Wyszedł spod parapetu i usiadł pomiędzy przyjaciółmi. Odetchnął głęboko i oparł głowę o okno. Spojrzeli na Verdasa zdziwieni.
- Wyjaśnisz nam łaskawie, o co poszło z Violą? - zapytał po kilku sekundach, podirytowany włoch. Maxi przytaknął. Tamten zrezygnowany skinął głową na tak i opowiedział historię z wspólnej nauki tańca. Słuchali z zainteresowaniem, nadal objadając się chipsami. - ... Możecie przestać? - zapytał w pewnym momencie szatyn, słysząc ich mlaskanie i chrupanie.
- Ale stary, to lepsze od brazylijskiej telenoweli. - odparł Ponte, a speszony Federico wyrzucił pustą paczkę do kosza na śmieci.
- I co, nie gadaliście? - zapytał brunet zeskakując na posadzkę. Leon kiwnął z westchnieniem głową i rozejrzał się, by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gestem ręki przywołał do siebie przyjaciół i zaczął szeptem:
- A najgorsze jest... Że chyba napisałem dla niej piosenkę. - skończył przymrużając jedno oko. Spojrzeli na niego krzywo.
- Chyba? - spytali na równi jego przyjaciele. Kiwnął niepewnie głową.
- No bo... Nie pamiętam... - szepnął. Do ich "kręgu" wcisnęła się Ludmiła.
- Czego nie pamiętasz? - zwróciła się do Leona z uśmiechem. Przenieśli na siebie zdenerwowani wzrok.
Verdas podrapał się w tył głowy.
- Yyy... Czy odrobił pracę z chemii. - wyratował ich Maxi. Dziewczyna pokiwała energicznie głową, uznając ich wytłumaczenie za prawdziwe i odciągnęła swojego chłopaka, by pobyć z nim sam na sam.
***
Podekscytowana pchnęła drzwi szkoły, to już dziś. Poprawiła dżinsową sukienkę i ruszyła do szafki. Otworzyła ją i uśmiechnęła się do zdjęcia na wewnętrznej części drzwiczek. Ona i jej chłopak, Marco. Po chwili poczuła jak ktoś ją obejmuje w pasie. Ana odwróciła się do bruneta i pocałowała delikatnie. Po oderwaniu uśmiechnęli się.
- Cześć. - szepnął tylko. Maleia uśmiechnęła się.
- Hej. Wiesz co dziś za dzień? - zapytała uśmiechając się jeszcze szerzej. Tavelli zmarszczył brwi.
- Nieee... - przeciągnął zastanawiając się nad jej pytaniem. Wyrwała się z jego objęć i ruszyła szybkim krokiem przed siebie. - Ana, co dziś jest? - krzyknął za nią zdezorientowany meksykanin. Prychnęła.
- Dzisiaj mijają trzy miesiące odkąd zaczęliśmy się spotykać. Fajnie, że pamiętałeś! - stwierdziła z ironią i odbiegła.
Cauviglia uniosła brew. Chyba nie będą już razem. Uśmiechnęła się w duchu, ale zaraz szybko za to zganiła. Powinna współczuć Anie, a nie odrazu myśleć o własnych korzyściach. Westchnęła i odeszła w drugą stronę.
***
Torbę położyła na parapecie, a sama stanęła na środku sali. Z kieszeni bluzy wyjęła pilota i włączyła magnetofon.
- Raz, dwa, trzy, cztery... - szeptała pod nosem Castillo tańcząc. Nagle po dwóch ósemkach, przy obrocie, upadła. Westchnęła głośno i ściszyła muzykę. - Violetta, skup się. - mruknęła szatynka i podniosła się z zimnej podłogi. Znów to samo. Leon nie pozwoliłby jej upaść. Na pewno. - Przestań o tym myśleć! - dziewczyna zganiła się znowu. Westchnęła i powróciła do ćwiczenia. Ale to nie było to samo co z Verdasem. Z nim było lepiej. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Może się zakochała? Ale tej myśli nie chciała do siebie dopuścić.
- Pomóc ci? - usłyszała znajomy głos, gdy poraz kolejny upadła. Zaśmiała się cicho.
- Leon, jak długo tu stoisz? - zapytała nadal nie odwracając się w jego stronę. Chłopak powolnym krokiem podszedł do niej i pomógł wstać. Gdy stali już na przeciwko siebie, odparł:
- Wystarczająco, żeby zobaczyć jak się męczysz. - zaśmiał się, a Castillo pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nieładnie tak podglądać. - zauważyła unosząc brwi. Szatyn ukłonił się przed nią.
- Przepraszam, o pani. - powiedział przy tym, a ona zachichotała cicho.
- Nic się nie stało. - powtórzyła z rozbawieniem jego gest. Zaśmiali się oboje.
- Teraz tak na poważnie, pomóc ci? - zapytał, obdarowując ją, jednym ze swoich pozwalających uśmiechów. Zauroczona jego gestem, zdołała jedynie kiwnąć głową.
Prawdziwa miłość jest podobna do pierścienia, a pierścień nie ma początku i nie ma końca.
wtorek, 8 lipca 2014
wtorek, 1 lipca 2014
Rozdział 17: Udusisz mnie kiedyś.
- Co? - zapytała przerażona włoszka. - Ja nie śpiewam, nie umiem na niczym grać! - broniła się. W odpowiedzi pokręcił głową i wyjął telefon z kieszeni. Odtworzył film i pokazał kuzynce. Jej mina powoli zamieniała się w przerażenie. Zamrugała parę razy.
- Pójdziesz? - zapytał Verdas dotykając jej ramienia. Westchnęła i wyrwała mu z ręki komórkę.
- Ale to będzie nasza tajemnica. - oznajmiła, kasując nagranie zrobione przez chłopaka. Zrezygnowany kiwnął głową. Cauviglia uśmiechnęła się promiennie i zabrała zgłoszenie do swojego pokoju, przy tym nucąc swoją piosenkę. - A... I jeszcze ukradłeś mi pomysł z prezentem. - brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i zniknęła za zakrętem. Szatyn zaś usiadł na sofie i zaczął pisać słowa do muzyki, którą wcześniej skomponował. Czy myślał o uroczej Castillo? Nieświadomy, ale napisał dla niej piosenkę.
***
Następnego dnia rano, rudowłosa wstała w bardzo dobrym humorze. Sobota - chyba każdy uwielbia ten dzień. Wtedy wszystko wydaje się takie prostsze i pogodniejsze. Zsunęła bose stopy na posadzkę. Nawet nie przejęła się falą zimna. Nadal łudząc się, że jej rodzice są w domu, udała się schodami na dół. Oczywiście nie było ich, wcale się nie zdziwiła. Usiadła przy wyspie kuchennej, a jej wzrok przykuł skrawek papieru na lodówce. Wolnym krokiem podeszła do niej i odczepiła kartkę.
Tata o świcie wyjechał na delegację do Meksyku. Wróci w przyszłym tygodniu. Ja mam spotkania w firmie, wyjeżdżam rano a wracam po północy. Może nie będziemy się widzieć. Pieniądze na obiad są w kredensie.
Mama
Zwinęła papierek w kulkę i cisnęła nim przed siebie. Znów to samo. Ciągle zostaje sama. Wściekła udała się do swojego pokoju. Podeszła do szafy i wyciągnęła sukienkę przed kolano. Zabrała ją do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności. Gdy wyszła, ktoś zapukał do drzwi. Zeszła na parter i otworzyła.
- Broadway! - Torres rzuciła mu się na szyję. Zaśmiał się i objął ją. Stali tak przez dłuższą chwilę. W końcu chłopakowi zaczęło brakować powietrza, więc odsunął ją od siebie.
- Udusisz mnie kiedyś. - powiedział i pocałował ją w czoło. Camila zignorowała jego uwagę i wyciągnęła do środka. Usadziła go na sofie i znów wtuliła w niego.
- Życie mi ratujesz, wiesz jakbym się bez ciebie nudziła? - stwierdziła, tym samym zadając pytanie. Uśmiechnął się.
- Wiem, jestem wspaniały. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Poprawiła się i oparła głowę o jego ramię.
- Słyszałeś, że Leon, Maxi, Fede, Viola, Naty i Lu nas opuszczają? - spytała smutno przymykając powieki. Czarnoskóry kiwnął głową.
