Strony

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 12

- Mmarco... Znaczy się, dzień dobry! - przywitała się z gośćmi i wpuściła do środka. W tym momencie do salonu weszła pani Verdas.
- Caroline, Roberto. - uścisnęła każdego po kolei. - A ty pewnie, jesteś Marco. - zaśmiała się patrząc na młodego Tavelliego. Uśmiechnął się i przytaknął. - Poznaj, moją siostrzenicę... - brunet nie dał jej dokończyć.
- Znamy się ze szkoły. Chodzimy do jednej klasy. - oznajmił, a kobieta uśmiechnęła się.
- To nawet lepiej, jak się znacie. - machnęła ręką. - Więc mojego syna też pewnie znasz... A właśnie, gdzie on jest? Leon! - krzyknęła. Po chwili chłopak już zbiegał po schodach.
- Jestem, przepraszam za spóźnienie. - powiedział Verdas. Przywitał się z gośćmi. Rzucił kuzynce pełne współczucia spojrzenie, a później zasiedli do kolacji. Po skończonym posiłku, nastolatkowie udali się do pokoju szatyna. Usiedli na łóżku. Leon chcąc uniknąć irytującej ciszy, zaczął opowiadać kawały. Często wybuchali śmiechem, nawet Cauviglia się rozluźniła.
- Muszę do łazienki. Za chwilę wracam. - oznajmił Verdas i zostawił ich samych. Francesca przeklinała go za to w myślach.
- Nareszcie zostaliśmy sami. Już nie mogłem się powstrzymać. - odetchnął Marco. Brunetka zmarszczyła brwi. Powstrzymać?
- Przed czym? - spytała zdezorientowana włoszka. Uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Przed tym. - odparł i przysunął się do niej. Pocałował ją, ale miał dziewczynę. Czy Francesca mogła się cieszyć? Ale była "tą drugą". Może nie tylko ona, może było ich więcej.
***
Zdenerwowana Ferro oderwała się szybko od włocha. Zdziwiony spojrzał na nią. Przecież powiedziała, że też jej się podoba. Westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
- Federico... Wyjdź. - powiedziała cicho. Zmarszczył brwi. Przysunął się bliżej blondynki.
- Dlaczego? - szepnął również cicho, delikatnie przutulając ją do siebie. Chciała się odsunąć, ale było jej dobrze. Czuła się bezpiecznie. Tak, jak zawsze chciała.
- Ja nie mogę. Przepraszam. - wyszeptała i delikatnie wyswobodziła z jego objęć. Pogładził ją delikatnie po włosach.
- Jakbyś zmieniła zdanie, będę czekać. - pocałował ją czule w policzek i odszedł w stronę drzwi. Uśmiechnęła się.
- Federico... - powiedziała cicho, ale on usłyszał. Brunet odwrócił się, a ona powiedziała:
- Dziękuję. - uśmiechnął się do niej i opuścił posesję Ferro. Blondynka chciała pobiec za nim, powiedzieć wszystko i być z nim. Ale nie była gotowa, bała się być zraniona. Założyła kosmyk włosów za ucho i podkuliła nogi.
- Nauczę się mu ufać, a on zaczeka. Jeszcze będziemy razem. - zapewniła sama siebie i przymknęła powieki, przypominając sobie ich wspaniały pocałunek.
- Na pewno będzie dobrze. - blondynka uśmiechnęła się delikatnie i oparła brodę o kolana.
***
Brazylijczyk był u swojej dziewczyny, aż do poźnego wieczora. Około godziny dwudziestej trzeciej opuszczał jej dom. Pocałował ją jeszcze przed wyjściem.
- Dobranoc. Będę tęsknić. - wyszeptała rudowłosa, gdy trwali w uścisku. Zaśmiał się.
- A ja nie, bo na pewno będę śnić o tobie. - odparł, a Torres parsknęła śmiechem.
- Oj, kochanie... Podryw, to ty masz słaby. - zaśmiała się. Broadway wytknął jej język.
- Jak ci się nie podoba to nie. - założył ręce na pierś i zaczął iść w stronę furtki. Zaśmiała się cicho.
- Broadway... - zawołała go, gdy już naciskał na klamkę. Zdezorientowany odwrócił się i zmarszczył brwi. - Kocham cię. - oznajmiła ruda i uśmiechnęła się. Odwzajemnił gest.
- Ja też cię kocham. Bardzo. - odparł, a ona uśmiechnęła się szerzej. "Bardzo ją kocha". Tak bardzo chciała od kogoś to usłyszeć. Nikt nie mówił jej tego od kilku lat. Puścił jej oczko i wyszedł. Zaśmiała się cicho i wróciła do domu. Po kilkunastu minutach otrzymała wiadomość.

Od: Broadway <3
Słodkich snów królewno. Kocham cię :*

Uśmiechnęła się do ekranu. Niby taki mały gest, a ją tak ucieszył. Szybko wystukała na klawiaturze odpowiedź:

Do: Broadway <3
Dobranoc misiu. Ja też cię kocham <3

Myśląc o swoim cudownym chłopaku, Torres zasnęła z uśmiechem na ustach.