Strony

czwartek, 27 lutego 2014

One part Femiła: Dlaczego?!

W momencie śmierci bliskiego uderza człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki.
 - Ludmiła! Lu, otwórz proszę. - od dziesięciu minut wołała Vilu swoją kuzynkę. Rodzice Ferro zmarli niedawno w wypadku, była totalnie załamana. Zamknęła się w sobie i przestała być tą supernową co kiedyś. Do mieszkania wtargnął Federico, który specjalnie z włoch przyleciał na pogrzeb rodziców przyjaciółki.
- I co znią? - spytał Pasqarelli. Castillo westchnela.
- Nienajlepiej. - odparła. Podszedł do drzwi i delikatnie zapukał.
- Ludmi... - zaczął łagodnie. - Wpusc mnie, proszę... - Blondynka uspokoiła się na głos chłopaka. Może to dziwne, ale jemu udała bardziej niż swojej kuzynce. Po drugiej stronie drzwi usłyszeli szczęknięcie zamka i ujrzeli smukłą sylwetkę dziewczyny.
- Wejdz. - szepnela tylko i weszła spowrotem do swego królestwa. Podreptal za nią. Usiedli ma łóżku, cały czas wpatrywał sie w wychudzoną Ferro. Ona nic nie mówiła tylko patrzyła w brązową ścianę.
Przyjaźń bez zaufania nic nie warta.
- Nic nie jesz. - stwierdził tylko nadal patrząc na przyjaciółkę.
- Poprostu nie mam ochoty. - szepnęła.
- Wszyscy się o ciebie martwimy, a najbardziej Viola. - powiedział łagodnie, jakby nie chciał jej spłoszyć.
- Powiedz jej, że wszystko ok. - mówiła przez łzy.
- Wcale nie jest ok, przecież widzę. - wtedy zaczęła płakać. On tylko usiadł obok i objął ramieniem.
- Dlaczego oni?! Co oni takiego zrobili?! - krzyczała przez łzy. Jeszcze mocniej ją przytulił.
- Czasami już tak poprostu jest i nic na to nie poradzisz. - szepnął.
- Myślisz, że na mnie patrzą? - wychlipiała.
- Na pewno.
- Skąd wiesz? - uniosła brew.
- Ufasz mi? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ufam ci, ufam.
Najstraszniejsze jest nienawidzić siebie, wstydzić się siebie, a jednak nie móc od siebie uciec, wciąż do siebie wracać i dlatego siebie przeklinać.
Przez następny miesiąc nic nie jadła. Nie spała. Tylko patrzyła się w ścianę.
Federico nie wytrzymał.
- Ludmiła, musisz iść do lekarza. - oznajmił poważnie, a ona zmarszczyła brwi. Według niej nie potrzebowała psychologa. Myślała, że chodzi o psychologa.
- Nie potrzebuję iść do psychiatry. - szepnęła, ale w jej głosie było słychać irytację i ironię.
- Nie chodzi oto. Schudłaś ostatnio. I to bardzo. Spójrz na siebie: wystające żebra, blada twarz i podkrążone oczy. - bał się, bał się że ona ma anoreksje.
- Nic mi nie jest. - powiedziała stanowczo.
- A spodnie? Zobacz ile są za duże. - to była prawda, zapinała spodnie na ostatnią dziurkę. Wcześniej była to druga.
     Po jeździe jego samochodem dotarli pod szpital. Weszli do podanej przez recepcionistkę sali.
- Dzień dobry. - przywitał się mężczyzna w średnim wieku. Pasqarelli opowiedział mu o problemie blondynki. Lekarz zrobił badania i potwierdził jej chorobę. Musiał ją zaprowadzić do psychologa. Wyszli z gabinetu.
- Chciałabym nie żyć. - szepnęła blondynka.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo się nienawidzę. - odrzekła jakgdyby nigdy nic. Westchnął głęboko.
Ten, kto zamierza czynić dobro, nie może oczekiwać, iż ludzie będą mu usuwać kamienie z drogi, ale musi być przygotowany na to, że mu je będą rzucać na drogę.
Przez kilka miesięcy Federico próbował pomoc przyjaciółce. Opierała się, ale wkońcu poddała się terapii. Pasqarelli był przygotowany na jej zachowanie, ale nie zrezygnował. Pomógł jej i Ludmiła wróciła do życia. Rozmawiała, jadła, uśmiechała się. To była jego zasługa, za to była mu wdzięczna.
Kiedy naprawdę zapragniesz miłości, będzie ona czekać na ciebie.
- Nikt mnie kocha... - żaliła się nastolatka. Zaśmiał się.
- Przecież tu jestem. - odparł brunet. Ludmiła nie wiedziała o co chodzi.
- Ale... - zaczela, ale jej przerwal, pocałunkiem.
KONIEC

Hej! Dzis pięciomiesięcznica bloga! Dziękuje! Mam tylko nadzieje na więcej komentarzy :(
Do nexta! <3