- Słyszałem, idą do szkoły muzycznej... - przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Może też spróbujemy? - spytał po minucie, a ona spojrzała na niego ciekawa.
- Do Studia Onbeat? - przytaknął. Parsknęła śmiechem. Przeniósł na nią zdziwiony wzrok. - Ty to może jeszcze. Ale ja? No dobra, w gimnazjum jeszcze chodziłam na lekcje tańca. Ale grać i śpiewać błagam?! - pokręciła przecząco głową. Brazylijczyk zaśmiał się w głos.
- Na pewno umiesz śpiewać, a ja przecież mogę cię nauczyć grać na gitarze. - zaproponował i podszedł do magnetofonu na komodzie. Włączył radio, leciała ich ulubiona piosenka. Zaczął śpiewać, a ona dołączyła do niego. Po kilku minutach utwór się skończył, a zamiast muzyki przemówił spiker. Wyciszył głos i usiadł obok swojej dziewczyny. Objął rudą ramieniem i pokręcił głową z dezaprobatą. - I ty nie umiesz śpiewać? - zapytał wzdychając. Uśmiechnęła się i pokiwała ochoczo głową. Nie zwrócił na to uwagi i pociągnął ją za rękę na piętro.
- Gdzie idziemy? - spytała, gdy szli po schodach.
- Nauczę cię grać na gitarze. - odparł i popchnął drzwi pokoju starszej z sióstr Torres.
***
- O której dziś się spotykamy? - zapytał Ponte siadając na parapecie obok przyjaciół. Szatyn podał mu paczkę Lays'ów. Tamten odrazu zabrał pełną garść.
- O siódmej. - odparł z pełnymi ustami włoch. Zwrócili wzrok ku drzwiom, do szkoły właśnie weszła Violetta. Leon szybko schował się za kolegów.
- Nie ma mnie tu. - powiedział rzucając opakowanie z przekąską Maxiemu.
- Dlaczego? - spytali na równi, opychając się chrupkami o smaku zielonej cebulki.
- Opowiem wam później. - oznajmił szeptem, gdy szatynka przechodziła obok nich. Na szczęście nie zauważyła Verdasa.
(#&#+§}§}^|}}|}℃℃
Tak, witam po tygodniu. Wiem, że długo czekaliście, ale miałam takiego lenia... Tak, takie sobie coś. Dziwne, krótkie i w ogóle. A w wakacje miałam mieć więcej czasu... Paradoks.
No nic, do zobaczenia!
- Pójdziesz? - zapytał Verdas dotykając jej ramienia. Westchnęła i wyrwała mu z ręki komórkę.
- Ale to będzie nasza tajemnica. - oznajmiła, kasując nagranie zrobione przez chłopaka. Zrezygnowany kiwnął głową. Cauviglia uśmiechnęła się promiennie i zabrała zgłoszenie do swojego pokoju, przy tym nucąc swoją piosenkę. - A... I jeszcze ukradłeś mi pomysł z prezentem. - brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i zniknęła za zakrętem. Szatyn zaś usiadł na sofie i zaczął pisać słowa do muzyki, którą wcześniej skomponował. Czy myślał o uroczej Castillo? Nieświadomy, ale napisał dla niej piosenkę.
***
Następnego dnia rano, rudowłosa wstała w bardzo dobrym humorze. Sobota - chyba każdy uwielbia ten dzień. Wtedy wszystko wydaje się takie prostsze i pogodniejsze. Zsunęła bose stopy na posadzkę. Nawet nie przejęła się falą zimna. Nadal łudząc się, że jej rodzice są w domu, udała się schodami na dół. Oczywiście nie było ich, wcale się nie zdziwiła. Usiadła przy wyspie kuchennej, a jej wzrok przykuł skrawek papieru na lodówce. Wolnym krokiem podeszła do niej i odczepiła kartkę.
Tata o świcie wyjechał na delegację do Meksyku. Wróci w przyszłym tygodniu. Ja mam spotkania w firmie, wyjeżdżam rano a wracam po północy. Może nie będziemy się widzieć. Pieniądze na obiad są w kredensie.
Mama
Zwinęła papierek w kulkę i cisnęła nim przed siebie. Znów to samo. Ciągle zostaje sama. Wściekła udała się do swojego pokoju. Podeszła do szafy i wyciągnęła sukienkę przed kolano. Zabrała ją do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności. Gdy wyszła, ktoś zapukał do drzwi. Zeszła na parter i otworzyła.
- Broadway! - Torres rzuciła mu się na szyję. Zaśmiał się i objął ją. Stali tak przez dłuższą chwilę. W końcu chłopakowi zaczęło brakować powietrza, więc odsunął ją od siebie.
- Udusisz mnie kiedyś. - powiedział i pocałował ją w czoło. Camila zignorowała jego uwagę i wyciągnęła do środka. Usadziła go na sofie i znów wtuliła w niego.
- Życie mi ratujesz, wiesz jakbym się bez ciebie nudziła? - stwierdziła, tym samym zadając pytanie. Uśmiechnął się.
- Wiem, jestem wspaniały. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Poprawiła się i oparła głowę o jego ramię.
- Słyszałeś, że Leon, Maxi, Fede, Viola, Naty i Lu nas opuszczają? - spytała smutno przymykając powieki. Czarnoskóry kiwnął głową.
- Słyszałem, idą do szkoły muzycznej... - przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Może też spróbujemy? - spytał po minucie, a ona spojrzała na niego ciekawa.
- Do Studia Onbeat? - przytaknął. Parsknęła śmiechem. Przeniósł na nią zdziwiony wzrok. - Ty to może jeszcze. Ale ja? No dobra, w gimnazjum jeszcze chodziłam na lekcje tańca. Ale grać i śpiewać błagam?! - pokręciła przecząco głową. Brazylijczyk zaśmiał się w głos.
- Na pewno umiesz śpiewać, a ja przecież mogę cię nauczyć grać na gitarze. - zaproponował i podszedł do magnetofonu na komodzie. Włączył radio, leciała ich ulubiona piosenka. Zaczął śpiewać, a ona dołączyła do niego. Po kilku minutach utwór się skończył, a zamiast muzyki przemówił spiker. Wyciszył głos i usiadł obok swojej dziewczyny. Objął rudą ramieniem i pokręcił głową z dezaprobatą. - I ty nie umiesz śpiewać? - zapytał wzdychając. Uśmiechnęła się i pokiwała ochoczo głową. Nie zwrócił na to uwagi i pociągnął ją za rękę na piętro.
- Gdzie idziemy? - spytała, gdy szli po schodach.
- Nauczę cię grać na gitarze. - odparł i popchnął drzwi pokoju starszej z sióstr Torres.
***
- O której dziś się spotykamy? - zapytał Ponte siadając na parapecie obok przyjaciół. Szatyn podał mu paczkę Lays'ów. Tamten odrazu zabrał pełną garść.
- O siódmej. - odparł z pełnymi ustami włoch. Zwrócili wzrok ku drzwiom, do szkoły właśnie weszła Violetta. Leon szybko schował się za kolegów.
- Nie ma mnie tu. - powiedział rzucając opakowanie z przekąską Maxiemu.
- Dlaczego? - spytali na równi, opychając się chrupkami o smaku zielonej cebulki.
- Opowiem wam później. - oznajmił szeptem, gdy szatynka przechodziła obok nich. Na szczęście nie zauważyła Verdasa.
(#&#+§}§}^|}}|}℃℃
Tak, witam po tygodniu. Wiem, że długo czekaliście, ale miałam takiego lenia... Tak, takie sobie coś. Dziwne, krótkie i w ogóle. A w wakacje miałam mieć więcej czasu... Paradoks.
No nic, do zobaczenia!
wtorek, 24 czerwca 2014
Rozdział 16: Wdech, wydech, wdech...
Stroił gitarę. Po chwili poczuł, że ktoś kładzie mu dłonie na ramionach i całuje w policzek. Odwrócił głowę i ujrzał swoją dziewczynę. Uśmiechnęła się i usiadła obok niego.
- Chcesz wody? - spytała Ferro podając mu butelkę. Chwycił ją i odkręcił.
