Strony

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 4

- Jestem! - krzyk włoszki rozniósł się po całym domu. Zaśmiali się.
- Dobra, jutro dokończymy. - Leon machnął ręką. Jego przyjaciele przytaknęli.
- Moją faworytką jest Ludmiła. - oświadczył pewnie Federico. Ponte prychnął.
- A moją Natalia. - Maxi założył ręce na pierś.
- Pogadamy o tym jutro. Narazie. - pożegnali się. Włoch i Ponte opuścili posesję Verdasów. W korytarzu minęli się z Francescą.
- Hej. - uśmiechnęła się do kuzyna, gdy weszła do salonu. Brunetka mieszkała z Verdasami od roku. Jej rodzice wrócili do ojczyzny, a ona wolała zostać.
- Cześć, jak było? - zapytał szatyn. Usmiechnęła się smutno.
- Okey. - wykrzywiła usta w uśmiechu. Verdas zmierzył ją wzrokiem. Znali się od zawsze, wiedzieli o sobie wszystko. - Pamiętasz? - spytała dziewczyna podając mu kartkę, wcześniej wyjętą z kieszeni jeansów. Uśmiechnął się do siebie.
- To było jak mieliśmy jedenaście lat. - zaśmiał się chłopak. Francesca odwzajemniła uśmiech.
- Obiecałeś, że nigdy się nie zakochasz i że nie interesują cię dziewczyny. - mówiła przez śmiech.
- A ty, że nie interesują cię chłopcy. - dodał Leon. W jej oczach zebrały się łzy. - Zakochałaś się w nim. - stwierdził widząc jej reakcję.
- To wcale nie tak. - starła łzy z różowego policzka.
- Byłaś sama z nimi? - zapytał szatyn. Pokręciła przecząco głową.
- Nie. Cami, Brodway, ja, no i oni. - wyjaśniła brunetka. Spojrzała na skrawek papieru podpisany kilka lat temu. - Dlaczego trafiło na niego? - zapytała sama siebie włoszka.
- On wie, lub coś podejrzewa? - spytał. Starła ostatnie łzy.
- Przecież mu nie powiem. - wzruszyła ramionami. Westchnął. - Byliśmy w tym kinie. Musiałam patrzeć jak się całują, obejmują... - wybuchła płaczem. Verdas próbował ją pocieszyć, ale mało to dało.
- Nie martw się. Marco przejrzy na oczy i zrozumie, jaką fajną dziewczyną jesteś. - wytłumaczył i uśmiechnął się. Francesca skrzywiła się.
- Ale on kocha Anę. - stwierdziła cicho i smutno włoszka.
***
- Chłopaki, ja nie wiem... - jęknął po raz kolejny Leon, gdy jego przyjaciele sprzeczali się.
- Ja chcę Naty! - krzyknął zdenerwowany Ponte. Jego przyjaciel westchnął głęboko i złapał się za głowę.
- A ja Ludmiłę! - wrzasnął w tym czasie włoch. Szatyn nie wytrzymał.
- Dobra, koniec! Bierzemy wszystkie. I Naty i Ludmiłę i Violettę. - mówił wyliczając na palcach. Usmiechnęli się.
- Stary to jest genialne! - Maxi poklepał przyjaciela po plecach. Pasqarelli dołączył do niego.
- No to chodźmy im powiedzieć. - zarządził Federico ciągnąc ich za ręce. Verdas przystanął. Spojrzeli na niego zdziwieni.
- Nie teraz, może jutro. - zaproponował. Bruneci pokiwali głowami i w trójkę poszli na lunch.
***
Rudowłosa dziewczyna usiadła pod drzewem. Założyła na nos ciemne okulary i odwróciła twarz w stronę słońca. Po kilku minutach zdjęła szkła z oczu i rozejrzała się wokół. Nie zauważyła nikogo, więc wyjęła z torebki plik zdjęć. Na fotografii była ona, jako siedmioletnia dziewczynka i jej siostra. Rude włosy i piegi, były jak dwie krople wody. Camila zastanowiła się chwilę. Później w pośpiechu wrzuciła zdjęcia do torebki i zarzuciła ją na ramię. W szybkim tempie przymierzała alejki parku. Po paru minutach stanęła przed bramą cmentarza. Torres wzięła głęboki oddech i wkroczyła na miejsce wiecznego spoczynku. Doszła do grobu starszej siostry i usiadła na ławce. Ruda wpatrywała się w zdjęcie zadowolonej szesnastolatki.
- Tęsknię za tobą Kelly. Za tym jak grasz na gitarze, śpiewasz na dobranoc. Opowiadasz o szkole muzycznej... - przerwała na chwilę Cami i pociągnęła nosem. Przymknęła powieki.
- Cześć, Kelly! - krzyknęła dziewczynka wchodząc do pokoju siostry. Tamta uśmiechnęła się.
- Cami! Jak pierwszy dzień w szkole? - zapytała odkładając zeszyt na półkę obok łóżka. Młodsza Torres skrzywiła się.
- Jako tako. - pokręciła głową. Starsza dziewczyna zaśmiała się.
- Nie martw się. Przyzwyczaisz się. - machnęła ręką piętnastolatka. Rudowłosa wzruszyła ramionami. 
- Nie ważne. Zagrasz mi coś? - spytała siedmiolatka. Jej siostra pokiwała głową. Wyjęła zza łóżka gitarę i zagrała pierwsze akordy.
Algo suena en mí,
Algo suena en vos
Es tan distinto y fantástico
Suena el instinto,
baila tu corazón,
mueve tu cuerpo, muévelo
Skończyła, a mała dziewczynka zaczęła klaskać. Kelly uśmiechnęła się.
- Świetnie! - skomentowała młoda Camila.
- Dziękuję. Naprawdę mi miło. - zaśmiała się starsza Torres. Zaczęły się obie śmiać.
Otworzyła oczy, a wtedy poleciało kilka łez. Odwróciła głowę w prawą stronę. Zauważyła swojego przyjaciela Broadwaya. Przerażona spuściła głowę i wyszła z cmentarza.

2 komentarze:

  1. Świetny <3
    Biedne Cami i Fran :/
    Chłopacy, jaka dyskusja <3
    Czekam z niecierpliwością na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się stało siostrze Cami?
    Dziewczyny będą we trzy!
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń