Strony

czwartek, 27 marca 2014

One part Femiła: Jeden, żeby zostać.

Dopiero w samotności człowiek jest naprawdę sobą.
Weszła do domu i zamknęła drzwi. Zmęczona opadła na sofę. Wybuchła płaczem. Dopiero w domu za ścianą, Ferro mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. W szkole zgrywała twardą, a tak naprawdę była krucha. Tak mało odporna. Ludmiła, farbowana blondi! Lu, bez przyjaciół! Ludmiła Ferro, córeczka milionera i totalna frajerka? Tak, szkoda że nie potrafisz śpiewać! W głowie ciągle słyszała docinki innych. Zrobiła sobie herbatę i usiadła przy stole. Usłyszała dzwonek do drzwi. Blondynka podreptała do nich i nacisnęła na klamkę.
- Jestem Federico. - przedstawił się chłopak. - Ty jesteś Ludmiła? Umówiłem się na korki z angielskiego. - powiedział włoch. Dziewczyna pokiwała głową i wpuściła go do środka.
- Pójdę tylko po rzeczy, a ty usiądz. - rzekła i pobiegła schodami na górę. Zupełnie wypadło jej z głowy, że umówiła się na lekcje. Musiała się jakoś utrzymać. Jej tata zginął parę miesięcy temu w wypadku, a mama, gdy miała 10 lat. Zabrała słownik i długopis, a potem wróciła do Pasqarelli'ego.
- To zacznijmy od tego: co umiesz? - zapytała siadając na przeciwko niego. Westchnął.
- Podstawy. - odparł. Zmarszczyła brwi i zaczęła tłumaczyć mu różne rzeczy. Po czterdziestu minutach musieli już kończyć.
- Tak w ogóle dlaczego się uczysz? - spytała ciepło. Mimo pozorów blondynka była dobrą osobą.
- W tych czasach trzeba znać angielski, nigdzie nie znajdziesz pracy. - odrzekł i się uśmiechnął. Również się zaśmiała. Polubiła bruneta, nie znał jej i nie wiedział o niej nic. Dlatego miała u niego czystą kartę. Kiedy poszedł wzięła prysznic i położyła się spać.
Nie wiedziała ile zmieni się następnego dnia.
          Rano powoli zwlokła się z łóżka. Sama w sumie nie wiedziała po co z niego wstaje. Może miała na coś nadzieję, czekała na coś? Otóż tak, czekała na miłość, ale sama o tym nie wiedziała. Aż do dziś. A co się stało?
           Powolnym krokiem weszła do szkoły. Skierowała się do sali muzycznej i zaczęła coś brzdąkać na gitarze. Była zdolna i umiała śpiewać, ale inni tego nie dostrzegali. Mieli klapki na oczach, potrzebowali ofiary. Okazała się nią być Ludmiła. Po kilku minutach, wyczuła czyjąś obecność. Odwróciła się, stał tam Feder.
- Co ty tu robisz? - spytała zdezorientowana. Uśmiechnął się.
- Stoję. A tak na serio, zapisałem się na egzaminy. - wyjaśnił.
- To życzę powodzenia. - odłożyła gitarę.
- Mogę dziś przyjść na lekcje? - uniósł brwi. Dziewczyna zastanowiła się chwilę.
- Dziś o 18.30. Ale to będzie extra kosztować. - Zaśmiała się. Odwzajemnił to i podszedł bliżej.
- Do zobaczenia. - powiedział cicho.
- Na razie Federico. - odparła jeszcze ciszej. Wyszedł z sali, a ona została sama. Tak jak zawsze.
- Ludmiła, ja przyszłam tylko po flet. - usprawiedliwiała się Naty, która właśnie weszła do pomieszczenia.
- Bierz ją i spadaj! - warknęła Ferro. Przy Pasqarellim stawała się inną osobą, ciepłą i miłą. Przy innych była chłodna i niedostępna. Westchnęła i poszła do domu. Nie chciała się przyznać, ale zakochała się. Federico stał się jej bliski, jak nikt inny.
Miłość boli, gdy osoba którą kochamy tego nie zauważa. 
- Can I use your telephon? - spytał kulawo chłopak. Zaśmiała się.
