6 miesięcy, 4 dni, 7 godzin i 2 sekundy, 3 sekundy, 4 sekundy... Odkąd mnie zostawił. Tak bardzo tęsknię, ale nie mam mu za złe, ze wyjechał. Przecież musiał. Codziennie rano budze sie i myśle: Moze dziś wróci? Ale moje przypuszczenia sie nie sprawdzają. Przed wyjazdem Federico dał mi bransoletkę z napisem: L + F = <3 Nigdzie sie bez niej nie ruszam. Nadal chodzę do Studia, dzisiaj mam prezentacje. Napisałam piosenkę o tym, jak bardzo tęsknię. O, teraz ja...
Chyba nawet nieźle mi poszło... Co mogłabym zrobić żeby tu był? Chyba tylko jedno-czekać.
*Federico*
Ile jeszcze czasu zanim wrócę? Moze Ludmiła ma już kogoś? Czy jeszcze mieszka w BA? Tyle pytań bez odpowiedzi krążyło w mojej głowie. Wszystko układało sie tak dobrze. byliśmy razem juz 3 miesiące, ale nieszczęście dopada nas zza rogu gdy sie go nie spodziewamy... Prawda? Moja mama dostała prace w Meksyku i musiałem wyjechać niestety. Wlasnie przeglądam nasze zdjęcia. Jak ja bardzo za nią tęsknię! Pamietam jak pierwszy raz sie spotkaliśmy...
*Wspomnienia Federico*
Pewnym krokiem wszedłem do Studia. Przyjechałem tu na wymianę. To miejsce było niesamowite. Ludzie tańczyli, śpiewali... Zapatrzyłem sie na grupę tańczących ludzi i wpadłem na kogoś, ta osoba wyładowała na podłodze.
- O Jezu przepraszam nie chciałem! - zacząłem sie tłumaczyć i wtedy sie obrocilem. Zobaczyłem śliczną blondynkę, szczupła, pełne usta. Poprostu mój ideał. Zaczarowała mnie. Myślałem, ze
przyglądam jej sie godzinami, ale to był ułamek sekundy
- Nic sie nie stalo. Ja Poprostu jestem trochę niezdarna.- Jej twarz oblała sie rumieńcem, a ja Wyciągnąłem do niej rękę i pomogłem jej wstać. Dzieliły nas centymetry. Najpierw spojrzelismy
sobie w oczy, a potem na nasze ręce. Szybko sie opamietalismy i odskoczylismy od siebie, jakby nas prąd kopnął.
- Federico - postanowiłem uratować niezreczną sytuacje. Wyciągnąłem do niej rękę.
- Ludmiła - Juz wiedziałem, że to dziewczyna mojego życia.
- Przyjechałem na wymianę - powiedziałem z uśmiechem
- Moze cię odprowadzenie - zaproponowała, a ja sie odrazu zgodziłem. Chodziłem za nią jak zahipnotyzowany...
* Teraźniejszość *
Na same wspomnienia uśmiech cisnął mi sie na twarz. Dlaczego to wszystko zapamiętałem? Może
dlatego ze wspominam te sytuacje tysiąc razy dziennie.
- Fede! - z zamysłem wyrwała mnie mama, która najprawdopodobniej wróciła z pracy.
- Słucham. - odpowiedziałem znudzony. Dopiero teraz spojrzałem na jej uśmiech i duże oczy. To było dziwne...
- Wracamy do BA! Przenoszą mnie! - zatkało mnie. Znów zobaczę Ludmi!!! - I, nie cieszysz sie?
- Nie cieszę?! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - rzuciłem jej sie na szyje.
*Ludmiła*
Wróciłam do domu bardziej padnięta niż zwykle. Ta piosenka chyba mnie zdołowała.Muszę go
zobaczyć... Tylko jak? Nagle mnie olśniło. Podbiegłam do laptopa i kupiłam lot do Meksyku na sobotę wieczór. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej? ...................
Rano obudziłam sie gotowa do wyjazdu. Z szuflady wygrzebałam jego adres i numer telefonu. Zeszlam na sniadanie w bardzo dobrym nastroju.
- Mamo tato, wieczorem lecę do Meksyku! - oznajmilam jak gdyby nigdy nic. Mamie i tacie oczy
wyszły na wierzch, ale ostatecznie sie zgodzili.
*Federico*
Mam lot w nocy z soboty na niedziele. Wlasnie pakuje ostatnie rzeczy. Mama zawołała mnie na kolacje. Po skończonym posiłku wziąłem swoją walizkę i opuscilismy dom. Nareszcie... Po dotarciu na lotnisku byłem juz zmęczony... I chyba dostałem chalucynacji. Czy to Lu?! Wtedy dziewczyna zauważyła mnie. Podbiegła i rzuciła sie na szyje. Jak mi tego brakowało.
- Przyjechałam do ciebie!!! - krzyknęła moja zrozentuzjowana dziewczyna.
- Nie potrzebne... - jej wyraz twarzy posmutnial, a ja nadal pozostawalem uśmiechnięty. - Wracam do BA!!! - wtedy ja pocałowałem. Musieliśmy nadrobić dwa lata, wiec trochę to trwało............................
..................................................................................................................................................................
- I co było dalej?! - zapytała moja kochana córeczka Mercedes.
- A dalej żyli długo i szczęśliwie... - odpowiedzieliśmy równo z moja żoną, patrząc sobie głęboko w oczy.
KONIEC <3
wtorek, 26 listopada 2013
kawały o diego leonie tomasie i violce cz 2
Policjant zatrzymuje samochód, którym jadą trzy osoby.
- Gratuluję - mówi policjant - jest pan tysięcznym kierowcą, który przejechał nową szosą.
Oto nagroda pieniężna od firmy budującej drogi!
Obok pojawia się reporter i pyta:
- Na co wyda pan te pieniądze?
- No cóż - odpowiada po namyśle leon - chyba w końcu zrobię prawo jazdy...
Violetta - Żona kierowcy z przerażeniem:
- Nie słuchajcie go panowie... On zawsze lubi żartować, gdy za dużo wypije!
W tym momencie z drzemki budzi się, siedzący z tylu herman i widząc policjanta zauważa:
- A nie mówiłem, że skradzionym samochodem daleko nie zajedziemy!.
Jedzie kierowca leon i widzi zielonego ludzika:
- Gratuluję - mówi policjant - jest pan tysięcznym kierowcą, który przejechał nową szosą.
Oto nagroda pieniężna od firmy budującej drogi!
Obok pojawia się reporter i pyta:
- Na co wyda pan te pieniądze?
- No cóż - odpowiada po namyśle leon - chyba w końcu zrobię prawo jazdy...
Violetta - Żona kierowcy z przerażeniem:
- Nie słuchajcie go panowie... On zawsze lubi żartować, gdy za dużo wypije!
W tym momencie z drzemki budzi się, siedzący z tylu herman i widząc policjanta zauważa:
- A nie mówiłem, że skradzionym samochodem daleko nie zajedziemy!.
Jedzie kierowca leon i widzi zielonego ludzika:
- Czemu stoisz na ulicy?
- Jestem bardzo głodny i jestem pedałem. - diego
Dał mu kanapkę i pojechał dalej.