- Dziękuję. - odparł i wziął łyk. Uśmiechnęła się do niego. - Denerwujesz się? - spytał Federico odsuwając napój od ust. Pokręciła głową przymrużając jedno oko.
- Nie. Najwyżej ośmieszę was, mało kto mnie tu zna. - zaśmiała się blondynka i machnęła ręką. Dołączył do niej w śmiechu. Poinformowała go, że idzie do łazienki i odeszła w stronę pomieszczenia. Do włocha podszedł jego przyjaciel, Leon.
- Nie ma jeszcze Violetty. - oznajmił Verdas siadając obok niego. Tamten kiwnął głową.
- Wiem. Mówiła coś, że jej nie będzie? - brunet oderwał wzrok i skierował go na przyjaciela. Ten pokręcił głową.
- Nie, jak z nią rozmawiałem to nic nie mówiła. - stwierdził szatyn. Chłopak wzruszył ramionami.
- Dobra, idę po Lu. Coś długo siedzi w tej łazience. - oznajmił i odłożył gitarę na bok. Rzucił jeszcze słowa pożegnania i odszedł. W tym momencie drzwi się otworzyły. Do baru wpadła Castillo. Zauważyła przyjaciela i pomachała mu.
- Hej. Przepraszam, spóźniłam się. - powiedziała i odłożyła torebkę na krzesło. Machnął ręką, oznajmiając, że nie ważne i usiadł obok. Spojrzał na nią i zobaczył, że obgryza paznokcie. Zaśmiał się cicho.
- Nie denerwuj się. - poprosił przez śmiech i odsunął jej rekę od ust.
- Ja się nie denerwuje! - zaprotestowała. Widział, że kłamie.
- Tak, tak. - stwierdził ironicznie. - Spokojnie, Violetta. Wdech, wydech, wdech... - nie dała mu dokończyć.
- Przestań. Nie pomaga. - przyłożyła mu dłoń do ust. Mówił coś, ale nie zrozumiała, więc zabrała rękę.
- Po prostu zamknij oczy i pomyśl, że jesteś w domu. - zaproponował. Violetta przymknęła powieki. - Pomogło? - spytał po chwili.
- Tak, dzięki. - odparła i uśmiechnęła się. Pocałowała go w policzek. - Idę do dziewczyn. - wskazała na hiszpankę i blondynkę przy barze. Już miała odejść, ale o czymś sobie przypomniała. Odwróciła się. - Mój taniec aktualny? - zapytała przygryzając dolną wargę. Uśmiechnął się.
- Jasne. Jutro po szkole? - zapytał. Szatynka kiwnęła głową. Krzyknęła słowa podziękowania i odeszła do przyjaciółek. Po paru minutach zapowiedzieli ich zespół. Cały skład wyszedł na scenę. Wszyscy przyjaciele przyszli. Przy jednym stoliku siedziała ruda ze swoim chłopakiem i włoszka, a przy drugim Ana i Tavelli. Cauviglia starała się unikać spojrzenia meksykanina, ale gdy jej się nie udało, on puścił jej oczko. Wtedy odwróciła głowę z obrzydzeniem. Koncert się skończył, a przyjaciele podeszli do swoich znajomych. Wszyscy pogratulowali im występu, następnie zamówili koktaile i wesoło rozmawiali.
***
Następnego dnia po zajęciach, Violetta i Leon udali się do Studio Onbeat. Przebrali się i poszli do sali tańca.
- To co, zaczynamy? - zapytał i spojrzał na nią. Niepewnie kiwnęła głową. Pokazał jej kroki i kazał powtórzyć. Nawet dobrze jej szło. Zrobili przerwę i napili się wody.
- Jak mi idzie? - zapytała odsuwając butelkę od ust. Pokiwał głową z aprobatą.
- Nieźle. Bardzo dobrze. - oznajmił Verdas, a ona uśmiechnęła się. - Teraz pokaż sama. - poprosił, a szatynka kiwnęła głową. Wyjął z kieszeni pilota i włączył magnetofon. Zatańczyła układ, ale potknęła się podczas obrotu. Naszczęście Leon miał refleks i złapał ją. Utonęła w jego oczach, a on w jej. Przez kilka sekund, które dla nich trwały wieczność wpatrywali się w siebie bez ruchu. Pierwsza opamiętała się dziewczyna i zamrugała parę razy.
- Dz-i-ę-k-i... - wyjąkała. Postawił ją szybko i sam wstał. Podrapał się nerwowo po głowie.
- Dobrze ci szło. - powiedział po krótkiej chwili ciszy. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się sztucznie.
- Ja muszę iść. - oznajmiła i szybko wybiegła z pomieszczenia. Westchnął.
- Pa. - szepnął, gdy nie było jej już w zasięgu jego wzroku.
***
- Fran! - zawołał mijając próg domu. Verdas niósł w ręku torebkę prezentową, która była przeznaczona dla jego kuzynki. Cauviglia zbiegła po schodach i stanęła naprzeciw niego. Spojrzała pytająco na szatyna. Uśmiechnął się.
- Mam dla ciebie prezent! - krzyknął zadowolony i wcisnął jej w dłonie torebkę. Zdziwiona włoszka rozpakowała podarunek i przejrzała jego zawartość. A były to podanie do Studio Onbeat i długopis. Zmarszczyła brwi. - Zapisz się tam. Widziałem jak śpiewasz. - oznajmił i uśmiechnął się najszerzej jak potrafił.
- Chcesz wody? - spytała Ferro podając mu butelkę. Chwycił ją i odkręcił.
- Dziękuję. - odparł i wziął łyk. Uśmiechnęła się do niego. - Denerwujesz się? - spytał Federico odsuwając napój od ust. Pokręciła głową przymrużając jedno oko.
- Nie. Najwyżej ośmieszę was, mało kto mnie tu zna. - zaśmiała się blondynka i machnęła ręką. Dołączył do niej w śmiechu. Poinformowała go, że idzie do łazienki i odeszła w stronę pomieszczenia. Do włocha podszedł jego przyjaciel, Leon.
- Nie ma jeszcze Violetty. - oznajmił Verdas siadając obok niego. Tamten kiwnął głową.
- Wiem. Mówiła coś, że jej nie będzie? - brunet oderwał wzrok i skierował go na przyjaciela. Ten pokręcił głową.
- Nie, jak z nią rozmawiałem to nic nie mówiła. - stwierdził szatyn. Chłopak wzruszył ramionami.
- Dobra, idę po Lu. Coś długo siedzi w tej łazience. - oznajmił i odłożył gitarę na bok. Rzucił jeszcze słowa pożegnania i odszedł. W tym momencie drzwi się otworzyły. Do baru wpadła Castillo. Zauważyła przyjaciela i pomachała mu.
- Hej. Przepraszam, spóźniłam się. - powiedziała i odłożyła torebkę na krzesło. Machnął ręką, oznajmiając, że nie ważne i usiadł obok. Spojrzał na nią i zobaczył, że obgryza paznokcie. Zaśmiał się cicho.
- Nie denerwuj się. - poprosił przez śmiech i odsunął jej rekę od ust.
- Ja się nie denerwuje! - zaprotestowała. Widział, że kłamie.
- Tak, tak. - stwierdził ironicznie. - Spokojnie, Violetta. Wdech, wydech, wdech... - nie dała mu dokończyć.
- Przestań. Nie pomaga. - przyłożyła mu dłoń do ust. Mówił coś, ale nie zrozumiała, więc zabrała rękę.
- Po prostu zamknij oczy i pomyśl, że jesteś w domu. - zaproponował. Violetta przymknęła powieki. - Pomogło? - spytał po chwili.
- Tak, dzięki. - odparła i uśmiechnęła się. Pocałowała go w policzek. - Idę do dziewczyn. - wskazała na hiszpankę i blondynkę przy barze. Już miała odejść, ale o czymś sobie przypomniała. Odwróciła się. - Mój taniec aktualny? - zapytała przygryzając dolną wargę. Uśmiechnął się.
