Strony
▼
czwartek, 6 marca 2014
One part Femiła: Poudawaj moja dziewczynę. Cz.2
Przy śniadaniu nerwowo stukała obcasami o podłogę. Szybko podniosła się na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cześć! - powiedział Fede. Ferro uśmiechnęła się
- Hej, idziemy? - starała się udawać twardą. Chciała być nieugieta.
W parku blondynka dostrzegła byłą Federa.
- Ona tam jest! - krzyknęła szeptem. Pasqarelli objął ją ramieniem i szli dalej. Koło Lary, Ludmi jeszcze mocniej wtuliła się w jego tors. Poczuła woń pięknych perfum, mogłaby wąchać je godzinami. Baroni była wściekła. Ich plan się udał. Ale to był dopiero początek.
Na zajęciach u Pablo mieli przygotować piosenkę w duecie.
- No, więc pary to: - zaczął nauczyciel. - Leon i Vilu, Naty i Maxi i Ludmiła z Federico. Tematyka dowolna. Do zobaczenia! - nie mogła wytrzymać. Ona Lara Baroni, ma patrzeć jak jej "chłopak" z jakąś "wieśniarą" sobie śpiewają?! Jej "chłopak" i ta "wieśniara", za to bardzo byli zadowoleni. Szczególnie Ferro. Miała szansę zyskać w jego oczach.
- To może tematyka miłość? - spytała nieśmiało. - No wiesz, Lara będzie zazdrosna. - wyjaśniła szybko.
- Dobry pomysł. Chodź odprowadzę cię. - akurat szła jego byla, wiec delikatnie musnął jej policzek.
- Wracajmy już. - postanowiła. Szli w milczeniu
- Jest! - oznajmił Pasqarelli. Ona bez zastanowienia wpiła się w jego usta. Calowali się długo i namiętnie. Po oderwaniu się patrzyli na siebie bez ruchu. Obserwowała każdy milimetr jego twarzy. Nic nie zauważyła. W końcu się odezwał:
- Yyy... To może pójdziemy do mnie, bo nie zdążymy? - zaproponował zmieszany. Pokiwała tylko głową i ruszyli. Weszli do jego domu, a potem do jego pokoju.
- To co zaśpiewamy? - powiedziała coś po raz pierwszy od pocałunku.
- Może... - zaczął przeglądając partytury. - Podemos? - spytał unosząc brwi.
- Ok, to zaczynajmy. - westchnęła. Szło im bardzo dobrze. Po godzinie wróciła do domu.
Rano znów siedziała jak na szpilkach. Co jeśli się pomyli? Przewróci, lub zapomni słów? Nie przełknęła nic. Na dzwonek do drzwi podniosła się z hukiem.
- O... Federico. - powiedziała jakby zaskoczona. Przecież wiedziała że przyjdzie.
- Idziemy? spytał. Pokiwała glowa. Szli w milczeniu.
- Może jeszcze raz przećwiczymy? - zapytała. Chciała być pewną występu. Niestety nie zdążyli, bo Pablo zwołał wszystkich do sali.
- No to może... Wiem, Ludmi z Fede. Zaczniecie? - Zwrócił się do nich. Przytakneli i weszli na scenę. Zabrzmiały pierwsze akordy piosenki:
No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.
Pero hay cosas que si sé,
Ven aquí y te mostraré.
En tus ojos puedo ver....
Lo puedes lograr, prueba imaginar.
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Po skończeniu Federico nie patrzył na blondynke. Patrzył na Lare, uśmiechali się do siebie. "Pewnie śpiewał dla niej" - pomyślała Ferro. W jej oczach stanęły łzy. Gorzkie łzy porażki i upokorzenia, ale także rozczarowania i smutku. Niczym prędkość światła wybiegła że studia. Usiadła na ławce w parku. Tymczasem Pasqarelli podszedł do Baroni. Nawet nie był świadomy ile
krzywdy wyrządził Ludmile. Po krótkiej rozmowie wpił się w usta szatynki. Wtedy zauważył brak obecności blondynki.
- Muszę coś załatwić, zaraz wracam. - rzucił i poszedł. Po drodze kupił dla niej kwiaty - róże, jej ulubione. Skierował się do parku, tam gdzie najbardziej lubiła przesiadywać. Niczego nie świadomy szedł sobie powoli.
- Ludmiła co się stało? - spytał zaniepokojony, gdy zauważył ją na jednej z ławek. Zrozumiał bez odpowiedzi i rzucił kwiatami o ziemię.
- Dla kogo te kwiaty? - zapytała pogodnie.
- Dla ciebie były, na podziękowanie. - odparł ponuro.
- To dlaczego je wyrzuciłes?