Spotyka czerwonego ludzika: - tomasa
- Czemu stoisz na ulicy?
- Chce mi się pić i jestem pedałem.
Dał mu picie i pojechał dalej.
Widzi niebieskiego ludzika.
Wkurzony wysiada i pyta:
- A ty pedale czego chcesz?
- Prawo jazdy i dowód rejestracyjny, proszę.
sobota, 23 listopada 2013
One part Naxi: Po burzy zawsze wychodzi słońce...
- Yhhh Maxi - Natalia po raz kolejny dziś musiała nawrzeszczeć na swojego chłopaka. Ostatnio coraz częściej im się to zdarza.
- Co ja znowu zrobiłem?! - spytał zirytowani chłopak
- Jeszcze nie wiesz!? Wolisz spędzać czas z kumplami, niż ze mną!
- to było jednorazowe, No weź skarbie... - zaczął sie tłumaczyć, ale Naty mu przerwała:
- Nie mów tak do mnie!!! - odeszła, a maxi na to patrzył. Oboje cierpieli tak samo. Łzy spływały po jej policzkach tworząc strumienie. Ostatnio bardzo sie od siebie oddalili. Może to nie był ten jedyny/a - takie myśli kłebiły sie w ich głowach. Maxi postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Kupił kwiaty, czerwone róże - jej ulubione i poszedł do jej domu. Po drodze układał sobie co dokładnie powie. Miał juz gotową formułke, gdy doszedł do drzwi Navarro. Teraz, albo nigdy - pomyślał i odetchnąl głęboko. Zapukał, otworzyła mu mama Natalii.
- Dzień dobry pani Navarro - ponte uśmiechnął sie szeroko.
- witaj maximilliano - pani domu wpusila go do środka.
- Nata, masz gościa - Krzyknęła, a po chwili na dół zeszła jego księżniczka. Pomimo opóchnietych oczu była śliczna.
- Cześć, możemy pogadać - zapytał z nadzieją. Nata chciała zachować pozory przy rodzicielce wiec powiedziała :
- Jasne. Mamo? - zwróciła sie do niej, a ta opuściła kuchie. Maxi mógł rozpocząć swój monolog.
- Wiem, ze źle sie zachowałem, ale przepraszam. Bardzo męczą mnie wyrzuty sumienia, proszę wybacz mi. A to dla ciebie - podał jej
róże, a ona wzięła je odrazu i powąchała.
- Są śliczne, ale maxi dajmy sobie czas. Moze ta kłótnia to znak -
gdy to mówiła jej serce pekalo na milion kawałków. Jego oczy sie zaszkliły, ale nie chciał tego dać po sobie poznać. - Powinniśmy zostać przyjaciółmi. - Nata uśmiechnęła sie lekko, a on zdobył sie na ten sztuczny uśmiech.
- Ale po burzy zawsze wychodzi słońce !!! - Maxi był bardzo uparty - Miłość przetrwa każdy problem, kłótnie - myślał ze mu sie udało, ale jednak...
- Chyba, ze ktoś ma odwieczne czarne chmury, problemy. Ja mowię serio Maxi - Chłopak postanowił teraz se poddać, ale potem powrócić ze zdwojoną siłą.
- Ale pamiętaj nigdy nie zapomnę - pocałował ją w policzek i wyszedł . Naty płakała i płakała wydawałoby sie ze bez końca, ale jednak zasnęła.
Tydzień pózniej:
Maxi czekał na zajęcia z tańca. Rozmyślał o Naty jak zwykle. Ten tydzień to była dla nich wieczność. Omijali sie szerokim łukiem żeby nie musieć na siebie patrzeć. To bardzo ich bolało. Jak co dzień o 8.05 Maxi przerywał swoje myślenie, żeby popatrzeć na Natalię wchodzącaą do studio. Tańczące czarne loki okalające twarz, rumiane policzki i ostatni element jakby układanki: pełne, czerwone usta. Tak bardzo brakowało mu jej pocałunków, uśmiechów, wszystkich wspólnych chwil.
Po zajęciach:
Natalia postanowiła sie przewietrzyć i pójść do parku, bo przecież
świeciło słońce, po co zmarnować taki dzien. Nie wiedziała ze na tak sam pomysł wpadł maxi. Chłopak po krótkiej przechadzce usiadł na
ławce przy studio i włączył Ahi estare. To była ich ulubiona piosenka. Mogli słuchać jej godzinami, byleby razem. Nata rownież zamierzała w tym kierunku. Usłyszała tą piosenkę i nogi same tam poniosły. Kiedy zauważyła maxiego zwolniła, a on powoli podszedł do niej. W tym samym czasie zaczęła sie burza. To ich nie obchodziło. Teraz byli tylko oni. Wyciągnął do niej rękę tak jakby chciał powiedzieć "Moge prosić?". Ona tylko ją chwyciła, bo nie mogła z siebie wydusić słowa. Zaczęli tańczyć w deszczu na środku placu. Co chwile grzmiało, ale oni tańczyli. Nic sie nie liczyło tylko tu i teraz. W końcu zabrzmiały ostatnie dźwięki piosenki. Przestało grzmieć. Odsunęli sie od siebie i popatrzyli w oczy. Pocałował ją. To nie był zwykły pocałunek, tylko magiczny. Tak bardzo tęsknili,
ale maxi, jak sobie obiecał powrócił ze zdwojoną siłą. Oderwali sie od siebie i zaświeciło słońce. Natalia odwróciła sie w jego stronę, a on objął ja w talii.
- A nie mówiłem, po burzy zawsze wychodzi słońce. - zaśmiali sie
- Noooo - teraz wiedzieli, że już zawsze bedą razem. Jeszcze chwile obserwowali słońce. A potem...
Żyli długo i szczęśliwie...
KONIEC <3
- Co ja znowu zrobiłem?! - spytał zirytowani chłopak
- Jeszcze nie wiesz!? Wolisz spędzać czas z kumplami, niż ze mną!
- to było jednorazowe, No weź skarbie... - zaczął sie tłumaczyć, ale Naty mu przerwała:
- Nie mów tak do mnie!!! - odeszła, a maxi na to patrzył. Oboje cierpieli tak samo. Łzy spływały po jej policzkach tworząc strumienie. Ostatnio bardzo sie od siebie oddalili. Może to nie był ten jedyny/a - takie myśli kłebiły sie w ich głowach. Maxi postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Kupił kwiaty, czerwone róże - jej ulubione i poszedł do jej domu. Po drodze układał sobie co dokładnie powie. Miał juz gotową formułke, gdy doszedł do drzwi Navarro. Teraz, albo nigdy - pomyślał i odetchnąl głęboko. Zapukał, otworzyła mu mama Natalii.
- Dzień dobry pani Navarro - ponte uśmiechnął sie szeroko.
- witaj maximilliano - pani domu wpusila go do środka.
- Nata, masz gościa - Krzyknęła, a po chwili na dół zeszła jego księżniczka. Pomimo opóchnietych oczu była śliczna.
- Cześć, możemy pogadać - zapytał z nadzieją. Nata chciała zachować pozory przy rodzicielce wiec powiedziała :
- Jasne. Mamo? - zwróciła sie do niej, a ta opuściła kuchie. Maxi mógł rozpocząć swój monolog.
