Strony

piątek, 7 marca 2014

One part Naxi: Dopóki oddycham nie tracę nadzei. Cz.2

- Co? - wybuchłam. Jak on mógł za mną iść?
- Przepraszam. - odparł skruszony. Nie mogłam się na niego gniewać.
- Nic się nie stało. - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Zaśpiewasz mi coś? - spytał szeptem. Zesztywniałam.
- Nno dobbra. - odrzekłam. Wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam śpiewać:

Pero si es por amor
Todo sera verdadero
Si es por amor
Doy todo lo que yo soy
Mi corazón
Es todo lo que yo tengo
Gane y perdi
Nunca me rendi
Porque soy asi
Uoh uoh

Po skończeniu usłyszałam oklaski jednej osoby. Był to oczywiście Maxi.
- Lał... - chyba zabraklo mu słów. - To było coś... - dokończył wreszcie.
- Dzięki. - wydusiłam zarumieniona.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął oddychając szybko. Byłam trochę zaniepokojona. - Bo ja... Ten, tego... Znalazłem ci lekarza. - przyznał w końcu. O matko: Maxi, jak ja go kocham! Znaczy się... Nie żeby coś, zresztą co się będę przejmować.
- Dziękuję, ale nie musiałeś tego robić. - powiedziałam spokojnie. W środku tłumiłam swoje uczucia. Zachwyt, wdzięczność, szczęście i strach. Strach przed tym, że się zakocham.
          Przez prawie cały następny dzień siedziałam z Maxim w poczekalni u lekarza.
Kiedy w końcu mnie wyczytali weszłam do sali. Ponte czekał na zewnątrz. Lekarz zrobił potrzebne badania i postawił diagnozę:
- Wykonany operację dzięki której będzie pani mogła widzieć. - Czy ja się przesłyszałam. Zobaczę świat! - O terminie poinformujemy telefonicznie. - oznajmił. Podziękowałam i wyszłam. Rzuciłam się na szyję Maxiemu.
- Dzieki, dzięki, dzięki! - krzyknęłam. Przytulił mnie do siebie.
***
- Natalia do sedna! - warknęła moja zdyszana przyjaciółka.
- Oj tam. Potem miałam operację, on mnie wspierał... - rozmarzyłam się. - później mogłam go zobaczyć! Rozumiesz, jaki jest przystojny?! No i nauczył mnie jeździć na rolkach. No wiesz, dlatego tu jesteśmy. - wyjaśniłam. Ludmiła usiadła na ławce.
- Ok, koniec na dziś. - mówiła ściągając rolki. Usiadłam koło niej. Tak dobrze było wszystko widzieć, a szczególnie jej niezdarność. - Czyli jesteście razem? - spytała.
- Noo... - przeciągnęłam.
- Noo... Co? - zacytowała mnie.
- Najlepiej będzie jak ci opowiem. Po operacji zabrał mnie na rolki i uczył jeździć.
***
- To był zły pomysł. - powiedziałam zrezygnowana.
- Wcale nie. Zobacz, najpierw prawa, potem lewa. - jeszcze raz spróbowałam i wyszło. Jeździliśmy jeszcze chwilę. - Myślę, że teraz możemy się pościgać. - przyznał dumnie.
- Start! - krzyknęłam i pognałam przed siebie. Zaśmiał się i ruszył za mną. Po drodze wpadliśmy na siebie i złapał mnie w swoje ramiona. Spojrzeliśmy sobie w oczy i pocałował mnie. Oderwalismy się od siebie i powiedział najpiekniejsze słowa jakie kiedykolwiek słyszałam:
- Naty, kocham cię.


Hejo miśki! Jak minął tydzień? Nwm nigdy co tu pisać... Więc na razie! :)

2 komentarze:

  1. Przepraszam ! Przepraszam, że komentuje dopiero teraz ale kompletnie zapomniałam ! Wzruszyłam się. Dosłownie łza się w oku kręci. Jak nikt potrafisz wywołać odpowiednią reakcje u czytelnika. Widać, że przychodzi Ci to bez problemu. Dzięki Tobie i takim osobom zwykły dzień, na pozór niczym się nie wyróżniający potrafi przybrać nowe barwy. Dzięki temu postowi postrzegam pewne sprawy nieco inaczej. Przy najbliższym poście zareklamuję twojego bloga na swoich. Z pewnością zyskasz czytelników, którzy potrafią dostrzec piękno w tego typu OP.
    Pozdrawiam i życzę Ci weny kochana ! <3
    jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że spełnię obietnice ;)

    OdpowiedzUsuń