Strony

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 15 : Całowaliście się?

Odsunęli się od siebie z uśmiechami na twarzy. Objął Ludmiłę ramieniem całując ją w czoło. Zaśmiała się cicho.
- Kocham cię, Federico. - uniosła głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko.
- Ja też cię bardzo kocham. - odparł włoch. Jej serce zapłonęło ogniem, ogniem miłości. Cieszyła się ze wszystkiego. Miała Federico, jej chłopaka. To było najważniejsze. On był i ona była. Byli razem, kochali się. Tak po prostu.
- Nigdy mnie nie zostawisz? - zapytała i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. Pogładził ją po włosach.
- Obiecuję. - pocałował ją w nos. W tym momencie podbiegł do nich Maxi. Spojrzeli na niego zdziwieni. Ponte nawet nie zauważył, że para siedzi wtulona w siebie.
- Zagramy koncert! Jutro w Resto! - oznajmił zadowolony. Zaśmiali się, a chłopcy przybili sobie piątkę. - Chodźcie do Leona! - rozkazał i rzucił się w stronę domu Verdasa. Pokręcili głową z dezaprobatą i udali się za brunetem.
***
Weszli zdyszani do domu. Para trzymała się za ręce. Maxi odwrócił się do nich i zmarszczył brwi.
- Jesteście razem? - spytał patrząc na ich splecione dłonie. Uśmiechnęli się i również przenieśli na nie wzrok. Chwilę wątpliwości rozwiało jedno spojrzenie w oczy. Teraz byli pewni.
- Jesteśmy. - odparli na równi z uśmiechami. Ponte zaklaskał w dłonie.
- Fede i Lu są razem! - krzyknął na cały dom. Po chwili wszyscy zebrali się obok nich. Każdy pokolei rzucał im się na szyję, gratulując. Kiedy skończyli swoje "czułości" usiedli na sofie w salonie.
- No to szczegóły proszę! - poprosił podekscytowany Ponte. Szatyn zaśmiał się cicho.
- No więc Luca, brat Fran, czyli mój kuzyn, miał bar. Potem wyjechał do włoch i sprzedał knajpę swojemu kumplowi. No i on chce, żebyśmy u niego zagrali. - wyjaśnił. Pokiwali głowami. To będzie ich pierwszy występ, w takim składzie. Wszyscy byli bardzo przejęci, ale czuli trochę tremę. Chociaż nikt teraz nie chciał jej okazywać.
- Co zagramy? - spytała hiszpanka. Zastanowili się chwilę. Włoch poderwał się w końcu, czym uderzył ramieniem Ferro, którą obejmował. Syknęła z bólu i złapała się za głowę. Zmroziła go wzrokiem, a on zrobił skruszoną minę. Pokręciła głową z dezaprobatą, a on zaczął mówić:
- Może Dile que si i veo veo? - spytał błagalnie. - Proszę, ja uwielbiam te numery. - dodał i spojrzał na każdego po kolei. Każdy z nich kiwnął głową, widząc przejęcie bruneta. Oczywiście, tamten ucieszył się jak małe dziecko. Porozmawiali jeszcze trochę, a później dziewczyny oraz Fede i Maxi opuścili dom Verdasów.
***
Włoszka leżała na swoim łóżku wpatrując się w zeszyt. Napisała nową melodię, którą koniecznie musiała zagrać. Tylko czekała na słowa, które właśnie wypowiedział jej kuzyn:
- Fran idę do sklepu. Wrócę za pół godziny! - krzyknął wychodząc. Odczekała aż zamknie drzwi, a potem pobiegła do sypialni Verdasa. Chwyciła gitarę i usiadła na skraju łóżka. Palce Cauviglii delikatnie muskały struny, grając piękną melodię, którą po chwili dopełniła słowami. Nawet nie zauważyła, że Leon stoi w drzwiach pokoju. Skończyła i uśmiechnęła się do siebie. Nadal nie zauważyła, że szatyn nagrał wszystko swoją komórką. By zostać niezauważonym, zszedł na dół po portfel, którego zapomniał i cicho jak mysz kościelna wyszedł z domu. Francesca wróciła do swojego pokoju, nadal myśląc, że jej sekret jest bezpieczny. Gdy odłożyła zeszyt na biurko, zadzwonił jej telefon. Skrzywiła się na widok imienia "Marco", ale odebrała.
- Halo. - powiedziała znudzona. Zaśmiał się.
- Przemyślałaś moją propozycję? - zapytał uwodzicielskim tonem. Parsknęła pod nosem. 
- Jaką propozycję? - starała się udawać głupią. 
- Żebyśmy... - Tavelli zastanowił się chwilę. - Się lepiej poznali. - dokończył. Zaśmiała się do słuchawki.
- A co z Aną? - spytała ciekawa. 
- Ana nie musi o niczym wiedzieć, to będzie nasza mała tajemnica. - wyjaśnił, a ona zaśmiała się. 
- Skoro Ana jest, to ja na nic się nie zgadzam! - krzyknęła wściekła i rozłączyła się. Rzuciła smartphonem o ścianę, a ten nawet nie rozpadł się na kawałki. Usiadła na łóżku i uroniła jedną łzę. - Czemu mam takiego pecha? - spytała samą siebie i przytuliła poduszkę do piersi.