- Wiem, ze źle sie zachowałem, ale przepraszam. Bardzo męczą mnie wyrzuty sumienia, proszę wybacz mi. A to dla ciebie - podał jej
róże, a ona wzięła je odrazu i powąchała.
- Są śliczne, ale maxi dajmy sobie czas. Moze ta kłótnia to znak -
gdy to mówiła jej serce pekalo na milion kawałków. Jego oczy sie zaszkliły, ale nie chciał tego dać po sobie poznać. - Powinniśmy zostać przyjaciółmi. - Nata uśmiechnęła sie lekko, a on zdobył sie na ten sztuczny uśmiech.
- Ale po burzy zawsze wychodzi słońce !!! - Maxi był bardzo uparty - Miłość przetrwa każdy problem, kłótnie - myślał ze mu sie udało, ale jednak...
- Chyba, ze ktoś ma odwieczne czarne chmury, problemy. Ja mowię serio Maxi - Chłopak postanowił teraz se poddać, ale potem powrócić ze zdwojoną siłą.
- Ale pamiętaj nigdy nie zapomnę - pocałował ją w policzek i wyszedł . Naty płakała i płakała wydawałoby sie ze bez końca, ale jednak zasnęła.
Tydzień pózniej:
Maxi czekał na zajęcia z tańca. Rozmyślał o Naty jak zwykle. Ten tydzień to była dla nich wieczność. Omijali sie szerokim łukiem żeby nie musieć na siebie patrzeć. To bardzo ich bolało. Jak co dzień o 8.05 Maxi przerywał swoje myślenie, żeby popatrzeć na Natalię wchodzącaą do studio. Tańczące czarne loki okalające twarz, rumiane policzki i ostatni element jakby układanki: pełne, czerwone usta. Tak bardzo brakowało mu jej pocałunków, uśmiechów, wszystkich wspólnych chwil.
Po zajęciach:
Natalia postanowiła sie przewietrzyć i pójść do parku, bo przecież
świeciło słońce, po co zmarnować taki dzien. Nie wiedziała ze na tak sam pomysł wpadł maxi. Chłopak po krótkiej przechadzce usiadł na
ławce przy studio i włączył Ahi estare. To była ich ulubiona piosenka. Mogli słuchać jej godzinami, byleby razem. Nata rownież zamierzała w tym kierunku. Usłyszała tą piosenkę i nogi same tam poniosły. Kiedy zauważyła maxiego zwolniła, a on powoli podszedł do niej. W tym samym czasie zaczęła sie burza. To ich nie obchodziło. Teraz byli tylko oni. Wyciągnął do niej rękę tak jakby chciał powiedzieć "Moge prosić?". Ona tylko ją chwyciła, bo nie mogła z siebie wydusić słowa. Zaczęli tańczyć w deszczu na środku placu. Co chwile grzmiało, ale oni tańczyli. Nic sie nie liczyło tylko tu i teraz. W końcu zabrzmiały ostatnie dźwięki piosenki. Przestało grzmieć. Odsunęli sie od siebie i popatrzyli w oczy. Pocałował ją. To nie był zwykły pocałunek, tylko magiczny. Tak bardzo tęsknili,
ale maxi, jak sobie obiecał powrócił ze zdwojoną siłą. Oderwali sie od siebie i zaświeciło słońce. Natalia odwróciła sie w jego stronę, a on objął ja w talii.
- A nie mówiłem, po burzy zawsze wychodzi słońce. - zaśmiali sie
- Noooo - teraz wiedzieli, że już zawsze bedą razem. Jeszcze chwile obserwowali słońce. A potem...
Żyli długo i szczęśliwie...
KONIEC <3
piątek, 22 listopada 2013
KAWAŁY Z LEONEM DIEGO VIOLETTĄ ITP
LEKARZ LEON
LEON I VIOLETTA SIEDZĄ NA ŁAWCE W PARKU NAGLE VIOLETTA NARZEKA
- LEON BOLI MNIE RĄCZKA
LEON BEZ NAMYSŁU CAŁUJE VIOLE W RĘKE
- JUŻ CI LEPIEJ ???
-TAK LEPIEJ , ALE TERAZ TO BOLI MNIE POLICZEK
LEON CAŁUJE SWOJĄ DZIEWCZYNĘ W POLIK
- A TERAZ CI LEPIEJ???
- TAK ALE TERAZ BOLĄ MNIE USTA
CHŁOPAK CAŁUJE JĄ W USTA
- CZY TERAZ JUŻ DOBRZE
- TAK
NAGLE PODCHODZI DIEGO I PYTA SIĘ LEONA
- A HEMOROJDY TEŻ PAN LECZY ??
SĄD
Przed sądem LEON wyjaśnia, dlaczego zabił DIEGO:
- Jadę sobie spokojnie ulicą, nagle jakiś facet zatrzymuje mnie i mówi:
- Daj MI VIOLETTE !!
- Dlaczego? - pytam groźnie.
- Prima Aprilis!!
To ja mu ROZKWASIŁEM NOS
- Jadę sobie spokojnie ulicą, nagle jakiś facet zatrzymuje mnie i mówi:
- Daj MI VIOLETTE !!
- Dlaczego? - pytam groźnie.
- Prima Aprilis!!
To ja mu ROZKWASIŁEM NOS
CDN...
poniedziałek, 18 listopada 2013
Marcesca
dalszy ciąg .........................................................
Fran spoglądała na płaczącego Andresa z niepokojem powiedziała mu tylko trzy słowa "zaczekaj tu chwilę'' poszła do sypialni po telefon i zadzwoniła do marco rozmowa nie była zbyt długa trwała zaledwie kilka minut ale fran musiała komuś się zwierzyć, po chwili zaczęła zbiegać po schodach rozmawiając z marco. Fran spadła i udeżyła głową w kant schodów .Andres usłyszał krzyk fran zaniepokojony próbował wywarzyć drzwi ,potem spojrzał przez okno w kuchni na schodach lerzała nieprzytomna fran.Dziewczyna wypowiedziała do marco przez spadający telefon jedno zdanie
''ja żyję tylko dla ciebie'' marco był dopiero na dworcu nie daleko domu fran ponieważ w samochodzie leona pękła opona a że nie mieli zapasowej musieli wrócić o 1:00 w nocy maco chciał to powiedzieś fran ale ni chciał jej budzić o tak późnej porze marco 5 minut później był już na miejcu spojrzał przez okno i zobaczył nieprzytomną fran a obok okna andresa .Marco nie pytał o nic tylko wziął się do roboty .3 ruchmi wyważył drzwi kazał andresowi zadzwonić pod 112 i wezwać pogotowie, andres pośpiesznie wykonał rozkaz . A marco nie tracąc ani chwili wziął fran na ręce i wyniósł z domu , lada moment podjerzało pogotowie .Lekarze nie dawali marco nadzieji ale marco pamiętał jej słowa usiadł nad nieprzytomną fran i powiedział z płaczem ''ja żyję tylko dla ciebię''
fran obudziła marco krzyczał ONA ŻYJE !!!!!CZEGO WIĘCEJ TRZEBA CHCIEĆ OD ŻYCIA .fran nie miała siły ale wypowiedziała szeptem dwa słowa KOCHAM CIĘ!!
