Weszła do domu i trzasnęła drzwiami. Westchnęła i oparła się o ścianę.
- Fran, co się stało? - spytała jej zatroskana ciocia wchodząc na korytarz. Cauviglia uśmiechnęła się sztucznie.
- Nic. To przeciąg tak trzasnął. - odparła starając się być opanowana. Tak naprawdę, znów chodziło o Anę. Patrzyła jak ona go całuje, przytula, szepta słodkie słówka. Kobieta przyjrzała jej się uważnie.
- No dobrze. Dziś wieczorem przychodzą nasi wspólnicy z synem. Ubierzcie się z Leonem ładnie. - oznajmiła. Brunetka przytaknęła i udała się do swojego pokoju. Po drodze powiadomiła kuzyna o wieczornych gościach. Wybrała ubiór i zabrała się za pracę domową.
Jeszcze ostatnia kreska... I już była gotowa. Przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła. Brzoskwiniowa sukienka i czarne koturny, z weekendowych zakupów.
- Cami miała rację, leży idealnie. - powiedziała do siebie Francesca. W tym momencie usłyszała dzwonek do drzwi.
- Francesca, otworzysz? - krzyknęła pani Verdas. Odrzyknęła jej twierdzącą odpowiedź i zbiegła na dół. W pośpiechu poprawiła włosy i nacisnęła na klamkę.
- Marco...
***
Niepewnie zapukał do drzwi. Wziął głęboki oddech i poczuł coś dziwnego. Chciał zrezygnować i odejść, ale w drzwiach pojawiła się blondynka. Było za późno.
- Federico? - zapytała przerażona. Przytaknął. - Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - Ferro zmarszczyła brwi. Podrapał się po głowie.
- Szedłem za tobą po szkole... - wyjaśnił zmieszany włoch. Zamrugała parę razy. Szedł za nią tylko po to, by dowiedzieć się gdzie mieszka. Poczuła się dumna, dumna, że zainteresował się nią. Zwykłą Ludmiłą Ferro. Zaniemówiła. Parę razy otworzyła i zamknęła usta, bez większego celu. Po kilku minutach opanowała się i wpuściła go do środka.
- To... chciałeś o czymś pogadać? - zapytała Ludmiła niepewnie. Przytaknął. Zaprosiła go gestem na sofę, a sama usiadła naprzeciw niego. - To słucham. - założyła nogę na nogę. Włoch wziął głęboki oddech.
- Ja chciałem... - zatrzymał się na chwilę, by dobrze dobrać słowa. - wyjaśnić ci z tą piosenką. Nie mam dziewczyny. Ona... Ona była dla ciebie. - wyznał. Ferro, aż udławiła się powietrzem. - Ludmiła, bardzo mi się podobasz. - dodał. Zastanowiła się chwilę.
- A co byś powiedział, gdybym powiedziała, że też mi się podobasz? - spytała. Brunet przysunął się bliżej.
- Nic bym nie powiedział. - odparł cicho i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
***
Był już wieczór. Ruda siedziała na kanapie i oglądała nudną telenowelę. Od telewizji oderwało ją ciche pukanie do drzwi. Otworzyła je i ujrzała Broadwaya.
- Broadway?! - pisnęła Torres. Zakłopotany podrapał się po głowie.
- Możemy pogadać? - zapytał brazylijczyk. Westchnęła i wpuściła go do środka. Usiedli na sofie. Camila popatrzyła mu prosto w oczy.
- No to słucham. - zaczęła skubać kawałek legginsów.
- Nie przeszkadzam? - upewnił się. Zaśmiała się cicho.
- Chyba nie po to przyszedłeś. - uniosła brwi.
- Chciałem się tylko upewnić, czy to nie przeszkadza twoim rodzicom. - wytłumaczył. Zaśmiała się nerwowo.
- Nie... Oni wrócą późno w nocy. - machnęła ręką. Zauważył, że dziewczyna jest smutna z tego powodu.
- Dlaczego? - zapytał i czule odgarnął jej rude włosy z twarzy. Pokiwała przecząco głową.
- Nnie ważne... - zabrała jego rękę.
- Czasem dobrze jest się komuś wygadać. - zachęcił ją. Rudowłosa przymknęła na chwilę powieki i wzięła głęboki oddech. Opowiedziała mu o Kelly, jej śmierci.
- ... No i od tej pory prawie ciągle jestem sama. - skończyła i podkuliła nogi. Broadway przysunął się bliżej i objął delikatnie ramieniem. Po chwili wachania wtuliła się w niego. - Odkąd jej nie ma... Jestem sama, nikt mnie nie kocha. Czuję się taka samotna. - wychlipiała Camila. Brazylijczyk pocałował ją w czubek głowy.
- Nie musisz czuć się samotna, ja tu jestem. Kocham cię. - jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wreszcie poczuła się kochana, doceniona.
- Ja też cię kocham. - podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Nachylił się i pocałował. Oddała pocałunek. Oderwali się od siebie i uśmiechnęli do siebie.
- Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz. - szepnęła obejmując go rękami za szyję. Musnął delikatnie jej policzek.
- Obiecuję. - odparł cicho. Camila była teraz najszczęśliwsza na świecie. Miała Broadwaya, jej chłopaka. Kochał ją, a ona jego. Byli razem, byli szczęśliwi.
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńKażda dziewczyna znajduje w drzwiach chłopaka ;)
Chyba też zaraz pójdę otworzyć :3
Czekam na next :*
Boskie! Jejku druga! Co za zaszczyt!
OdpowiedzUsuńBoskie! Odrazu poprawiłaś mi nastrój :-)
omomom *___*
OdpowiedzUsuńzakochałam się w tym rozdziale XDD
czekam na kolejny :*
Panna Martin
Przepraszam za opóźnienie...
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko trzy dni i oceny wystawione, a co za tym idzie, koniec męczarni nad książkami.
Rozdział cudowny. Podoba się niezmiernie twój styl pisania, jest taki lekki i fajny. Do tego dodać niesamowity temat i tak oto powstał ideał. Tak, tak TWÓJ blog jest perfekcyjny, doskonały pod każdym możliwym względem. Czekam na następny rozdział <3<3<3