- Jasne. Jutro po szkole? - zapytał. Szatynka kiwnęła głową. Krzyknęła słowa podziękowania i odeszła do przyjaciółek. Po paru minutach zapowiedzieli ich zespół. Cały skład wyszedł na scenę. Wszyscy przyjaciele przyszli. Przy jednym stoliku siedziała ruda ze swoim chłopakiem i włoszka, a przy drugim Ana i Tavelli. Cauviglia starała się unikać spojrzenia meksykanina, ale gdy jej się nie udało, on puścił jej oczko. Wtedy odwróciła głowę z obrzydzeniem. Koncert się skończył, a przyjaciele podeszli do swoich znajomych. Wszyscy pogratulowali im występu, następnie zamówili koktaile i wesoło rozmawiali.
***
Następnego dnia po zajęciach, Violetta i Leon udali się do Studio Onbeat. Przebrali się i poszli do sali tańca.
- To co, zaczynamy? - zapytał i spojrzał na nią. Niepewnie kiwnęła głową. Pokazał jej kroki i kazał powtórzyć. Nawet dobrze jej szło. Zrobili przerwę i napili się wody.
- Jak mi idzie? - zapytała odsuwając butelkę od ust. Pokiwał głową z aprobatą.
- Nieźle. Bardzo dobrze. - oznajmił Verdas, a ona uśmiechnęła się. - Teraz pokaż sama. - poprosił, a szatynka kiwnęła głową. Wyjął z kieszeni pilota i włączył magnetofon. Zatańczyła układ, ale potknęła się podczas obrotu. Naszczęście Leon miał refleks i złapał ją. Utonęła w jego oczach, a on w jej. Przez kilka sekund, które dla nich trwały wieczność wpatrywali się w siebie bez ruchu. Pierwsza opamiętała się dziewczyna i zamrugała parę razy.
- Dz-i-ę-k-i... - wyjąkała. Postawił ją szybko i sam wstał. Podrapał się nerwowo po głowie.
- Dobrze ci szło. - powiedział po krótkiej chwili ciszy. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się sztucznie.
- Ja muszę iść. - oznajmiła i szybko wybiegła z pomieszczenia. Westchnął.
- Pa. - szepnął, gdy nie było jej już w zasięgu jego wzroku.
***
- Fran! - zawołał mijając próg domu. Verdas niósł w ręku torebkę prezentową, która była przeznaczona dla jego kuzynki. Cauviglia zbiegła po schodach i stanęła naprzeciw niego. Spojrzała pytająco na szatyna. Uśmiechnął się.
- Mam dla ciebie prezent! - krzyknął zadowolony i wcisnął jej w dłonie torebkę. Zdziwiona włoszka rozpakowała podarunek i przejrzała jego zawartość. A były to podanie do Studio Onbeat i długopis. Zmarszczyła brwi. - Zapisz się tam. Widziałem jak śpiewasz. - oznajmił i uśmiechnął się najszerzej jak potrafił.
piątek, 20 czerwca 2014
Rozdział 15 : Całowaliście się?
Odsunęli się od siebie z uśmiechami na twarzy. Objął Ludmiłę ramieniem całując ją w czoło. Zaśmiała się cicho.
- Kocham cię, Federico. - uniosła głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko.
- Ja też cię bardzo kocham. - odparł włoch. Jej serce zapłonęło ogniem, ogniem miłości. Cieszyła się ze wszystkiego. Miała Federico, jej chłopaka. To było najważniejsze. On był i ona była. Byli razem, kochali się. Tak po prostu.
- Nigdy mnie nie zostawisz? - zapytała i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. Pogładził ją po włosach.
- Obiecuję. - pocałował ją w nos. W tym momencie podbiegł do nich Maxi. Spojrzeli na niego zdziwieni. Ponte nawet nie zauważył, że para siedzi wtulona w siebie.
- Zagramy koncert! Jutro w Resto! - oznajmił zadowolony. Zaśmiali się, a chłopcy przybili sobie piątkę. - Chodźcie do Leona! - rozkazał i rzucił się w stronę domu Verdasa. Pokręcili głową z dezaprobatą i udali się za brunetem.
***
Weszli zdyszani do domu. Para trzymała się za ręce. Maxi odwrócił się do nich i zmarszczył brwi.
- Jesteście razem? - spytał patrząc na ich splecione dłonie. Uśmiechnęli się i również przenieśli na nie wzrok. Chwilę wątpliwości rozwiało jedno spojrzenie w oczy. Teraz byli pewni.
- Jesteśmy. - odparli na równi z uśmiechami. Ponte zaklaskał w dłonie.
- Fede i Lu są razem! - krzyknął na cały dom. Po chwili wszyscy zebrali się obok nich. Każdy pokolei rzucał im się na szyję, gratulując. Kiedy skończyli swoje "czułości" usiedli na sofie w salonie.
- No to szczegóły proszę! - poprosił podekscytowany Ponte. Szatyn zaśmiał się cicho.
- No więc Luca, brat Fran, czyli mój kuzyn, miał bar. Potem wyjechał do włoch i sprzedał knajpę swojemu kumplowi. No i on chce, żebyśmy u niego zagrali. - wyjaśnił. Pokiwali głowami. To będzie ich pierwszy występ, w takim składzie. Wszyscy byli bardzo przejęci, ale czuli trochę tremę. Chociaż nikt teraz nie chciał jej okazywać.
- Co zagramy? - spytała hiszpanka. Zastanowili się chwilę. Włoch poderwał się w końcu, czym uderzył ramieniem Ferro, którą obejmował. Syknęła z bólu i złapała się za głowę. Zmroziła go wzrokiem, a on zrobił skruszoną minę. Pokręciła głową z dezaprobatą, a on zaczął mówić:
- Może Dile que si i veo veo? - spytał błagalnie. - Proszę, ja uwielbiam te numery. - dodał i spojrzał na każdego po kolei. Każdy z nich kiwnął głową, widząc przejęcie bruneta. Oczywiście, tamten ucieszył się jak małe dziecko. Porozmawiali jeszcze trochę, a później dziewczyny oraz Fede i Maxi opuścili dom Verdasów.
***
Włoszka leżała na swoim łóżku wpatrując się w zeszyt. Napisała nową melodię, którą koniecznie musiała zagrać. Tylko czekała na słowa, które właśnie wypowiedział jej kuzyn:
- Fran idę do sklepu. Wrócę za pół godziny! - krzyknął wychodząc. Odczekała aż zamknie drzwi, a potem pobiegła do sypialni Verdasa. Chwyciła gitarę i usiadła na skraju łóżka. Palce Cauviglii delikatnie muskały struny, grając piękną melodię, którą po chwili dopełniła słowami. Nawet nie zauważyła, że Leon stoi w drzwiach pokoju. Skończyła i uśmiechnęła się do siebie. Nadal nie zauważyła, że szatyn nagrał wszystko swoją komórką. By zostać niezauważonym, zszedł na dół po portfel, którego zapomniał i cicho jak mysz kościelna wyszedł z domu. Francesca wróciła do swojego pokoju, nadal myśląc, że jej sekret jest bezpieczny. Gdy odłożyła zeszyt na biurko, zadzwonił jej telefon. Skrzywiła się na widok imienia "Marco", ale odebrała.
- Halo. - powiedziała znudzona. Zaśmiał się.
- Przemyślałaś moją propozycję? - zapytał uwodzicielskim tonem. Parsknęła pod nosem.
- Jaką propozycję? - starała się udawać głupią.
- Żebyśmy... - Tavelli zastanowił się chwilę. - Się lepiej poznali. - dokończył. Zaśmiała się do słuchawki.
- A co z Aną? - spytała ciekawa.
- Ana nie musi o niczym wiedzieć, to będzie nasza mała tajemnica. - wyjaśnił, a ona zaśmiała się.
- Skoro Ana jest, to ja na nic się nie zgadzam! - krzyknęła wściekła i rozłączyła się. Rzuciła smartphonem o ścianę, a ten nawet nie rozpadł się na kawałki. Usiadła na łóżku i uroniła jedną łzę. - Czemu mam takiego pecha? - spytała samą siebie i przytuliła poduszkę do piersi.
***
Siedziała na sofie, czekając na ciocię. Co chwilę spoglądała na zegarek. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegła i nacisnęła na klamkę. Oczom Violetty, ukazała się uśmiechnięta Saramego.