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Fran i Marco wrócili do domu w którym marco wymienił schody na takie pokryte materiałem fran ucieszyła się z niespodzianki ale nie wiedziała co ją jeszcze czeka.Jak co wieczór usiedli na kanapie marco wygłupiał się i rozśmieszał fran. Marco został na noc ,spał na kanapie a fran u siebie. Wybiła 00:00 marco wstał i pomaszerował do pokoju fran uklęknął pzed jej łóżkiem zapalił światło i spytał wstajacą fran WYJDZIESZ ZA MNIE fran bez zastanowienia zgodziła się i rzuciła mu się w ramiona
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
dalszy ciąg .........................................................
Fran spoglądała na płaczącego Andresa z niepokojem powiedziała mu tylko trzy słowa "zaczekaj tu chwilę'' poszła do sypialni po telefon i zadzwoniła do marco rozmowa nie była zbyt długa trwała zaledwie kilka minut ale fran musiała komuś się zwierzyć, po chwili zaczęła zbiegać po schodach rozmawiając z marco. Fran spadła i udeżyła głową w kant schodów .Andres usłyszał krzyk fran zaniepokojony próbował wywarzyć drzwi ,potem spojrzał przez okno w kuchni na schodach lerzała nieprzytomna fran.Dziewczyna wypowiedziała do marco przez spadający telefon jedno zdanie
''ja żyję tylko dla ciebie'' marco był dopiero na dworcu nie daleko domu fran ponieważ w samochodzie leona pękła opona a że nie mieli zapasowej musieli wrócić o 1:00 w nocy maco chciał to powiedzieś fran ale ni chciał jej budzić o tak późnej porze marco 5 minut później był już na miejcu spojrzał przez okno i zobaczył nieprzytomną fran a obok okna andresa .Marco nie pytał o nic tylko wziął się do roboty .3 ruchmi wyważył drzwi kazał andresowi zadzwonić pod 112 i wezwać pogotowie, andres pośpiesznie wykonał rozkaz . A marco nie tracąc ani chwili wziął fran na ręce i wyniósł z domu , lada moment podjerzało pogotowie .Lekarze nie dawali marco nadzieji ale marco pamiętał jej słowa usiadł nad nieprzytomną fran i powiedział z płaczem ''ja żyję tylko dla ciebię''
fran obudziła marco krzyczał ONA ŻYJE !!!!!CZEGO WIĘCEJ TRZEBA CHCIEĆ OD ŻYCIA .fran nie miała siły ale wypowiedziała szeptem dwa słowa KOCHAM CIĘ!!
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Fran i Marco wrócili do domu w którym marco wymienił schody na takie pokryte materiałem fran ucieszyła się z niespodzianki ale nie wiedziała co ją jeszcze czeka.Jak co wieczór usiedli na kanapie marco wygłupiał się i rozśmieszał fran. Marco został na noc ,spał na kanapie a fran u siebie. Wybiła 00:00 marco wstał i pomaszerował do pokoju fran uklęknął pzed jej łóżkiem zapalił światło i spytał wstajacą fran WYJDZIESZ ZA MNIE fran bez zastanowienia zgodziła się i rzuciła mu się w ramiona
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
sobota, 16 listopada 2013
one part marcesca
Marcesca
Marco i fran to dwa amorki niezwawsze się ze sobą zgadają .Marko to miły i przystojny chłopak który prawie od zawsze kocha się w Francesce .Marco ku namowie fran idzie na egzamin wstępny do studia "one beat,, kiedy dowiaduje się że dołącza do ekipy jest strasznie podekscytowany zarówno on i fran ciszą się stego szaleńczo.Fran poraz pierwszy ujrzała marca na karaoke na które zaprosił je natrętny Diego w tych jego obcisłych jeansach , Fran nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia ale Marco wydał jej się bardzo przystojnym i miłym chłopakiem . a teraz krótkie opowiadanko o Marco i Fran.............................................................Marco był zmęczony po próbie swojej kapeli ,,Marco and friends''
wychodził z garażu jego kolegi Leona był równiż podekscytowany trasą koncertową w którą mieli wyjechać za dwa dni.Franczeska
była smutna ponieważ zerwał z nią jej chłopak Andres .Zarówno obydwoje byli podminowani spotkali się całkiem przypadkowo na ławce w parku.Francesca zaczęła płakać ku ździwieniu chłopaka ,Marco zaniepokojony zapytał piękną dziewczynę która nie miła się komu zwierzyć ,po krótkim namyśle postanowiła odpowiedzieć nieznajomemu opowiedziała mu o przykrościach jakie ją spotkały Marco zaproponował jej filirzankę ciepłego kakao u niego w domu
rozrzalona Francesca zgodziła się .Marco i Francesca po drodze opowiadali sobie o swoim życiu ,marco opowiadał francesce że jego tata jest biznesmenem a jego mama jest kucharką i pracuje za granicą .fran nie znała swojej prawdziwej rodziny miała nadzieje że kiedyś ją pozna jedyną bliską jej osobą był Andres który zerwał z nią dla innej dziewczyny fran ciągle zadawała sobie pytanie czemu on ją zostawił? Marco był poruszony historią fran uznał że fran jest dziewczyną jego życia lecz nie chciał zaczynać tak szybko nie tylko dla tego że zerwał z nią chłopak ale dla tego że znali się tak krótko się znali.
miesiąc później............................
Marco i Fran byli już parą fran kochała marco najbardziej na świecie w końcu niemiała nikogo poza nim oszalała na jego punkcie zblirzała się trasa koncertowa Marco fran pragnęła tam jechać razem znim lecz Leon nie miał miejsca w autobusie Marco powiedział że musi jechć sam lecz fran wydawało się to bardzo podejrzane lecz ufała swojemu chłopakowi jak nikomu innemu więc postanowiła zostać i spędzić weekend samotnie w spokoju w domu. Była 8:00 fran obudził dzwonek do drzwi zbiegła po schodach na duł otworzyła z niepokojem drzwi wiedziała że to nie marco ponieważ on wraca dopiero w poniedziałek ku jej ździwieniu ukazał się andres błagający ją o przebaczenie fran uznała że nic bardziej jej ździwić nie mogło odmówiła klęczącemu andresowi aaaaaa dalsza część później
Weźcie obczajcie Leona
Leon - tak naprawdę Jorge Blanco. Leon to chodzący ideał, chyba nikt nie jest taki wysportowany i przystojny. Zobaczcie jaką on ma klatę! PADNIECIE Z WRAŻENIA! Jego twarz (nie to co goryl - diego) to cud. Jorge Blanco jest piekny, jak spojrzysz na niego to wszystko stanie sie kolorowe i piekne. Ubiera się zawsze jak przystojniak. Widzieliście jego motor, jak się wpatrzycie to zobaczycie
KSIĘCIA PRZYSTOJNIAKA NA BIAŁYM RUMAKU!!! <3
P.S. LEON TO CIACHO!!! <3 <3 <3
sobota, 2 listopada 2013
po 20 latach
spotkanie po llaach przyjaciół ze studia było extra..... prawie
kiedy violka zobaczyła diego odrazu uciekła do toalety ( błe)u.