***
Siedziała na sofie, czekając na ciocię. Co chwilę spoglądała na zegarek. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegła i nacisnęła na klamkę. Oczom Violetty, ukazała się uśmiechnięta Saramego.
- Angie! - wykrzyknęła szczęśliwa. Blondynka zaśmiała się i przytuliła ją na powitanie. Młoda Castillo pociągnęła ją za rękę i usadowiła na kanapie. - No opowiadaj co u ciebie! - zachęciła ją szatynka. Machnęła ręką.
- Mnie bardziej ciekawi co u ciebie. Masz chłopaka? Gdzie byliście na pierwszej randce? Całowaliście się? Przystojny? - zasypała ją masą pytań. Dziewczyna uderzyła ją delikatnie w ramię.
- Nie mam chłopaka! - zaprzeczyła. Angie zmarszczyła brwi.
- No to może chociaż jakiś kolegów? - zapytała trochę rozczarowana. Na pytanie Castillo wstała i podeszła do wieszaka, na którym wisiała jej torebka. Wyjęła z pamiętnika zdjęcie i podała cioci.
- To jest Federico, chodzi z Ludmiłą. To właśnie ona. - pokazała na parę. - To Maxi, Leon. I ta brunetka to Naty. - tłumaczyła pokolei. Saramego z zadowoleniem przyglądała się fotografii.
- Czyli Federico zajęty... - myślała głośno. - Aha... No gdyby Maxi zrobił inną minę. - przymknęła jedną powiekę. - A właśnie! Po co byliście w studio? - zapytała. Szatynka trochę zawstydziła.
- No my... Byliśmy się zapisać na egzaminy wstępne. - wyjaśniła trochę zmieszana. Blondynka zaklaskała w dłonie.
- Ja tam uczę śpiewu! - przytuliła siostrzenicę. - Zaśpiewaj mi coś. - poprosiła Angie. Młoda podeszła do torebki i wyciągnęła partuturę.
- Podegrasz mi? - zapytała podając jej nuty. Przytaknęła i odebrała od niej kartkę. Usiadła przy fortepianie. Zaczęła grać, a Castillo po chwili dołączyła do niej.
Mira el cielo
intenta cambiarlo
Piensa qué quieres
y corre a buscarlo
Siempre tú puedes
volver a intentarlo
Otra vez
tú puedes
Otra vez
si quieres
Przerwał im ojciec nastolatki, który właśnie wszedł do domu. Zdziwiony spojrzał na nie.
- Violetta! Co tu się wyprawia? - spytał rozgniewany German. Rozbawiona dziewczyna wzięła ciocię pod rękę i stanęła z nim twarzą w twarz.
- Tato, nie poznajesz? To przecież Angie! - krzyknęła uradowana. Castillo zacisnął usta.
- Angie... Może lepiej będzie jeśli już pójdziesz. - zasugerował. Violetta tupnęła nogą.
- Tato! Angie dopiero przyszła. - broniła się. Blondynka zabrała swoją torebkę i przytuliła siostrzenicę.
- Skoro twój tata tak dobie życzy. - wzruszyła ramionami zawiedziona i wyszła. Młoda Castillo wybiegła zaraz za nią. Niestety, Angie przyjechała samochodem, więc już jej nie było. Rozczarowana udała się na spacer. Dlaczego tata to zrobił? To ich rodzina, ma prawo się z nią widywać. Szła ze spuszczoną głową i nawet nie zauważyła, że na kogoś wpadła. Podniosła głowę i już miała przeprosić, gdy zauważyła, że to Leon.
- Cześć. - Odezwał się jako pierwszy. Uśmiechnęła się do niego.
- Hej. - przytulili się na powitanie. Gdy się od siebie oderwali, zapytał:
- Co ty tu robisz?
- Wyszłam się przejść. A ty? - odparła zadając pytanie.
- Byłem w sklepie. - pokazał na torbę z zakupami. Pokiwała głową.
- Późno się robi. Pójdę już. - oznajmiła szatynka i chciała go wyminąć. Nie pozwolił jej.
- Poczekaj odprowadzę cię. - zaproponował Verdas i uśmiechnął się. Przytaknęła. Po drodze dużo rozmawiali. Mówili o sobie, lepiej się poznali.
- Dobra, to tu. Narazie. - pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - dodała.
- To nic takiego. Cześć. - pomachał jej i odszedł w stronę furtki. Zawołała go jeszcze.
- Pomożesz mi z tańcem? - zapytała, gdy już spojrzał na nią. Uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. Może pojutrze, bo jutro mamy koncert. - zaproponował szatyn. Violetta kiwnęła głową.
- Dziękuję. - powiedziała i weszła do swojego domu.

3 komentarze:

  1. Świetny <3
    Fedemiła :3 nareszcie! ;)
    Będą mieli koncert :D tylko jak oni się nazywają? :o
    Czekam na cudowny next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny ;*
    Fedemila <3
    Marco. Oj grabisz sb koleś, grabisz :)
    czekam na kolejnyy :*

    Panna Martin

    OdpowiedzUsuń