- Angie! - wykrzyknęła szczęśliwa. Blondynka zaśmiała się i przytuliła ją na powitanie. Młoda Castillo pociągnęła ją za rękę i usadowiła na kanapie. - No opowiadaj co u ciebie! - zachęciła ją szatynka. Machnęła ręką.
- Mnie bardziej ciekawi co u ciebie. Masz chłopaka? Gdzie byliście na pierwszej randce? Całowaliście się? Przystojny? - zasypała ją masą pytań. Dziewczyna uderzyła ją delikatnie w ramię.
- Nie mam chłopaka! - zaprzeczyła. Angie zmarszczyła brwi.
- No to może chociaż jakiś kolegów? - zapytała trochę rozczarowana. Na pytanie Castillo wstała i podeszła do wieszaka, na którym wisiała jej torebka. Wyjęła z pamiętnika zdjęcie i podała cioci.
- To jest Federico, chodzi z Ludmiłą. To właśnie ona. - pokazała na parę. - To Maxi, Leon. I ta brunetka to Naty. - tłumaczyła pokolei. Saramego z zadowoleniem przyglądała się fotografii.
- Czyli Federico zajęty... - myślała głośno. - Aha... No gdyby Maxi zrobił inną minę. - przymknęła jedną powiekę. - A właśnie! Po co byliście w studio? - zapytała. Szatynka trochę zawstydziła.
- No my... Byliśmy się zapisać na egzaminy wstępne. - wyjaśniła trochę zmieszana. Blondynka zaklaskała w dłonie.
- Ja tam uczę śpiewu! - przytuliła siostrzenicę. - Zaśpiewaj mi coś. - poprosiła Angie. Młoda podeszła do torebki i wyciągnęła partuturę.
- Podegrasz mi? - zapytała podając jej nuty. Przytaknęła i odebrała od niej kartkę. Usiadła przy fortepianie. Zaczęła grać, a Castillo po chwili dołączyła do niej.
Mira el cielo
intenta cambiarlo
Piensa qué quieres
y corre a buscarlo
Siempre tú puedes
volver a intentarlo
Otra vez
tú puedes
Otra vez
si quieres
Przerwał im ojciec nastolatki, który właśnie wszedł do domu. Zdziwiony spojrzał na nie.
- Violetta! Co tu się wyprawia? - spytał rozgniewany German. Rozbawiona dziewczyna wzięła ciocię pod rękę i stanęła z nim twarzą w twarz.
- Tato, nie poznajesz? To przecież Angie! - krzyknęła uradowana. Castillo zacisnął usta.
- Angie... Może lepiej będzie jeśli już pójdziesz. - zasugerował. Violetta tupnęła nogą.
- Tato! Angie dopiero przyszła. - broniła się. Blondynka zabrała swoją torebkę i przytuliła siostrzenicę.
- Skoro twój tata tak dobie życzy. - wzruszyła ramionami zawiedziona i wyszła. Młoda Castillo wybiegła zaraz za nią. Niestety, Angie przyjechała samochodem, więc już jej nie było. Rozczarowana udała się na spacer. Dlaczego tata to zrobił? To ich rodzina, ma prawo się z nią widywać. Szła ze spuszczoną głową i nawet nie zauważyła, że na kogoś wpadła. Podniosła głowę i już miała przeprosić, gdy zauważyła, że to Leon.
- Cześć. - Odezwał się jako pierwszy. Uśmiechnęła się do niego.
- Hej. - przytulili się na powitanie. Gdy się od siebie oderwali, zapytał:
- Co ty tu robisz?
- Wyszłam się przejść. A ty? - odparła zadając pytanie.
- Byłem w sklepie. - pokazał na torbę z zakupami. Pokiwała głową.
- Późno się robi. Pójdę już. - oznajmiła szatynka i chciała go wyminąć. Nie pozwolił jej.
- Poczekaj odprowadzę cię. - zaproponował Verdas i uśmiechnął się. Przytaknęła. Po drodze dużo rozmawiali. Mówili o sobie, lepiej się poznali.
- Dobra, to tu. Narazie. - pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - dodała.
- To nic takiego. Cześć. - pomachał jej i odszedł w stronę furtki. Zawołała go jeszcze.
- Pomożesz mi z tańcem? - zapytała, gdy już spojrzał na nią. Uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. Może pojutrze, bo jutro mamy koncert. - zaproponował szatyn. Violetta kiwnęła głową.
- Dziękuję. - powiedziała i weszła do swojego domu.
- Kocham cię, Federico. - uniosła głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko.
- Ja też cię bardzo kocham. - odparł włoch. Jej serce zapłonęło ogniem, ogniem miłości. Cieszyła się ze wszystkiego. Miała Federico, jej chłopaka. To było najważniejsze. On był i ona była. Byli razem, kochali się. Tak po prostu.
- Nigdy mnie nie zostawisz? - zapytała i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. Pogładził ją po włosach.
- Obiecuję. - pocałował ją w nos. W tym momencie podbiegł do nich Maxi. Spojrzeli na niego zdziwieni. Ponte nawet nie zauważył, że para siedzi wtulona w siebie.
- Zagramy koncert! Jutro w Resto! - oznajmił zadowolony. Zaśmiali się, a chłopcy przybili sobie piątkę. - Chodźcie do Leona! - rozkazał i rzucił się w stronę domu Verdasa. Pokręcili głową z dezaprobatą i udali się za brunetem.
***
Weszli zdyszani do domu. Para trzymała się za ręce. Maxi odwrócił się do nich i zmarszczył brwi.
- Jesteście razem? - spytał patrząc na ich splecione dłonie. Uśmiechnęli się i również przenieśli na nie wzrok. Chwilę wątpliwości rozwiało jedno spojrzenie w oczy. Teraz byli pewni.
- Jesteśmy. - odparli na równi z uśmiechami. Ponte zaklaskał w dłonie.
- Fede i Lu są razem! - krzyknął na cały dom. Po chwili wszyscy zebrali się obok nich. Każdy pokolei rzucał im się na szyję, gratulując. Kiedy skończyli swoje "czułości" usiedli na sofie w salonie.
- No to szczegóły proszę! - poprosił podekscytowany Ponte. Szatyn zaśmiał się cicho.
- No więc Luca, brat Fran, czyli mój kuzyn, miał bar. Potem wyjechał do włoch i sprzedał knajpę swojemu kumplowi. No i on chce, żebyśmy u niego zagrali. - wyjaśnił. Pokiwali głowami. To będzie ich pierwszy występ, w takim składzie. Wszyscy byli bardzo przejęci, ale czuli trochę tremę. Chociaż nikt teraz nie chciał jej okazywać.
- Co zagramy? - spytała hiszpanka. Zastanowili się chwilę. Włoch poderwał się w końcu, czym uderzył ramieniem Ferro, którą obejmował. Syknęła z bólu i złapała się za głowę. Zmroziła go wzrokiem, a on zrobił skruszoną minę. Pokręciła głową z dezaprobatą, a on zaczął mówić:
- Może Dile que si i veo veo? - spytał błagalnie. - Proszę, ja uwielbiam te numery. - dodał i spojrzał na każdego po kolei. Każdy z nich kiwnął głową, widząc przejęcie bruneta. Oczywiście, tamten ucieszył się jak małe dziecko. Porozmawiali jeszcze trochę, a później dziewczyny oraz Fede i Maxi opuścili dom Verdasów.
***
Włoszka leżała na swoim łóżku wpatrując się w zeszyt. Napisała nową melodię, którą koniecznie musiała zagrać. Tylko czekała na słowa, które właśnie wypowiedział jej kuzyn:
- Fran idę do sklepu. Wrócę za pół godziny! - krzyknął wychodząc. Odczekała aż zamknie drzwi, a potem pobiegła do sypialni Verdasa. Chwyciła gitarę i usiadła na skraju łóżka. Palce Cauviglii delikatnie muskały struny, grając piękną melodię, którą po chwili dopełniła słowami. Nawet nie zauważyła, że Leon stoi w drzwiach pokoju. Skończyła i uśmiechnęła się do siebie. Nadal nie zauważyła, że szatyn nagrał wszystko swoją komórką. By zostać niezauważonym, zszedł na dół po portfel, którego zapomniał i cicho jak mysz kościelna wyszedł z domu. Francesca wróciła do swojego pokoju, nadal myśląc, że jej sekret jest bezpieczny. Gdy odłożyła zeszyt na biurko, zadzwonił jej telefon. Skrzywiła się na widok imienia "Marco", ale odebrała.