- leon dlaczego on tu jest? - zapytała swojego chłopaka
- niewiem - zł leon do czerwoności pomyślał, że mu zaraz nos rozkwasi...
na dodatek wlazł ten pacan tomas. kiedy violetta go zabaczyła,
specjalnie pocałowała swojego facia
.
-cześć violu-powiedziaał pacan
-cześć- powiedziała przez zęby
- no wiesz że lary nie będzie ?
- to chociaż jedna dobra wiadom.
ich rozmowa była do kitu
.....::
wszyscy zaczeli tańczyć. maksi z nati poszli do hotelu , nati złamała paznokieć
leon pod pache zataszczył viole
no ale herman powiedział violi że ma nie flirtować z mięśniakiem
* miesiąc później...
leon dzwoni do violi na skapie...
*leon*
czemu ona nie odbiera o co chodzi, mam nadzieje że to nie chodzi o tomasa czy diego bo chyba ich zabije. no wsumie moge do niej pojechać.n
....
ku rozczarowaniu młodego faceta , violetty w domu nie było . to było dziwne bo nawet olgi czy ramalo nie było. na drzwiach wisiała kartka- viola złamała noge..
*leon*
jeśli zrobił jej to tomas lub ten ..ten... pupek to nie rencze za siebie. poproztu nakopie im albo nie. koniec tego jade tam.
...
nagle leon na drodze widzi diego gagatka z kwiatani czekoladkami misiem itp
a leon dociska gaz ale długo sie tym nie nacieszył dwa km dalej jedzie tomas wtedy leon nie wytrzymuje dzwoni do niedo na telefon i karze otworzyć okno w samochodzie-
- ty łajzi jak śmiesz jechać do violi - krzyczy nabuzowany , ale nadal przystojny leoś
-sory cie bardzo ale to ja mam ślic
znego pypcia a nie ty panie anty romeo
...
kiedy wszyscy wparowali na sale do violi to sie zaczęło
- weź mn ja mam mięśnisweete- kzyczy leeon
-ale to ja mam t pypcia -powiedział tomas
-aleb to moje mięśne kochasz
..................
Violetta wyszła ze szpitala i kto czekał na nią - trzej muszkieterowie od 7 bleści
*diego*
leon nie no on ten brutal skradz mi viole co ja mam zrobić _____ ide na siłownie
ale czy to pomaga ? nie . a ten tomas mnie rozbraja czy ja mam 0 miejsce u violki ? kurde co ona widzi w tych przypałach ?
*violetta*
co ja mam zrobić ? dlaczego oni sie o mnie biją tak i tak wybiore leona ale dam im jeszcze czas to takie żałosne że aż słodkie- możę troszke
leon
ma fryza extra
i ma mięśnie co nie miara
super gusta
i mnie kocha najbardziej
tomas
błę pypcio
włosy tuste jakby taplały sie w smalcu
chudy jak nic
dekiel no a jak
diego
puszysty
bez gusty
kwiaty od niego są jak glony
śmierdzi potem
i ta jego krzywa gęba
....
diego przychodzi pod dom violetty żeby zaśpiewać jej piosenke, ale przychodzą kumple z paki ,,bije się o ukochaną " no i co sie zaczyna :
- po co tu przylazłeś ?- pyta sie pypeć
- po serce violi - diego nie przejmuje się mięśniaczkiem
- ej no to moja violetta - mięśniaczek wie że zawsze wygra z bobkami
- violetta !!!!! - krzyczy zirytowany diego
- ojć - violetta wyglądając przez okno spuszcza tableta a ten rozbija się na części
- kupie ci nowego , lepszego kotku !! - krzyczy leoś
...
rok później
leon przychodzi do violetty aby pomóc jej w przeprowadzce < no a gdzie do niego > tata leona zaproponował hermanowi wspólny biznes a ten sie zgodził!!!
- teraz będziesz tylko moją księżniczką - powiedział leon
- ty będziesz moim romeo - powiedziałą viola
kiedy violka zobaczyła diego odrazu uciekła do toalety ( błe)u.
- leon dlaczego on tu jest? - zapytała swojego chłopaka
- niewiem - zł leon do czerwoności pomyślał, że mu zaraz nos rozkwasi...
na dodatek wlazł ten pacan tomas. kiedy violetta go zabaczyła,
specjalnie pocałowała swojego facia
.
-cześć violu-powiedziaał pacan
-cześć- powiedziała przez zęby
- no wiesz że lary nie będzie ?
- to chociaż jedna dobra wiadom.
ich rozmowa była do kitu
.....::
wszyscy zaczeli tańczyć. maksi z nati poszli do hotelu , nati złamała paznokieć
leon pod pache zataszczył viole
no ale herman powiedział violi że ma nie flirtować z mięśniakiem
* miesiąc później...
leon dzwoni do violi na skapie...
*leon*
czemu ona nie odbiera o co chodzi, mam nadzieje że to nie chodzi o tomasa czy diego bo chyba ich zabije. no wsumie moge do niej pojechać.n
....
ku rozczarowaniu młodego faceta , violetty w domu nie było . to było dziwne bo nawet olgi czy ramalo nie było. na drzwiach wisiała kartka- viola złamała noge..
*leon*
jeśli zrobił jej to tomas lub ten ..ten... pupek to nie rencze za siebie. poproztu nakopie im albo nie. koniec tego jade tam.
...
nagle leon na drodze widzi diego gagatka z kwiatani czekoladkami misiem itp
a leon dociska gaz ale długo sie tym nie nacieszył dwa km dalej jedzie tomas wtedy leon nie wytrzymuje dzwoni do niedo na telefon i karze otworzyć okno w samochodzie-
- ty łajzi jak śmiesz jechać do violi - krzyczy nabuzowany , ale nadal przystojny leoś
-sory cie bardzo ale to ja mam ślic
znego pypcia a nie ty panie anty romeo
...
kiedy wszyscy wparowali na sale do violi to sie zaczęło
- weź mn ja mam mięśnisweete- kzyczy leeon
-ale to ja mam t pypcia -powiedział tomas
-aleb to moje mięśne kochasz
..................
Violetta wyszła ze szpitala i kto czekał na nią - trzej muszkieterowie od 7 bleści
*diego*
leon nie no on ten brutal skradz mi viole co ja mam zrobić _____ ide na siłownie
ale czy to pomaga ? nie . a ten tomas mnie rozbraja czy ja mam 0 miejsce u violki ? kurde co ona widzi w tych przypałach ?