- Sure please. - odparła blondynka. - Dobra, na dziś to wszystko. Bardzo dobrze. - Usmiechnęła się. Zauważył, że to sztuczny uśmiech.
 - Coś się stało? - zmarszczył brwi. Dziewczyna westchnęła.
- Wyobraź sobie, ze kogoś kochasz, a ta druga osoba tego nie zauważa. - mówiła patrząc w jego ciemne oczy. - Jesteś koło tej osoby, a ona nic nie widzi. Niby stoi tu obok ciebie, ale dla ciebie to za mało. Ty potrzebujesz czegoś więcej. - zakończyła swój monolog.
- Muszę iść. - wymamrotał i opuścił mieszkanie Ludmiły. Ferro osunęła się po drzwiach i zaczęła płakać. Domyślała się, że dla bruneta jest tylko korepetytorką i znajomą ze studio. Tymczasem, ona chciała być kimś więcej. Chciała, żeby patrzył na nią tak jak Leon na Violettę. Szatynka była jej największym wrogiem, ale Ferro zazdrościła jej chłopaka. Chciała, żeby przytulał ją tak jak Marco Francesce. Chciała, żeby zabierał ją na randki, tak jak Maxi Natalie.
           Milion powodów, żeby uciec. Tysiąc, żeby nie wrócić. Jeden, żeby zostać.
    Następnego dnia po studio, blondynka wyszła na spacer. Poszła wąską alejką, tam gdzie nikt jej nie znajdzie. Spacerowała, kiedy podbiegł do niej mężczyzna w kominiarce. Zabrał jej torebkę i pobił ją bardzo boleśnie. Zostawił Ludmiłe i odbiegł w ciemną uliczkę. Przechodzący Feder, zauważył Ferro leżącą na ziemi.
- Ludmiła! Lu, słyszysz mnie?! - dziewczyna nie odpowiedziała. Drżącą ręką wybrał numer na pogotowie. Po paru minutach przyjechała karetka i zabrała nieprzytomną blondynke. Pasqarelli, oczywiście pojechał z nimi. Zabrali Ludmiłę na badania, a on siedział na krzesłach, na korytarzu. Po jakimś czasie z sali wyszedł lekarz.
- Proszę pana co z nią? - chłopak wstał z krzesła.
- Najważniejsza jest pierwsza doba. Od niej wszystko zależy. - odparł mężczyzna. Brunet nie był lekarzem, ale zrozumiał. Wszedł do jej sali i złapał za zimną dłoń. Zaczął płakać jak małe dziecko. Dopiero teraz uświadomił sobie ile ta drobna dziewczyna dla niego znaczy. Wiedział już, że nie może funkcjonować bez jej ciepłego uśmiechu, brązowych oczu i ślicznych blond loków. Musiała otrzeć się o śmierć, by zrozumiał jaka jest ważna. Pogładził ją po włosach.
- Proszę cię nie zostawiaj mnie. - szepnął. Ferro powoli zaczęła otwierać oczy.
- Ja żyję? - spytała słabym głosem. Uśmiechnął się.
- Żyjesz. Będziesz żyła jeszcze długo. - odparł cicho. Blondynka westchnęła.
- Szkoda... - wyznała. Zmarszczył brwi.
- Masz powód, żeby uciec? - spytał.
- Jakieś... Milion. - odparła. Jednym z nich byli rodzice.
- A żeby nie wracać? - zadał kolejne pytanie.
- Tysiąc. - odrzekła pewnie. Nie chciała wracać do studio i do docinek innych.
- A żeby zostać? - zapytał po raz ostatni. Wzięła głęboki oddech.
- Jeden. Ciebie. - powiedziała cicho. Chłopak ukucnął koło jego łóżka i złapał za rękę.
- Wiesz, to chyba jesteśmy na siebie skazani. - założył kosmyk jej włosów za ucho. Ludmiła podniosła się o własnych siłach i pocałowała go delikatnie. Dzięki niemu była silna. Miała miłość, tą na którą czekała całe życie. Teraz nic się nie liczyło, tylko on.
*******
Zgadnijcie co dziś za dzień.... Jeśli to pomyśleliście, to tak! Pół roku bloga... Łał, gdy go zakładałam, nie myślałam że wytrzymam tak długo. Mam informacje: MÓWCIE ZNAJOMYM O BLOGU. Bardzo liczę na więcej wyświetleń i komentarzy. A za te co są dotychczas dziękuję <3