- Halo. - powiedziała znudzona. Zaśmiał się.
- Przemyślałaś moją propozycję? - zapytał uwodzicielskim tonem. Parsknęła pod nosem.
- Jaką propozycję? - starała się udawać głupią.
- Żebyśmy... - Tavelli zastanowił się chwilę. - Się lepiej poznali. - dokończył. Zaśmiała się do słuchawki.
- A co z Aną? - spytała ciekawa.
- Ana nie musi o niczym wiedzieć, to będzie nasza mała tajemnica. - wyjaśnił, a ona zaśmiała się.
- Skoro Ana jest, to ja na nic się nie zgadzam! - krzyknęła wściekła i rozłączyła się. Rzuciła smartphonem o ścianę, a ten nawet nie rozpadł się na kawałki. Usiadła na łóżku i uroniła jedną łzę. - Czemu mam takiego pecha? - spytała samą siebie i przytuliła poduszkę do piersi.
***
Siedziała na sofie, czekając na ciocię. Co chwilę spoglądała na zegarek. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegła i nacisnęła na klamkę. Oczom Violetty, ukazała się uśmiechnięta Saramego.
- Angie! - wykrzyknęła szczęśliwa. Blondynka zaśmiała się i przytuliła ją na powitanie. Młoda Castillo pociągnęła ją za rękę i usadowiła na kanapie. - No opowiadaj co u ciebie! - zachęciła ją szatynka. Machnęła ręką.
- Mnie bardziej ciekawi co u ciebie. Masz chłopaka? Gdzie byliście na pierwszej randce? Całowaliście się? Przystojny? - zasypała ją masą pytań. Dziewczyna uderzyła ją delikatnie w ramię.
- Nie mam chłopaka! - zaprzeczyła. Angie zmarszczyła brwi.
- No to może chociaż jakiś kolegów? - zapytała trochę rozczarowana. Na pytanie Castillo wstała i podeszła do wieszaka, na którym wisiała jej torebka. Wyjęła z pamiętnika zdjęcie i podała cioci.
- To jest Federico, chodzi z Ludmiłą. To właśnie ona. - pokazała na parę. - To Maxi, Leon. I ta brunetka to Naty. - tłumaczyła pokolei. Saramego z zadowoleniem przyglądała się fotografii.
- Czyli Federico zajęty... - myślała głośno. - Aha... No gdyby Maxi zrobił inną minę. - przymknęła jedną powiekę. - A właśnie! Po co byliście w studio? - zapytała. Szatynka trochę zawstydziła.
- No my... Byliśmy się zapisać na egzaminy wstępne. - wyjaśniła trochę zmieszana. Blondynka zaklaskała w dłonie.
- Ja tam uczę śpiewu! - przytuliła siostrzenicę. - Zaśpiewaj mi coś. - poprosiła Angie. Młoda podeszła do torebki i wyciągnęła partuturę.
- Podegrasz mi? - zapytała podając jej nuty. Przytaknęła i odebrała od niej kartkę. Usiadła przy fortepianie. Zaczęła grać, a Castillo po chwili dołączyła do niej.
Mira el cielo
intenta cambiarlo
Piensa qué quieres
y corre a buscarlo
Siempre tú puedes
volver a intentarlo
Otra vez
tú puedes
Otra vez
si quieres
Przerwał im ojciec nastolatki, który właśnie wszedł do domu. Zdziwiony spojrzał na nie.
- Violetta! Co tu się wyprawia? - spytał rozgniewany German. Rozbawiona dziewczyna wzięła ciocię pod rękę i stanęła z nim twarzą w twarz.
- Tato, nie poznajesz? To przecież Angie! - krzyknęła uradowana. Castillo zacisnął usta.
- Angie... Może lepiej będzie jeśli już pójdziesz. - zasugerował. Violetta tupnęła nogą.
- Tato! Angie dopiero przyszła. - broniła się. Blondynka zabrała swoją torebkę i przytuliła siostrzenicę.
- Skoro twój tata tak dobie życzy. - wzruszyła ramionami zawiedziona i wyszła. Młoda Castillo wybiegła zaraz za nią. Niestety, Angie przyjechała samochodem, więc już jej nie było. Rozczarowana udała się na spacer. Dlaczego tata to zrobił? To ich rodzina, ma prawo się z nią widywać. Szła ze spuszczoną głową i nawet nie zauważyła, że na kogoś wpadła. Podniosła głowę i już miała przeprosić, gdy zauważyła, że to Leon.
- Cześć. - Odezwał się jako pierwszy. Uśmiechnęła się do niego.
- Hej. - przytulili się na powitanie. Gdy się od siebie oderwali, zapytał:
- Co ty tu robisz?
- Wyszłam się przejść. A ty? - odparła zadając pytanie.
- Byłem w sklepie. - pokazał na torbę z zakupami. Pokiwała głową.
- Późno się robi. Pójdę już. - oznajmiła szatynka i chciała go wyminąć. Nie pozwolił jej.
- Poczekaj odprowadzę cię. - zaproponował Verdas i uśmiechnął się. Przytaknęła. Po drodze dużo rozmawiali. Mówili o sobie, lepiej się poznali.
- Dobra, to tu. Narazie. - pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - dodała.
- To nic takiego. Cześć. - pomachał jej i odszedł w stronę furtki. Zawołała go jeszcze.
- Pomożesz mi z tańcem? - zapytała, gdy już spojrzał na nią. Uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. Może pojutrze, bo jutro mamy koncert. - zaproponował szatyn. Violetta kiwnęła głową.
- Dziękuję. - powiedziała i weszła do swojego domu.
niedziela, 15 czerwca 2014
Rozdział 14: Tylko mnie kochaj.
Pokręcili przecząco głowami.
- Nie, to nie dla nas. - odparł za wszystkich Maxi. Reszta mu przytaknęła.
- A poza tym, co na to rodzice. - dodał Verdas. Inni znów pokiwała głowami. Westchnęła, a w tym momencie do domu weszli rodzice szatyna.
- O, ciocia, wujek. Co myślicie o tym, żeby Leon zapisał się do szkoły muzycznej? - zapytała Cauviglia i podała im broszurę, wcześniej wyrwaną z rąk kuzyna. Z zadowoleniem przyglądali się kolorowej ulotce.
- W sumie... Nawet dobry pomysł... Co o tym myślisz? - spytała Veronica podając broszurę swojemu mężowi. Tamten tylko pokiwał twierdząco głową, przeglądając atrakcyjną ofertę szkoły. Francesca uśmiechnęła się zwycięsko i odwróciła w kierunku przyjaciół. Spojrzała na nich wzrokiem: "I? Co teraz?" Natalia jeszcze raz dokładnie przejrzała broszurę.
- Po pierwsze: to tylko opinia rodziców Leona. Po drugie: nie umiem tańczyć. - mówiła brunetka, a później założyła ręce na biodra. Całą piątka przytaknęła. Włoszka zaśmiała się w głos.
- No dobrze, że dziewczyny to jeszcze uwierzę, ale wy? Królowie dyskoteki, więc Lu, Naty i Violę możecie nauczyć. - zaproponowała, albo właściwiej byłoby: kazała. Westchnęli. - Więc rozumiem, że przekonałam? - spytała pewna siebie. Mrużąc oczy pokiwali głowami, nie chcąc się przyznać, jak bardzo spodobał im się jej pomysł. Uśmiechnęła się tryumfalnie. - No to teraz do domu po zgodę rodziców. - klasnęła w ręce. - No już. Raz, dwa trzy. - pogoniła ich Cauviglia. z westchnieniem opuścili dom Verdasów, żegnając się wcześniej. Gdy wyszli, brunetka rzuciła się Leonowi na szyję.
- Będziesz chodził do prestiżowej szkoły muzycznej! - wykrzyknęła wesoło. Zaśmiał się i delikatnie odsunął ją od siebie.
- Nie tak szybko. Skąd wiesz, że się dostanę? - szatyn uniósł brwi. Prychnęła.