*violetta*
co ja mam zrobić ? dlaczego oni sie o mnie biją tak i tak wybiore leona ale dam im jeszcze czas to takie żałosne że aż słodkie- możę troszke
leon
ma fryza extra
i ma mięśnie co nie miara
super gusta
i mnie kocha najbardziej
tomas
błę pypcio
włosy tuste jakby taplały sie w smalcu
chudy jak nic
dekiel no a jak
diego
puszysty
bez gusty
kwiaty od niego są jak glony
śmierdzi potem
i ta jego krzywa gęba
....
diego przychodzi pod dom violetty żeby zaśpiewać jej piosenke, ale przychodzą kumple z paki ,,bije się o ukochaną " no i co sie zaczyna :
- po co tu przylazłeś ?- pyta sie pypeć
- po serce violi - diego nie przejmuje się mięśniaczkiem
- ej no to moja violetta - mięśniaczek wie że zawsze wygra z bobkami
- violetta !!!!! - krzyczy zirytowany diego
- ojć - violetta wyglądając przez okno spuszcza tableta a ten rozbija się na części
- kupie ci nowego , lepszego kotku !! - krzyczy leoś
...
rok później
leon przychodzi do violetty aby pomóc jej w przeprowadzce < no a gdzie do niego > tata leona zaproponował hermanowi wspólny biznes a ten sie zgodził!!!
- teraz będziesz tylko moją księżniczką - powiedział leon
- ty będziesz moim romeo - powiedziałą viola
KONIEC
PISAĆ KOMY
One part: trzy pamiętne słowa
Na zewnątrz zupełnie inni.Ona: nieśmiała i skryta w sobie, on: arogancki i zbyt pewny siebie. W środku tacy sami: wrażliwi.
2 lata wcześniej:
Dziś pierwszy dzień w liceum - pomyślała Natalia, czesząc włosy. Nowe znajomości, nowi ludzie, wszystko nowe. Westchnęła ciężko i zeszła na śniadanie. Upiła łyka herbaty, zjadła kanapkę i zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Hej, hej - jak zwykle uśmiechnięta Ludmi
- Cześć Lu - wzięłam plecak i teczkę i ruszyłyśmy.
Chłopak powoli zjadał płatki ( corn flakesy ) i obserwował każdy ruch zabieganej matki.
- Skończyłem - oznajmił i odniósł miseczkę do zlewu
- Powodzenia - uśmiechnęła się ciepło i odeszła do pokoju.
- Pa - krzyknął Maxi poprawiając czapkę. Nacisnął klamkę i wyszedł.
- Trochę się denerwuję Lu - powiedziała Nata obgryzając paznokcie
- Wyluzuj się - Lu, jak zwykle oaza spokoju.
I wtedy do sali wszedł on. Włosy ukrywał pod kolorową czapką, jeansy i T-shirt. Była oczarowana. Pił owocowy koktajl patrzył w telefon. Nie zauważył jej i cały koktail wylądował na głowie Natalii.
- Uważaj jak łazisz ofermo!!! - krzyknął Maxi
- Co, to ty nie patrzysz!!! - chłopak strasznie ją zirytował. Maxi dopiero teraz spojrzał na nią. Czarne kręcone włosy, piękne usta i duże błyszczące oczy.
- Cały koktajl na marne! - krzyknął
- Debil - odeszła.
- Naty czekaj - Ludmiła pobiegła za przyjaciółką. Pomogła jej zetrzeć kokmtajl i poszły na lekcje.
- Dzień dobry - powiedziała nauczycielka matematyki. Dalej Natalia i Maxi nie słuchali, cały czas na siebie patrzyli, ale tak żeby nikt nie zauważył. Zadne z nich nie chciało żeby prawda wyszła na jaw.
Terażniejszość:
Natalia wysiadła z czarnego samochodu, a za nią Violetta i Lu.
- Dzięki bracie - pocałowała go w policzek i poszły.
- O nie to Ponte - powiedziała Natałia i schowała się za Vilu.
-Spoko będzie ok - pocieszyła ją viola
- O kogo tu mamy. Navaro. Pozbyłaś się pryswzcza na nosie.- zakpił chłopak i wytrącił jej z rąk teczkę. Wszystkie zadania wyleciały i rozsypały sie po ulicy. Maxi z ciekastwa podniósł jedną kartkę i przeczytał czerwony napis:
- Bardzo dobry sposób Natalio, trzymaj tak dalej. - Jaki wstyd pomyślała - hhahahahahaha, Heredia zobacz jaki pupilek naszej matematyczki - i oboje wybuchli śmiechem. To były zadania z kółka Natalii.
- Przestańcie - krzyknęły równocześnoie Vilu i Lu.
- Chodżcie - Naty zebrała resztę papierów i odeszły. Poszły do szatni założyły stroje na w-f. Znienawidzony przez czarnowłosą przedmiot.
- Dzisiaj zajmiemy się koszykówką - poznajmił nauczyciel, a naty zamarła.
- Nienawidzę tego sportu - szepnęła do Cami, która była zachwycona.
- Nie denerwuj się poradzisz sobie - uśmiechnęła się i poszła po piłkę. Zaczęli ćwiczyć dwutakt.
- Dobrze Verdas, tak trzymaj Torres - komentował trener - Navaro, postaraj się trochę - Naty bezradna opadła na ławkę. O idzie Ponte pewnie będzie się nabijał- pomyślała.
- Hej - powiedział i usiadł koło niej. Natalia zdziwiła się, o co mu chodzi??? - Mam dzisiaj SKS-y z kosza potem mogę zostać i pomóc ci, poćwiczyć z tobą. - To chyba żarty
- Serio? - zapytała
No, dleczego nie? - uśmiechnął się, taqk normalnie nie złowrogo, todziwne.
- O której? - Natalia postanowiła zatrzymać poker face'a
- Trening zaczyna się o 16.00
- Przyjdę - powiedziała i odeszła
Trening:
Natalia siedziała na ławce i bacznie obserwowała Maxiego. Był niezły w kosza. Trening dobiegł końca, Zostali sam na sam.
- To może dwutakt - zaproponował, a ona tylko pokiwała głową, bo nie mogła wydusić ani słowa. Maxi pokazał jej jak ma to zrobić, a ona to powtórzyła. Ręce latały we wszystkie strony, nie mogła się skupić.
- Nie, popatrz - chłopak rzucił do kosza, a potem podał jej piłkę Naty stanęła na jego miejscu, a on dotknął jej rąk i kierował nimi tak, żeby trafiła. No i, udało się. Poćwiczyli jeszceze trochę i poszli do domów. Naty była zdziwiona, on był no0rmalny jak nigd.
Następnego dnia:
Na w-fie naty dostała 5, odrazu pobiegła do Maxiego się pochwalić
- Maxi udało się - krzyknęła uradowana. Maxi się skrzywił, tak samo jak diego i tomas, z którymi rozmawiał.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał, a ona wybiegła z płaczem. to zauważyła Lu, która za nią pobiegła. Dopiero w szatni pozwoliła sobie płakać jak dziecko.
- Naty nie płacz. - Lu pogłaskała ją po włosach - on nie jest tego wart - dodała. Naty wróciła na zajęcia. Reszta zajęć dłużźyła się jej niemiłosiernie. Po zajęciach walnęła się na łóżko, ale jej spokój nie potrwał długo.
- Naty ktoś do ciebie - zawołała mama, oooooo nie.. Zwlokła się po schodach dla kogo? Dla Ponte, o nie tego już za wiele. CO ON TU ROBI??
- Cześć - wycedziłam przez zęby
- Hej, możemy pogadać? - zapytał.
- Chodź - zaprowadziłam go na góre - A więc?
