Strony

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 18: Czego nie pamiętasz?

Wyszedł spod parapetu i usiadł pomiędzy przyjaciółmi. Odetchnął głęboko i oparł głowę o okno. Spojrzeli na Verdasa zdziwieni.
- Wyjaśnisz nam łaskawie, o co poszło z Violą? - zapytał po kilku sekundach, podirytowany włoch. Maxi przytaknął. Tamten zrezygnowany skinął głową na tak i opowiedział historię z wspólnej nauki tańca. Słuchali z zainteresowaniem, nadal objadając się chipsami. - ... Możecie przestać? - zapytał w pewnym momencie szatyn, słysząc ich mlaskanie i chrupanie.
- Ale stary, to lepsze od brazylijskiej telenoweli. - odparł Ponte, a speszony Federico wyrzucił pustą paczkę do kosza na śmieci.
- I co, nie gadaliście? - zapytał brunet zeskakując na posadzkę. Leon kiwnął z westchnieniem głową i rozejrzał się, by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gestem ręki przywołał do siebie przyjaciół i zaczął szeptem:
- A najgorsze jest... Że chyba napisałem dla niej piosenkę. - skończył przymrużając jedno oko. Spojrzeli na niego krzywo.
- Chyba? - spytali na równi jego przyjaciele. Kiwnął niepewnie głową.
- No bo... Nie pamiętam... - szepnął. Do ich "kręgu" wcisnęła się Ludmiła.
- Czego nie pamiętasz? - zwróciła się do Leona z uśmiechem. Przenieśli na siebie zdenerwowani wzrok.
Verdas podrapał się w tył głowy.
- Yyy... Czy odrobił pracę z chemii. - wyratował ich Maxi. Dziewczyna pokiwała energicznie głową, uznając ich wytłumaczenie za prawdziwe i odciągnęła swojego chłopaka, by pobyć z nim sam na sam.
***
Podekscytowana pchnęła drzwi szkoły, to już dziś. Poprawiła dżinsową sukienkę i ruszyła do szafki. Otworzyła ją i uśmiechnęła się do zdjęcia na wewnętrznej części drzwiczek. Ona i jej chłopak, Marco. Po chwili poczuła jak ktoś ją obejmuje w pasie. Ana odwróciła się do bruneta i pocałowała delikatnie. Po oderwaniu uśmiechnęli się.
- Cześć. - szepnął tylko. Maleia uśmiechnęła się.
- Hej. Wiesz co dziś za dzień? - zapytała uśmiechając się jeszcze szerzej. Tavelli zmarszczył brwi.
- Nieee... - przeciągnął zastanawiając się nad jej pytaniem. Wyrwała się z jego objęć i ruszyła szybkim krokiem przed siebie. - Ana, co dziś jest? - krzyknął za nią zdezorientowany meksykanin. Prychnęła.
- Dzisiaj mijają trzy miesiące odkąd zaczęliśmy się spotykać. Fajnie, że pamiętałeś! - stwierdziła z ironią i odbiegła.
         Cauviglia uniosła brew. Chyba nie będą już razem. Uśmiechnęła się w duchu, ale zaraz szybko za to zganiła. Powinna współczuć Anie, a nie odrazu myśleć o własnych korzyściach. Westchnęła i odeszła w drugą stronę.
***
Torbę położyła na parapecie, a sama stanęła na środku sali. Z kieszeni bluzy wyjęła pilota i włączyła magnetofon.
- Raz, dwa, trzy, cztery... - szeptała pod nosem Castillo tańcząc. Nagle po dwóch ósemkach, przy obrocie, upadła. Westchnęła głośno i ściszyła muzykę. - Violetta, skup się. - mruknęła szatynka i podniosła się z zimnej podłogi. Znów to samo. Leon nie pozwoliłby jej upaść. Na pewno. - Przestań o tym myśleć! - dziewczyna zganiła się znowu. Westchnęła i powróciła do ćwiczenia. Ale to nie było to samo co z Verdasem. Z nim było lepiej. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Może się zakochała? Ale tej myśli nie chciała do siebie dopuścić.
- Pomóc ci? - usłyszała znajomy głos, gdy poraz kolejny upadła. Zaśmiała się cicho.
- Leon, jak długo tu stoisz? - zapytała nadal nie odwracając się w jego stronę. Chłopak powolnym krokiem podszedł do niej i pomógł wstać. Gdy stali już na przeciwko siebie, odparł:
- Wystarczająco, żeby zobaczyć jak się męczysz. - zaśmiał się, a Castillo pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nieładnie tak podglądać. - zauważyła unosząc brwi. Szatyn ukłonił się przed nią.
- Przepraszam, o pani. - powiedział przy tym, a ona zachichotała cicho.
- Nic się nie stało. - powtórzyła z rozbawieniem jego gest. Zaśmiali się oboje.
- Teraz tak na poważnie, pomóc ci? - zapytał, obdarowując ją, jednym ze swoich pozwalających uśmiechów. Zauroczona jego gestem, zdołała jedynie kiwnąć głową.