- To jak nie ty, to kto? - zapytała nie czekając na odpowiedź. - Chodź. Sprawdzimy, jak tańczysz. - pociągnęła go za rękę. Usiedli na łóżku w jej pokoju. Włączyła laptop i gdy ładowało się oprogramowanie, spytała:
- Jaki jest link? - zmarszczyła brwi. Zajrzał do broszury.
- StudioonbeatBA.com - odparł. Weszła w przeglądarkę internetową i szybko wystukała na klawiaturze nazwę strony. Na stronie głównej pojawiły się dwa filmiki z podpisami:
Taniec na egzamin (chłopcy)
Taniec na egzamin (dziewczyny)
Wcisnęła "play" na pierwszym filmie. W skupieniu oglądali grupę ludzi. Po zakończeniu Francesca spojrzała na kuzyna.
- Łał. - tylko tyle powiedział. Zaśmiała się.
- No nie mów, że trudne. - przeniosła na niego wzrok, a on kiwnął głową. Znów zaśmiała się i puściła film. Stanęła na dywanie i spróbowała tańczyć razem z nimi. Bardzo dobrze jej szło, jak na pierwszy raz. Gdy już skończyła, zaklaskał. Zaśmiała się i machnęła ręką.
- Ty też powinnaś spróbować. - oznajmił z uśmiechem Verdas. Parsknęła.
- Tak. Ja fałszuję i nie umiem grać. - odparła. Oczywiście skłamała. Po chwili zadzwonił jej telefon. - To Ludmiła. - oznajmiła i nacisnęła zieloną słuchawkę na ekranie smartphone'a.
- Halo? - zapytała ciekawa, jakie wieści ma dla niej blondynka.
- Pozwolili! Ogarniasz to Fran?! Ja, zwykła Panna Ferro pójdę do Studio Onbeat! - wrzasnęła jej do ucha, a włoszka aż odsunęła telefon na kilkanaście centymetrów. Zaśmiała się cicho.
- Fajnie. A reszta? - zapytała nadal przez śmiech. Argentynka zastanowiła się chwilę.
- Nie. Nie wiem co z nimi. - odparła już spokojnie.
- Dobra, to jak będziesz coś wiedzieć, to zadzwoń. - poprosiła Cauviglia.
- Ok. Narazie. - odparła blondynka. Bez pożegnania, Ludmiła rozłączyła się. Brunetka zaśmiała się do ekranu. Kuzyn spojrzał na nią dziwnie.
- Ludka zdaje do studio. - oznajmiła wesoło. Po paru minutach zadzwoniła reszta, z informacją o następującej treści: "Będę zdawać do Studia!"
***
Niepewnie przekroczyli próg studio. Cała szóstka rozejrzała się. Grupka dziewczyn podśpiewujących sobie w kącie. Dwóch chłopców w sali tanecznej oraz klasa z nauczycielką chodząca po całej szkole, przy czym śpiewali. Castillo przyjrzała jej się uważnie. Zmarszczyła nos i popukała się palcem w brodę. Po chwili olśniło ją.
- Angie! - krzyknęła Violetta i pobiegła ku niej, a oczy wszystkich w korytarzu zwróciły się na nią. Saramego odwróciła głowę w jej stronę. Kiedy ujrzała swoją siostrzenicę, uśmiechnęła się promiennie.
- Viola! - powtórzyła jej gest. Po chwili, już trzymała ją w objęciach. - Tęskniłam. - wyszeptała blondynka. Nastolatka zaśmiała się.
- Ja też. - odparła ze śmiechem. Odsunęły się od siebie, a kobieta położyła jej ręce na ramionach.
- Ale ty urosłaś. - stwierdziła oglądając dziewczynę od stóp do głów. Tamta zaśmiała się.
- Trochę czasu minęło. Musimy się spotkać. - stwierdziła Castillo. Angie jej przytaknęła. Umówiły miejsce oraz czas spotkania. Następnie przyjaciele, dalej zwiedzali studio. U dyrektora złożyli potrzebne dokumenty. Teraz pozostało im tylko przygotować się do egzaminów wstępnych.
***
Po wszystkich lekcjach blondynka usiadła zmęczona na murku przed szkołą. To tutaj mogła wygrzewać się w popołudniowym słońcu i pomyśleć. Pogrążona w myślach o przystojnym włochu, nawet nie spostrzegła, że usiadł on obok niej. Dopiero gdy usłyszała cichy głos przy swoim uchu, zorientowała się o jego obecności.
- Cześć piękna. - to właśnie szepnął jej na ucho. Ludmiła, aż wzdrygnęła się na jego aksamitną barwę głosu. Odwróciła głowę i spojrzała w jego hipnotyzujące oczy.
- Co ty tu robisz, Fede? - spytała, próbując opanować drżenie głosu. Brunet zaśmiał się i założył kosmyk jej włosów za ucho.
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć i ci coś powiedzieć. - odparł. Jej oczy momentalnie zaświeciły się i zatańczyły w nich radosne ogniki, wyrażające szczęście. Chciał ją zobaczyć, powiedzieć jej coś. Być może była dla niego ważna.
- No to słucham. - rzekła trochę zdenerwowana i zniecierpliwiona.
- Ludmiła... Dużo ostatnio myślałem, o tobie, o nas. Od tego pocałunku, ja... Wiem, że to nie jest zauroczenie. - mówił powoli, starając się dobrze dobrać słowa. Zasmuciło ją stwierdzenie: "Ja wiem, że to nie jest zauroczenie." Nie chciała jednak, dać tego po sobie poznać. Pasqarelli wziął głęboki oddech. - To nie jest zauroczenie, to jest miłość. Ludmiła, kocham cię. - wyznał. Otworzyła szerzej oczy i prawie udławiła się powietrzem. Serce biło szybko, jak oszalałe. Ręce już miały wystrzelić w górę i objąć go mocno za szyję, a usta powiedzieć: " Też cię kocham. Bądźmy razem!" Ale coś im nie pozwalało, całe jej ciało było jak sparaliżowane. To był strach. Strach, przed byciem zranioną, przed cierpieniem. Westchnęła głośno.
- Ja też cię kocham. Ale boję się, Federico. Co jeśli coś się stanie i mnie opuścisz? Boję się, że zostanę sama, a ty odejdziesz. - w jej oczach stanęły łzy. Złapał ją za trzęsące się dłonie. Pod wpływem jego dotyku, szybko stały się ciepłe.
- Przestań się bać. Nigdy cię nie zranię, za bardzo cię kocham. Daj mi szansę, daj nam szansę. Obiecuję, że nie pożałujesz. - zapewnił ją, całując najpierw jedną, a potem drugą dłoń dziewczyny.
- A co mam zrobić, żeby przestać się bać? - zapytała cicho blondynka. Uśmiechnął się, tym samym powodując uśmiech na jej twarzy i przysunął się do niej.
- Tylko mnie kochaj. - wyszeptał i nie pozwalając jej na odpowiedź, pocałował ją.
***
Postanowiłam, że będę dodawać tytuły rozdziałom. Mam nadzieję, że podoba wam się pomysł :) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale nie mogłam nigdy dokończyć.
Do nexta :) buziaki :*
- Nie, to nie dla nas. - odparł za wszystkich Maxi. Reszta mu przytaknęła.
- A poza tym, co na to rodzice. - dodał Verdas. Inni znów pokiwała głowami. Westchnęła, a w tym momencie do domu weszli rodzice szatyna.
- O, ciocia, wujek. Co myślicie o tym, żeby Leon zapisał się do szkoły muzycznej? - zapytała Cauviglia i podała im broszurę, wcześniej wyrwaną z rąk kuzyna. Z zadowoleniem przyglądali się kolorowej ulotce.
- W sumie... Nawet dobry pomysł... Co o tym myślisz? - spytała Veronica podając broszurę swojemu mężowi. Tamten tylko pokiwał twierdząco głową, przeglądając atrakcyjną ofertę szkoły. Francesca uśmiechnęła się zwycięsko i odwróciła w kierunku przyjaciół. Spojrzała na nich wzrokiem: "I? Co teraz?" Natalia jeszcze raz dokładnie przejrzała broszurę.
- Po pierwsze: to tylko opinia rodziców Leona. Po drugie: nie umiem tańczyć. - mówiła brunetka, a później założyła ręce na biodra. Całą piątka przytaknęła. Włoszka zaśmiała się w głos.