- Przepraszam - powiedział, a ja sie zaqsmiałam - Nie chciałem zeby wiedzieli - spuscil wzrok
- Przepraszam to ty se w dupę wsadź!!!!! - wybuchła - Wyjdź - dodała, a on opuścił jej pokój
Pięć miesięcy póżniej:
No i koniec liceum - pomyśleli oboje. Po zakończeniu roku każdy podpisał sobie albumy, tylko oni sie sobie nie wpisali. Kiedy Naty wracała do domu zaczepił ją Maxi.
- Wpiszesz mi się ? - zapytał podając jej album.
- Ok powiedziała i wymienili się nimi. Naty długo się zastanawiała, ale w końcu już nigdy go nie zobaczxy więc co jej szodzi? Po oddaniu albumu szybko popędzili do domów. W domu zamknięci w czterech ścianach przeczytali te trzy pamiętne słowa:
Kocham cię, Naty / Maxi.
Jak Natalia przypuszczała już się nie zobaczyli...
poniedziałek, 14 października 2013
Ostatni rok - one part
Pewnego słonecznego dnia w BA Violetta z jej chłopakiem byli u lekarza odebrać wyniki.
- Ma pani raka-powiedział lekarz
- Ale nie pomylił się pan napewno ? - Dalsza rozmowa była straszna...
- Nie, na pewno. Panna Castillo? - spytał.
- Tak to ja. - odpowiedziałam ze łzami.
- Ale coś na pewno da się zrobić - do rozmowy włączył się Leon
- Gdyby rak nerki został wykryty wcześniej, możnaby było zrobić przeszczep. Przykro mi został pani rok. - powiedział i wyszedł. Rozryczałam się jak dziecko i opadłam na krzesło.
- Ciii, skarbie nie płacz. - Leon próbował mnie pocieszyć, ale mu nie wychodziło. Postanowiłam się ogarnąć.
- Chodźmy do domu. - zarządziłam, otarliśmy łzy i wyszliśmy
......
Zawsze z Leonem spędzaliśmy każdą wolną chwile, on zabierał mnie do kina,na spacery i pikniki. Wiedział że niedługo mnie straci na zawsze. Codziennie powtarzał że mnie kochał. Ale przyszedł ten dzień - dzień kontroli . Lekarz powiedział mi że zostały mi trzy tygodnie. Rozpłakałam się . Na dodatek Leon powiedział że on nie przeżyje.
Minęły dwa tygodnie musiałam zostać w szpitalu ale Leon zawsze był przy mnie, byliśmy przygotowani na wszystko. Nagle Leon zbladł. Niewiedziałam o co chodzi, czy on coś przedemną ukrywa ? Nie raczej nie to nie to.
- Mimo wszystko zawsze będziemy razem. - Wyszeptał mi do ucha i mocniej ścisnął moją dłoń.
- Zawsze. - powtórzyłam. Byłam bliska łez, ale starałam się je powstrzymać.
Jesień - smutny szary i deszczowy dzień.
Do Hermana zadzwonił telefon ze szpitala. Pana córka umarła.On niemógł w to ueierzyć.Ale najgorzej zareagował Leon . Mój pogrzeb był ogromny, ryczące rodzina i szlochający Leon . Ale teraz jest mi lepiej już się nie męcze. Codziennie przychodziłam do Leona w snach, ale go to bardzo bolało bo niemógł mnie pocałować ani przytulić.niewytrzymał, przecioł sobie żyły, teraz jesteśmy
razem, już nic nas nie rozłączy, jestem szczęśliwa,choć nieżywa.
Koniec
- Ma pani raka-powiedział lekarz
- Ale nie pomylił się pan napewno ? - Dalsza rozmowa była straszna...
- Nie, na pewno. Panna Castillo? - spytał.
- Tak to ja. - odpowiedziałam ze łzami.
- Ale coś na pewno da się zrobić - do rozmowy włączył się Leon
- Gdyby rak nerki został wykryty wcześniej, możnaby było zrobić przeszczep. Przykro mi został pani rok. - powiedział i wyszedł. Rozryczałam się jak dziecko i opadłam na krzesło.
- Ciii, skarbie nie płacz. - Leon próbował mnie pocieszyć, ale mu nie wychodziło. Postanowiłam się ogarnąć.
- Chodźmy do domu. - zarządziłam, otarliśmy łzy i wyszliśmy
......
Zawsze z Leonem spędzaliśmy każdą wolną chwile, on zabierał mnie do kina,na spacery i pikniki. Wiedział że niedługo mnie straci na zawsze. Codziennie powtarzał że mnie kochał. Ale przyszedł ten dzień - dzień kontroli . Lekarz powiedział mi że zostały mi trzy tygodnie. Rozpłakałam się . Na dodatek Leon powiedział że on nie przeżyje.
Minęły dwa tygodnie musiałam zostać w szpitalu ale Leon zawsze był przy mnie, byliśmy przygotowani na wszystko. Nagle Leon zbladł. Niewiedziałam o co chodzi, czy on coś przedemną ukrywa ? Nie raczej nie to nie to.
- Mimo wszystko zawsze będziemy razem. - Wyszeptał mi do ucha i mocniej ścisnął moją dłoń.
- Zawsze. - powtórzyłam. Byłam bliska łez, ale starałam się je powstrzymać.
Jesień - smutny szary i deszczowy dzień.
Do Hermana zadzwonił telefon ze szpitala. Pana córka umarła.On niemógł w to ueierzyć.Ale najgorzej zareagował Leon . Mój pogrzeb był ogromny, ryczące rodzina i szlochający Leon . Ale teraz jest mi lepiej już się nie męcze. Codziennie przychodziłam do Leona w snach, ale go to bardzo bolało bo niemógł mnie pocałować ani przytulić.niewytrzymał, przecioł sobie żyły, teraz jesteśmy
razem, już nic nas nie rozłączy, jestem szczęśliwa,choć nieżywa.
Koniec
piątek, 4 października 2013
Rozdział 2
*Violetta*
- Słucham cię
- Mogłabym pójść po obiedzie na spacer?
- Ale sama!? - zapytał oburzony.
- To pa! - rzuciłam otwierając drzwi.
*Camila*
DING - DONG
O, to pewnie Andreas. Szybko pobiegłam otworzyć mojemu chłopakowi.
- Cześć - posłałam mu promienny uśmiech
- Hej, ślicznie wyglądasz - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie w policzek.
- To gdzie idziemy?
- Niespodzianka - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy.
*Leon*
Dziś mam próbę na zajęcia do Angie. Śpiewam z moją dziewczyną, Ludmiłą. Musimy przygotować piosenkę o miłości... Oj, będzie ciężko, pewnie będzie cięzko. Tak wogóle, dlaczego ja z nią jestem? O, Ludmiła nadchodzi!
- Hej Leoś - powiedziała przesłodzonym głosem. Coś się szykuje, ciekawe czego znowu chce..
- Cześć Lu - odpowiedziałem z uśmiechem. O uśmiech 4, zaraz wybuchnie. 3,2,1 i
- Ludmiła, czy ty siebie słyszysz?! - byłem wściekły, więc wyszedłem.
*Violetta* ( chwilę wcześniej)
Szłam parkiem i doszłam do jakiejś szkoły STUDIO 21. Było słychać muzykę i widać było tańczących ludzi. Postanowiłam wejść. W jednej sali zobaczyłam przystojnego chłopaka kłócącego się z jakąś dziewczyną. Chwila, chwila to przecież Leon! Idzie tu!