- No dobrze, że dziewczyny to jeszcze uwierzę, ale wy? Królowie dyskoteki, więc Lu, Naty i Violę możecie nauczyć. - zaproponowała, albo właściwiej byłoby: kazała. Westchnęli. - Więc rozumiem, że przekonałam? - spytała pewna siebie. Mrużąc oczy pokiwali głowami, nie chcąc się przyznać, jak bardzo spodobał im się jej pomysł. Uśmiechnęła się tryumfalnie. - No to teraz do domu po zgodę rodziców. - klasnęła w ręce. - No już. Raz, dwa trzy. - pogoniła ich Cauviglia. z westchnieniem opuścili dom Verdasów, żegnając się wcześniej. Gdy wyszli, brunetka rzuciła się Leonowi na szyję.
- Będziesz chodził do prestiżowej szkoły muzycznej! - wykrzyknęła wesoło. Zaśmiał się i delikatnie odsunął ją od siebie.
- Nie tak szybko. Skąd wiesz, że się dostanę? - szatyn uniósł brwi. Prychnęła.
- To jak nie ty, to kto? - zapytała nie czekając na odpowiedź. - Chodź. Sprawdzimy, jak tańczysz. - pociągnęła go za rękę. Usiedli na łóżku w jej pokoju. Włączyła laptop i gdy ładowało się oprogramowanie, spytała:
- Jaki jest link? - zmarszczyła brwi. Zajrzał do broszury.
- StudioonbeatBA.com - odparł. Weszła w przeglądarkę internetową i szybko wystukała na klawiaturze nazwę strony. Na stronie głównej pojawiły się dwa filmiki z podpisami:
Taniec na egzamin (chłopcy)
Taniec na egzamin (dziewczyny)
Wcisnęła "play" na pierwszym filmie. W skupieniu oglądali grupę ludzi. Po zakończeniu Francesca spojrzała na kuzyna.
- Łał. - tylko tyle powiedział. Zaśmiała się.
- No nie mów, że trudne. - przeniosła na niego wzrok, a on kiwnął głową. Znów zaśmiała się i puściła film. Stanęła na dywanie i spróbowała tańczyć razem z nimi. Bardzo dobrze jej szło, jak na pierwszy raz. Gdy już skończyła, zaklaskał. Zaśmiała się i machnęła ręką.
- Ty też powinnaś spróbować. - oznajmił z uśmiechem Verdas. Parsknęła.
- Tak. Ja fałszuję i nie umiem grać. - odparła. Oczywiście skłamała. Po chwili zadzwonił jej telefon. - To Ludmiła. - oznajmiła i nacisnęła zieloną słuchawkę na ekranie smartphone'a.
- Halo? - zapytała ciekawa, jakie wieści ma dla niej blondynka.
- Pozwolili! Ogarniasz to Fran?! Ja, zwykła Panna Ferro pójdę do Studio Onbeat! - wrzasnęła jej do ucha, a włoszka aż odsunęła telefon na kilkanaście centymetrów. Zaśmiała się cicho.
- Fajnie. A reszta? - zapytała nadal przez śmiech. Argentynka zastanowiła się chwilę.
- Nie. Nie wiem co z nimi. - odparła już spokojnie.
- Dobra, to jak będziesz coś wiedzieć, to zadzwoń. - poprosiła Cauviglia.
- Ok. Narazie. - odparła blondynka. Bez pożegnania, Ludmiła rozłączyła się. Brunetka zaśmiała się do ekranu. Kuzyn spojrzał na nią dziwnie.
- Ludka zdaje do studio. - oznajmiła wesoło. Po paru minutach zadzwoniła reszta, z informacją o następującej treści: "Będę zdawać do Studia!"
***
Niepewnie przekroczyli próg studio. Cała szóstka rozejrzała się. Grupka dziewczyn podśpiewujących sobie w kącie. Dwóch chłopców w sali tanecznej oraz klasa z nauczycielką chodząca po całej szkole, przy czym śpiewali. Castillo przyjrzała jej się uważnie. Zmarszczyła nos i popukała się palcem w brodę. Po chwili olśniło ją.
- Angie! - krzyknęła Violetta i pobiegła ku niej, a oczy wszystkich w korytarzu zwróciły się na nią. Saramego odwróciła głowę w jej stronę. Kiedy ujrzała swoją siostrzenicę, uśmiechnęła się promiennie.
- Viola! - powtórzyła jej gest. Po chwili, już trzymała ją w objęciach. - Tęskniłam. - wyszeptała blondynka. Nastolatka zaśmiała się.
- Ja też. - odparła ze śmiechem. Odsunęły się od siebie, a kobieta położyła jej ręce na ramionach.
- Ale ty urosłaś. - stwierdziła oglądając dziewczynę od stóp do głów. Tamta zaśmiała się.
- Trochę czasu minęło. Musimy się spotkać. - stwierdziła Castillo. Angie jej przytaknęła. Umówiły miejsce oraz czas spotkania. Następnie przyjaciele, dalej zwiedzali studio. U dyrektora złożyli potrzebne dokumenty. Teraz pozostało im tylko przygotować się do egzaminów wstępnych.
***
Po wszystkich lekcjach blondynka usiadła zmęczona na murku przed szkołą. To tutaj mogła wygrzewać się w popołudniowym słońcu i pomyśleć. Pogrążona w myślach o przystojnym włochu, nawet nie spostrzegła, że usiadł on obok niej. Dopiero gdy usłyszała cichy głos przy swoim uchu, zorientowała się o jego obecności.
- Cześć piękna. - to właśnie szepnął jej na ucho. Ludmiła, aż wzdrygnęła się na jego aksamitną barwę głosu. Odwróciła głowę i spojrzała w jego hipnotyzujące oczy.
- Co ty tu robisz, Fede? - spytała, próbując opanować drżenie głosu. Brunet zaśmiał się i założył kosmyk jej włosów za ucho.
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć i ci coś powiedzieć. - odparł. Jej oczy momentalnie zaświeciły się i zatańczyły w nich radosne ogniki, wyrażające szczęście. Chciał ją zobaczyć, powiedzieć jej coś. Być może była dla niego ważna.
- No to słucham. - rzekła trochę zdenerwowana i zniecierpliwiona.
- Ludmiła... Dużo ostatnio myślałem, o tobie, o nas. Od tego pocałunku, ja... Wiem, że to nie jest zauroczenie. - mówił powoli, starając się dobrze dobrać słowa. Zasmuciło ją stwierdzenie: "Ja wiem, że to nie jest zauroczenie." Nie chciała jednak, dać tego po sobie poznać. Pasqarelli wziął głęboki oddech. - To nie jest zauroczenie, to jest miłość. Ludmiła, kocham cię. - wyznał. Otworzyła szerzej oczy i prawie udławiła się powietrzem. Serce biło szybko, jak oszalałe. Ręce już miały wystrzelić w górę i objąć go mocno za szyję, a usta powiedzieć: " Też cię kocham. Bądźmy razem!" Ale coś im nie pozwalało, całe jej ciało było jak sparaliżowane. To był strach. Strach, przed byciem zranioną, przed cierpieniem. Westchnęła głośno.
- Ja też cię kocham. Ale boję się, Federico. Co jeśli coś się stanie i mnie opuścisz? Boję się, że zostanę sama, a ty odejdziesz. - w jej oczach stanęły łzy. Złapał ją za trzęsące się dłonie. Pod wpływem jego dotyku, szybko stały się ciepłe.
- Przestań się bać. Nigdy cię nie zranię, za bardzo cię kocham. Daj mi szansę, daj nam szansę. Obiecuję, że nie pożałujesz. - zapewnił ją, całując najpierw jedną, a potem drugą dłoń dziewczyny.
- A co mam zrobić, żeby przestać się bać? - zapytała cicho blondynka. Uśmiechnął się, tym samym powodując uśmiech na jej twarzy i przysunął się do niej.
- Tylko mnie kochaj. - wyszeptał i nie pozwalając jej na odpowiedź, pocałował ją.
***
Postanowiłam, że będę dodawać tytuły rozdziałom. Mam nadzieję, że podoba wam się pomysł :) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale nie mogłam nigdy dokończyć.
Do nexta :) buziaki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)