- Hej Leon - powiedziałam uśmiechnięta
- Cześć Violu - gdy mnie zobaczył - odrazu sie uśmiechnął - chcesz sie tu uczyć?
- Nie, ja nie śpiewam -trochę sie speszyłam
- Zaraz sie okaże - zaprowadził mnie do jakiejś sali, dał nuty, a sam usiadł do fortepianu. Zaczęłam śpiewać:
Algo suena en mi
Algo suena en vos
Es tan distinto y fantastico
Suena distinto
Baila tu corazon
Mueve tu cuerpo,Muevelo
- I ty nie umiesz śpiewac?
Właśnie jem obiad. Może potem pójdę na spacer? Nie, no przecież tata nie wypuści mnie z domu! Dobra spytam go, raz kozie śmierć:
- Tato...- zaczęłam słodkim głosikiem.- Słucham cię
- Mogłabym pójść po obiedzie na spacer?
- Ale sama!? - zapytał oburzony.
- No tak. Tu niedaleko do parku.
- No dobrze, ale szybko wracaj. - powiedział zrezygnowany.
- Dziekuję - odparłam z uśmiechem.
Szybko dokończyłam obiad, chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu.- To pa! - rzuciłam otwierając drzwi.
*Camila*
DING - DONG
O, to pewnie Andreas. Szybko pobiegłam otworzyć mojemu chłopakowi.
- Cześć - posłałam mu promienny uśmiech
- Hej, ślicznie wyglądasz - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie w policzek.
- To gdzie idziemy?
- Niespodzianka - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy.
*Leon*
Dziś mam próbę na zajęcia do Angie. Śpiewam z moją dziewczyną, Ludmiłą. Musimy przygotować piosenkę o miłości... Oj, będzie ciężko, pewnie będzie cięzko. Tak wogóle, dlaczego ja z nią jestem? O, Ludmiła nadchodzi!
- Hej Leoś - powiedziała przesłodzonym głosem. Coś się szykuje, ciekawe czego znowu chce..
- Cześć Lu - odpowiedziałem z uśmiechem. O uśmiech 4, zaraz wybuchnie. 3,2,1 i
- Ludmiła, czy ty siebie słyszysz?! - byłem wściekły, więc wyszedłem.
*Violetta* ( chwilę wcześniej)
Szłam parkiem i doszłam do jakiejś szkoły STUDIO 21. Było słychać muzykę i widać było tańczących ludzi. Postanowiłam wejść. W jednej sali zobaczyłam przystojnego chłopaka kłócącego się z jakąś dziewczyną. Chwila, chwila to przecież Leon! Idzie tu!
- Hej Leon - powiedziałam uśmiechnięta
- Cześć Violu - gdy mnie zobaczył - odrazu sie uśmiechnął - chcesz sie tu uczyć?
- Nie, ja nie śpiewam -trochę sie speszyłam
- Zaraz sie okaże - zaprowadził mnie do jakiejś sali, dał nuty, a sam usiadł do fortepianu. Zaczęłam śpiewać:
Algo suena en mi
Algo suena en vos
Es tan distinto y fantastico
Suena distinto
Baila tu corazon
Mueve tu cuerpo,Muevelo
- I ty nie umiesz śpiewac?
piątek, 27 września 2013
Rozdział 1
*Leon*
Właśnie wchodzę na lotnisko. Gdzie jest ta Weronika ? Gdy się rozglądałem wpadłem na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam-powiedziałem
-Nie to ja się zagapiłam- powiedziała nieznajoma piękność
- Jestem Leon- uśmiechnąłem się do niej ( podając jej dłoń )
-Violetta - uścisnęła moja dłoń i odwzajemniła uśmiech.
*Violetta*
Kiedy rozmawiałam z Leonem zauważyłam mojego tatę idącego w naszą stronę. Wiedziałam, że będą kłopoty...
- Violetta, idziemy - powiedział i pociągnął mnie z rękę.
Jeszcze raz odwróciłam się, spojrzałam na Leona i pomachałam na pożegnanie. Mam nadzieję, że jeszcze się się zobaczymy...
*Camila*
Właśnie wychodziłam na randkę z moim chłopakiem Andreasem. Ubrałam się najładniej jak mogłam, ciekawe co zaplanował...
*Tomas*
Siedzę w psychiatryku i myślę. Dlaczego mnie tu zamknęli? Tylko dlatego, że śledziłem moją byłą!!! To jakiś absurd.
*Leon*
Cały czas myślę o tej Violetcie. Nie... to niemożliwe zakochałem się? Pewnie już się nie zobaczymy :(
Właśnie wchodzę na lotnisko. Gdzie jest ta Weronika ? Gdy się rozglądałem wpadłem na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam-powiedziałem
-Nie to ja się zagapiłam- powiedziała nieznajoma piękność
- Jestem Leon- uśmiechnąłem się do niej ( podając jej dłoń )
-Violetta - uścisnęła moja dłoń i odwzajemniła uśmiech.
*Violetta*
Kiedy rozmawiałam z Leonem zauważyłam mojego tatę idącego w naszą stronę. Wiedziałam, że będą kłopoty...
- Violetta, idziemy - powiedział i pociągnął mnie z rękę.
Jeszcze raz odwróciłam się, spojrzałam na Leona i pomachałam na pożegnanie. Mam nadzieję, że jeszcze się się zobaczymy...
*Camila*
Właśnie wychodziłam na randkę z moim chłopakiem Andreasem. Ubrałam się najładniej jak mogłam, ciekawe co zaplanował...
*Tomas*
Siedzę w psychiatryku i myślę. Dlaczego mnie tu zamknęli? Tylko dlatego, że śledziłem moją byłą!!! To jakiś absurd.
*Leon*
Cały czas myślę o tej Violetcie. Nie... to niemożliwe zakochałem się? Pewnie już się nie zobaczymy :(
Prolog-złote myśli
*Violetta*
Właśnie wróciłam do Buenos Aires z Madrytu . Mieszkałam tam od kiedy moja mama umarła wszystko w tamtym mieście przypominało mojemu tacie o tej tragedii. Może teraz zdobędę przyjaciół i pójdę do normalnej szkoły.
*Leon*
Za tydzień egzaminy wstępne do studio może poznam kogoś nowego (nową fajną dziewczynę). Teraz jadę po moją kuzynkę Weronikę na lotnisko.
*Violetta*
Właśnie wróciłam do Buenos Aires z Madrytu . Mieszkałam tam od kiedy moja mama umarła wszystko w tamtym mieście przypominało mojemu tacie o tej tragedii. Może teraz zdobędę przyjaciół i pójdę do normalnej szkoły.
*Leon*
Za tydzień egzaminy wstępne do studio może poznam kogoś nowego (nową fajną dziewczynę). Teraz jadę po moją kuzynkę Weronikę na lotnisko.
Hejka
Hejo!!!
My 3 muszkieterki ;) postanowiłyśmy założyć tego bloga dla rozrywki. Jest oczywiście o leonetcie,nienawidzimy Tomasa i Diego !!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)